powrót
powrót
|
Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.
CZESŁAW MIŁOSZ - LEWY PROFIL1
Polska deptana, gwałcona na nowo, uderzona w to, co w niej
najszlachetniejsze – apokalipsa [...] tylko patrząc z otwartymi oczami na
„nieludzką ziemię" można jeszcze oddychać z uczuciem
Józef Czapski2
|
Zawsze bardzo przejmowało mnie to zdjęcie: Jerzy
Andrzejewski, Czesław Miłosz i Kazimierz Wyka, nieprawdopodobnie młodzi,
siedzą na jakichś deskach, przy jakiejś szopie. To w Krzeszowicach, 1942.
Mieszkałem tuż obok, w Krakowie. Wszyscy oni w mniejszym lub większym
stopniu oddziałali na moje życie, także przez kontakt osobisty. Ale
najbardziej, jak zawsze przy oglądaniu starych zdjęć, przejmuje mnie
kontrast między tamtą unieruchomioną chwilą, a przyszłymi, nie przesądzonymi
jeszcze wyborami życia, i moją dzisiejszą wiedzą. Upływ czasu, nawet
najlepszego, jest zawsze okrutny, a darzyłem tych ludzi zmienną, lecz
oczywistą sympatią. Nie wiadomo było, co będzie z Polską, że światem, z
nami. Nie było też wtedy przesądzone, że najważniejszym doświadczeniem,
jakie czeka jeszcze nas wszystkich, będzie komunizm.
Komunizm był totalitaryzmem podobnie jak nazizm niemiecki. Podstawowym
kryterium moralnym i intelektualnym oceny jest tu – jak w wypadku hitleryzmu
– globalny wymiar ludobójstwa sowieckiego. Czy robiono to w imieniu idei
uniwersalnej czy partykularnej, to sprawa dla ofiar samego ludobójstwa
drugorzędna. Ludobójstwo to objęło także Polskę. I właśnie ten nieludzki
wymiar komunizmu, idea zastosowana, musi być zasadniczym odniesieniem oceny
powojennego zaangażowania ludzi pióra w Polsce po stronie komunistycznej.
Zaangażowanie to – choćby nawet nominalne – umacniało zabór sowiecki i
stanowiło także narzędzie totalitarnej indoktrynacji, przynosiło szkodę
kulturze. Tej oceny nie zmienia narzucony i krótki udział Polski w koalicji
antyhitlerowskiej razem z Sowietami, zakończony zdradą sowiecką i
zniewoleniem. We wstępie do Hańby domowej polemizowałem z tezą,
którą wysunął Raymond Aron o pięknie ideologii komunistycznej – pisałem, że
należy widzieć teorię stosowaną, ale także inne elementy teorii, na przykład
wyznawanie idei i praktyki terroru. |
|
|
|
1
Esej ten ukazał się w piśmie „Arcana"
1999, nr 3 (27).
2
W liście Józefa Czapskiego do Czesława Miłosza z 4
marca 1983 [w:] Czesław Miłosz: Nieobjęta ziemia. Paryż. Instytut
Literacki, s. 117.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Właściwe opisywanie faktów stało się w pełni możliwe
u schyłku PRL i po jego upadku. Postawa pisarzy czy intelektualistów ukazuje
się na tle sytuacji w zniewolonym kraju. Jednak mimo coraz pełniejszego
obrazu ponurych i strasznych faktów, nadal działa „lobby" usprawiedliwiające
współpracę z reżimem. Zabierają także głos nieliczni już twórcy, popierający
reżim w okresie tworzenia komunistycznego państwa. Najczęściej akceptują oni
tamto swoje uczestnictwo lub je tłumaczą. Wnoszą, że nie byli sprawcami zła
moralnego i społecznego, gdyż według nich element sprawczy znajdował się na
zewnątrz. Lub przekonują, że współtworząc kulturę akceptującą tamte państwo,
prowadzili swoistą grę, której celem i skutkiem było ratowanie jakiejś
innej, prawdziwej kultury:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
„Byłem zaangażowany w Grę: ustępstw i zewnętrznych
oświadczeń lojalności, podstępów i zawiłych posunięć w obronie pewnych
walorów."3 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Tak stawia sprawę Czesław Miłosz, ukazując strategię
swoich życiowych i politycznych wyborów, już od czasu okupacji, jako „troskę
o zdrowie polskiej poezji w perspektywie nie lat, ale stuleci"4.
Służbę komunistycznemu reżimowi uzasadniał potrzebami swego duchowego
rozwoju:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Być we właściwym obozie: wyrachowanie, ale wyższego
rzędu. Bo rozpada się wewnętrznie, kto siebie bez ustanku nie przezwycięża
[...] na to rzeczywistość społeczna musi być dostatecznie plastyczna, nie
tak ustalona jak na Zachodzie. I przecie nic innego jak ten chaos nowych
kształtów kazał mi trzymać się Polski Ludowej5.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Miłosz idzie tu dalej niż inni, relatywizując
czynnik etyczny życia, gdyż według niego nieetyczne działanie może być
usprawiedliwione osiągniętym poziomem twórczości. Ta teza powraca
wielokrotnie:
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
„Moją sytuację [po wojnie – J.T.] określiłbym jako
karkołomną, niesamowitą, nielogiczną, niemoralną, nie-do-opisania. Po
upływie wielu lat to, czego udało mi się dokonać w literaturze, jest
rzutowane wstecz, czyli ówczesna fałszywa gra zyskuje uzasadnienie ex post.
Zarazem cała tamta faza historyczna traci ostrość i w swoich być może
najważniejszych rysach pogrąża się w niepamięć"6.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Po pierwsze, jak powiedziało się wyżej, tamta faza
historyczna coraz bardziej wyłania się z niepamięci. Po drugie, tak zwane
„dokonania" podlegają zawsze zmiennym ocenom, mogą więc relatywizować to, co
Miłosz nazywa „uzasadnieniem ex post". Zdarzyło mi się na przykład słyszeć
od ważnych dla literatury polskiej osób – że wyżej oceniają poezję Miłosza
Trzech zim, niż jego poezję późniejszą. Inaczej mówiąc: czy
opłaciło się zamieniać poetykę Trzech zim na poetykę Traktatu
moralnego i Toastu? Z częściowym nawrotem do tego, co
poprzedziło Trzy zimy – publicystycznych efektów Poematu o
czasie zastygłym? Kto wie, czy podobne oceny nie mają powiązania z
faktami społeczno-politycznymi biografii pisarza. Takich sądów i podobnych
zależności nie będę w zasadzie tutaj sprawdzał. |
|
|
|
3
Czesław Miłosz: Zniewolony umysł. Wyd. II. Paryż 1980. Instytut
Literacki, s. 14.
4 Czesław
Miłosz: Zaraz po wojnie. Kraków 1998. Znak, s. 10.
5 Czesław
Miłosz: Tygrys [w:] Rodzinna Europa. Paryż 1959, s.
225-226.
6Czesław
Miłosz: Rok myśliwego. Paryż 1989. Instytut Literacki, s. 118.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Zresztą powodem, dla którego zajmuję się stosunkiem
Czesława Miłosza do komunizmu nie jest jego znana powojenna współpraca z
komunistyczną władzą, nie tylko jemu właściwa. Rzecz idzie o jego wypowiedzi
na temat komunizmu, ten stan rzeczy jeszcze dziś usprawiedliwiające, będące
ważnym elementem twórczości Miłosza także po upadku komunizmu w Polsce. W
niektórych przypadkach także poezja Miłosza stanowi porte parole dla
poglądów bliskich komunistycznym. To ostatnie zresztą nierzadkie w poezji
polskiej, choć u Miłosza słabo rozeznane. Jeśli wraca „sprawa Miłosza", to
przede wszystkim ze względu na ten typ usprawiedliwiającej refleksji. Bez
niej epizod powojenny Miłosza, raz zaklasyfikowany, mało kogo by już
interesował, jak dzieje się w wypadku Tadeusza Brezy czy Juliana Przybosia.7
Przez oceny i samooceny Miłosza przewija się jak leitmotiv
sugestia, że pisarze w Polsce po wojnie „starali się chronić, co można"8.
Trzeba powiedzieć, że mało wiadomo o tym, co – za cenę jakiejś akceptacji
zniewolenia – rzeczywiście zostało czy zostałoby uratowane, czy było to coś
ważnego, nie wiadomo też, jak cała powojenna sytuacja literatury wpłynęła w
ostatecznym bilansie na jej dziedziczony dzisiaj kształt estetyczny.
Należałoby zbadać literaturę wraz z jej gatunkami i poetykami. Na ogół
ciężar badań spoczywał jak dotąd na łatwiejszej, według mnie, ocenie
związanych z literaturą faktów moralno politycznych. Mniej oceniano utwory
literackie pod kątem ich prawdziwości historycznej, a jeszcze mniej badając
zastosowania preferowanych stylów i poetyk, ich powiązania z opcjami życia
literackiego. W wypadku poezji samego Miłosza takie oceny zdają się wyraźnie
zaniedbane w opinii krytycznej. Aby przedmiot takiego badania stał się
wyraźny, trzeba mimo wszystko poświęcić najpierw nieco uwagi ocenom
moralnym, historycznym i politycznym. Oczywiście, nie brak wątpliwości, że
temat to może zbyt oczywisty, czyli wybijanie drzwi w nie istniejącym już
murze. Jednak uporczywe powroty Miłosza do tego tematu prowokują do jego
polemicznego podjęcia, tym bardziej, że Miłosz polemizuje także ze mną.
Podejmuję ten temat niechętnie; tylko dzieci lubią krzyczeć, że król jest
nagi. Ktoś jednak powinien to robić, bo opinia publiczna zgoła nie widzi
sprawy jasno.
Czesław Miłosz w różny sposób usprawiedliwia tamte, powojenne postawy,
związane ze współpracą czy „grą" z reżimem komunistycznym. Mnoży ostatnio te
wysiłki, choć – zdawałoby się – nic łatwiejszego, jak utrwalenie takiego
spojrzenia u czytelników. Chodząc Nowym Światem w Warszawie, testowałem to
latami na witrynach księgarskich. Widać tu naocznie, jak dryl PRL-u został
zastąpiony wymogami nowej „poprawności". Niepisane prawo lobby każe
wystawiać książki panującego poglądu, zasuwając inne w cień wewnętrznych
półek. Stale trwa na tych witrynach fala Miłosza. |
|
|
|
7
Na placówkach dyplomatycznych bywali niekiedy
ludzie z kręgu opozycji, do 1947 można było wierzyć w jakiś sukces
Mikołajczyka. Przykładem ambasadorowanie w Rzymie do 1947 roku Stanisława
Kota. Przedtem był przez rok ambasadorem w ZSSR (1941-1942), jako prawa ręka
tam gen. Sikorskiego.
8 Cz.
Miłosz: Zaraz po wojnie, op. cit., s. 93.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Opisanie postawy Miłosza nie jest łatwe, zważywszy
na bardzo bogatą, czasem wybitną, fascynującą już kilka pokoleń czytelników
twórczość i ciągłe do niej – pamiętnikarskie i publicystyczne –
autokomentarze pisarza. Postawa jego przechodziła przy tym różne ewolucje.
Trwałym akcentem były zawsze komentarze do dziejącej się historii Polski. W
tym sensie odszukiwanie tego elementu w biografii i dziełach Miłosza jest
jak najbardziej uzasadnione samą intencją twórczą poety. Na początku lat
trzydziestych w Wilnie młody pisarz związał się z rodzącą się grupą „Żagary".
Publikował Miłosz na przykład zdania-manifesty: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
celem powinno być urobienie takiego typu człowieka,
jaki ze względów społecznych jest w najbliższej przyszłości potrzebny. A
więc artysta kieruje hodowlą ludzi.9
Młode środowisko wileńskie grupowało także późniejszych twórców o
sympatiach prokomunistycznych, związanych z pismami „Poprostu" i „Karta".
Wcześniej były wypowiedzi Miłosza w wileńskich „Pionach":
Młode Wilno stawia sobie za zadanie walkę z regionalizmem. [...] Jest
pod bokiem najciekawszy kraj świata ZSRR.10
Wileński student nie lubił także „Wiadomości Literackich":
semicka melancholia i pakuły humanitaryzmu [...] taką właśnie «nową
moralność» proponuje obóz żydowskiego mieszczaństwa w osobach
współpracowników „Wiadomości Literackich".11 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Faktem jest, że bardzo krytycznie oceni Miłosz tę
swoją młodzieńczą publicystykę.12 Ale
nie – odczuwaną już wtedy i później swoją ocenę II Rzeczypospolitej.13
Można powiedzieć, że pierwszy zbiór Miłosza, Poemat o czasie zastygłym
(1933), był rozłamany między tę wczesną społeczną publicystykę, a zapowiedź
następnego tomu poety Trzy zimy (1936). W Trzech zimach
jak w nurcie głębokiej rzeki pod wizyjno symbolicznym obrazowaniem pojawiało
się prawdziwe dno. To zapewne najczystszy poetycko zbiór wierszy Miłosza.
Trzy zimy były jakby wolne od naskórkowych niechęci politycznych i
powierzchownych społecznych diagnoz poety, które relacjonował już po wojnie,
a które w poezji Trzech zim umiał przedestylować w czysty poetycki
katastrofizm lub wręcz o nich nie pamiętać. |
|
|
|
9
Czesław Miłosz: Bulion z gwoździ. „Żagary" 1931,
nr 5.
10
Czesław Miłosz: Sens regionalizmu. „Piony" 1932, nr 2.
11
Czesław Miłosz: Dwa fałsze et Co. „Piony" 1932, nr 3.
12
„Pisałem idiotyczne artykuły [...] żdanowszczyzna". [w:] Wstawać rano,
pisać, a potem na jagody... Z Czesławem Miłoszem rozmawia Adam Michnik,
„Gazeta Wyborcza" 1991, nr 132 (8-9 czerwca).
13
Krytyczne wspomnienie o lewicowej działalności Miłosza w radiu wileńskim i
różnych szczegółach jego biografii przedwojennej i okupacyjnej zamieścił
Wiktor Trościanko w szkicu Obóz Laureata, w „Myśli Polskiej",
Londyn 1981 (1-15 listopada). Przypomina tuż przedwojenne spotkanie z
Miłoszem i jego „obelżywe epitety pod adresem «narodu polskiego»".
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Z powojennej perspektywy wyrażał Miłosz niechętne
czy wręcz nienawistne oceny ogólne tamtego polskiego państwa: ideologia
prawicy, szowinizm narodowy, rasizm. Takie zjawiska istniały w
dwudziestoleciu międzywojennym, jednak pod piórem Miłosza urastają do
zasadniczej dominanty życia, uzasadniając jego niechęć do II
Rzeczypospolitej jako całości. Przypominają określenia komunistycznej
publicystyki. Podobne ujęcia pojawiają się w Zniewolonym umyśle (na
przykład pejzaż społeczny w szkicu o Gammie). Użyte w sensie globalnym
wydają się tutaj nadużyciem, biorąc pod uwagę także intencję zabarwienia
emocjonalnego. Zapamiętałem rozmowę ze Zbigniewem Herbertem na wiosnę 1989
roku, w Paryżu. Opowiadał o różnicy zdań z Miłoszem, charakterystycznie – i
z właściwą mu sztuką naśladowania ludzi – przytaczając poszczególne zdania.
Cytuję z pamięci: „Miłosz mówił mi, że takie śmiesznie strojne były te
mundury oficerskie w dwudziestoleciu" – „A ja go pytam: które, polowe?".
W okresie wojny – jak sam to określa – Miłosz zrywa z mentalnością
ludzi „emigracji londyńskiej", co oznaczało także zerwanie z ideami
polskiego Państwa Podziemnego, a więc z tym, co stanowiło przedłużenie
niepodległej II Rzeczypospolitej: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
akt politycznego wyboru [...] wyraźnie zwracał się
przeciw polskiej prawowierności. Było to radosne wyzwolenie z przymusów
obowiązku. [...] W tę samą linię wpisywały się późniejsze Traktat
moralny i Traktat poetycki. Tym samym moje przyłączenie się do
polskiej emigracji w Londynie, czyli do ludzi o mentalności, którą w sobie
przezwyciężyłem, stawało się niemożliwe14.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Ponieważ legalnie umocowane, Państwo Podziemne
istniało, oznacza to w języku zachowań obywatelskich opozycję przeciw niemu.
Przy czym, inaczej niż u Józefa Mackiewicza „niewierność" Miłosza wobec
emigracji szła w kierunku komunizmu, a nie antykomunizmu.
Łączy się to swoiście także z określeniem przez poetę, już z odległej
perspektywy, jego ideału zachowań okupacyjnych, trudnego do zrealizowania w
Polsce. Według Miłosza najlepiej byłoby, gdyby przypominał on życie we
Francji pasywnego obywatela Vichy: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Polska mnie przeraża. Powiedzmy, że przerażała mnie
przed wojną, podczas wojny i przeraża całe te dziesięciolecia po wojnie. Jak
powinien zachować się schwytany przez nią człowiek (urodzenie się tam czy
język) jeśli chce być rozumny, trzeźwy, spokojny, a przy tym uczciwy? Jeżeli
uważa te bezustanne ofiary, konspiracje, powstania za zupełny nonsens, po
prostu dlatego, że w „normalnych" krajach tego nie ma? I ostatecznie, jeżeli
99% Francuzów żyło jak zwykle po klęsce 1940 roku, to jest normalne. [...]
We Francji podczas II wojny światowej Matisse, Picasso i inni spokojnie
sobie malowali na Lazurowym Wybrzeżu15.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
14
Cz. Miłosz: Zaraz po wojnie, op. cit., s.
10-11.
15
Cz. Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s.
232-233.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
To ostatnie raczej pod warunkiem pochodzenia nie
żydowskiego. „Rozumny, trzeźwy" człowiek może więc być konformistą i
przystosować się zarówno do zwycięstwa totalitaryzmu komunistycznego jak
nazistowskiego? Miłosz nie mówi, jak w takim razie ocenia zaangażowanie w
walkę z niemieckim nazizmem André Malraux czy Alberta Camus we Francji?
Wspominając okupację tak określa opracowaną przez siebie i wydaną w
podziemiu antologię Pieśń niepodległa (1942): |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
I nie żadne moje komunizowanie, ale to właśnie,
nawroty narodowej ortodoksji, jest plamą, której nie da się wyczyścić. [...]
