Zasada podwójnego haka
Andrzej Churski – „Nowości”, Nr 196, 9 września 1994
Zamieszanie wokół nominacji
Mariana Zacharskiego i proces generałów SB Ciastonia i Płatka ukazują paraliż
naczelnych struktur państwa.
- Jest pan autorem wydanej rok
temu książki pt. „W uścisku tajnych służb. Upadek komunizmu i układ
postnomenklaturowy”, zwolennikiem lustracji i dekomunizacji...
- Byłem zwolennikiem
dekomunizacji, bo w 1993 jeszcze miała sens. Dziś dekomunizacja jest prawie
na pewno wykluczona, nawet taka o ograniczonym zasięgu jaką proponowałem. Brak
podmiotu, który mógłby ją przeprowadzić. Nie ma silnych partii prawicowych,
poza tym dziś jej koszty społeczne przekroczyłyby korzyści. Co do lustracji
- powinna być bieżącą formą weryfikacji ludzi angażowanych do służb
publicznych.
- Podobno się to robi.
- Tak, ale poza wszelkimi
jawnymi regulacjami prawnymi, gdyż takie nie istnieją.
- Był pan też
zwolennikiem tezy, że głęboka wymiana funkcjonariuszy polskich służb
specjalnych jest jednym z niezbędnych warunków normalnego funkcjonowania
kraju.
- Służby specjalne
należałoby zbudować od podstaw. Dwie trzecie pracowników operacyjnych UOP to
byli funkcjonariusze SB. Mamy np. do czynienia z sytuacją, gdy biznesmen
otrzymuje propozycję wyprania kilku milionów dolarów. Nie chce tego robić, ale
oferta pochodzi od byłego pracownika SB, a pieniądze od Jego kolegów z
byłych służb specjalnych jednego z państw ościennych. Jaką ten człowiek ma
gwarancję, że informując np. UOP o sytuacji nie będzie pierwszą ofiarą całej
operacji, bo tam pracują koledzy jego oferenta?
- Czyli nie żyjemy w normalnym
kraju?
- Nie używałem w swojej
książce wyrażenia „PRL-bis” i bardzo byłem temu sformułowaniu niechętny. Dziś
uważam, że pod pewnymi względami żyjemy jednak w „PRL-bis”. Nie dotyczy to
wszystkich sfer, ale przywołam dwie wypowiedzi sędziego Górala sformułowane
przy okazji wyroku uniewinniającego generałów SB Ciastonia i Płatka.
Świadkowie sygnalizowali Sądowi poza salą, że wokół nich i ich rodzin dzieją
się dziwne rzeczy i oni się boją. I druga rzecz: zdaniem sędziego braki
oskarżenia wynikały z siły struktury MSW i słabości aparatu sprawiedliwości.
Prokurator powinien na początku sprawdzić czy ma siłę i wystarczające
narzędzia by prowadzić śledztwo przeciwko takiej potężnej instytucji tak MSW.
Znaczy to, moim zdaniem, że nie jesteśmy demokratycznym . państwem prawa, bo
organa, których zadaniem jest kontrola przestrzegania prawa są bezradne wobec
machiny policyjnej.
- Aparat sprawiedliwości jest
też bezradny wobec mafii i innych dobrze zorganizowanych struktur.
- Tak, bo Jest bezradny
wobec samego MSW właśnie.
- Na czym polega
niebezpieczeństwo obsadzania funkcji publicznych przez ludzi o powiązaniach
agenturalnych?
- Cl ludzie mogą być
szantażowani, mogą być wlec ubezwłasnowolnieni: wielka illość tajnych
materiałów została wyprowadzona z MSW. Bardzo różne osoby i służby mogą mieć
dostęp do materiałów obciążających, na podstawie których osoby te zostały
zwerbowane. Wreszcie - gdy odtajnione zostały materiały procesowe dotyczące
szpiegów zwerbowanych przez obce agentury w Polsce - okazało się, że wielu
ludzi, zwerbowanych przez CIA czy wywiad niemiecki było wcześniej
konfidentami SB czy współpracownikami kontrwywiadu wojskowego. Jeśli ktoś
raz przeszedł granicę zdrady, korupcji, podwójnej twarzy - często nie ma on
już nic do stracenia i niewiele może go powstrzymać. Nawet więc, gdy nie grozi
tym ludziom szantaż - po prostu nie można mieć do nich zwyczajnego zaufania.
