Wydawnictwo
Wydawnictwo

Wydawca
Wydawca
 
••••••
nowości
nowości
 
••••••
katolicyzm - Wiara
katolicyzm - Wiara
naszych Ojców
naszych Ojców
 
••••••
prof. Feliks Koneczny
prof. Feliks Koneczny
 
••••••
Ojciec Józef Maria
Ojciec Józef Maria
Bocheński
Bocheński
 
••••••
polityka
polityka
 
••••••
historia
historia
 
••••••
idee
idee
 
••••••
literatura
literatura
 
••••••
psychosocjotechnika
psychosocjotechnika
 
••••••
wydane w antykomuni-
wydane w antykomuni-
stycznym podziemiu
stycznym podziemiu
przed 1989 rokiem
przed 1989 rokiem
 
••••••
Michael Weber
Michael Weber
Dynamika grupowa
Dynamika grupowa

Wprowadzenie
Wprowadzenie
"Żyjemy w świecie ciągłych przemian" - to zdanie zalicza się do najczęściej słyszanych sloganów ostatnich lat. Ponieważ jeszcze nigdy nie istniał świat w stanie nieruchomym, zdanie to wydaje się z jednej strony banalne, z drugiej zaś kryje się za tym program polityczny, pewien rodzaj filozofii a może trafniej ideologii, która tradycje i doświadczenia pragnie postawić w negatywnym świetle, albowiem te nie chcą ulec "postępowi". Ten, kto występuje przeciwko tej zmianie naraża się na niebezpieczeństwo zostania pogardliwie nazwanym fundamentalistą lub wiecznym wsteczniakiem.
Nie tylko w świecie, lecz także wewnątrz Kościoła to sprzysiężenie wyrządza zło:
- Na poszczególnych kursach dla kandydatów do seminariów, którzy winni zostać przygotowani do celibatu, ma miejsce uprawomocniona seksualizacja.
- Na szkoleniach dokształcających wzywa się wręcz do rewolucji.
- Elementy ezoteryki i szamanizmu przebijają się coraz silniej i zostają uznane jako "nowe formy przeżywanego chrześcijaństwa."
- "Bibliodrama" zawładnęła zajęciami religii: dzieci i młodzież w swobodnie improwizowanej grze z podziałem na role przedstawiają historie z Biblii, w celu odczucia, jak "czuli się" Jezus, Maryja, Łazarz i pozostali.
- W międzyczasie pojawiają się w Niemczech kapłani, którzy "Ojcze nasz" odtańcowują wokół ołtarza.
Przykłady te można mnożyć. Często są one tak absurdalne, iż nie wydaje się możliwe branie ich na serio. Niektórzy widzą w tym jedynie poszczególne pomieszania i dziwactwa, które od zawsze były obecne. Faktem jest jednak, jak silnie i niewzruszenie występuje się przeciwko tym, którzy słownie wyrażają się z dezaprobatą o owej "manii przemiany", bądź chcą jedynie pozostać przy swojej wierze i religii. Do przemyślenia skłania to, iż:
- Seminarzyści, którzy klękają podczas momentu Przemienienia św., podczas kiedy inni stoją wokół ołtarza, ryzykują niekiedy skierowanie do psychologa.
- Kandydatom do stanu kapłańskiego, którzy wykazują orientację duchowo-duchowną, zarzuca się w niektórych seminariach, jakoby był to wyraz "słabości osobowości".
- Seminarzystom, którzy w czasie swojego wykształcenia nie chcą uczestniczyć w psychotechnikach, niejednokrotnie "daje się do zrozumienie", iż powinni poszukać sobie innego zawodu.
Od jakiegoś czasu występuje się nie tylko przeciwko poszczególnym osobom, lecz całym organizacjom bądź grupom, które nie pozwalają się poddać "ideologii przemiany". Może wystarczą dwa przykłady:
- W Zürychu - prawdopodobnie dzięki kościelnym podatkom katolików - sfinansowano książkę, w której Opus Dei porównany jest z mafią. Autor, Matthias Mettner, jest kierownikiem katolickiej Akademii Pawła. Podkreśla wyraźnie, iż nie chodzi mu jedynie o Opus Dei, lecz także o wiele innych organizacji. Wymienia w tym miejscu Communione e Liberazione, Pro Ecclesia, Fokolarini i wiele innych. Mettner zestawia je wszystkie z mafią.
- Kapłan Joachim Müller z grupy roboczej "Nowe ruchy religijne w Szwajcarii" ostrzegał w czasie jednego z wykładów przed "Pro Ecclesia", przed "Maryjną Wspólnotą Kobiet i Matek", przed związkiem harcerskim "Ognisko Mikołaja z Flue" (Feuerkreis Niklaus von Flue) i innymi, ponieważ grupy te zaliczyć trzeba do "katolickiego fundamentalizmu". Podczas, gdy Akademia Pawła wyraźnie dystansuje się od Rzymu, wyżej wymieniona grupa w dalszym ciągu podlega Szwajcarskiej Konferencji Biskupów, lecz do tej pory nie wyszedł stamtąd żaden głos protestu.