Cisną mnie, żebym pozwolił na druk w Polsce mojej antologii Pieśń
niepodległa z 1942 roku. Mówię: nie chcę, to było dawno i nie mam z tym
nic wspólnego [...] nie życzę sobie podpisywać się pod Pieśnią
niepodległą16.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W komentarzach do książki Zaraz po wojnie
określi Miłosz na rok 1943 swoje zerwanie z mitologią polskiej zbiorowości,
już po wydaniu wspomnianej antologii.17
Dla jasności powiem, że nie jest moją intencją jakakolwiek przygana
poecie, że nie brał osobiście udziału w walce czy konspiracji. Nie
ośmielałbym się oceniać tego u kogokolwiek. Także w opisanym przez Wiktora
Trościankę przypadku Czesława Miłosza, który na fali uchodźczej z Warszawy
znalazł się pod koniec września 1939 w Bukareszcie: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Większość [z pracowników radia – J.T.] przedostała
się do Francji, gdzie rzeczywiście odtworzono mikroskopijne Polskie Radio,
inni poszli do wojska. Ale nie Miłosz. On poszedł gdzie indziej. Do ambasady
sowieckiej w Bukareszcie. [...] Prosił o powrót do Wilna. I stała się rzecz
jedyna w epopei wrześniowej. Miłosz dostał swobodny przejazd do stolicy,
podówczas zaprzyjaźnionej ze Stalinem Litwy, do ludzi w konspiracji Państwa
Podziemnego.18 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
A jak było – według Miłosza – „zaraz po wojnie"?
Ci, którzy stali się komunistami w 1945 roku, mieli wszelkie logiczne
argumenty za sobą. A co do młodych literatów, to nawet ich inna opcja była
mało prawdopodobna. Kraj był włączony w nowe imperium na stałe: wystarczyło
spojrzeć na mapę. Kto więc mógł się opierać? Nie rozumiejący, stawiający na
nową wojnę, na cud itd.19
Uderza tu niechęć do rozróżnień: brak oporu nie jest tym samym, co
zgoda na stanie się komunistą. |
|
|
|
16
Cz. Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 214,
216.
17
„Ogromny wpływ Krońskiego doprowadził do mego
«przełomu» w 1943 roku [...] Polska dwudziestolecia skończyła się
nieodwołalnie" . Cz. Miłosz: Zaraz po wojnie, op. cit., s. 230.
18
W. Trościanko: Obóz laureata, op. cit.
19
Cz. Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 12.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W roku 1945 polscy komuniści mieli rację: Polska
mogła istnieć albo w kształcie nadanym jej i gwarantowanym przez Związek
Sowiecki, albo przestać istnieć.20 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Rosja dyktowała warunki, ale o tym, że Polska nie
przestała istnieć, zadecydował jej opór – i przeciw Niemcom i przeciw Rosji.
Dlaczego Miłosz tak tego nie widzi? Według Miłosza, nawet gdyby nie było
Jałty, zasada sprawiedliwości musiałaby oznaczać słuszną utratę polskich
Kresów (potwierdził to przyjmując honorowe obywatelstwo litewskie w Wilnie): |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dla Polski nie ma miejsca na ziemi. [...] Również
zasada samostanowienia musiałaby podyktować po II wojnie obecną wschodnią
granicę w wypadku tak całkowitej przewagi zachodnich aliantów, że nie
doszłoby do ugody w Jałcie. Polska oznaczałaby wąski pas wzdłuż Wisły, zbyt
gęsto zaludniony, aby dawało to jakieś szanse. Żaden rząd zachodni nie
wpadłby na taki pomysł jak Stalin, żeby wysiedlić miliony Niemców z ich
wielowiekowych siedzib i oddać ten obszar Polakom. Tym samym rzec można, że
Polska istnieje z woli i łaski Stalina .21 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Język zaborowy: z łaski cara. Więc Stalin nie tylko
nie zabrał nic Polsce, łamiąc raz po razie zasady Europy wersalskiej, ale
jeszcze podarował jej w ogóle możliwość bytu historycznego?... Miłosz idzie
tu dalej niż powojenni pragmatycy: że coś za coś. Coś za nic...
Oznacza to także dosyć wyraźnie, że pisarz nie akceptuje walki rządu
polskiego od 1939 roku o całość terytorialną Rzeczypospolitej, przeciw dwu
sprzymierzonym ludobójczym reżimom, zaś wzmianka o „wąskim pasie wzdłuż
Wisły, zbyt gęsto zaludnionym" brzmi ponuro, jeśli pamiętać o masowych
przesiedleniach. Co znaczy na tym tle określenie deportacji jako
zbrodniczych? Łączy się to wszystko ze zdecydowanie negatywną oceną postaw
powojennego powstania narodowego przeciw narzuconej władzy sowieckiej i
akceptacji reżimu przez pisarzy: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Pewnie, że niezrozumiałe dla polskich działaczy
antyhitlerowskiego podziemia, którzy po 1945 roku siedzieli w celach
więziennych, czekając na wykonanie wyroku strzałem w tył głowy.22 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
A ocena reżimu przez resztę społeczeństwa? Jeszcze w
1952 r. Miłosz uważał, w liście do Melchiora Wańkowicza, że obok poczucia
niewoli jest: „pełne stopienie z państwem, z aparatem, każdy jest jego
częścią, z wyjątkiem chłopów"23.
Temu sądowi zaprzeczają tuż powojenne akty oporu zbrojnego, walka
zwolenników mikołajczykowskiego PSL-u, ale i strajki, na przykład w Łodzi.
Jest w tych sądach Miłosza o „stopieniu się z państwem" jakby chęć
utożsamienia się z „lepszą" częścią społeczeństwa, bo do Polski w ogóle
Miłosz ma stosunek niechętny, jeszcze w 1989 roku uważał, że Polska jest,
według niego, „anima naturaliter endeciana"24.
To już u niego jeden z najgorszych epitetów. |
|
|
|
20 Cz.
Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 144.
21 Cz.
Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 143.
22 Cz.
Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 52
23
Wańkowicz i Miłosz w świetle korespondencji. Podała do druku Aleksandra
Ziółkowska. „Twórczość" 1981, nr 10, s. 107.
Miłosz pisze w Roku myśliwego, że niepotrzebnie zgodził się na ogłoszenie
tej korespondencji: „argumenty fałszywe, ukrywały moje prawdziwe motywy" (s.
212). Ja jednak te spontaniczne listy traktuję jako część prawdy o Miłoszu,
poglądy tam wyrażone powtarzają się później.
24O
komunistycznym maglu i polskiej szkole poezji. Rozmowa z Czesławem
Miłoszem. „NaGłos" 1990, nr 1, s. 18.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Podstawowym argumentem uzasadniającym dla Miłosza
służbę dla tuż powojennej Polski komunistycznej jest ówczesna ocena
podporządkowania Polski komunizmowi Rosji Sowieckiej, nieograniczonego w
czasie, trwałego historycznie. A więc „na zawsze" w ramach Imperium. Pisze
Miłosz wielokrotnie, że tylko nowa – nierealna – wojna światowa mogłaby
zmienić tę sytuację. Opór i protest polskiego społeczeństwa jawią się
Miłoszowi jako wyraz dziewiętnastowiecznej tradycji walk o niepodległość (tę
formację nazywa „grottgerowcami", jeszcze to przypomnę). Ile w tym
spojrzeniu jest, mającego podstawy, pesymizmu geopolitycznego – jeśli nie
Niemcy to Rosja, a ile lojalizmu zaborowego, zwłaszcza tego z Kongresówki i
Ziem Zabranych, nałożonego na Miłoszową niechęć do II Rzeczypospolitej?
Powie przecież Miłosz, że niepodległość była prawdopodobnie ludziom
zamieszkującym Polskę niepotrzebna: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Dla wielu, może dla większości, polskie państwo
pojawiło się jako anomalia albo wręcz przykra niespodzianka.25
(Rok myśliwego) |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Miłosz mówiąc to wymienia mniejszości, ale dlaczego
nie wspomina o wysokiej cenie, jaką Polacy dobrowolnie zapłacili, broniąc
tej niepodległości i budując polskie państwo? Bo myśli zapewne o
lojalistach, nie niepodległościowcach. Ale także rzeczywistość odzyskanej w
dwudziestoleciu niepodległości była dla pisarza przede wszystkim
nieporozumieniem. W korespondencji z Wańkowiczem pisał: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nienawiść do tego, czym była Polska przed wojną, do
wszystkich owoców – strasznych26.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W metaforach o dwudziestoleciu późniejszego
Traktatu poetyckiego spojrzy na to łaskawiej, dopuszczając, że „nie
daremna była krew ułana" i że Piłsudski „dwadzieścia lat kupił [...] na
sobie nosił delię krzywd i win, ażeby miało czas dojrzewać piękno". Dojdzie
tam także do głosu groza nadciągającej utraty niepodległości. Jednak w
innych wypowiedziach dominujące okażą się przykre doświadczenia z drugiej
połowy dwudziestolecia. Pamięć o tych doświadczeniach prowadziła poetę do
negatywnych ocen Państwa Podziemnego, po wojnie do prokomunistycznych
postaw, i wciąż rzutuje u niego na wizję polskiej historii. Perspektywa nie
została uładzona, jakby chwila wciąż dominowała nad całością. Złudne, choć
zrozumiałe, pragnienie ideału przeważa nad szerszymi, niezbywalnymi
postawami.
Dość jasna jest u poety niechęć do Polaków walczących w czasie wojny o
niepodległość. A jeśli nie rząd londyński, nie Państwo Podziemne, nie
tradycja ludzi niepodległości, z którymi zerwanie od 1943 roku deklaruje
Miłosz – to kto? Komuniści?! W świetle tego, co się powiedziało wyżej, tylko
oni pozostawali na placu i choć stalinizm reprezentował dla poety złą drogę,
innej według niego nigdy już być nie miało. A przecież żarliwość polskiej
konspiracji była czuwaniem nad szansą niepodległości, choć ta się nie
spełniła. Trzeba jednak wysoko cenić byt narodowy, by mieć nadzieję i
posiadać żarliwość. Jej cena jest wewnętrzna. |
|
|
|
25 Cz.
Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 256.
26
Wańkowicz i Miłosz..., op. cit., s. 99.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Wprowadźmy teraz trochę chronologii. Te sądy o
Polsce i Polakach powtarza Miłosz po zerwaniu z komunistycznym rządem
warszawskim, pojawiają się we wspomnieniach Rodzinnej Europy
(1959), jednak najsilniej w publicystyce (bo raczej tak trzeba to nazwać)
diariusza Roku myśliwego. To dziennik pisarza od połowy roku 87 do
połowy 88. Wiemy, co poprzedziło napisanie tego dziennika w latach
osiemdziesiątych. Miłosz odwiedził Polskę solidarnościowego zrywu, odczuwał
swoją popularność (przecież już po Noblu), ale – chyba – poglądów na sens
tego, co działo się tuż po wojnie, nie zmieniał. A przecież były jakieś
powody rewizji starych pojęć. Dostrzegali to nawet nie Polacy. Nie upłynął i
miesiąc od nastania w Polsce stanu wojennego, gdy w Paryżu, nocą, przez
radio w samochodzie, na bulwarze Saint-Germain, usłyszałem słowa prezydenta
Mitteranda: „Il faut sortir de Yalta" („Trzeba odejść od Jałty").
Znaczy to wszystko, że sytuacja – przez dziesięciolecia mniej czy
bardziej statyczna – gwałtownie się zmieniała. Na nowo zakwestionowano
moralne trwanie imperium. Siłą rzeczy dowartościowano starą polską emigrację
polityczną po masowym exodusie ludzi Solidarności. Więc miał sens opór tej
starej emigracji i jej honor? Czy nie tym właśnie – na przekór – trzeba
tłumaczyć nową próbę poety, w obliczu zagrożenia aktualną świadomością – by
uparcie potwierdzać logikę tego, co robił zaraz po wojnie? No tak,
albo-albo, bo inaczej trzeba by było przyznać się do błędu. Świadomy może
bardziej niż jego jednostronni apologeci, że pewne sprawy będą domagać się
wyjaśnień, powrócił do sprawy powojennych zaangażowań w Roku myśliwego
(1989). Nadal atakuje tu polską emigrację polityczną: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Otóż w 1945 roku nie było żadnych danych, które by
mogły uzasadnić emigrację jako akt polityczny, chyba że ktoś nie chciał
rozumować trzeźwo. To dzisiaj rzutuje się późniejsze wypadki wstecz i
przyznaje się sens wytrwaniu na pozycjach straconych, przyjmując milcząco
dodatkowe założenie o ciągle tej samej walce narodu o niepodległość.27 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Intelektualista, który nie rozumie, że nawet czysta
idea może być aktem politycznym? Tak właśnie było w Polsce przez 150 lat z
ideą niepodległości.
Ale argumenty Miłosza były w zasadzie wciąż stare – bo chociaż czuć już
było jakieś podziemne historyczne drgania, kto liczył – nawet na pięć przed
dwunastą – na rychłe runięcie berlińskiego muru? Rok myśliwego miał
zrekapitulować poety czas powojenny, już z charyzmą sukcesu Nobla i
afirmacją przez polskie społeczeństwo. Zaczynało chodzić coraz silniej o
usprawiedliwienie swego udziału (i pisarzy tamtej epoki) w PRL-u,
usprawiedliwienie uwiedzionych przez komunizm. Że tendencja ta utrzymuje
się, dowodem jest nowa książka, korespondencji Miłosza z pisarzami,
zatytułowana pierwotnym tytułem Popiołu i diamentu Jerzego
Andrzejewskiego: Zaraz po wojnie (1998). Skąd jednak znów decyzja,
po dalszych dziesięciu latach, powrotu do tych samych argumentów, wspartych
tym razem „szerokim frontem" postaw tych pisarzy, którzy w kraju
opowiedzieli się „za" komunizmem lub – według terminu Miłosza „manewrowali"?
Co zmieniło się od Roku myśliwego do Zaraz po wojnie? |
|
|
|
27 Cz.
Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., 145. |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
No cóż – upadło jednak Imperium, a Polska – godnie
czy mniej godnie – odzyskała niepodległość. Całe więc solidne podmurowanie
gmachu, tłumaczenie wyborów tuż powojennych („na trwałe w Imperium"), także
upadło. Wieczne trwanie komunizmu okazało się iluzją jeszcze na oczach
niedobitków generacji, która o tę niepodległość w czasie wojny walczyła. A
rekwizyty niepodległości i jej ciągłości, przechowywane pieczołowicie w
Londynie – godnie czy mniej godnie powróciły do Polski. Można oczywiście
nadal twierdzić, że czterdzieści pięć lat to było – „na stałe". Tak nadal
tłumaczy poeta swoje powojenne stanowisko (Zaraz po wojnie). To
uzasadnienie zawiera zasadniczy błąd. Nie tylko w samej diagnozie, ale i w
tym, co ona za sobą pociągała.
Może ktoś powiedzieć, że pisząc ten esej korzystam z ułatwienia, bo
historia na nowo przetasowała karty. Że w poprzednim rozdaniu argumenty
Miłosza były na miejscu. I czy można krytykować uzasadnienia poety z powodu
przypadku, że komunizm runął szybciej, niż się spodziewaliśmy? Jednak upadek
komunizmu był możliwy także dlatego, że byli ludzie – w krajach
komunistycznych, w tym i w Polsce, ale i poza imperium komunistycznym –
którzy nie ?manewrowali�, lecz od początku prowadzili walkę z komunizmem,
często za najwyższą cenę, niezależnie od szans powodzenia tej walki w
określonym czasie. I dla których żadna kariera osobista (nawet w imieniu
zdrowia literatury swego narodu) nie uzasadniała rezygnacji z tej walki.
Można w tym miejscu przypomnieć ten sąd Pawła Jasienicy: |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Z goryczą myślę o historii Czesława Miłosza. Ludzie,
którzy już w roku 1945 mieli taką sławę pisarską jak on, mogli swoją postawą
wywrzeć wpływ na rzeczywistość. Mogli przynajmniej o ten wpływ walczyć.
Czesław Miłosz nie jest wolny od osobistej odpowiedzialności za wytworzenie
się stanu rzeczy, który później jego samego skłonił do ucieczki.28 |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Warto zwrócić uwagę, że argumentacja Miłosza służy
dziś nie tylko usprawiedliwianiu własnej postawy i postawy innych pisarzy
zaangażowanych po wojnie w komunizm, ale w jakimś stopniu również postawy
polskich komunistów budujących po wojnie polską gubernię sowiecką. Różne
wmówienia w imieniu ?historii� wraz z antyprawicową fobią utrzymały się
zresztą pośród wielu osób odrzucających ?nadużycia� komunizmu i ludobójstwo.