Jest więc wielce prawdopodobne, że mamy w strukturach państwa sporo ludzi,
dla których kłamstwo, łapówka, czy inna niegodziwość to rzeczy naturalne.
- Czy szantaż ma sens w
sytuacji, gdy społeczeństwo jest znieczulone, co wynika trochę z braku
reakcji na informacje prasowe. Pisze się o kimś, że jest złodziejem, a on
nie dementuje ani nie wszczyna procesu. Po prostu żyje z tym i nic się nie
dzieje.
- W wielu przypadkach
ludziom zarzucono drastyczne łamanie zasad, co nie wpłynęło na Ich dalszą
karierę. Ich zwierzchnicy to tolerowali. Więc może oni też są
ubezwłasnowolnieni? Bardzo wiarygodna socjologicznie wydaje mi się teza, że
widu uczestniczących w polskiej polityce to ludzie jakoś „umoczeni”, mający
na siebie nawzajem „haki”; a wyciągane są tylko te sprawy, w których
równowaga „haków” została naruszona. Powoduje to destrukcyjne skutki dla życia
społecznego. Jeśli oskarżenia pozostają bez odpowiedzi, znaczy to, ze w
zbiorowości zanikają podstawowe odruchy moralne.
- Czy fakt nominacji
Zacharskiego może służyć jako ilustracja Jakiegoś zjawiska ogólnego, jakiejś
tendencji czy np. jest tylko świadectwem trudnej sytuacji kadrowej w UOP?
- Zacharski jest oficerem
wywiadu, który zdobywał informacje całkowicie nieprzydatne państwu polskiemu,
choć ich uzyskanie można traktować jako sukces operacyjny. Być może nie ma
przeszkód, by dalej pracował w wywiadzie - mimo wpadki i aresztowania, ale
jedynie na stanowisku operacyjnym albo doradczym, nie politycznym. Jest to
tym bardziej niebezpieczne, że oficer jest szefem MON, oficer jest szefem UOP,
kilku oficerów współpracuje z Kancelarią Prezydenta, inni są w grupie
obsługującej premiera. Zbigniew Bujak trafnie zapytał, do czego przygotowuje
się państwo, które obsadza newralgiczne funkcje oficerami operacyjnymi? Chyba
tylko do zadań specjalnych, niezgodnych z demokracją. Interesujące było
stwierdzenie marszałka Sejmu Józefa Oleksego, że sprawa Zacharskiego ujawniła
zamęt wśród organów decyzyjnych państwa. Wymienię te organa, by uzmysłowić
skalę problemu. Rzecz dotyczy szefa UOP, ministra spraw wewnętrznych,
doradczego komitetu politycznego przy ministrze spraw wewnętrznych (nie
poinformowanego o nominacji), sejmowej komisji spraw wewnętrznych, premiera,
prezydenta, kierowcy prezydenta i wreszcie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Między nimi toczyła się gra. Można uważać, że zamęt wynika z braku
konstytucyjnych uregulowań sposobu podejmowania takich decyzji. Ale można
też dodać, że w Kancelarii Prezydenta mamy 5 osób oskarżonych o to, że są
byłymi współpracownikami SB. Podobnie 3 z 5 ministrów sprawiedliwości, 2
ministrów spraw zagranicznych. Czy nasycenie naczelnych organów państwa
ludźmi choćby tylko podejrzanymi o uwikłania, agenturalne nie przyczynia się
także do tego zamętu? Czy owo klinczowanie się na podwójne haki naszej klasy
politycznej nie paraliżuje organów państwa? Jeśli klasa polityczna nie jest w
stanie wyczyścić tej sytuacji sama - grozi to scenariuszem włoskim, gdzie
niemal wszyscy stają się skorumpowani a resztki ludzi uczciwych nie są w
stanie doprowadzić do normalnej sytuacji.