Sieć grupowo-dynamiczna
Sieć grupowo-dynamiczna
"Żyjemy w świecie ciągłych przemian" - to zdanie stało się hasłem programu realizowanego już od dziesiątek lat. Dzisiaj wielu ludzi milknie z przerażenia wobec jego skutków. Głównym punktem tego programu, jego osią obrotu są tzw. psychotechniki, znane również pod pojęciem "dynamiki grupowej" Te stale unowocześniane metody wkradają się do instytucji kościelnych jak koń trojański. Obecnie trudno sobie wyobrazić jakiekolwiek szkolenie duszpasterskie czy kapłańskie, które nie byłoby realizowane metodą dynamiki grupowej. Metoda ta, ugruntowana mocno w kościołach protestanckich już od początku lat 70-tych, teraz zakorzeniła się w kościołach katolickich. Jest już tak potężna, że dochodzi nawet do odrzucania pisemnych skarg dotkniętych przez nią osób, przez poszczególnych biskupów.
Instytucje, które organizują tego typu kształcenie duszpasterzy, są w znacznej części odpowiedzialne za konflikty wewnątrz kościoła i między chrześcijanami. Trudna sytuacja spotęgowana jest dodatkowo tym, że metody psychotechniczne, wg których prowadzi się te szkolenia z założenia i świadomie podsycają konflikty, skierowane są bowiem na radykalną przemianę społeczeństwa.
Historię dynamiki grupowej da się śledzić od początku lat 20-tych. Lecz dopiero z końcem drugiej wojny światowej można mówić o planowym rozpowszechnianiu metody grupowo-dynamicznej. Niektórzy psychologowie i socjologowie w Stanach Zjednoczonych po zakończeniu wojny zajmowali się intensywnie pytaniem, co decyduje o przemianie społeczeństwa. Celem poszukiwań było wynalezienie metody, którą można byłoby wpływać na kulturową i społeczną przemianę społeczeństw, jak również można by manipulować kulturą i relacjami pomiędzy ludźmi. Najbardziej efektywną metodą okazała się właśnie metoda grupowo-dynamiczna, natomiast w ludziach określonych profesji widziano tzw. "agentów przemiany": zaliczali się do nich pracownicy opieki społecznej, pracownicy poradni wychowawczych i małżeńskich, kadra kierownicza, psychologowie, nauczyciele, teolodzy itd. Przede wszystkim właśnie w tych grupach zawodowych zostały wprowadzone szkolenia grupowo-dynamiczne. Już w1956 roku przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych próby dotyczyły właśnie pracowników gospodarki i instytucji kościelnych.
W latach 60-tych radykalne manipulowanie społeczeństwem oprócz tej metody niesamowicie przyśpieszyły tzw. ruchy kontestacyjne i niepokoje studenckie. Wtedy to wszędzie na tzw. "zachodzie" wytryskiwały wprost spod ziemi centra, które stosowały te metody. Obecnie są one tak rozpowszechnione, że w życiu parafii i nawet w szkoleniach księży znajdują się one na porządku dziennym.