Wiem coś o tym nawet z okresu nagrań do Hańby domowej. Podobne
oceny przecinają się w którymś miejscu z sądami polskich neotrockistów spod
znaku Adama Michnika, Jacka Kuronia (wyrażającego radość, że Lwów nie jest
już polski) i im podobnych, ostrzegających przed „zoologicznym
antykomunizmem" (termin Michnika)! To niewątpliwie także argumenty przeciw
rozliczeniom i osądom PRL-u. Dlatego niektóre z argumentów Miłosza mają tu,
jak już widzieliśmy, posmak „orwellowski". W jednym ze szkiców Pieska
przydrożnego (1996) Miłosz mówi, że w niezłomności, zapewne
antykomunistycznej, „pewnego człowieka", pomagały mu jego „cechy najgorsze",
uważa jednocześnie, że komunizm mógł apelować do „najlepszych cech" (Niezłomność).
|
|
|
|
28 Cyt.
za: Marek Zieliński; Prawo Archimedesa, „Kultura i Życie" 1990, nr
17 (24 sierpnia), dod. „Życia Warszawy". |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
W podobnych ocenach nie chodzi tylko o okres
powojenny w kraju. Jeśli zgodzilibyśmy się z tezami Miłosza, do
bezproduktywnego lamusa historii należałoby wrzucić polską niepodległościową
emigrację literacką (nie mówiąc o politycznej) w Londynie czy w Ameryce,
przyjąć za anachronizm ich służbę wolności i legalności Rzeczypospolitej,
uznać za byle jaką (podobno nie uniwersalną!) – poezję piętnującą sowieckie
ludobójstwo, zbrodnię Jałty i polskiego państwa komunistycznego. W istocie
publicystyka Miłosza pełna jest skierowanych w tamtą stronę przykrych
formuł, a w ocenach literackich np. Lechonia i Wierzyńskiego słychać
lekceważenie. Wiemy, że ciężko odczuł Miłosz nieufność wobec jego osoby w
pierwszym okresie po zerwaniu z PRL-em, wyrażaną przez emigracyjne
zbiorowości. Swoistej „mediacji" wobec sytuacji i poglądów Miłosza podjął
się w prywatnej wymianie listów z poetą Melchior Wańkowicz. Podzielam jednak
wyrażone w tej korespondencji zastrzeżenia Wańkowicza wobec tamtego Miłosza.29
Wańkowicz zwraca uwagę, że w okresie powojennym Miłosza była najpierw praca
na placówce dyplomatycznej, to, co określił on w liście do Miłosza jako
?podpieranie nazwiskiem literackim niewolnictwa własnego narodu�.30
Na co odpowiadał Miłosz: „Dla mnie wyrzutem sumienia jest to, co
zrobiłem zrywając".31
Jak wiemy, w 1951 roku Miłosz opuścił stanowisko dyplomatyczne I
sekretarza ambasady polskiej w Paryżu (przedtem był dyplomatą w New Yorku i
kierował attachatem kulturalnym w Waszyngtonie), określając to „zerwaniem z
rządem PRL". W „Kulturze" paryskiej (nr 5 z 1951), w artykule Nie, określił
swój stosunek do Polski komunistycznej: |
|
|
|
W ciągu pięciu lat służyłem lojalnie mojej ludowej
ojczyźnie [...] cieszyłem się, iż pół-feudalna struktura Polski została
złamana, że robotniczo-chłopska młodzież zapełnia uniwersytety, a polska
zmienia się z kraju rolniczego w kraj przemysłowo-rolniczy. [...] Miałem
więc powody, aby trzymać się nowej Polski zmierzającej ku socjalizmowi. |
|
|
|
|
|
29
Wańkowicz i Miłosz..., op. cit., s. 95.
30
Wańkowicz i Miłosz..., op. cit., s. 95.
31
Wańkowicz i Miłosz..., op. cit., s. 100. |
|
|
|
To właściwie jak warszawska „Trybuna Ludu"! W tym samym
tekście podkreśla Miłosz swój ironiczny stosunek do emigracji polskiej. I
krytyczny stosunek do „szczęścia" Zachodu: |
|
|
Czy idiota będzie sadzić róże w swoim ogródku, czy
rąbać las w karnych brygadach, jest właściwie wszystko jedno. |
Poszły o to zdanie ostre polemiki (m.in. Sergiusz
Piasecki), po latach – jeśli nawet jest tu tylko jakaś nieudolnie wyrażona
myśl – wydaje się to co najmniej niesmaczne. Z perspektywy pięćdziesięciu
lat pierwsze, nieprzychylne reakcje „Wiadomości" londyńskich na deklarację
Miłosza, wyrażoną w Nie – Mieczysława Grydzewskiego i Sergiusza
Piaseckiego – wydają się całkowicie uzasadnione.
Zaprzestał Miłosz praktycznych układów z prokomunistycznym
pragmatyzmem dopiero wtedy, gdy na jakiś czas pozbawiono go w kraju
paszportu dyplomatycznego, co groziło zatrzaśnięciem klatki. Ale jeszcze
jesienią 1949 wykonane zostało wspólne, wymowne zdjęcie: Louis Aragon, Jerzy
Putrament, Jules Supervielle (wtedy francuski attaché w Urugwaju) i Miłosz
na podeście ambasady polskiej w Paryżu. Zerwał Miłosz na początku 1951 roku,
gdy wybitni intelektualiści europejscy (Camus, Malraux, Russell, Orwell)
walczyli już z komunizmem. Czy można było nadal naśladować idiotów
politycznych, takich jak Neruda czy Aragon, a ustrój groził już końcem
oportunistycznej idylli i przypisaniem autora Ocalenia do pobytu w
Warszawie? Przypomnę jednak, że już po zerwaniu z posadą dyplomaty, w czasie
pobytu we Francji, właśnie w roku wydania Zniewolonego umysłu,
umieścił się Miłosz w kręgu komunistycznych protestów przeciw egzekucji
Rosenbergów, którzy przekazali Sowietom tajemnicę bomby atomowej. Podpisał
ten protest wraz z zaprzyjaźnioną z nim Jeanne Hersch. Niedługo później
wystawiono w Warszawie dramat Juliusz i Ethel Leona Kruczkowskiego,
tłumaczony – żeby tak powiedzieć – na wszystkie komunistyczne języki świata.
Pierwszym szerokim określeniem nowej postawy
Miłosza był jego Zniewolony umysł, powstający w roku 1951,
poświęcony krytyce duchowego zniewolenia przez komunizm i próbie zbadania
metod zniewolenia, w tym pisarzy zaangażowanych w establishment
komunistyczny. Dla wielu, zwłaszcza na emigracji, typ diagnoz Miłosza
wydawał się wtedy niewystarczający lub oparty na niewłaściwych założeniach.
Pisał Miłosz swoją książkę już jako apostata, ale zapewne na jego spojrzenie
wciąż wpływała dopiero co przerwana gra z systemem. Ponieważ Miłosz nie
chciał się oprzeć na „strasznej" Polsce dowojennej, którą właśnie system
niszczył, nie przeciwstawia więc niewolącemu systemowi żadnych sił
społecznych czy elit mogących potencjalnie z nim walczyć. Przecież o Polsce
podziemnej Miłosz sądził, że miała „odebrany rozum" (tak to określi później
w Traktacie poetyckim), o ugrupowaniach komunistycznych pisał, że
ich ?program był lepiej uzasadniony�, to znaczy realistyczny.
Na tym tle jako reakcja „miękkiej" obrony pozostawał
tylko dość bezsilny program Zniewolonego umysłu: „zwodzenia", „ketmana",
czysto wewnętrzny, bo polityczną emigrację uważał Miłosz za absurdalną. Ten
sąd o emigracji jest właściwie identyczny z sądem reżimowców. Łączy się to z
tymi poglądami poety, które – choć nie wyrażone bezpośrednio w
Zniewolonym umyśle – odbudowujemy dziś jako paralelne z innych źródeł.
Na przykład w świetle wspomnianej korespondencji poety z Wańkowiczem można
stwierdzić, jak wiele racji w tym okresie zostawiał Miłosz po komunistycznej
stronie: |
|
|
Bo w Polsce rozróżnienie na komunistów i nie
komunistów traci sens [...] Na kontynencie europejskim jednak traktuje się
komunizm poważnie, nie w kategoriach szpiegów i agentów, jak Polacy to
robią. Bo komuniści we Francji mają najwybitniejsze umysły [...] wśród
studentów Sorbony jak kto nie jest komunistą, to traktuje się go jak
biednego matołka32.
|
W tym samym liście Miłosz protestuje przeciw
lekceważeniu teorii realizmu socjalistycznego „doktryny tak wypracowanej i
opartej na szeregu dyscyplin filozoficznych".33
Choć deklaruje, że doktrynie tej nie chciał się poddać. Jak podsumowanie
brzmi sąd: „W istocie tak czystych ludzi jak komuniści polscy nigdzie nie
spotkałem".34
Pod koniec już prawie Zniewolonego umysłu pisze Miłosz o
doktrynalnym użądleniu elit sfałszowanym Heglem, czyli diamatem,. Nie pisze
jednak w tym kontekście, że temu filozoficznemu pseudo heglowskiemu
„użądleniu" towarzyszył brutalny terror światopoglądowy i cenzura, w obliczu
czego masowe wydania Stalina i podręczników marksizmu były elementem
najłagodniejszym.
Choć oddana w lapidarnych skrótach, rzeczywistość
konkretnej historycznej przemocy i terroru komunizmu została ukazana w
książce Miłosza. Ukazanie ludobójstwa Rosji sowieckiej jest tu jednak na
dalszym planie, można zresztą powiedzieć, że inny był zamysł książki. Nie ma
więc rozbudowanego obrazu terroru i politycznej przemocy, człowieka
uciśnionego, jak u Gustawa Herlinga Grudzińskiego, w wydanym w tym samym
czasie Innym świecie, czy powstałym później dziele Aleksandra
Sołżenicyna. Zniewolony umysł na pewno jednak uderzył silnie w
komunizm. Nie znaczy to, że nie ma tu ograniczeń analizy, które do dzisiaj
odnajdujemy u Miłosza.
Główny ciężar książki polegał (zgodnie z tytułem) na
próbie odsłonięcia mechanizmu i wyników zniewolenia psychicznego.
Społeczeństwo – zmuszone do oficjalnego wyznawania Nowej Wiary – może tu
realizować, choćby w pewnym stopniu, własne, skryte cele tylko w sposób
zamaskowany. Uprawianie takiej gry, różne maski takich zabiegów, w
zależności od zamierzonego celu, za mitami wschodu, relacjonowanymi przez
Gobineau, nazwał Miłosz „ketmanem". Ani definicja, ani wykład Miłosza nie są
tutaj spójne i jasne, uderza jednak przede wszystkim, że rzeczywistość
została zastąpiona modelem, gdzie konkretny kraj nabiera cech
przypominających model Orwella. Ani jednego nazwiska prócz „ksywek" kolegów
pisarzy! Opisując powszechność „ketmana" uczynił Miłosz normą to, co nią
wcale jeszcze nie było, trwało przecież wciąż odrzucanie gry pozorów, nawet
za cenę kar reżimu i dyskomfortu życia. Rzeczywistość polska jawi się tu
jako doskonale kolaborancka, choć uprawia się „ketmana". Wygląda na to, że
własny model czy podobnych mu „reżimowców" podniósł tu Miłosz do zasady
naczelnej. Całe burzliwe pięć czy sześć lat powojennych, przebiegające w
fazach ostrej walki niepodległościowców i demokratów z reżimem, posługującym
się cenzurą, terrorem i mordem, zostało przez Miłosza całkowicie
zakamuflowane pod opisem maski „ketmana". |
|
|
|
32 Wańkowicz i Miłosz...,
op. cit., s. 105.
33 Wańkowicz i Miłosz...,
op. cit., s. 106.
34 Wańkowicz i Miłosz...,
op. cit., s. 109. |
|
|
Osią książki są przykłady zniewolenia ideologicznego
kilku pisarzy. Miłosz nie krępował się ukazywaniem wstydliwych często
szczegółów biografii kolegów, w gatunku vie romancée. W zależności od
charakteru różne są powody współpracy z reżimem. Gałczyński był pijakiem
potrzebującym pieniędzy, Putrament od młodości grafomanem z kompleksem
mniejszości, Andrzejewski mitomanem, Borowski zwariowanym moralistą,
nadużywającym wniosków z marksizmu („Miał te sympatie, bo marksizm traktuje
człowieka trzeźwo".35).
Pośród sylwetek reprezentujących zniewolenie umysłu lub grę z komunizmem
brak tu zresztą meandrów i szczegółów postaw samego autora książki.
Mimochodem zresztą odsłaniał Miłosz, że z ludźmi tymi, często przyjaciółmi i
kolegami po piórze, uprawiał podwójną towarzyską i polityczną grę. Autor nie
usiłuje nas przekonać, że ci pisarze, wszyscy razem, popełniają także jakąś
istotną zdradę na tle swego społeczeństwa. Aby ten opis był prawdziwszy,
musiałby to być także opis doświadczeń walczącej o niepodległość polskiej
zbiorowości, od której Miłosz tak ostro się odcinał. A może też w okresie
tuż powojennym, wraz z pożądanym luksusem oddalenia od kraju autor
otrzymywał także luksus niepełnej wiedzy o dziejących się tam
potwornościach?
Wygląda bowiem tak jakby Sowieckie Imperium położyło
łapę na jakimś tam kraju bez wyraźnej kultury i tradycji. Obraz dowojennej
Polski w Zniewolonym umyśle jest na miarę cząstkowych i
stronniczych doświadczeń. Obraz powojenny – wyzbyty konkretnych cech
brutalnego terroru i zakazu wolności słowa. Przykłady doświadczeń „umysłu
zniewolonego" nie służyły przedstawieniu Polski jako kraju, którego ciągłość
i tradycja były niszczone przez komunizm. Nie ma też obrazu polskiego
Państwa Podziemnego, ludzi, co wierni postawie zachodniej koalicji i rządu
emigracyjnego, ale i zachodniej kulturze, walczyli w czasie wojny z nazizmem
i komunizmem. W sumie, gdy przeglądamy przedstawione historie pisarzy, nie
dostrzegamy jakiegoś ich moralnego sprzeniewierzenia się, brak bowiem
zdradzanej tradycji, od której Miłosz się odżegnywał. Przy charakterystyce
portretów literackich ze Zniewolonego umysłu pomniejsza to wagę
historycznego kontekstu i bardziej uwiarygodnia elementy decydujące o „grze"
z komunizmem. W tym sensie myśli Miłosza na ten temat, wyrażone po latach w
Roku myśliwego czy w rozmowie z krakowskimi poetami w roku 1989,
nie są u tego pisarza niczym nowym. Mimo krytyki systemu komunistycznego,
Zniewolony umysł, w Polsce po roku 1953, mógł być nieźle przyjęty
nawet wśród zarażonych jeszcze, ale „zwolenników komunizmu z ludzką twarzą",
tych, co tworzyli kulturowy establishment komunistyczny. |
|
|
|
35 Cz. Miłosz:
Zniewolony umysł, op. cit., s.125. |
|
|
Wszystko to wytwarza iluzję, jakby zniewolenie było
wprowadzane „miękko" pod względem moralnym, wystarczą tak banalne wady jak
pijaństwo, kompleks mniejszości, mitomania czy nadwrażliwy moralizm, aby dać
się zniewolić. Zresztą także po latach Miłosz wręcz lekceważy etyczną stronę
ugięcia się przed terrorem indoktrynacji, a więc i zgodę na niszczenie
innego niż komunistyczne słowa. Ci sami pisarze w wielogłosowym
społeczeństwie nie staliby się przecież preferowanymi (także zarobkowo)
prorokami. Nie każdy pisarz i intelektualista pragnie skorzystać z takiej
sytuacji wyjątkowej. Tę okoliczność Miłosz pomniejsza, na rzecz innego sądu,
po latach wyrażonego skrótowo: |
|
|
nie zdajecie sobie sprawy, jaką siłę miał stalinizm.
Intelektualną. Fantastyczną. [...] Zmiażdżenie intelektualne [Polski – J.T.]
– bo nie było żadnej intelektualnej przeciwwagi, żadnej obrony...36 |
Czyżby polskie elity intelektualne, które przeżyły
wojnę, były tylko zbiorowiskiem zacofanych lub miałkich umysłów? Dramatyzm
zniewolenia został pomniejszony także dlatego, że nie zostało ukazane
bogactwo niszczonej teraz polskiej kultury. A teza komunistów była właśnie
taka: że uprzednia historia Polski była do skreślenia, wszystko powinno
zacząć się od nowa. Nigdy też Miłosz nie rozwijał przykładów postawy
niepokornej w Polsce.
Spójrzmy pod tym kątem na niektóre argumenty,
uzasadniające wybór „zniewolenia" przez Jerzego Andrzejewskiego (Alfę): |
|
|
Powstanie Warszawskie rozpoczęte na rozkaz rządu
emigracyjnego w Londynie, wybuchło, jak wiadomo, w chwili, gdy Armia
Czerwona zbliżała się do stolicy, a cofające się wojska niemieckie toczyły
walki na przedpolach miasta. [...] Nie widać żadnych logicznych powodów, dla
których Rosjanie mieliby udzielić pomocy Warszawie. [...] Na przeszkodzie
obaleniu w Polsce kapitalizmu stało Ťpaństwo podziemneť [...] Za udzieleniem
pomocy mogłaby więc przemawiać tylko litość dla ginącej milionowej ludności
miasta. Litość jest jednak uczuciem zbędnym tam, gdzie przemawia Historia.
[...] Alfa chodząc tak ze mną po ruinach Warszawy, czuł – jak wszyscy co
ocaleli – gniew. [...] Alfa nie obwiniał Rosjan. Nie zdałoby się to na nic.
Komunizm walczył z faszyzmem, a między dwie moce dostali się Polacy ze swoją
etyką, nie opartą na niczym oprócz wierności. Józef Conrad, ten niepoprawny
polski szlachcic! A przecie w XX wieku, jak to wskazywał przykład tego
miasta, nie było już miejsca na imperatyw ojczyzny i honoru, nie wsparty
żadnym celem.37 |
Nie potępia się bezpośrednio komunistycznej logiki
myślenia. Miłosz używa tu „mowy pozornie zależnej", to znaczy jakby oddając
tok myśli Alfy, ale w gruncie rzeczy – poprzez niego – przekazuje wiele ze
swoich myśli, powtórzonych przecież w Roku myśliwego i Zaraz po
wojnie.38
Jednocześnie użyto tu „wielogłosowości" sądów. Zarzutowi, że widzi Powstanie
poprzez myśli Alfy, może przeciwstawić Miłosz relację o Powstaniu i
terrorze, o wiele bardziej bezpośrednią, w szkicu o Gammie (Jerzym
Putramencie). Jeśli jednak Miłosz nie ma tu złudzeń co do Rosjan (Olbrzym
czeka aż drugi Olbrzym zgniecie muchę) nie kryje pogardy dla zdolności
rozumowania „muchy". Mieszanie mowy pozornie zależnej, czasem jakby
dodatkowo dwuznacznej, bo z piętnem ironii – i dyskursu obiektywnego,
przyczynia się tutaj, do osłabienia krytyki pojęć komunistycznych. Niewiele
osób z polskiej sceny literackiej zwracało na to uwagę. Przy wszystkich
możliwych ograniczeniach rozumiała to od razu emigracja londyńska. Nie
przejmował się tym zbytnio otwierający swój parasol nad Miłoszem Jerzy
Giedroyc, który metodą konia trojańskiego pragnął oddziaływać i opierać się
na indoktrynowanych, a w mniejszej mierze na niepodległościowcach. Nie
wszyscy się z tym godzili już w tamtym wczesnym okresie, przykładów
dostarczają sprzeciwy Andrzeja Bobkowskiego, widoczne w listach do Jerzego
Giedroycia. |
|
|
|
36 O komunistycznym
maglu..., op. cit., s. 19.
