powrót
|
Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.
W sprawie oświadczenia historyków z KUL
Amicus Plato, sed
magis amica veritas W końcu grudnia 2004
r. członkowie Rady Wydziału Humanistycznego Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego przedstawili oświadczenie w obronie prof. Jerzego Kłoczowskiego.
Zgodnie z informacją tam zamieszczoną zostało ono wydane z inicjatywy Instytutu
Historycznego KUL i podpisane przez kilkadziesiąt osób, uszeregowanych według
posiadanych stopni i stanowisk – od profesorów zwyczajnych przez doktorów
habilitowanych, adiunktów, aż po asystentów ze stopniem magistra. Sygnatariusze
stwierdzają, że prof. J. Kłoczowski stał się obiektem ataków, które poddają w
wątpliwość jego osobistą uczciwość, oskarżając go o długoletnią współpracę z SB.
Artykuły o takiej treści, autorstwa red. Stanisława Michalkiewicza, ukazały się
jesienią 2004r. w paryskim “Głosie Katolickim” i warszawskim “Najwyższym
Czasie”. Autorzy oświadczają, że prof. J. Kłoczowski jest osobistością o
nieposzlakowanym autorytecie moralnym, jednym z najwybitniejszych historyków
polskich, znanym i cenionym w kraju i zagranicą. Stanowczo potępiają
postępowanie red. S. Michalkiewicza i redakcji, które zgodziły się na druk tych
materiałów, wyrażając oburzenie i stanowczy protest wobec niesłychanej potwarzy. Oświadczenie, które
zostało zamieszczone na stronie internetowej KUL-u (skąd po kilku dniach zostało
zdjęte), wpisuje się w całą serię listów i wystąpień publicznych, jakie ukazały
się w obronie różnych osób w ostatnich miesiącach. Przypomnijmy niektóre z nich. Serię wspomnianych
listów zapoczątkowało oświadczenie w obronie Lwa Rywina podpisane przez
kilkadziesiąt osób z kręgów filmowych, reżyserów, scenarzystów i producentów,
którzy w zdecydowany sposób podkreślali zasługi oskarżanego dla twórczości
filmowej. W październiku 2004 r. blisko 30 bardzo znanych twórców kultury
stanęło w obronie dr. Jana Kulczyka przypominając jego działalność jako mecenasa
sztuki i opiekuna artystów. W obu wypadkach chodziło o protest przeciwko
działaniom i ustaleniom sejmowych komisji śledczych oraz przeciwko procedurom
wyjaśniającym, prowadzonym przez organa państwowe. W początkach
listopada 2004 r. został opublikowany list 35 znanych twórców, naukowców i
polityków, broniący dobrego imienia prof. J. Kłoczowskiego, w którym
sygnatariusze stwierdzili, że artykuł red. S. Michalkiewicza był nieuczciwy,
oparty na pomówieniach i fałszywkach stworzonych przez SB i stanowi akt
barbarzyństwa, który odbiega daleko od zachowań przyjętych w cywilizowanym
społeczeństwie. W kilka dni później te same stwierdzenia powtórzył, na
specjalnie zwołanej konferencji prasowej, jeden z sygnatariuszy listu abp. Józef
Życiński, metropolita lubelski i Wielki Kanclerz KUL. Do listy wcześniejszych
ostrych sformułowań dodał jeszcze własną ocenę artykułów oskarżających J.
Kłoczowskiego jako szczyt prymitywizmu. Arcybiskup J. Życiński jeszcze raz
publicznie zabrał głos w tej sprawie w stałym felietonie w “Rzeczpospolitej” z
dnia 4. 12. 2004 r., zatytułowanym “Barbarzyńcy w archiwach”. Bez używania
nazwisk, ale w przejrzysty sposób, felietonista poddał bardzo surowej ocenie
przedstawione oskarżenia i wezwał media katolickie, by nie współpracowały z ich
autorem. Padające tam inwektywy, bo chyba tak trzeba określić sformułowania:
osoby o mentalności hunwejbinów, brak cienia odpowiedzialności ewangelicznej za
prawdę, frustraci polityczni, były skierowane w pierwszej kolejności do red. S.
Michalkiewicza, ale chyba również do wszystkich osób badających archiwa SB.
Niedługo potem, jeszcze w grudniu 2004 r., wybuchła sprawa Małgorzaty
Niezabitowskiej, która najpierw w opublikowanym artykule, a później na zwołanej
przez siebie konferencji prasowej, nie będąc jeszcze o nic oskarżana,
kategorycznie stwierdziła, że nigdy nie była tajnym współpracownikiem SB.
Następnego dnia gazety przyniosły informację, że red. Krzysztof Wyszkowski, na
podstawie akt archiwalnych oświadczył, że donosiciel SB o pseudonimie “Nowak”,
to była właśnie M. Niezabitowska. Wkrótce, 23.12.2004 r., został opublikowany
list 16 bardzo znanych osób, przemysłowców, polityków i artystów, wyłącznie
kobiet, które wyraziły swój “szacunek i zaufanie” do oskarżonej. Na koniec zaś
stwierdziły: “Przeraża nas wiara niektórych historyków i mediów w pełną
wiarygodność materiałów SB”. Mniej więcej w tym samym czasie z oficjalnej strony
internetowej KUL został wycofany, kilka dni wcześniej tam umieszczony, list
pracowników wydziału humanistycznego w obronie J. Kłoczowskiego. Tym niemniej
zdumienie i konsternacja po przeczytaniu tego protestu pozostają nadal.