Co to jest dynamika grupowa?
Co to jest dynamika grupowa?
Czy mogą sobie państwo wyobrazić, że wasz kapłan w czasie weekendu udaje się na szkolenie, a tam podskakuje w kółko? Że kładzie się na plecach i jak dzidziuś wierzga nogami i krzyczy? Te pytania nie pochodzą z talk-show, w którym chodzi o zbezczeszczenie Kościoła katolickiego. To są poważne pytania. Co prawda trudno sobie wyobrazić, że szkolenia dla duszpasterzy i księży prowadzone są metodą grupowo-dynamiczną, i że w ten sposób przebiegają, ale niestety tak jest. Co należy rozumieć pod nazwą "dynamiki grupowej" i "psychotechniki"?
Przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę z tego, że nie każda dynamika zachodząca wewnątrz grupy jest tym samym co "dynamika grupowa". Kiedy ludzie się spotykają, zawsze pomiędzy nimi rozwija się pewien rodzaj dynamiki: jak na siebie reagują; jaki wpływ ma pojedynczy uczestnik na innych lub na grupę jako całość; kto jest najbardziej elokwentny itd. Tego wszystkiego nie określa się jako dynamikę grupową. Wyobraźmy sobie jednak, że ktoś odkrył sposób, jak można skutecznie taką naturalną, międzyludzką dynamiką sterować tak, aby pojedynczy członkowie zachowywali się w pewien ściśle określony sposób - to właśnie jest istotą dynamiki grupowej. W formie sprytnie dobranych sytuacji wyjściowych uczestnicy zostają skonfrontowani z uczuciami, życzeniami i myślami istniejącymi w podświadomości, które później przez prowadzących grupę, zostają przedstawione jako prawdziwe, ale dotychczas zepchnięte do podświadomości Ja. Jedna sprytna sytuacja wyjściowa, np. w momencie, kiedy prowadzący grupę co prawda jest obecny, ale nic nie mówi i nie wykazuje żadnej inicjatywy powoduje u uczestników grupy po jakimś czasie niepewność, która może prowadzić aż do wybuchów złości. Częściej są przeprowadzane pewne gry, w których chodzi o to aby ktoś z tej grupy został wykluczony. W takich sytuacjach po jakimś czasie u uczestników ujawniają się uczucia, które w innych przypadkach są kontrolowane, a nad którymi trudno panować tylko w sytuacjach ekstremalnych, gdy już nie potrafią sobie oni poradzić w żaden inny sposób. Te wyłaniające się nieopanowane uczucia zostają określone jako "prawdziwe" uczucia; to "prawdziwe Ja spod maski"; tę stronę, którą zawsze trzeba było ukrywać, do której nie można się było przyznać, która jednak przecież między innymi do nas należy, (jest częścią nas.) Takie uczucia podczas seminariów grupowo-dynamicznych zostają faworyzowane i ochraniane. Uczestnik zostaje niejako wprowadzony do tej części swojego Ja, uczy się do niego przyznawać, oraz zaakceptować je i wyrażać publicznie. Obserwując taki przebieg spotkania można zrozumieć, dlaczego początkową fazę seminariów i ćwiczeń grupowo-dynamicznych niektórzy uczestnicy przeżywają jako "ulgę", mają wrażenie że będą całkowicie i w pełni akceptowani, że wreszcie, po raz pierwszy, będą mogli być "naprawdę" sobą, że nie muszą się dłużej "kryć". Tą metodą jednak, jak można sobie to łatwo wyobrazić, łamane są również tabu, bariery, zahamowania i konwencje, natomiast: agresje, "negatywne" uczucia (jak awersja i nienawiść) albo pobudzenie seksualne znajdują wreszcie ujście, możliwość "wyżycia się". Obiecuje się nowy rodzaj wolności i nową samoświadomość. Niekiedy uczestnicy rzeczywiście jakby odczuwają większą swobodę.
Ale prawdę mówiąc, nie ma żadnej, nowo zdobytej wolności. Indywiduum, które się wyzwoliło z wszystkich więzi i zobowiązań, które dotychczas odczuwane były jako przymus, w rzeczywistości karłowacieje (degeneruje się). Ponadto psychotechniki są również dlatego niebezpieczne, że prowokują ujawnianie najbardziej nawet głębokich, intymnych uczuć, doprowadzając do ich wybuchu. Są bowiem skrywane tak zwanymi mechanizmami ochronnymi, które pełnią ważną funkcję. Im niepewniej człowiek czuje się w swoim życiu, tym groźniejszy jest dla niego udział w tego typu grupach i spotkaniach.
W tym kontekście jest ważne, aby oddzielić psychotechniki od psychoterapii. W tej ostatniej podobne mechanizmy ochronne i obronne również odgrywają ważną rolę, jednak w całkiem inny sposób. W psychoterapii chodzi w pierwszym rzędzie o wgląd we wcześniej nabyte wzory zachowań i reakcji. W czasie jej trwania zostaje nawiązana intensywna relacja między terapeutą i pacjentem, która musi się opierać na zaufaniu, tak, aby coraz bardziej otwierając się wobec terapeuty mógł mieć wgląd w siebie samego i mógł siebie lepiej zrozumieć. Wgląd w siebie samego, w historie powstawania swego charakteru daje możliwość zdecydowanej przemiany i umożliwia bardziej swobodne decydowanie oraz kontrolę czynów i reakcji w życiu społecznym. W przeciwieństwie do tego psychotechniki podkreślają, jakoby pracowały w "tu" i "teraz". Centrum ich zainteresowania jest doświadczenie chwili i takie również doświadczanie rzeczywistości. Analiza postępowania, jego przyczyn i ewentualnych skutków nie ma miejsca.
Jak może być skutek zebrania grupowo-dynamicznego, niech przedstawi wydarzenie, które wydarzyło się w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o przypadek młodej kobiety, która po udziale w takim spotkaniu odebrała sobie życie. Amerykański psycholog Bruce L. Maliver już w roku 1973 w swojej książce "The Encounter Game" udokumentował ten przypadek, którego przyczyn dopatruje się w metodach grupowo-dynamicznych. Nie każdy kontakt z działaniem grupowo-dynamicznym musi prowadzić do tak tragicznych skutków, równocześnie jednak podkreśla się, że nie jest to wyjątek, nie chodzi tutaj o jedyny przypadek śmiertelny, który może być powiązany z psychotechnikami. Nie tylko zresztą w Stanach Zjednoczonych. spotyka się takie przypadki, lecz również w Europie. Jeszcze więcej osób popadło w psychozę i musiało zostać oddanych do kliniki. W czasopismach New-Age pojawiają się już adresy instytucji poradniczych, które tworzy się specjalnie dla ludzi dotkniętych kryzysami duchowymi po spotkaniach grupowo-dynamicznych. Zachowanie się grupy, w niżej opisanej historii, jest typowe dla tego rodzaju spotkań i obrazuje, jaki powstaje ogromny nacisk psychiczny całej grupy na poszczególnych jej członków. Jest on na tyle silny, że dany uczestnik zdolny jest do czynów, których nigdy przedtem by nie popełnił.