37 Cz. Miłosz: Zniewolony
umysł, op. cit., s. 102.
38 Zjawisko mowy „pozornie
zależnej" analizował w XIX w. szwajcarski językoznaw-ca Ch. Bally. Miłosz
utyskuje w Roku myśliwego, że jego oratio obliqua ze
Zniewolonego umysłu odczytywano jako oratio recta, trzeciej
ewentualności tu wysuniętej – a wiele za nią prze-mawia – nie uwzględnia.
|
|
|
Jest wiele zdań u Miłosza usprawiedliwiających
przyłączanie się do zwycięzców, czego nie nazywa oportunizmem. Druga
Rzeczpospolita przegrała, można więc mówić o tym z ironią, a nawet moralnym
oburzeniem. Brak nawet próby rozróżnienia: w czym przegrała, bo chyba nie we
wszystkim? Skąd ten styl cynicznego pragmatyzmu, ujmującego historię jakby w
ramach jakiejś teorii gier (słowo „przegrali" starcza u Miłosza za
uzasadnienie niechęci: „groza wobec tego, co w Polsce się działo, razem z
niechęcią do przegrywających"39)?
O swej sytuacji w latach trzydziestych, pisze Miłosz: |
|
|
Odrzucając światło ze wschodu miałem rację, ale
komuniści mieli inną: dzięki Armii Czerwonej dane im było wkrótce zdobyć
władzę i ja musiałem im wtedy służyć.40 |
W cytowanym już wywiadzie „krakowskim" nazwie tę
służbę „manewrowaniem"...
Komunistyczny reżim w Zniewolonym umyśle to
przede wszystkim intelektualne zniewolenie artysty, brak ściślejszego
określenia, przeciw komu ten artysta był wykorzystywany. A przywileje? Nie
były to tylko wspomniane przez Miłosza wille, ale także literacki status
uprzywilejowania. Nie ma w tej książce bliższego samookreślenia autora. Ale
krytyka dzieł „zniewolonych" pisarzy także nasuwa pewne uwagi. Miłosz,
krytykując Alfę chwali mimo wszystko jego Popiół i diament:
„Powieść, którą napisał, była dziełem dojrzałego talentu i zrobiła na jego
czytelnikach wielkie wrażenie". Ironia czy nie? Jednocześnie: „Alfa mając w
sobie litość, napisał powieść tragiczną".41
Znamy niechętny stosunek Miłosza do polskiej konspiracji, nie zaskakuje więc
brak zdecydowanej krytyki fałszu historycznego w Popiele i diamencie (tak,
przyznaje Miłosz, że sekretarz partii, Szczuka, nie jest typowy na tle
fanatyzmu innych partyjnych). Ale mimo wszystko eufemistycznie brzmi zarzut,
że powieść „nie przedstawia wielostronnej kanwy wydarzeń", wobec czego
„zmieniała się motywacja czynów".42
Zaskakuje ta stroniczka Zniewolonego umysłu, poświęcona ewentualnej genezie
powieści, gdy Miłosz przypomina, jak to w Krakowie oglądał wraz z
Andrzejewskim młodych akowców za kratami więzienia: |
|
|
Gdyby do Polski powrócił emigracyjny rząd z Londynu
[...] byliby honorowani i fetowani jako bohaterowie [...] Przykład
ironicznych dowcipów Historii.43 |
|
|
|
39 Cz. Miłosz:
Zniewolony umysł, op. cit., s.238.
40 Czesław Miłosz:
Marksizm [w:] Rodzinna Europa. Paryż 1959. Instytut Literacki,
s. 102.
41 Cz. Miłosz:
Zniewolony umysł, op. cit., s. 106.
42 Cz. Miłosz:
Zniewolony umysł, op. cit., s. 107.
43 Cz. Miłosz:
Zniewolony umysł, op. cit., s. 104. |
|
|
Czy Czesław Miłosz ma zawsze wyczucie stylu i czy
sytuację akowców więzionych przez hitlerowców też określiłby jako „dowcip
Historii"?
Począwszy od tomu Rok myśliwego (1990) po
wydany niedawno, komentowany przez autora, tom jego korespondencji
powojennej z pisarzami, Zaraz po wojnie (1998) – obserwujemy, że ta
chęć usprawiedliwienia pisarzy-uczestników PRL-u rośnie. Czyli że poeta
odchodzi nawet od pewnych założeń Zniewolonego umysłu. W
Traktacie poetyckim (1956) charakteryzując poetów Miłosz unikał raczej
kategorii zniewolenia. Tak na przykład określał Iwaszkiewicza: „mówca
późniejszy tudzież obywatel pod naciskami twardej konieczności". Podobnie
jak nieraz w Zniewolonym umyśle ironia gra tutaj podwójną rolę:
afirmacji i negacji. W Roku Myśliwego Miłosz mówi, że Iwaszkiewicz
w odruchu gospodarskim ratował substancję. Kazimierz Wyka jest wcieleniem
użycia „ketmana": jako „zmuszony do udawania marksisty"44.
Skutki tego udawania były fatalne, i dla udającego, i dla innych, mówię to z
doświadczenia. A przecież w Traktacie moralnym (1947) krytykował
Miłosz: „poczucie, że te moje czyny spełniam nie ja, ale ktoś inny".
Wreszcie, w Traktacie poetyckim Miłosz nie wytknął polskim
komunistom bolszewickiej proweniencji, lecz skojarzył ich, zgodnie z własną
niechęcią, z polską prawicą: „jest ONR-u spadkobiercą partia"45.
Nie broniąc ONR-u warto pamiętać, że oenerowcy nie mieli okazji popełnienia
zbrodni na swym narodzie i że byli zdecydowanie antybolszewiccy i
antysowieccy. Tak więc, ta cytowana formuła Miłosza, nie odpowiada prawdzie.
Mniejsza o ONR, sfałszowaniu ulega geneza PPR i PRL. |
|
|
|
44 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie. op. cit., s. 93.
45 Rozumiem, że Miłosz
myślał tu raczej o Bolesławie Piaseckim i jego Falandze, o późniejszym
PAX-ie. Ale to nie Piasecki dyktował warunki, to jemu dyktowali Sierow i
Bristigerowa. |
|
|
W Roku myśliwego Miłosz nie godzi się, że
istnieje skaza moralna powojennych zaangażowań. Krytykuje więc między innymi
wprowadzone przeze mnie w roku 1986 pojęcie „hańby domowej": |
|
|
Była to groza nagle uzyskanej świadomości, że
następuje światowe zwycięstwo komunizmu i że marzenia o niepodległej Polsce
trzeba złożyć do muzeum. I z tego powodu, pamiętając, patrzę na szlachetne
wypowiedzi w książce Trznadla Hańba domowa z niedowierzaniem.
Pewnie, jeżeli się robi powrót do Polski-męczennicy, tej samej sto lat temu
i dwieście lat temu, ten podział: tu czystość, a tu hańba, jest uzasadniony.
[...] Trzeba by dowieść, że okres stalinowski stanowił tylko odchylenie...46.
|
Temu przekonaniu daje też Miłosz wyraz w swojej
ostatniej książce Zaraz po wojnie: |
|
|
Nigdy później nie przyłączyłem się do oskarżycieli
obejmujących mianem Ťhańby domowejť zachowanie się polskich intelektualistów
jako grupy47.
|
W innym miejscu: |
|
|
Czy oni nie przesadzają dzisiaj, krzycząc o
niemoralności tych, co wtedy poszli komunizmowi służyć? I wydziwiając na ich
zaślepienie, bo tam miliony było gnojonych na śmierć w gułagach...48. |
A jak określić inaczej, niż tytułem mojej książki,
to ostatnie zdanie?
Zaczął też Miłosz oddalać się od swojego pojęcia „ketmana" ze
Zniewolonego umysłu. Jeśli pierwotnie ukazywał zachowanie
intelektualistów jako maskę przystosowania się, próbę zmylenie
obowiązujących poglądów przy próbie zachowania czy przemycania innej,
ukrytej wiedzy – obecnie wprowadza znacznie pojemniejsze, ale i więcej
usprawiedliwiające pojęcie „szukania miejsca w nowym układzie". Wadą obu
tych ujęć jest pominięcie faktu, że poddający się „ketmanowi" czy szukający
miejsca w nowym układzie uwiarygodniał rzeczy straszne lub niegodne. Decyzja
wmontowania się w układ komunistyczny była ściśle połączona, jak już
mówiłem, z oceną sytuacji: |
|
|
Kto nie wierzył w trzecią wojnę światową, musiał
uznać podział Europy za stan trwały i starać się dostosować do istniejących
warunków.49 |
Taki sąd pamiętamy również z Roku myśliwego.
Wszystko zależy od tego, co nazwiemy dostosowaniem – tylko bierną akceptację
czy historyczny oportunizm. Nie wszyscy się nań godzili. |
|
|
|
46 Cz. Miłosz: Rok
myśliwego, op. cit., s. 47.
47 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 369. To stwierdzenie, widać ważne dla pisa-rza,
zostało „wybite" jako nadtytuł wywiadu: Zaraz po wojnie. [z Cz. Miłoszem]
Rozmawiała Joanna Gromek. ?Rzeczpospolita 1998, nr 214, dod. ?Plus-Minus� nr
37 (12-13 września).
48 Cz. Miłosz: Rok
myśliwego, op. cit., s. 51.
49 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 6. |
|
|
W związku z tą formułą, warto tu wspomnieć, pośród
wyjątkowo rzadkich krytyk postawy Miłosza z Roku myśliwego,
materiały zamieszczone w „Młodej Polsce" pod redakcją Wiesława Walendziaka,
a wśród nich dedykowany Miłoszowi i stylizowany na Traktat moralny
fragment poematu Stanisława Szareckiego Traktat o niczym,
poświęcony między innymi pytaniu „jak żyć pomiędzy powstaniami [...]
doczekać godnie pory świtu": |
|
|
kto na pochyłą wstąpił równię
zwykle zatrzymać się nie umie,
i jak puszczona kula śniegu
rośnie, wciąż przyspieszając biegu,
tak on staczając się obrasta
gęstym i miękkim puchem kłamstwa.
tłumaczeń znajdzie więc bez liku
pozwalających przy świeczniku
jak ćma kołować, chociaż skrzydła
czasem okopci nie ostygła
świeca, która się tli pomału
z winy upartych radykałów,
pragnących dni niewoli przeżyć
jak postulował to mackiewicz,
i skandujących bez wytchnienia:
„ mówienie zdradą jest milczenia!”50
|
|
|
|
|
To, co wyżej nazwałem „historycznym oportunizmem"
łączyło się także, według Miłosza, z koniecznością wykonywania zawodu
pisarza: |
|
|
Myślę, że trzeba rozpatrzyć sprawę nie tylko na
poziomie politycznym, także moralnym, a ponieważ poezja była dla mnie ważna,
również zawodowym. [...] Najbardziej jednak dla mnie istotny był poziom
zawodowy, czyli wierność memu poetyckiemu rzemiosłu. W sposób empiryczny
przekonałem się, że cnota i poezja nie lubią chodzić w parze, a nawet często
są nie do pogodzenia.51 |
Powołuje się tutaj Miłosz na zużyte formy poetyckie
szlachetnego ojczyźnianego myślenia w czasie wojny. To niewątpliwie swoista
mistyfikacja: nikt przecież nikogo nie zmuszał do używania zużytych modeli
poetyckich, a nawet do uprawiania poezji patriotycznej. Mając czternaście
lat, ale tylko dlatego, nie miałem oczywiście wyboru poetyki, gdy pisałem
wiersz o Powstaniu Warszawskim. W stosunku do okresu powojennego Miłosz
podaje, jako usprawiedliwienie pisarzy związanych z PRL-em: „ogrom pracy
dokonanej przez literatów prowadzących taką grę, przede wszystkim
znakomitych tłumaczy światowej klasyki"52.
Czyżby nie pamiętał, że w Związku Sowieckim, gdzie unicestwiono moralnie i
fizycznie najlepszych pisarzy, też przekładano światową klasykę? Pamiętamy
dobrze, że na usprawiedliwiającą potrzebę „spełniania zawodu" powoływali się
różni pisarze współpracujący z reżimem PRL. |
|
|
|
50 „Młoda Polska", Gdańsk
1990, nr 45 (17 listopada). Na kolumnie poświęconej Miłoszowi znalazł się
także esej Jarosława Zalesińskiego: Autoportret Miłosza.
51 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s.5, 9.
52 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 369. |
|
|
Myśl Miłosza wikła się tu cynicznie w
sprzecznościach, stanowiących zresztą charakterystyczną cechę jego poglądów
i wyznań na ten temat. W końcu nic bardziej sprzecznego z wolnością poety
niż wyznanie, że rozwój poezji potrzebuje w jakiejś mierze sprzężenia z
jakimkolwiek reżimem. Były to przecież prawdy różnych poziomów: czyżby
pisanie poezji uniwersalnej było niemożliwe przy uznaniu Państwa
Podziemnego, a możliwe przy akceptacji reżimu lubelskiego? Wyrzuty sumienia,
o których Miłosz często pisze, że nie mógł pisać z Polską nieszczęśliwą i
przegraną, wydają się bytami urojonymi. Z niespełnienia takiego urojonego, a
nawet społecznie narzucanego przymusu nie musiałby się Miłosz rozliczać. Ani
Król Duch nie był pisany dla przegranej szlachty, ani Quidam
Norwida nie usprawiedliwiał Powstania Styczniowego. Zresztą Norwid nie
wybierał „Priwislinskowo Kraja". Zresztą wbrew temu, co Miłosz określa jako
kierunek swej poetyckiej ucieczki, on sam nie odszedł od modelu poezji
historyczno agitacyjnej.
Na tym tle zaskakuje jednak, że swoje układy z
komunizmem, „ochronę swego zawodu", uzasadnia Miłosz – tu wracamy do
początku tych rozważań – „troską o zdrowie polskiej poezji w perspektywie
nie lat, ale stuleci". Mniejsza już o ukryte autopochlebstwo, rodem
niewątpliwie ze zwalczanego romantyzmu: |
|
|
Potrzeba wiary w ważność własnej osoby [...]
przesądziła o moim trzymaniu się rządu warszawskiego i o mojej pierwszej
Ameryce53!
|
Takie przekonanie nie było zapewne odosobnione wśród
reżimowych pisarzy? Ale właśnie to: czy i jak dzieło poetyckie Miłosza
przyczyniło się do zdrowia poezji polskiej – pozostaje pytaniem otwartym...
Wiemy, że chodziło poecie o kanon estetyczny odcinający się od poetyk i
filozofii romantycznych. A przecież nastawienie na dydaktyzm wywodzący się z
Oświecenia, stylizatorstwo i krytyka romantycznej metafizyki, bliskie
Miłoszowi, szły po wojnie „oficjalnie" obok teorii realizmu
socjalistycznego.
Łatwy do odkrycia w całym tuż powojennym dziele
Miłosza, i w późniejszych reinterpretacjach tego okresu, pragmatyzm łączył
się poniekąd z dydaktyką Traktatu moralnego (1948), który powinien
obecnie – jak i inne dzieła tego poety – stać się przedmiotem nowej
interpretacji i reinterpretacji. Czy i w jakim sensie Miłosz przyjmował, że
narzucone przemiany „rewolucji społecznej", choć okrutne, są nieuniknione?
Czyli:
|
|
|
I płyniesz w tym społecznym fakcie,
Jak orzech w Nilu katarakcie.
A z tego wniosek:
A choćbyś był jak kamień polny,
Lawina bieg od tego zmienia,
Po jakich toczy się kamieniach. [...]
Łagodź jej dzikość, okrucieństwo,
Do tego też potrzebne męstwo54 |
|
|
|
53 Czesław Miłosz: Rok
myśliwego, op. cit., s. 139.
54 Wszystkie cytaty z
poezji Miłosza według wydania: Poezje. t. I, II. Paryż 1981.
Instytut Literacki. |
|
|
Owo „łagodzenie", czy nie jest jednak wątpliwym
panaceum, uzasadnieniem „ketmana", tak jak go definiował Miłosz w
Zniewolonym umyśle? Złudzenia Traktatu moralnego po kilku
latach ponawiał Miłosz w korespondencji z Wańkowiczem: |
|
|
jak weszła armia rosyjska, to wszystko rozwinęło się
tak jak musiało. Ale myśmy to też wiedzieli – tylko próbowaliśmy, żeby się
rozwinęło trochę inaczej, licząc że ziarnko piasku jedno z drugim coś znaczy
(i znaczyło).55 |
Czy naprawdę wiele znaczyły takie, a nie inne,
działania pro-reżimowców, to też jest pytanie. W Traktacie moralnym
istotny jest apel do umiarkowania, ale czy jednocześnie nie określa się
gwałtu jako dziejowej konieczności (lawina, spadek wody)? Ta niejasność nie
jest, jak się zdaje, przypadkowa. Tak jakby twórczość tego poety określały
dwie sprzeczne tendencje: odczucie realności zniewolenia i zniekształcające
to odczucie prokomunistyczne przekonania, wzmocnione tym, co on sam określa
jako antyprawicowe fobie. Oba typy myślenia są tu rzutowane na kluczowe
sprawy dwudziestowiecznej polskiej historii.
Zgodnie z zasadą „uzasadnienia ex post"
Miłosz postuluje ostatnio w swoich wypowiedziach kryterium oceny pisarza
poprzez dzieła, a nie postawę publiczną (biografia): |
|
|
Wydaje mi się, że zdrowa jest zasada oceniania
pisarza na podstawie jego dzieła, a nie tego, co mówił czy publicznie
wygłaszał56.
|
Jednak granice nie są tu łatwe do określenia, jeśli
nie mamy do czynienia z tak zwaną poezją czystą. Popiół i diament
Jerzego Andrzejewskiego albo Major Hubert z Armii Andersa Adolfa
Rudnickiego to były jednocześnie dzieła i fałszywe wypowiedzi publiczne.