- Ale przecież
każdy układ polityczny - także wolny od agentury - wytwarza jakąś siatkę
powiązań nieformalnych. Czy w związku z tym nie przecenia pan roli powiązań
wynikających z niejasności agenturalnych?
- Może historycy w
przyszłości rozstrzygną to definitywnie. Może uznają, że tylko zwolennicy
spiskowej teorii dziejów widzieli tu układ agenturalny. Przywołam jednak
wypowiedź prokuratora Janusza Kalwasa prowadzącego sprawę FOZZ. Nie
interesowało go to, że kierownictwo funduszu miało powiązania agenturalne.
Stwierdził, że przedmiotem śledztwa był tylko obrót pieniędzmi FOZZ. A
przecież jeśli w kierownictwie firmy obracającej ogromnymi sumami mamy do
czynienia ze współpracownikami różnych służb specjalnych, to trzeba
pamiętać, że mieli oni swoich mocodawców. Jeśli prokurator RP badający tę
sprawę nie ma woli, odwagi lub wręcz zakazano mu wnikania w tę sprawę, to nic
dziwnego, że nie może jej rozwikłać. Polska poniosła w tej operacji straty
rzędu 9 bilionów złotych według cen sprzed 3 lat.
- Znów
świadomość tego, że wymiar sprawiedliwości stoi przed problemem nie do
ugryzienia?
- Odpowiem
cytatem z wypowiedzi byłego szefa francuskich służb specjalnych: „zdarzają
powiązania interesów tak przemożne, że nikt nie ma ochoty ich tknąć”. Mamy
do czynienia z bezradnością, której źródła leżą w nieprzeprowadzeniu w
odpowiednim momencie lustracji i dekomunizacji: to z kolei doprowadziło do
utrwalenia się takich powiązań, że nie ma dziś w państwie sił, które mogłyby
się im przeciwstawić. Niezdolność państwa do poradzenia sobie ze sprawą FOZZ
jest sednem, a inne afery są tylko echem.
Jeszcze niedawno tych, którzy
mówili, że usadowiona w bankach nomenklatura daje kredyty „po uważaniu” -
traktowano jak oszołomów. Suma nie spłaconych polskim bankom kredytów sięgnęła
w roku ubiegłym 52 biliony złotych. Prokurator Radomski. prowadzący sprawy
bankowe powiada zaś, ze nie można zamęczać odpowiedzialnych za to ludzi
wielokrotnymi przesłuchaniami!
-Czy jest jakaś szansa na
wprowadzenie skutecznej kontroli społecznej MSW, a zwłaszcza służb
specjalnych?
- Tak, o ile media
zaczną pełnić funkcję czwartej władzy. Dziś rozdrapują one różne sprawy, ale
nie prowadzą ich do końca. Brak też w Polsce niezależnej organizacji
kontrolującej przestrzeganie prawa. W Australii np. istnieje tzw. niezależna
komisja przeciwko korupcji, finansowana ze środków społecznych. Gdy w zeszłym
roku pojawiła się sprawa grupy policjantów z Sydney zamieszanych w handel
narkotykami - minister policji całe śledztwo przekazał tej komisji. Gdyby tego
nie zrobił, nie uwierzono by mu, że rzeczywiście chce policję oczyścić.
- Czy w sprawie Zacharskiego
media zachowały się tak, jak powinny?
- Raczej
tak, było sporo bardzo sensownych analiz. Natomiast zamieszanie to pokazuje
paraliż państwa. Jak państwo może zwalczać przestępczość gospodarczą, skoro
grupa kilkunastu czy kilkudziesięciu osób - najbardziej odpowiedzialnych ludzi
w państwie, mających dostęp do wszelkich tajemnic - nie potrafi szybko i
sensownie rozwiązać sprawy jednej nominacji? Jak można ufać, że w sytuacji
poważnego zagrożenia, np. szantażu atomowego czy choćby groźby ataku
terrorystycznego ludzie ci powołają sztab, który podejmie sprawne i trafne
decyzje? Czy znowu będą raczej rozważać, jaką pieczeń apolityczną można
upiec przy tej okazji? |