Otrzymaliśmy bowiem kolejny tekst, który na podstawie znajomości osoby oraz
solidarności korporacyjnej ostro potępia jednych i stanowczo staje w obronie
drugich. W odróżnieniu jednak od innych podobnych oświadczeń, w przypadku tekstu
pracowników KUL mamy do czynienia z wystąpieniem historyków. Ich zaś powinien
szczególnie obowiązywać wymóg poszukiwania prawdy i obowiązek przeprowadzenia
krytycznej, także spokojnej i rzetelnej, analizy “na zimno” ustalonych wydarzeń
i faktów. Jest to powinność nie tylko zawodowa, ale również etyczna, ponieważ
tylko w imię poszukiwania prawdy można uprawiać profesję naukowca, w tym także
historyka. Tylko trwanie przy rzetelnym i żmudnym odkrywaniu prawdy o
przeszłości pozwala poddawać ocenom sprawy z dalszej i bliższej historii, by
następnie móc wykładać je studentom i przedstawiać wszystkim zainteresowanym.
Tylko wówczas historycy pozostają wiarygodni wobec społeczeństwa i tylko wówczas
wyniki badań nad przeszłością zasługują na zaufanie. Wydając to
oświadczenie, zapomniano o starym powiedzeniu “Amicus Plato, sed magis amica
veritas” – “Przyjacielem jest Platon, ale jeszcze większym prawda”, które przez
całe wieki było dewizą i naczelną zasadą wszystkich członków i pracowników
społeczności akademickiej. Pracownicy wydziału humanistycznego KUL zapomnieli
także o możliwości obrony swojego kolegi poprzez kwerendę archiwalną i dokładne
zbadanie sprawy, jej oświetlenie, ustalenie faktów i poddanie ich dokładnej i
krytycznej analizie. Została również całkowicie zignorowana kolejna publikacja
autora artykułów, w której podał dokładne sygnatury akt znajdujących się w
lubelskim oddziale IPN i stanowiących podstawę oskarżeń oraz poinformował o
pseudonimie J. Kłoczowskiego, jego numerze werbunkowym oraz długim czasie
trwania współpracy z SB w charakterze tajnego współpracownika. Tego nie można
już uznać za powielanie plotek i milicyjnych fałszywek, tylko trzeba te
informacje poddać dokładnej weryfikacji i rygorystycznemu sprawdzeniu. Zamiast
wystąpienia jako eksperci, życzliwi ale i obiektywni, zamiast wykorzystania
swoich kwalifikacji zawodowych i moralnych dla ukazania prawdy, stali się stroną
w sprawie, rezygnując z dociekania. JAK BYŁO NAPRAWDĘ Niewątpliwie mamy do
czynienia z inflacją publicznych wypowiedzi w sprawie osób, którym przedstawiono
poważne zarzuty, a głosy w ich obronie, niestety, oparte są wyłącznie na
współczuciu, długoletniej znajomości prywatnej, lub wynikają z docenienia
niektórych dokonań osób obwinionych. W imię tak pojętej solidarności zapomina
się o obowiązku odniesienia się do istoty przedstawionych oskarżeń i uczciwej
ich oceny. W tej perspektywie wystąpienie pracowników KUL niestety niczym nie
różni się od innych tekstów ostatnio wydawanych i nie tylko podważa wiarygodność
zawodową historyków, ale także sprzeniewierza się zasadom uprawianego zawodu. Czy Rada Wydziału
Humanistycznego KUL nie powinna raczej wystąpić do IPN z prośbą o udostępnienie
wszelkich materiałów związanych z J. Kłoczowskim i otwarcie przedstawić wynik
poszukiwań archiwalnych? Przecięłoby to wszelkie spekulacje i pozwoliłoby dać
odpowiedź na publicznie stawiane oskarżenia. I jeszcze ostatni
aspekt tej sprawy. Jeżeli zarzuty sformułowane pod adresem prof. J.
Kłoczowskiego okażą się bezpodstawne, to ich autor powinien szczerze i
publicznie przeprosić poszkodowanego. Można to zresztą zagwarantować w procesie
sądowym. Co jednak się stanie jeżeli zarzuty okażą się prawdziwe? Czy wówczas
pracownicy wydziału humanistycznego KUL przeproszą szczerze i publicznie red. S.
Michalkiewicza? WOJCIECH FAŁKOWSKI Autor jest
historykiem, profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą średniowiecza i
dziejów kultury. W latach 70-tych instruktor 1 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej
“Czarna Jedynka”, członek środowiska GŁOS, jeden z twórców Wydawnictwa Krąg, w
latach 1977-1980 usunięty z pracy na UW. Tekst za
nowamedia.w.interia.pl (pierwodruk w biuletynie wewnętrznym Instytutu
Historycznego UW “Newsletter” nr 33; X-XII 2004; rocznik IX), tytuł oraz wybór
śródtytułów i wyróżnienia w tekście - red. źródło: http://glos.com.pl/strona/Falkowski.html
|
strona główna |