Musimy też, oceniając te tezy Miłosza o „cyrografie z diabłem" (Rok
myśliwego), rozstrzygać: czy istnieje łącznik, czy nie, między prawdą i
dobrem a pięknem, jak w platońskiej trójcy? Powstają też podobne
wątpliwości, gdy oceniać właśnie zapisy poetyckie Miłosza. W Traktacie
poetyckim, pisanym już po pozostaniu na emigracji (1956), Miłosz tej
jedności platońskich pojęć zdecydowanie się przeciwstawia: |
|
|
Poezja nie jest kwestią moralności
Jak dowiódł Szenwald, lejtnant Krasnoj Armii.
Kiedy w obozach dalekiej północy
W szkło zastygały trupy stu narodów
On pisał odę do Matki-Syberii.
Jeden z piękniejszych, tak jest, polskich wierszy. |
|
|
|
55 Wańkowicz i Miłosz...,
op. cit., s. 106
56 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 121. |
|
|
Jeśli jest to tylko kwestia gustu, można by zaliczyć
do piękniejszych polskich wierszy tegoż Lucjana Szenwalda Oktawy o
piątej kolumnie, haniebną propagandę w sprawie katyńskiej. A także
Rzekę Ważyka, Strofy o Stalinie Broniewskiego, List do
prezydenta Bieruta Iwaszkiewicza – jeśli będziemy akceptować także te
poetyki. Jeśli w stalinowskich utworach byłoby coś pięknego, to przecież nie
dlatego, że pisali je staliniści, lecz wbrew temu, bo człowiek może być
podzielony. Pamiętamy formułę Krasińskiego: „Przez ciebie płynie strumień
piękności, lecz ty nie jesteś pięknością". Krasiński nie mówi tu o braku
spójni między dobrem i pięknem w dziele, lecz jedynie między piszącym i jego
dziełem. Ręka pisząca może słuchać innego daimoniona niż ten, co
pisze. W zbiorze Zaraz po wojnie Miłosz sądzi jednak inaczej, gdy
mówi, jak przytaczam wyżej, o rozdziale cnoty od poezji, potwierdzając swój
pogląd z Traktatu poetyckiego. W tej formule czkawka buntu
młodopolskiego przeciw filistrowi łączy się z czymś chyba jeszcze mniej
przyjemnym, z jakąś formę usprawiedliwienia oportunizmu, czemu jednak
poète maudit z końca wieku byłby przeciwny. Biorąc pod uwagę kontekst
wypowiedzi, dotyczy to także sprawy służenia komunizmowi.
Nie jest to formuła przykrego pęknięcia między
postawą życiową a twórczością (jak w zdaniu Krasińskiego!), lecz
usprawiedliwienie dla wkroczenia zła do twórczości. Więc naprawdę można
uznać, że zło moralne może być piękne? Nawet gdy się sławi tyrana? Wiemy, że
mimo opisanych wyżej teorii Miłosz takiej poezji nie uprawiał. Zresztą nie
ośmielił się Miłosz stworzyć analogii, by usprawiedliwiać prohitlerowską
twórczość nazistów. Jednak uzasadnia immoralny estetyzm, celem
usprawiedliwienia postawy komunistów i pisarzy powojennych, zaangażowanych w
komunizm. Nawet socrealiści nie ośmielali się twierdzić, że niemoralne jest
piękne. Teoria Miłosza jest zgoła wyjątkowa, zwłaszcza że dotyczy literatury
pisanej przez totalitaryzm. Swoiste rozdwojenie: budowa nad-teorii dla
własnych, nie do końca akceptowanych postaw. A przecież wystarczyłoby
powiedzieć, że piękno – jeśli tu istnieje – wynika właśnie ze szczątków
dobra. Co oznacza to rozchwianie kryteriów? Czy jest szczególnym ubiorem tej
zdrady, która dokonała się po wojnie, gdy niektórzy chcieli wygodnie
dostosować się do nieludzkiego ustroju, który miał pono trwać wiecznie?
W czasie wojny, jeszcze w 1942 roku, gdy dokonywała
się znana, okupacyjna wymiana listów między Miłoszem a Jerzym Andrzejewskim,
kryterium zdawało się bardziej przejrzyste (było to jednak przed zmianą,
sygnalizowaną przez pisarza, a spowodowaną wymianą myśli z Tadeuszem
Juliuszem Krońskim): |
|
|
Warto by było odpowiedzieć, jakimi drogami moi
przyjaciele doszli, po wkroczeniu wojsk sowieckich na Wileńszczyznę, do
zdrady wobec własnej ojczyzny i honoru... (pierwszy list) |
I pisał tak pomimo określenia swej wileńskiej
młodości w Żagarach jako „marzenia o rewolucji". W tych samych listach
pojawia się ostra krytyka: „swastyk, młotów i sierpów"57.
Ale zaraz po wojnie: |
|
|
W Krakowie redaktorem „Dziennika Polskiego" w
przedwojennym gmachu Ikaca został mój kolega z Żagarów [Putrament – J.T.],
teraz oficer polityczny komunistycznej polskiej armii [...] Za żadne skarby
nie wstąpiłbym do PPR, natomiast łączyły mnie z nimi moje antyprawicowe
obsesje i fobie, tak że nie musiałem kłamać58.
|
Czyli jednak: pod pewnymi względami czuł się z nimi
razem! I czy obszar przemilczeń prawdy (bo za całą prawdę szło się wtedy do
więzienia, a co najmniej przestawało się być kandydatem na placówkę
dyplomatyczną) nie ma nic wspólnego z kłamstwem? Szkalować AK niedługo po
wkroczeniu Armii Czerwonej do Krakowa, właśnie w dzienniku Putramenta, to
było przyłączenie się do komunistów: |
|
|
Typ grottgerowski [eufemizm określający
niepodległościowców i AK – J.T.] przy wszystkich swoich zaletach, ma jeden
wielki brak: nie umie układać dziejowego równania...59 |
Termin „dziejowe równanie" to już była odmiana
marksistowskiej nowomowy. Czy gdyby hitleryzm zwyciężył, walka z nim też
byłaby brakiem zrozumienia dziejowego równania? W roku 1950, tuż przed
„wybraniem wolności", napisał Miłosz wiersz: |
|
|
Który skrzywdziłeś człowieka prostego [...]
Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta. |
Ale człowiek prosty, czy nie mógłby tych słów
odwrócić i odnieść do różnych poetów mówiąc: pamiętam, jak krzywdziliście
człowieka prostego, uczestnicząc w przyjęciu ustroju i tworząc pozory
normalnego życia literatury, ukrywając prawdę o sowieckiej okupacji, gdy w
piwnicach rozstrzeliwano ostatnich uczestników polskiego powojennego
powstania. Czy więc ówczesne autoperswazje (termin Zdzisława Najdera) nie
były (zaostrzając termin) samookłamywaniem się, bo gra na złudzenia była
wygodna? Niestety nad ostatnimi książkami Miłosza panuje wybielająca
przeszłość autoperswazja. Jak na przykład to zdanie: „Stawiając na Wschód
[komunistyczny – J.T.], wybierałem przynajmniej wspólnotę cierpień"60.
To samo jednak mogli mówić polscy komuniści, agenci NKWD. Towarzyszyła temu
jednoczesna niechęć do polskiej emigracji politycznej, która skazała się na
inną wspólnotę cierpienia, demaskującą zniewolenie, choć w oddaleniu od
kraju. Zresztą określenie „wspólnota cierpień", w sytuacji reżimowego
dyplomaty komunistycznego w Waszyngtonie, to brzmi nieco dziwnie. |
|
|
|
57 Czesław Miłosz:
Legendy nowoczesności. Kraków 1996, Wydawnictwo Literackie, s. 162,
195.
58 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 8.
59 czmi [Czesław Miłosz]:
Ludzie łagodni. „Dziennik Polski", Kraków 1945, nr 24 (27 lutego).
Zgodnie ze swym obyczajem Miłosz pobłażliwie traktuje po latach tamto swoje
pisanie: „Nie znalazłem w nich [felietonach podpisywanych „czmi"] nic, co
mogłoby mnie narazić na zarzut schlebiania nowej władzy, bo są to felietony
powściągliwe i trzymające się linii ?odbudowy� po wojennych zniszczeniach."
Cz. Miłosz: Zaraz po wojnie, op. cit., s. 9. Istnieje jednak i
trochę inna, wcześniejsza nieco wersja: „W 1945 roku pisałem takie
felietoniki w Krakowie, które być może były wynikiem mojej szczerej
wściekłości, ale nie przynoszą mi zaszczytu." [w:] Wstawać rano, pisać,
a potem na jagody..., Z Czesławem Miłoszem rozmawia Adam Michnik.
„Gazeta Wyborcza" 1991, nr 132 (8-9 czerwca).
60 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 12. |
|
|
Jak reagował Miłosz, gdy pisał do niego Tadeusz
Kroński, że: |
|
|
ja czasem celowo daję się ponieść temperamentowi: My
sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie bez
alienacji. [...] Opozycja ta jest wrogiem prawdy i piękna i musi być
zdławiona. Poza tym zdławiony powinien być antyintelektualizm polski,
romantyzm, sentymentalizm, ksenofobia, katolicyzm...61.
|
Czuje się tu w listach Krońskiego jakieś opory
Miłosza – „Czesław odpowie zaraz, że to właśnie «nie wolno»". Miłosz
wspomina, że do Paryża, do Krońskich, Tadeusza i Ireny, pisał o „terrorze i
łagrach"62,
ale jako rozmówca Kroński pozostawał ważny, a może i jego fobie. Niestety,
niewiele jest w Zaraz po wojnie listów Miłosza do Krońskich. Mówiąc
nawiasem, zafascynowanie Krońskim, filozofem-kabotynem, uwielbiającym tanią
grę, lecz jednocześnie sekciarzem bez głębi, zawsze hipokrytą63,
mówi nam coś także o samym Miłoszu. A listy Krońskiego nie wskazują na jakąś
gwałtowną polemikę Miłosza z nim. Zresztą już w 1945 Miłosz mówił
„wyuczonym" Krońskim: |
|
|
Czy nie warto [...] wreszcie przygwoździć tę
romantyczną koncepcję życia [...]?64 |
Miał więc i sam Miłosz przekonanie, że coś w Polsce,
w jej duchowości – jakby za mało było jeszcze dziejącej się sytuacji
przemocy – powinno być „przygwożdżone". Zresztą nie tylko romantyzm, bo
istniały szczątki prawicy, a sam Miłosz miał „antyprawicowe fobie i
obsesje". Po wojnie do prawicy chętnie zaliczano formacje przeciwstawiające
się nowemu okupantowi. Czy Miłosz sprzeciwiał się „grottgerowskim" resztkom
AK walczących z nowym okupantem, b chciał oszczędzić ofiary krwi, czy miał
ich sprzeciw za bezsensowny i szkodliwy wobec nieuniknionych przemian
dziejowych, „marszu postępu"? Jak to jest w Traktacie poetyckim (zobaczmy
więc znów dzieło, nie wypowiedzi), we fragmencie Duch dziejów: |
|
|
Przechadza się Duch Dziejów, poświstuje. [...]
Pod jego dłonią jedzie na rowerze
Organizator partii wojskowej w Londynie. [...]
W zielonej torbie tajne biuletyny.
Poeta słyszy jego [Ducha Dziejów – J.T.] śmiech
potężny
Ja im za karę odebrałem rozum.
Nikt nie powstanie przeciw mojej woli. [...]
W zielonej torbie tajne biuletyny.
Propagandowy kruszy się poemat.
Dźwięczy fałszywie, bo jest niżej wiedzy. |
|
|
|
61 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 319.
62 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 368.
63 Te cechy Krońskiego
ukazuje bez wątpienia, nie mający zresztą takiej intencji, szkic Miłosza
Tygrys (Rodzinna Europa, 1959). Jak wynika z różnych relacji
Miłosza, grę światopoglądowej hipokryzji uprawiał Kroński już w czasie
okupacji w Warszawie, podobnie było po wojnie. To Kroński może był dla
Miłosza pierwowzorem sztuki „ketmana"?
64 czmi [Czesław Miłosz]:
Seraficzni. „Dziennik Polski", Kraków 1945, nr 41 (16 marca). |
|
|
Nie jest to może nawrót do władztwa Historii
marksizmu, ale niezależnie od tego jak zostało pomyślane określenie Ducha
Dziejów w poemacie Miłosza, ojcem jego – z prawego czy nieprawego łoża –
jest Hegel. Jak pisze o tym „Duchu" sam poeta: „nosisz rozsądny frak Hegla",
choć w innym miejscu stylizuje go na potwora Apokalipsy. Podnosi to rangę
tego Ducha. Sam poeta analizując Traktat poetycki ujmował to tak: |
|
|
opieranie się przemianom historycznym, jakie niesie
ze sobą czas, w imię niezmiennych przykazań moralnych [...] zasługuje na
szacunek. Jednakże tak obwarowanych spotkać może kara: ukazuje im się
wcześniej czy później Duch Dziejów [...] biada też tym, co łudzą się, że
posłuszni są niezmiennemu wezwaniu, ponieważ czas historyczny wymagający od
nas ciągłej odnowy, jest dla nich tylko mgłą i ułudą.65 |
Tak czy inaczej tamci, „grottgerowcy", nie umieli
analizować zachodzących procesów Historii. W ten sposób, uruchomiwszy Ducha
Dziejów i Apokalipsę Miłosz rozwiązał sprawę oceny AK. Nawet jeśli nie ma w
tym sakralności Diamatu, a tylko pragmatyzm, jak bliskie to powojennym
poglądom komunistycznym. Rzutowana na czas okupacji diagnoza Traktatu
poetyckiego, nawet jako historia przez małe „h", mówi, że pochodu
komunizmu nie dało się zatrzymać, próżno było z nim walczyć. Wszystko było
rozegrane. Czyżby? A może opór coś zmieniał w tej historii? Czy tylko pro
reżimowcom przysługiwałoby wyróżnienie, że byli kamieniami na drodze lawiny?
Sądzę, że w Miłoszowej krytyce AK i Powstania
Warszawskiego nie chodziło tylko o samą decyzję Powstania. Nie wszyscy
członkowie Komendy Głównej opowiadali się za jego wybuchem. Jestem skłonny
uważać tę decyzję za tragiczną pomyłkę taktyczną i strategiczną. Było to w
istocie powstanie antysowieckie w masce antyhitleryzmu, wyprzedzające
powstanie w Budapeszcie o lat dwanaście. Ale postawę Miłosza określa także
krytyka tamtej Polski Niepodległej wraz z jej przedłużeniem w czas wojny
„przed zniknięciem na zawsze", co ukazuje sam poeta, pisząc o słynnym
Sylwestrze w Goszycach i ostatecznym unicestwieniu „polskiej Nawłoci"66:„tam,
nie gdzie indziej, są źródła rozdziału Duch dziejów"67(z
Traktatu poetyckiego). „Brak rozumu" Państwa Podziemnego, tak
określony w poemacie, oznacza niezrozumienie logiki historycznych procesów,
unieważniających „przeszłe" formy polskości. A jeśli nawet chodziłoby o
historię przez zupełnie małe „h", zwykłe, dobre czy złe kalkulacje zdarzeń –
co oznaczałoby przyjęcie opcji Miłosza? W skrócie chyba to właśnie: zgodzić
się na nieuniknione zalanie Polski przez Armię Czerwoną i narzucony komunizm
i zacząć prowadzić miękką grę „łagodzenia okrucieństwa". Był to pogląd
kolaboracyjny a priori, tłumaczony nieuniknionym musem.68
Uważam, że dla Państwa Podziemnego i Armii Krajowej sytuacja wykluczała tę
możliwość. Subiektywnie i obiektywnie. Więc nawet strategia pozostawienia
nienaruszonej armii podziemnej, by wpływać na sytuację w kraju zalanym przez
Armię Czerwoną była z góry skazana na niepowodzenie. Na to nie zgodziłby się
Stalin. A w momencie gdyby wojska NKWD zaczęły likwidować Delegaturę Rządu i
Komendę Główną w nienaruszonej – załóżmy – Warszawie, powstanie musiałoby
wybuchnąć. Bo AK w Warszawie nie udałoby się aresztować, tak jak AK
wileńskiego. Może zniszczenia byłyby mniejsze. Jednak koncepcja Miłosza była
chyba przeciwna nawet konspiracji zbrojnej przed Powstaniem. Wydaje mi się
zresztą – a nie jest to pogląd odosobniony – że gdyby zbrojny ruch
niepodległościowy w czasie wojny i już po okupowaniu kraju przez Armię
Czerwoną nie był tak silny, Polska zostałaby o wiele bardziej zniszczona i
wynarodowiona w okresie późniejszym. |
|
|
|
65 Cz. Miłosz: Tygrys
[w:] Rodzinna Europa, op. cit., s. 241-242.
66 ?koniec Nawłoci jako
koniec Polski, najniewątpliwiej wtedy, w styczniu 1945 roku, włączonej do
Imperium na stałe. Tragedia najbardziej paradoksalne, panska Polsza
jako Polska istotna i prawdziwa, a jej zatonięcie jako otwarcie szkoły
niewolników�. Czesław Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 81.
67 Czesław Miłosz: Rok
myśliwego, op. cit., s. 80.
68 „Właściwie, ponieważ
przedmiotem sporu [w opowiadaniu Szczepańskiego Koniec legendy]
jest ostatnia bitwa Powstania Warszawskiego, chodzi już o zachowanie się w
kraju podbitym: albo honor, albo kolaboracja". Czesław Miłosz: Rok
myśliwego, op. cit., s. 81. |
|
|
Rozwijając te myśli o walce i oporze poemat Miłosza
akcentuje zwłaszcza swój sprzeciw wobec postaw okupacyjnego środowiska
poetów „Sztuki i Narodu" (sprzeciw do dziś dla niego aktualny): |
|
|
Dwudziestoletni poeci Warszawy
Nie chcieli wiedzieć, że Coś w tym stuleciu
Myślom ulega, nie Dawidom z procą.
Byli jak człowiek na szpitalnej sali [...]
I tak tę myśl rozwija:
Kopernik, posąg Niemca czy Polaka?
Składając przed nim kwiaty padł Bojarski.
Czysta, bez celu, winna być ofiara.
Trzebiński, nowy jakiś polski Nietzsche,
Nim umarł, usta miał zagipsowane [...]