"Przypadek Julia"
"Przypadek Julia"
Julia miała 32 lata, była niezamężna i po dłuższym, nieudanym związku miłosnym ogarnęła ją depresja. Szukała terapii, nie wiedziała jednak, do kogo się ma skierować. Przyjaciel, któremu zwierzyła się ze swoich zamiarów samobójstwa, opowiedział jej o grupach Encounter - tak brzmi często używana angielska nazwa owych, grupowo-dynamicznych posiedzeń. Po 15 minutowej rozmowie wprowadzającej, została przydzielona do grupy w ilości około 12 osób, która spotykała się codziennie, wieczorami na parę godzin, pod kierownictwem na wpół wyszkolonego przewodnika.
Uczestnicy grupy (od młodzieży do 60-latków) zmieniali się z wieczoru na wieczór, podobnie jak i prowadzący grupę. Tutaj, po pewnym czasie Julia nauczyła się dawać upust swoim uczuciom - nauczyła się być wściekłą.
Ta grupa, którą Julia odwiedzała, przekazała i utwierdziła w niej ideę, że jej depresja spowodowana jest wewnętrzną złością, która burzy się w jej wnętrzu i którą ona skrzętnie ukrywała i bała się ją otwarcie wyrażać. Julia często zostawała dłużej, aby "nauczyć się odczuwać" swoją złość. Jedno z posiedzeń wyglądało mniej więcej tak:
Prowadzący: "Wyrzuć z siebie trochę złości!"
Julia była niepewna i cicho spróbowała: "Jestem wściekła."
Prowadzący. "Nie wierzę ci. Bądź wiarygodna"
Prowadzący i reszta grupy pobudzali Julię. Coraz głośniej krzyczała więc: "jestem wściekła!"
Grupa wrzeszczała: "Więcej! Więcej! Nie jesteś wystarczająco wściekła!"
Atak wzmagał się coraz bardziej, aż już tylko przeraźliwie i bez tchu krzyczała: "Jestem wściekła! Jestem wściekła! Jestem wściekła!" aż wpadła w stan histerii.
Typowe było, że inni uczestnicy grupy mówili jej tylko: "To było dobre! Dużo z siebie wydaliłaś!" Albo trzymali ją w ramionach i głaskali. Julia próbowała tego ciągle na nowo. Za każdym razem zostawała wprowadzana w stan silnego ataku złości, po którym była całkowicie wyczerpana.
Kiedy w końcu prowadzący grupę i grupa okazali zadowolenie i uznali problem Julii za załatwiony, skierowali uwagę na następnego uczestnika. Nawet sama Julia uwierzyła, że jej tak długo trwający stan depresji się poprawił. Czuła się weselsza niż kiedykolwiek. To powinno być sygnałem alarmowym. Ludzie, ze skłonnościami do samobójstwa, którzy wychodzą z głębokiej depresji, są w takiej sytuacji szczególnie zagrożeni. Nie znaleźli oni bowiem jeszcze żadnej, pewnej drogi życiowej, ani sposobu, jak radzić sobie ze stojącymi przed nimi problemami.
Prowadzący grupę Julii nie miał profesjonalnego wykształcenia. Rozczarowanie Julii przyszło bardzo szybko. Zakochała się w jednym z prowadzących grupę, który również utwierdzał ją w przekonaniu, że chce nawiązać z nią prawdziwy stosunek miłosny. Julia poznała go w tym czasie, gdy podczas terapii poczuła się pewniejsza. Zauważyła jednak, że ów kierownik, w którym się zakochała, podobne związki i afery nawiązywał również z innymi uczestniczkami grupy.
Dla Julii miało to fatalne konsekwencje: trzy miesiące po jej pierwszym spotkaniu grupowo-dynamicznym popełniła samobójstwo.

Michael Weber
   


Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone
strona główna