Baczyński stuknął czołem o karabin. [...]
Gajcy, Stroiński, byli podniesieni
W czerwone niebo na tarczy eksplozji. |
„Nie chcieli wiedzieć" stwierdza Miłosz, błąd więc i
woli, i rozumu. Zła wola, ale i zła świadomość, diagnoza inna od tej z
Wesela, gdzie postuluje się i wolę, i działanie („Ino oni nie chcą
chcieć"). Oto do czego – według Miłosza – doprowadził kult woli w
literaturze! Do zaniku świadomości. Przypomnę epizod okupacyjny, w którym
Czesław Miłosz też bierze udział. Jerzy Andrzejewski wspomina, jak
odwiedziwszy z Miłoszem w roku 1942 Kazimierza Wykę w Krzeszowicach pod
Krakowem, mówili parodie „ironizując ducha wielkich narodowych wieszczów
[...] szczególnie Wyspiańskiego"? Potem chodzili po Krakowie „w powodzi
czerwonych flag i czarnych swastyk", a było tak z powodu święta Hitlerjugend,
więc żeby na to nie patrzeć, poszli na Skałkę (grób Wyspiańskiego!). Nabrali
jednak wszyscy przekonania, „że ucieczka stąd jest konieczna [...]
Uciekaliśmy"69.
Poeci z Powstania Warszawskiego nie uciekli w porę, bo „nie chcieli
wiedzieć"...
Tragizm przeciąga tu Miłosz na stronę – ironii
tragicznej. To jakby po linii stwierdzenia z okupacyjnego wiersza Tadeusza
Borowskiego, że „Zostanie po nas złom żelazny / i głuchy, drwiący śmiech
pokoleń". Po wojnie Miłosz dzieło Nietzschego (którego przypisuje za patrona
Trzebińskiemu) uważał za źródło nazizmu. W Zaraz po wojnie Miłosz
określa Trzebińskiego jako „totalistę" (to określenie jest tu rodzajem
eufemizmu wobec słowa faszysta) i przeciwstawia tym właśnie młodym poetom
okresu okupacji słowo „demokracja", tak jakby cały czas był jej
depozytariuszem, a nie dyplomatą ludobójczego reżimu: „A to byli ostrzy
chłopcy, którzy byli totalistami, powiedzmy sobie szczerze"70.
Pisze Miłosz: |
|
|
Całe szowinistyczne i rasistowskie hecowanie się tuż
przed wybuchem wojny [...] znajdowało dla mnie dalszy ciąg w programowych
elukubracjach «Sztuki i Narodu»71.
|
I mówi w innym miejscu: |
|
|
W czasie wojny ja się stykałem z poetami „Sztuki i
Narodu". Włosy mi stawały na głowie. To było sprzężenie Przybosia z
nacjonalizmem polskim, z endecją. Straszne.72 |
Czy tylko tak można na to spojrzeć? Właśnie w
recenzji z okupacyjnego tomu Tadeusza Borowskiego Gdziekolwiek ziemia
pisał Wacław Bojarski: |
|
|
Choćby po nas przemaszerował chamski but kata,
choćby wgniótł w ziemię nasze ciała [...] to przecież dla przyszłych pokoleń
będzie ten nasz krzyk niezaspokojony, nie zadławiony, żarliwy pragnieniem
mocnego dobra. I choćby zawieść miało wszystko, to jedno po nas zostanie na
pewno. |
|
|
|
69 W książce: J. Conrad:
Lord Jim. Posłowiem opatrzył j. Andrzejewski. Warszawa 1956, s.
470-471.
70Zaraz po wojnie.
[z Cz. Miłoszem] Rozmawiała Joanna Gromek. „Rzeczpospolita" 1998, nr 214,
dod. „Plus-Minus" nr 37 (12-13 września). W krótkim szkicu Andrzej
Trzebiński, ogłoszonym w paryskiej „Kulturze" 1960, nr 5, będącym
właściwie wstępem do wyboru z dziennika poety, Miłosz jest bardziej
przychylny i tolerancyjny, może dlatego, że jest to wstęp częściowo
redakcyjny, a może dlatego, że wyraża przekonanie, że żarliwi poeci „Sztuki
i Narodu" musieli „nosić w sobie zadatki zerwania z prawicą". s. 25.
71 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op.cit., s. 91-92.
72O komunistycznym
maglu..., op.cit., s. 31. |
|
|
Gdyby Miłosz dopuszczał romantyczną dykcję
Słowackiego, być może do autora Króla Ducha także odniósłby jedno
ze słów kluczy Trzebińskiego – „imperium" (imperium ducha). I zacytowałby
jeszcze słowa Trzebińskiego: „nie buławę, lecz ideę niesie każdy w
tornistrze"73
(Żołnierzom walczącym za Bugiem). Traktując jako czystą
ideę-fantasmagorię mapę, jaką wielu Polaków miało w czasie wojny w domu
(pamiętam to): Polski większej niż przed rozbiorami – od Bałtyku po Morze
Czarne.
Typowym zaczepieniem dla różnych oskarżeń poetów
„Sztuki i Narodu" były te słowa z Piosenki żołnierskiej
Trzebińskiego: „Imperium gdy powstanie to tylko z naszej krwi". Jednak
właściwym odniesieniem takich słów są raczej konteksty poetyckie i kulturowe
niż polityczne. Więc nawet nie krótkie epizody walki Batalionów
Uderzeniowych Konfederacji Narodu Bolesława Piaseckiego. Ten właściwy
kontekst to także poezja mistyczna Juliusza Słowackiego, poświęcona Polsce,
to budowanie duchowego boskiego „imperium", przez tysiąclecia i przestrzenie
geograficzne. Byłoby nadużyciem oceniać tę przestrzeń poetycką u
Trzebińskiego jako wyraz ideologii ONR-u. To jakieś Jeruzalem Słoneczne, o
które walczył z Bogiem także Piast Dantyszek Słowackiego, używając swoich
umarłych dzieci jako pocisków... Złowieszcza metafora, którą miał może w
podświadomości Stanisław Pigoń, gdy myśląc o młodych warszawskich poetach
okupacji mówił, że strzelamy do wroga diamentami. Nie zrozumiemy tamtych
poetów posługując się jedynie uproszczonym rozumieniem dykcji
mickiewiczowskiej. Te same „klechdy słowiańskie" są w wierszu Trzebińskiego
(Melodia), co w Królu Duchu. Stroiński odwołuje się do
„rodu Anhellich". W wierszu Ojczyzna wzywa nas do boju Trzebiński
precyzował raz jeszcze pojęcie „imperium", gdy pisał: „Ziemskie imperium z
kroków naszych, / Imperium Boga z naszych serc". Tego dwa razy użytego, więc
doprecyzowanego, słowa „imperium" bez Słowackiego zrozumieć nie można.
Interpretując tę poezję trzeba myśleć o niezgłębionej nocy okupacyjnej i
terrorze dwu imperialnych okupantów, a nie o skrawku haseł politycznych
końca dwudziestolecia.
Zginęli w Warszawie przed powstaniem lub w
Powstaniu. Metaforyczna ocena Powstania Warszawskiego pojawia się w poemacie
Miłosza Toast („Odrodzenie" 1949), pełnym ataków na polską
emigrację polityczną. Tam właśnie znajdujemy scenę, w której władze
angielskie pod osłoną defilady wynoszą z polskiego obozu dipisów: |
|
|
Dziesięć do okowity wielkich aparatów,
Trzysta pięć rewolwerów, osiem skrzyń granatów
I likwidują – moment niemal historyczny –
Pierwszy bodaj w Norwegii – schludny dom publiczny.
Reakcją dipisów jest „rwanie włosów”:
Że tak zmarniał dorobek długich lat męczeństwa. [...]
Ocierasz chustką czoło, To nie żarty płaskie!
„ Jeszcze chwila a miałbyś powstanie warszawskie.” |
|
|
|
73 Ten i następne cytaty z
poetów „Sztuki i Narodu" za książką: Jan Marx: Dwudziestoletni poeci
Warszawy. 1995. Alfa. |
|
|
Czyżby tamto powstanie broniło... narodowego
burdelu? To już prawie poziom tuż powojennej propagandy o Powstaniu. Czy
troska o zdrowie polskiej poezji może być uwiarygodniona takimi zdaniami?
Czyżby Miłosz ukazywał tu poetycko rekonstruowaną myśl Krońskiego: „że
«demon historii» nie sprzyja polskiej prawicy, skoro nawet jej rękami
zniszczył Warszawę"74?
Bo Kroński Toast chwalił: „Kilka obrazów w twoim Toaście
dało proletariatowi więcej niż te wszystkie wstrętne artykuły"75.
Warto przypomnieć Jana Józefa Szczepańskiego nowelę z kluczem, Koniec
legendy. Napisał ją Szczepański, w tej noweli z kluczem żołnierz AK, na
tle spotkania w podkrakowskich Goszycach � z uciekinierem z Warszawy,
Miłoszem, ukazanym w noweli pod imieniem Wielgosza.
Mówi w noc sylwestrową u Szczepańskiego
Wielgosz-Miłosz: |
|
|
Co przyniosło powstanie? [...] Nieprawdopodobna
wprost manifestacja głupoty, zbrodniczej głupoty... bo to jest już zbrodnia.
[...] „Tryumf albo zgon" wykrzyknął [...] Wielgosz z ironicznym patosem.
|
W metaforach opowiadania Szczepańskiego odnajduję
nurt myśli Miłosza. Omija on szczególność Powstania jako nadziei ocalania
niepodległości poprzez walkę na tej – jak ją kiedyś nazwałem – ?ostatniej
reducie Drugiej Rzeczypospolitej�.76
Jeśli jednak odrzucało się Państwo Podziemne i Drugą Rzeczpospolitą, z
Powstania pozostawał tylko obraz bezsensownej rzezi. Nawet bez idei, która
przecież nie zginęła.
Ale do epizodu w Goszycach, dziejącego się tuż przed
zalaniem przez totalitarną armię, dopisał Miłosz jeszcze swój komentarz,
wyznając, „że tamten Sylwester był zstąpieniem do piekieł, na dno
historycznego koszmaru", co uzasadniałoby jego nieprzyjemne zachowania się –
gdyż: |
|
|
Odwiecznie polskie, polski dwór, Nawłoć na minutę
przed dniem obrachunku, przed zniknięciem na zawsze, i ja z moim wstydem i
ambicją ucieczki ze dworu, wtrącony z powrotem w niego, na znak, że chcę czy
nie chcę, tutaj należę, że darmo próbowałem wydostać się poza niemiłą mi
obyczajowość i religię wyabstrahowanych wartości.77 |
Czy tamten „koniec wojny" to był odpowiedni czas na
pozostawanie w kręgu krytyki polskości rodem z Żeromskiego, czy tej
późniejszej satyry Gombrowicza z Ferdydurke? Inna była perspektywa.
Zapadał się pod ziemię historii dwór polski, wytwórca i symbol kultury
polskiej poprzez dzieje, bo taka właśnie była lokalizacja kultury polskiej w
I Rzeczypospolitej i w czasach rozbiorowych. Ale także była to nisza oporu
przeciw okupantom drugiej wojny światowej. Jednak Miłosz całość Polski od
rozbiorów, wraz z dwudziestoleciem określa „jako Nawłoć": |
|
|
„koniec Nawłoci jako koniec Polski, najniewątpliwiej
wtedy, w styczniu 1945 roku, włączonej do Imperium na stałe. Tragedia
najbardziej paradoksalna, panska Polsza jako Polska istotna i prawdziwa, a
jej zatonięcie jako otwarcie szkoły niewolników".78 |
|
|
|
74 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 236.
75 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 334.
76 W książce: J. Trznadel:
Polski Hamlet. wyd. II . Warszawa 1995. Ostatnio o Powstaniu
Warszawskim jako „nie desparackim odruchu, lecz zaplanowanej akcji, która
„miała widoki powodzenia", gdyby nie odmowa pomocy ze strony Związku
Radzieckiego" – wypowiedział się Leszek Kołakowski. O terroryzmie.
„Gazeta Wyborcza" 1999, nr 61.
77 Cz. Miłosz: Rok
myśliwego, op. cit., s. 79-80. W jednym z wywiadów określa Miłosz
polski dwór, tamten dwór, jako „polskie g...", w które został wrzucony. [w:]
Zaraz po wojnie. [z Cz. Miłoszem] Rozmawiała Joanna Gromek.
„Rzeczpospolita" 1998, nr 214, dod. „Plus-Minus" nr 37.
78 Cz. Miłosz: Rok
myśliwego, op. cit., s. 81. |
|
|
Ale tak, jak pisze tu Miłosz, o dziejach Polski
myśleli także komuniści – tyle że „szkoła niewolników" była ich pozytywem.
Ostatnio J. J. Szczepański „wielkodusznie" – już po komentarzu w Roku
myśliwego – przekreślił tę swoją polemikę wobec Miłosza, tak jakby
chodziło w niej tylko o prywatne nieporozumienie.79
Tutaj – chwila pewnego marginesu. Patrząc z nieco
większego dystansu na odrazy-idiosynkrazje Miłosza można w nich przecież
zauważyć obok wyróżników czysto politycznych, zwykłych sprzeczności i
falowania poglądów pewien rys psychologiczny zasadniczy, stały: chroniczną,
powiedziałbym, nietolerancję, odziedziczoną zapewne po ideach rewolucyjnych
wczesnej młodości (idee przeminęły, rys osobowości pozostał), a może też po
własnym niestabilnym dzieciństwie. Jest to jedna z cech Miłoszowego pościgu
za marami historycznego świata, by je unicestwiać. Dążenie tak napastliwe w
poszukiwaniu (może podświadomym) uniwersalnego – ale czy prawdziwego? –
odniesienia. Ponieważ duch konserwatywny jest poecie obcy, nie może więc
akceptować czy chociażby uszanować wcieleń wartości niedoskonałych, a jednak
ważnych. Tyczy to i istoty świadomości narodowej. Stąd w twórczości
kompensacyjna próba ucieczki do tłumaczeń Biblii („pan to przecie
jutro zrzuci" ironizował Miłosza Stefan Kisielewski), do ezoteryzmu,
niemożliwego jako stała dla jego osobowości, bo uzależnionej od historii i
przemijalności rzeczy tego świata. Stąd uczulenie na realia świata w jego
poezji. Jest to jednak świat przeszłości, zakończony, kraina lustrzana
odwrotnego odbicia, negatyw udający pozytyw, bo liryka i opisowość są ze
sobą sprzeczne. Zaś epika zakładająca pozytyw jest z definicji dla niego
niemożliwa, nawet oparta na założeniu przemijania, o którym się na chwilę
zapomina. Nie może tedy jąć się na nowo ani Pana Tadeusza, ani
Ziemiaństwa. Zaś Król Duch sprzeczny byłby z jego poczuciem
rzeczywistości (nie było to pewne tylko w Trzech zimach). Innymi
słowy, pogrążony w nietolerancji, nie może Miłosz zdobyć się na
rewolucjonizm z ducha tolerancji i konserwatyzmu poczęty. Dlatego w jesieni
życia straszą go wciąż te same chichotliwe zmory, co w Wilnie i Warszawie
przed drugą wojną: endeckość, „Nawłoć", duch narodowy, rasizm, i nimi też
chciałby w pół wieku po urzeczeniu Nową Wiarą wytłumaczyć dobrotliwie jej
pułapki dla ducha. Dla współczesnego Polaka są to w dużej mierze już takie
sztuczne krajobrazy, które Norwid nazywał: „cacka!". |
|
|
|
79 „zjedliśmy wspólnie
kolację, w trakcie której on powiada: obaj jesteśmy już strasz-nie starzy i
nasz spór już tak naprawdę nikogo nie obchodzi, pojednajmy się. Więc ten
spór jest już historią". Jednak w tym samym tekście Szczepański określa
tamte Goszyce jako przede wszystkim „esencję polskości", „najlepszą cząstkę
ziemiańskiego świata". W wywiadzie: Żeby o coś chodziło. Jan Józef
Szczepański w rozmowie z Romanem Graczykiem. „Gazeta Wyborcza" 1999, nr 7
(9-10 stycznia). |
|
|
Ścigając jednak te mary jak Don Kichot, przeżywa
Miłosz wątpliwości, dręczą go powinności i wiecznie młodzieńcze wyrzuty
sumienia: stąd konieczność samousprawiedliwień siebie i swoich. Kazimierz
Wyka wyczuł to mimo wszystko jako cechę osobowości: „właściwe temu pisarzowi
zapamiętanie się w moralistyce quasi politycznej [...] Byle swoją
czystość moralną ocalić"80.
Wraca Miłosz wciąż do uzasadnień uskoku między poezją a cnotą, chcąc po
prostu być „w porządku". W tej potrzebie uzasadnienia zła – jeśli spojrzeć
odpowiednio – twórczość Miłosza jawi się, o dziwo, w przebraniu moralizmu.
Na tym polega różnica między wymiarem Miłosza (inna sprawa, czy ma rację) a
wymiarem tych, którzy usprawiedliwiają się dla siebie, bez maski moralizmu.
Oscylowanie między Don Kichotem a Hamletem. To zresztą niezła pożywka dla
twórczości. Choć czytając pierwszy raz Rok myśliwego zanotowałem
sobie: „ach , jak mnie męczy ta jego poza i przyganiające sobie – wieczne
samousprawiedliwanie się".
Próbując to ująć inaczej, egzystencjalnie i
metafizycznie, ale odchodząc od świata historyczno-politycznego: jest Miłosz
odwrotnością króla Midasa: każde złoto dotknięte przestanie być złotem,
przesypie mu się z ręki, objęte nietolerancją, nieufnością. W złoto zamienić
zamierza przede wszystkim wytwory swojego słowa. Z ruchu między rzeczą a
słowem chce wyprowadzić nowe znieruchomienie. A jednak z oddali słychać
lewicowy galop.
W gruncie rzeczy dość łatwo ukazać chłopięcość, „puerilizm"
zachowań Miłosza, równoległych niejako do Nowej Wiary, jego w tym duchu
poglądy, okrzyki i zawołania. Jeśli to robię, to nawet nie dlatego, że
niektórymi poglądami Miłosza ludzie niedoświadczeni przejąć się mogą. Chodzi
bardziej o apel do zaawansowanego czytelnika, by umiał odnaleźć w tym dziele
rzeczywiste wartości, nie zważając na rzeczy dotknięte Miłoszową historyczną
nietolerancją. Nietolerancją rodem właśnie z polskiego partykularza, z
Kiejdan, Szetejni czy Wilna. Z cechami tego, co było tam partykularzem.
Przypomina się ironizowany przez Norwida „uniwersalizm" naprawy świata
Radziwiłła, złoszczącego się, że ogiery pełnej krwi, które kupował w Anglii,
muszą przeprawiać się do Kiejdan statkiem. I na mapie pokazywał miejsce na
angielskim Kanale: tu powinien być most, tu, tu, tu! Z tym, że Miłosz ma za
partykularz nieledwie całą polską rzeczywistość. Wszędzie brak mu słusznych
ideowych mostów.
Wzór dla Miłoszowego buntu przeciw Polsce, daleki i
niepełny, w części tylko analogiczny, znajduję w polskiej literaturze tylko
jeden: Norwida, którego Miłosz i nie za dobrze rozumie, i nie za bardzo
ceni. Toć to Norwid powoływał się na swoje niepolskie pono pochodzenie, że
jest z Normanów: jako właściwie „Narwid". Sam konserwatysta, krytykował u
Polaków zużytą rutynę tradycji, odreagowywanej przez pozornie heroiczny i
rewolucyjny Ruch. Albo więc całkowity bezruch, albo pozorny ruch (za taki
miał powstania). Norwid krytykował dwór w obrazie szlachcica, co książkę
brał, bo szedł – spać do ogrodu. Lub obraz inny: zgromadzonego budulca, co
nie użyty w pył się rozpadł, co więc miało starczyć na dwór, ledwo na
gołębnik się nadało. A z drugiej strony ów Ruch, wywołujący co pokolenie
„rzeź niewiniątek". Oczywiście, Norwid nie akceptował Zła ani dla
twórczości, ani dla życia. Był zdeklarowanym anty manicheistą. Miał
zakorzenienie w Ziemi swojej, a ruchem wertykalnym bezustannie do Boga
chciał sięgać.81
Nie piszę tego po to, by stwierdzić, że Miłosz mógł iść za tym wzorem,
zresztą niepowtarzalnym. Jest to jednak ta lekcja pomickiewiczowska, z
której, jak się zdaje, Miłosz skorzystać nie umiał. On sam bowiem zatrzymuje
się na dykcji oświeceniowo mickiewiczowskiej, i to w sposób szczególny,
wykrzywiony, nie sięgając do całości Mickiewicza, co jeszcze tu wspomnę.
|
|
|
|
80 K. Wyka: Czy
wyobraźnia jest osobą partyjną? „Życie Literackie" 1956, nr 51.
81 Por. analizy w mojej
książce: Czytanie Norwida. Próby. Warszawa 1978. PIW. |
|
|
Uruchamiając swoje fobie Miłosz
gotów jest często nie pamiętać tego, co sam w jakimś innym miejscu pisał.
Tyczy to także Powstania. Bo tragedii Powstania
niewątpliwie był poświęcony przejmujący apokryf Antygona (w
nawiązaniu do motywu Antygony z wiersza Na ruinach katedry św. Jana,
w zbiorze Ocalenie). Ten utwór w formie dramatycznej jest głębszy niż to
wszystko co później – także w Traktacie poetyckim – napisał Miłosz
o Powstaniu, to jeden z największych tekstów tego poety. Jednak utwór ten,
napisany w 1949 roku, Miłosz opublikował dedykując go pamięci powstania
węgierskiego w Budapeszcie 1956. Były to, w jakimś sensie, jak to ukazywałem
wyżej, bliźniacze powstania. Ale przesunięcie dedykacji potwierdza
niewątpliwie niechęć wobec Powstania Warszawskiego, jeśli w taki sposób
poeta postanowił ominąć pierwotny adres i intencję tego utworu! Pomogło mu
też to ominąć wyrażoną jednak w utworze krytykę niesprawiedliwości wobec
pamięci Powstania (czyn „z legendy wyzuty" przez zbrodniczego Kreona). A z
węgierskim Powstaniem, choć tak podobnym, solidaryzował się już w pełni.
Pozwala to zresztą domyślać się, że problematyka Powstania Warszawskiego
pozostawała wewnętrznym konfliktem poety. Na świadomość konfliktu moralnego
zdają się wskazywać niektóre wersy Traktatu poetyckiego: |
|
|
Polami wtedy żywi uciekali [...]
Każdy z nich dźwigał do końca dni swoich
Pamięć tchórzostwa, bo umrzeć bez celu
Nie chciał, a zwątpił, bo nie chciał umierać. |
Wczytując się w Traktat poetycki, uznany za
jedno z najbardziej reprezentatywnych dzieł poetyckich Miłosza, nie znajduję
w nim jednak tragedii narodu, który utracił wolność przede wszystkim z
powodu haniebnej zmowy i, poddany zagładzie, heroicznie i tragicznie zmagał
się ze złem. Zastępuje to werdykt o „odebraniu rozumu" przez Ducha Dziejów
(„za karę"). Jedynym właściwie elementem tragicznym w Traktacie
poetyckim jest tragedia żydowska. To ona stanowi powracający motyw
głównej części poematu. Uwydatnienie przede wszystkim tej tragedii jest
symptomatyczne na tle niechęci poety do całego polskiego ruchu podziemnego,
jego tradycji i jego nurtów ideowych (por. przypomnianą wyżej sprawę
antologii Pieśń niepodległa). Ale przecież Miłoszowi obce były
także tuż powojenne emigracyjne deklaracja niepodległościowe. Uważał je za
nierealne i przyjmował to, co nazywał przemianami w kraju. Służył. Niechęć
do emigracji londyńskiej i amerykańskiej akcentowana była przez Miłosza i po
zerwaniu z PRL-em. Nie była to tylko niechęć do prawicowości. Czołowi polscy
socjaliści jak na przykład Ciołkoszowie czy Adam Pragier,
niepodległościowcy, też przecież przebywali na londyńskiej emigracji. Próżno
szukać u Miłosza tragedii socjalisty Kazimierza Pużaka w więzieniu
moskiewskim, a potem zamordowanego przez UB. Czyżby niechęć do tego, co
Miłosz nazywa prawicą, rozciągała się (jak przed wojną) i na
niepodległościową PPS (Kroński w liście do Miłosza nazywa ich
„kryptofaszystami")? Wygląda więc na to że „zaraz po wojnie" Miłosz mimo
wszystko najlepiej czuł się pośród „reżimowców" i na swojej placówce
dyplomaty PRL-u. Pozostaje pytaniem, jak ukazują tę działalność raporty
słane przez Miłosza w ciągu kilku lat do centrali MSZ w Warszawie...
Traktatu poetyckiego nie tknął też
antykomunizm w sensie zobrazowania sowieckiego zalewu, choćby w sensie
przemarszu tej strasznej, półdzikiej, totalitarnej Czerwonej Armii, co
zostawiło zresztą poecie okropne wspomnienia. Jedyną szczeliną, przez którą
widać „sowieckie zbrodnie", w Traktacie jest wiadomość o zbrodni
katyńskiej, w związku z przypomnieniem Władysława Sebyły. Oczywiście to, co
tu piszę, nie może zdać sprawy z zawiłych często i nie wolnych od złożonego
symbolizmu obrazów Traktatu poetyckiego, z którym będzie się
biedzić inna rozprawa krytyczna. Charakterystyczny dla tych różnych uników
był wiersz Piosenka o porcelanie. Kroński, który zapoznał się z
manuskryptem wiersza doradzał Miłoszowi, w związku z fragmentem o skorupkach
porcelany, zgniecionych przez tanki: „zaplamione / Brzydką czerwoną farbą" –
skreślenie słowa „czerwoną", ze względu na „intelektualno-polityczną klamrę"82.
W tomie Światło dzienne (1953), wydanym przecież już na Zachodzie,
Miłosz istotnie zmienił „czerwoną" na „zakrzepłą", nie budzącą
antykomunistycznych skojarzeń politycznych, a nawet wzmacniającą odniesienie
jedynie do krwi ludzi ginących jak zwierzęta (farba – krew zwierzęca). Jak
pisze Miłosz w Roku myśliwego, już dużo później, po Noblu, odradzał
Helenie Bilińskiej publikację pamiętnika z przemarszu Armii Czerwonej przez
Polskę i Goszyce, gdyż jaki wydawca będzie chciał drukować rzecz o wydźwięku
rasistowskim (aluzje do tego, że Armia Czerwona była po azjatycku
wielonarodowościowa)?83 |
|
|
|
82 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s.310.
83 „Apokaliptyczne"
opisywanie marszu Czerwonej Armii (przez Helenę Bilińską): „Jej pamiętnik
dobrze oddaje polską grozę wobec najazdu przez obcą, niepojętą cywilizację
czy raczej przez kontynent, który wyroił się mnóstwem plemion w pochodzie i
toczył się na zachód, czołgami, artylerią, ale przede wszystkim milionami
nóg piechoty.". Czesław Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 80. |
|
|
Pisząc o użyciu „ketmana" Miłosz myślał także o
sobie, zaś ukrytą ideą zezwalającą na uzyskanie korzyści praktycznych od
systemu miało być „zdrowie polskiej poezji". Jednocześnie był jednak w kręgu
magicznego oddziaływania ideologii systemu (nie tylko więc „ketmanił"), choć
stanowił tu coś odrębnego: fala przemian, tak, „elementy totalne" – ale
które? – nie. Jednak tylko „ketmaniąc" – protestu nie mógł wyrazić. Ale czy
nie zapowiadał już – w pewnym sensie – późniejszych neotrockistowskich
dysydentów, opowiadających się przecież za komunizmem „z ludzką twarzą"?
Jeśli niepodległość nie była realna, możliwe było
wyrażanie jej idei. Nie Miłosz jednak stał się na tle poezji powojennej tej
idei głosicielem. Dlatego także jest dziś Miłosz podporą formacji wywodzącej
się z „rewizjonistycznej" fali. Uważał nawet, że zniewolenie Polski
nastąpiło po pierwszym odsunięciu Gomułki: |
|
|
Nie twierdzę bynajmniej, że życie w Polsce nie
doszło do demonicznego obrazu, ale nastąpiło to stopniowo od likwidacji
Gomułki.84 |
Ale niepodległościowcy byli likwidowani i za
pierwszego Gomułki. I jednocześnie: |
|
|
bo to nieprawda, że jest tylko zabór Polski – jest
takie przekształcenie, że nikt jej nie pozna [...] I ten paradoks: Polska
stawszy się marchią Wschodu, stała się bardziej zachodnia niż była przed
wojną. Zachodnia w tym sensie, że raptem wrzucona w problematykę, która
pasjonuje ludzi na całym świecie85.
|
Czyżby przed wojną tylko komuniści byli w Polsce
„zachodni i nie zaściankowi"? Zastanawia, że tropiący wszędzie nacjonalizm
Miłosz nie widzi go w nacjonalizmie wielkoruskim i nie porównuje z
nacjonalistycznym socjalizmem niemieckim, czyli hitlerowskim nazizmem.
To stanowisko, że komunizm (a przynajmniej ideologia
komunistyczna) była szansą uniwersalności literatury polskiej – będzie
podtrzymywał Miłosz i później: |
|
|
Komunizm dał literaturze polskiej niebywałą szansę.
Zawsze historycznie zorientowana, ale własną tylko historią zajęta, a więc
mało dostępna dla obcych, nagle znalazła się wobec uniwersalnego tematu.
Tylko że niewielu piszących wyciągnęło z tego wnioski.86 |
Tę myśl powtórzy Miłosz w 1989 roku w Krakowie: |
|
|
Czyli poprzez komunizm Polska znalazła się po raz
pierwszy w orbicie myśli europejskiej, na złe czy dobre. Dekadenckiej – ale
europejskiej!87 |
|
|
|
84Wańkowicz i Miłosz...,
op. cit., s. 101.
85Wańkowicz i Miłosz...,
op. cit., s. 109.
86 Cz. Miłosz:
Nieobjęta ziemia, op.cit., s. 70.
87O komunistycznym
maglu i polskiej szkole poezji. Rozmowa z Czesławem Miłoszem. „Nagłos"
1990, nr 1, s. 16. Dodajmy, że sądy Miłosza o komunizmie, wyrażone w
rozmowie z krakowskimi pisarzami spotkały się z krytyką w eseju Marka
Zielińskiego: Prawo Archimedesa. „Życie Warszawy" 1990, dod.
„Kultura i Życie" nr 17 (24 sierpnia). Ostrą krytykę poglądów poety po
opublikowaniu Roku myśliwego wyraził też Marek Arpad Kowalski: Twarz
Miłosza: „Najwyższy Czas" 1990, nr 29 (20 października). |
|
|
Podczas cytowanej tu dyskusji krakowskiej Miłosz, po
pytaniu M. Stali: „Czy da się wymienić takie nazwiska, takich ludzi, którzy
ukształtowali się pod wpływem tego doświadczenia – i pozostaną w
literaturze, kulturze?" – podkreślił twórczą dla kultury inspirację
ideologii komunistycznej, wymieniając jej zasługi dla ukształtowania
Kołakowskiego, Wata, ale i siebie samego: Zgodził się „pod pewnymi
względami" ze stwierdzeniem, że i jego można by wymienić jako wynik tego
doświadczenia. „Przecież ja jestem wychowankiem «Miesięcznika
Literackiego»...". Można by tu zgłosić obiekcje: czy Wat i Kołakowski stali
się ważni dla kultury jako ideolodzy czy destruktorzy komunizmu w ideologii?
A w wypadku Miłosza: czy to, co ważne u niego, łączy się z wpływem ideologii
komunistycznej? A może odwrotnie, może ta fascynacja decyduje o tym, co w
dziele jego najsłabsze? Nie sposób tego rozstrzygnąć bez dalszych analiz. I
czy tak rozumując nie można by także powiedzieć że nazizm wprowadził
literaturę polską w doświadczenia uniwersalne, zrozumiałe na całym świecie?
Jedno pozostaje tu niewątpliwe: swoista intelektualna fascynacja komunizmem
jako przygodą, a nie bezwzględnym złem europejskiego doświadczenia. W
polskim przypadku sąd Miłosza omija drugą szalę wagi: hekatombę polskiej
inteligencji twórczej, pisarzy unicestwionych – poczynając od tych, którzy
zginęli w Powstaniu, bo pomoc sowiecka nie nadeszła, po złamane moralnie
kariery i szanse czystego moralnie debiutu dla młodych po wojnie, aż po tych
młodych najbardziej ideowych ludzi, którzy zostali zatłuczeni po lasach i w
więzieniach.
Ten „poputczikowski" w stosunku do komunizmu
charakter wielu wypowiedzi publicystycznych Miłosza (pierwszy chyba użył
tego terminu w stosunku do Miłosza Sergiusz Piasecki), ale i niektórych z
jego przedstawień poetyckich, jest w zasadzie pomijany w budowanym przez
krytykę obrazie tego poety. Kilka lat temu próbował przerwać tę tendencję w
jednym z wywiadów Zbigniew Herbert88
posługując się – może prowokacyjnie i może źle zapamiętanym – szczegółem z
prywatnego sporu obu poetów (wiadomo dziś, że chodziło także o Powstanie),
ale dotykając ogólnej tendencji ideowych wypowiedzi Miłosza. Wzbudziło to
ogromną falę nie tyle polemik, co napaści na Herberta. Te napaści na
publicystykę Herberta podtrzymał w prasie warszawskiej i nowojorskiej, po
śmierci poety, Adam Michnik: |
|
|
w tej walce [z komunizmem, Herbert – J.T.] bywał
subtelny, ale także brutalny, uderzając zbyt mocno lub na ślepo. [...] Kiedy
wypowiadał się w sprawach politycznych czy społecznych nie odbiegał od norm
polskiego piekła. |
|
|
|
88 „Był to rok 1968 czy
1969 rok. Powiedział mi – na trzeźwo – że trzeba przyłączyć Polskę do
Związku Radzieckiego. [...] myślałem, że to żart czy prowokacja. Lecz gdy
powtórzył to na kolacji, gdzie byli Amerykanie, którym się to nawet bardzo
spodobało – wstałem i wygarnąłem."Pojedynki Pana Cogito. „Tygodnik
Solidarność", Warszawa 1994, nr 42 (11 listopada). |
|
|
A przecież poza relacjonowanym przez Herberta –
dokładnie czy mniej dokładnie – epizodem prywatnego sporu z Miłoszem kryło
się coś zupełnie zasadniczego: odmienność postaw tych dwu poetów wobec
Polski ostatniego pięćdziesięciolecia czy nawet osiemdziesięciolecia.
Odmienność postawy wobec komunizmu i współpracy z nim światowej lewicy.
Wypowiedź Herberta była próbą ideowego starcia, ale dyskusji nie podjęto, a
poetę odsądzono od rozumu.89
Jak doszło w Polsce do szczególnie jednostronnej
oceny Miłosza (dawno zostały zapomniane krytyki emigracyjne, formułowane po
pozostaniu Miłosza na Zachodzie)? Dla pozostających w kraju antykomunistów
istotny był akt emigracji politycznej. Zniewolony umysł uchodził za
biblię, ważny był protest nowego apostaty systemu wobec komunistycznego
dyktatu ideologicznego w kraju. Nagroda Nobla nie sprzyjała rozpoznaniu
zróżnicowanych poglądów poety. Przyjęto ją zresztą także jako jeszcze jedną
nagrodę wręczoną umęczonemu krajowi.
Od jednostronności widzenia nie uchroniłem się przez
długi czas i ja. Brakowało krytycznej lektury, ale i pełniejszej informacji.
Działał mechanizm kompensacji wobec zjawisk umieszczanych na indeksie przez
krajową cenzurę. Już od roku 1959 narzucano mi tak zwany zapis na nazwisko
autora Ocalenia. Sytuacja była już dużo inna, gdy wygłosiłem w
Warszawie odczyt o Miłoszu – przed Noblem, w końcu 1977 roku – w klubie
studenckim Hybrydy. Ale UB zrywało jeszcze zapowiadające odczyt afisze, co
podnosiło temperaturę tematu. Po otrzymaniu przez Miłosza nagrody Nobla
miałem odczyt-laudację tej nagrody w amfiteatrze Sorbony (listopad 1980), w
języku francuskim, byli obecni także ludzie z paryskiej „Kultury",
przewodniczył francuski poeta Pierre Emmanuel. Całość wydrukowałem niedługo
później w „Twórczości", w numerze poświęconym Miłoszowi. Nie stać mnie było
wtedy na bardziej zróżnicowaną, całościową interpretację postawy Miłosza.
Gdy jednak emocje związane z „powrotem" noblisty do
czytelników w kraju opadły i zacząłem na nowo, a na dodatek krytycznie,
czytać teksty Miłosza, pogląd na tego poetę zaczął się różnicować, także na
fali moich rozmyślań nad przygotowywaną Hańbą domową. Eseju z
„Twórczości" nie przedrukowałem w żadnej z moich późniejszych książek.
Zmianę stanowiska wobec Miłosza zaakcentowałem w analizach pierwszego i
(szerzej) drugiego wydania Polskiego Hamleta (1988, 1995). W
zbiorze Ocalenie tragizmu (1993) znalazł się esej Kot Hafiza
czyli skaza Miłosza, publikowany pod koniec 1990 roku, po lekturze
Roku myśliwego Miłosza. Interesujące, że rozdziały poświęcone polemice
z Miłoszem w Polskim Hamlecie zostały pominięte w bibliografia
Miłosza w akademickim słowniku biobibliograficznym Współcześni polscy
pisarze i badacze literatury (Polskiej Akademii Nauk). Pominięto, co
gorzej, głośną polemikę Herberta z Miłoszem, ale i pewne wspomnieniowe głosy
krytyczne o Miłoszu, tak jakby do bibliografa należało ocenianie. |
|
|
|
89 Relacja z niektórych
polemik w sprawie Herbert versus Miłosz w moim Polskim Hamlecie,
wyd. II, 1995. |
|
|
Jeśli pisarze-korespondenci Miłosza z jego książki
Zaraz po wojnie byli przede wszystkim – jak twierdzi Miłosz –
obrońcami wartości, „ratowali co się da", to zachodzi pytanie: kto
spowodował zapaść kultury i literatury polskiej w okresie powojennym, kto
wymuszał na młodzieży przekonanie, że żyje w najsprawiedliwszym z ustrojów,
jakie znała ludzkość? Czy to byli jedynie Rosjanie, a może „mówiący bardzo
słabo po polsku [...] rusini z orzełkami, przypiętymi do jarmułek" (słowa
Krońskiego z listu do Miłosza90),
czyli „kto inny"? Przecież to pisarze, nie aparatczycy, zapełniali kolumny
czasopism literackich i wydawali literackie książki w państwowych oficynach.
Widzieliśmy, jak już na emigracji, w roku 1952, Miłosz polemizował w serii
listów z Melchiorem Wańkowiczem przedstawiając mu sukcesy polskiego postępu
po wojnie.
I dzisiaj różne, uważane przez Miłosza za prawicowe
i „narodowe", wypowiedzi budzą ogromną niechęć poety, natomiast konteksty
ideologii komunistycznej takiej niechęci i podejrzliwości nie budzą. Na
przykład Karola Kuryluka, przedwojennego redaktora „Sygnałów", zalicza
Miłosz do „postępowej inteligencji" (termin typowo peerelowski), gdy
wiadomo, że Kuryluk podporządkował to pismo komunistycznemu sterowaniu.
Czyni Miłosz Kuryluka pierwszą chlubą Lwowa, choć wiadomo też, że
niewątpliwie kolaborował tam z Sowietami już w czasie pierwszej okupacji
Lwowa (praca w redakcji „Czerwonego Sztandaru" i „Nowych Widnokręgów").
Pisze Miłosz, że śmierć Nerudy go przejmuje, bo ten umierał widząc, jak
przegrywa w Chile marksistowska rewolucja91.
Ludzka sprawa współczucie, ale z żalem .że Chile nie stało się drugą Kubą? I
brzydzą mnie niechętne słowa Miłosza dla Lechonia i Wierzyńskiego (określa
ich postawę jako „jałowość oderwania"92),
jak zresztą wobec emigracji londyńskiej. Dodajmy, że rówieśnika młodego
pokolenia okupacyjnego, Andrzeja Bobkowskiego, zdecydowanego antykomunistę,
wnikliwego obserwatora kolaboracji Francji Vichy, nazwie Miłosz pogardliwie
„prawicowym Lechitą"93.
Odnoszę jednak ogólne wrażenie, że im dłużej Miłosz
zajmuje się problemem współpracy z PRL-em, tym bardziej jego wypowiedzi
stają się intelektualnie niespójne. Im bardziej też stara się usprawiedliwić
pisarską formację PRL-u, tym szerzej, w sposób niezamierzony, odsłania
zakres jej współpracy z komunizmem.94
Gdyby ten spór z Miłoszem dotyczył tylko biografii
jakiegoś pisarza, oddalonego od historii w swoim dziele, może nie byłoby
powodu go toczyć. Ale niektóre sądy Miłosza współbrzmią dziś z głosami,
mówiącymi, że nie zostaliśmy zdradzeni w Teheranie, Jałcie i Poczdamie.
Przecież gdyby po Teheranie rząd polski uzyskał pełną wiedzę o ustępstwach
wobec Rosji – nie byłoby decyzji Powstania Warszawskiego! Wmawia się nam
słuszność tej zgodnej z racją Rosji, „Realpolitik" zachodniej koalicji. „Realpolitik"
– czyli uznanie siły. Jednak pisarz jest po to, by jego słowo nie
poświadczało słuszności siły, lecz rację – choćby bezsilną – wolności i
prawości. Przyznawać rację powojennej komunistycznej „Realpolitik" to
jednocześnie sprowadzić polską emigrację londyńską i amerykańską do
zbiorowiska anachronicznych politycznych pajaców. I popowstaniowa emigracja
w Europie Kongresu Wiedeńskiego i emigracja pojałtańska były ważnym
czynnikiem polskiej racji. Na domiar Jałta była układem z państwem
ludobójczym i totalitarnym, groźnym dla świata, równie groźnym jak nazizm
hitlerowski. Ludobójstwo wobec Polski było już wtedy strasznie potwierdzone.
|
|
|
|
90 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op. cit., s. 307-308.
91 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op.cit., s. 130.
92 „Lechoń i Wierzyński,
niezłomni, płacili jałowością oderwania", Cz. Miłosz: Zaraz po wojnie,
op.cit., s. 124.
93 Cz. Miłosz: Zaraz po
wojnie, op.cit., s. 127.
94 Mówi Janusz Sławiński:
„Opublikowana ostatnio przez Czesława Miłosza korespondencja z lat tuż
powojennych więcej mi mówi o nachodzeniu sowietyzmu na życie duchowe Polaków
niż cała na ten temat literatura fikcjonalna." [w:] Inicjacje
literackie. Janusz Sławiński – prof. literaturoznawca. Wysłuchała Hanna
Karolak. „Nowe Książki" 1999, nr 1, s. 75. |
|
|
Do choroby moralnej trawiącej po dziś dzień
cywilizację zachodnią, a jeszcze nie wiadomo, jak to będzie, ta zapaść
Zachodu i kapitulacja wobec ludobójstwa komunizmu wiele się przyczyniła. A
tu powiada się, że wewnętrzna gra z komunizmem była potrzebna dla „zdrowia
polskiej poezji"?... Misja w perspektywie stuleci? Ci, którzy powołują się
na Mickiewiczowską „pochwałę" cara w Petersburgu, w II wydaniu Konrada
Wallenroda, zapominają, że ten poeta nie został urzędnikiem-dyplomatą
Królestwa Polskiego. Może i dlatego Pan Tadeusz znaczy więcej niż
Ziemiaństwo. A zresztą ocalanie niezbywalnych wartości znaczy
więcej niż piękne słowo, bywa pomostem – choćby po latach – i do wartości, i
do tęczy słowa. Taką drogę wybierali i Lechoń, i Wierzyński, w emigracyjnej
poezji, ale i młodzi poeci, którzy zginęli w Warszawie.
Być może nie ma jednego tylko klucza mogącego
wyjaśnić sytuację Czesława Miłosza na tle polskiej świadomości, czyli to, co
Tomasz Burek nazwał niedawno Tomasz Burek nazwał niedawno u niego „nawrotem
odruchu lewoskrętnego", czyli jednym z „największych skandali,
intelektualnych i politycznych, doby obecnej"95.
Taki a nie inny sąd Miłosza o międzywojennej rzeczywistości, niewątpliwie
ułomnej, ale nie bez osiągnięć, rozbrat z okupacyjnym i powojennym ideowym
nurtem niepodległościowym, co doprowadziło go do współpracy z komunistami po
wojnie – to wszystko miało może związek z zachwianym poczuciem własnej
tożsamości? Jak ujął to satyrycznie Zbigniew Herbert w niektórych zapewne
aluzjach wiersza Chodasiewicz: „był hybrydą w której wszystko się
telepie / duch i ciało góra z dołem raz marksista raz katolik / chłop i baba
a w dodatku pół Rosjanin a pół Polak" (w zbiorze Rovigo, 1992). W
Paryżu, po nastaniu stanu wojennego, jak sam to słyszałem, Miłosz
przedstawił się w radiu francuskim jako Litwin piszący po polsku.
Metafora Herberta w wierszu Chodasiewicz, z którą
wielu utożsamiało Miłosza, a sam Herbert przeciw temu nie protestował, co
osobiście pamiętam (pokazał mi maszynopis wiersza – „przecież to o Miłoszu",
powiedziałem w trakcie lektury, rozjaśnił się wtedy uśmiechem), może zresztą
ukazywać podstawową trudność polemiki z Miłoszem i oceny jego poglądów.
Wyrazistość, spójność intelektualna, nie jest bowiem mocną stroną tego
poety, którego jedne sądy zaprzeczają innym. Jeden wszakże sąd nie ulegał tu
zmianie. Chodzi o powtarzane wielokrotnie, w różny sposób, zdanie poety:
|
|
|
Żadna niewiedza mnie nie chroniła. Miliony w
gułagach, deportacje po 1939 roku. Katyń, Powstanie Warszawskie, terror w
Polsce [...] A zarazem istnienie [...] prawowitego rządu w Londynie. I ja
przeciwko nim, z tym koronnym argumentem, że przegrali i że nie mogą wygrać.
Zerwać pakt, stowarzyszyć się z nimi, bo szlachetni, wierni imponderabiliom?
To tylko dzisiaj, po kilkudziesięciu latach Polski Ludowej, sławi się
niezłomność emigracji.96 |
|
|
|
95 Tomasz Burek:
Dziennik kwarantanny. Miłosz nie wszystko wybacza. „Gazeta Polska"
1998, nr 46 (18 listopada).
96 Czesław Miłosz: Rok
myśliwego, op. cit., s. 119. |
|
|
Tworzenie konstrukcji pragmatycznej życia tylko
dlatego, że komunizm zwyciężał? A gdyby tak nazizm zwyciężał? Nazizm też
przyciągał intelektualistów walczących z komunizmem. Ponieważ człowiek jest
podzielony, błędy mogą nie dotykać jego twórczości lub jej części. Poezja,
którą tworzył Ezra Pound, pozostaje wielka, choć jego udział nazistowski
budzi smutek, podobnie jak epizod zamknięcia go w klatce przez amerykańskich
żołnierzy. Ci, co pamiętają ostatnią okupację hitlerowską, wywodzą ocenę
nazizmu z gorzkiej i naocznej wiedzy o ludobójstwie. Odtąd taka wiedza
rzutuje na ocenę każdej ideologii. Podobnie musi być z totalitaryzmem
komunistycznym. Powojenny akces bardzo młodych ludzi do marksizmu opierał
się przede wszystkim na ideologii, bo właśnie o ludobójstwie prawie nie
wiedzieli, a nawet wiedza o terrorze powojennym była dla wielu ukryta. Stąd
nawet te „drobiazgi", jakie pokazał Chruszczow na XX Zjeździe bywały dla
adeptów ostatecznym, przesądzającym odejście wstrząsem. Na tym tle próba
wytłumaczenie tych, co mieli doświadczenie, znali ludobójstwo, należy do
aktów złej wiary. Nie usprawiedliwia tego żadne przeświadczenie o
posłannictwie. W takim ujęciu posłannictwo bliskie jest karierowiczostwa.
Jednocześnie całe owo „poputczikostwo" Miłosza wobec
komunizmu i jeszcze w latach ostatnich usprawiedliwianie udziału w
pragmatyzmie ketmana – źle oddziaływały i oddziaływają do dzisiaj na
świadomość społeczną. Jednostronne uwielbienie noblisty, charakterystyczne
dla zmitologizowanej opinii literackiej funkcjonowanie podobnego wzoru
pogłębiało.
Wróćmy jeszcze do sprawy tożsamości. Przywołałem
przykład Norwida. Choć w tym Norwidowym „nie jestem Polakiem" Miłosz poszedł
dalej. I oczywiście, dość szczególna musi być płaszczyzna oceny spraw
narodowych dla kogoś, kto napisał „tylko język jest ojczyzną" (Traktat
poetycki) lub kto mówił, że jest Litwinem piszącym po polsku (potem
rzecz tę zawikłał). W tym, przywołanym wyżej, znów często cytowanym
Miłoszowym określeniu ojczyzny – język przeciwstawiony zostaje historii i
geografii. Sam określa to tak: |
|
|
I niewątpliwie powoływanie się na genealogię
litewską było dla mnie jeszcze jednym sposobem odcięcia się od moich
rzeczywistych czy urojonych prześladowców-Lechitów. |
Lechitów-Polaków, czyli: „prawicowe skłonności,
obrzędowy katolicyzm, brak intelektualnych zainteresowań".97
Na tle pojałtańskiej rany polskiego Wilna i żyjących Wilnian nie brzmi to
zachęcająco. Stefan Kisielewski uważał zresztą, że Miłosz celowo, ze
względów politycznych, kłamał, przemilczając polskość Wileńszczyzny, co
autor Sprzysiężenia dowodnie pokazał.98
Poczucie własnej tożsamości jest oczywiście rzeczą wolnego wyboru. Rzecz się
komplikuje, jeśli część narodowej wspólnoty przyznaje takiemu twórcy
charyzmę jednego z duchowych przewodników.
Przypomnijmy raz jeszcze: jak dotąd w sporze o
Miłosza brak w zasadzie różnicowania cech czysto literackich jego twórczości
i oceny poetyk przez niego proponowanych z punktu widzenia właśnie „zdrowia
polskiej poezji". To właśnie autor Ocalenia, ustanowił takie
kryterium dla oceny siebie samego. Oczywiście, nic trudniejszego, niż podjąć
się takich oceniających rozważań i zdania byłyby zapewne podzielone. Jednak
próby powinny być chyba podejmowane. Ale ten właśnie problem – poetyka w
służbie określonych wartości poetyckich – już do tematu obecnych rozważań w
zasadzie nie należy. Tę problematykę mogę jedynie zasygnalizować, nie
podjąć.
Sygnalizując swój przełom myślowy na wojenny rok 1943 i
uzależniając go w dużej mierze od wpływu Tadeusza J. Krońskiego Miłosz
twierdzi, że wtedy odbyło się jego zerwanie z patriotycznym romantyzmem:
|
|
|
zmuszałem siebie do szlachetnych uczuć,
potrzebowałem świętokradczego, brutalnego aktu, a nie zdobyłbym się na to
gdyby nie jego [Krońskiego – J.T] wpływ. Odciąłem trzymającą mnie martwą
rękę przeszłości i od wtedy, od 1943 roku, datuje się moja wewnętrzna
wolność, a tym samym możność poezji innej niż bezustanny lament nad
przegraną honoru99.
|
Nie ulega kwestii, że Miłosz traktuje tu
nienawistnie samo pojęcie „honoru" (w czasie okupacji silnie eksponowano
dewizę: „Bóg, Honor, Ojczyzna"). Warto zauważyć, że podczas wojny pojęcie
Honoru miało także znaczenie antykolaboracyjne. Ta kwestia romantyczna
wpływała chyba dodatkowo na poczucie oddalenia Miłosza od poetów „Sztuki i
Narodu", przetwarzających inspiracje romantyczne, zwłaszcza Słowackiego.
Należy także pamiętać o dystansie Miłosza od poetyk barokowo-szlacheckich,
ważnych dla Słowackiego. Nie wiadomo, czy przypomniane wyżej umieszczenie
poetów „Sztuki i Narodu" w kręgu poetyki Przybosia (adres zgoła
nieprzekonujący) nie jest podświadomym ominięciem problemu. Jak mi się
zdaje, dalszy rozwój poetyki Miłosza oparł się na jednostronnie czy
fałszywie rozumianej, dykcji Mickiewiczowskiej, przeciwstawionej Słowackiemu100
i Norwidowi. Wskazywał Miłosz zwłaszcza na Mickiewicza
pokrewieństwa z klasycyzmem: |
|
|
Tym, co mnie zachwycało w języku, był Krasicki,
Trembecki, wiersz XVIII-wieczny. Te romantyczne dziwactwa mnie nie
obchodziły, dlatego nie myślałem o wejściu w pantofle Mickiewicza. Natomiast
bardzo wcześnie poczułem związek z tym Mickiewiczem oświeceniowym.101 |
|
|
|
97
Czesław Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s. 12.
98 S.
Kisielewski: Czy laureat Nobla pisze prawdę? „Tygodnik Solidarność"
1991, nr 10 (8 marca).
99
Czesław Miłosz: Rok myśliwego, op. cit., s.39.
100 Na „trwałą niechęć"
Miłosza do Słowackiego zwraca uwagę M. Piwińska w książce: Juliusz
Słowacki od duchów, 1992.
101 Czesław Miłosz w
rozmowie z Adamem Michnikiem i Ireną Grudzińską-Gross. „Gazeta Wyborcza"
1996 (29-30 czerwca). |
|
|
Tak patrzyła i krytyka marksistowska po wojnie. W
tym sensie Miłosz wpłynął także na rozwój powojennej poezji polskiej. Czy
jego siła ciążenia nie odcinała tej poezji od innych, równie ważnych źródeł?
Można by tu dodać, że ten nieprzejednany stosunek do
romantyzmu – paradoksalnie – przyczynił się także do zerwania Miłosza z
PRL-em: „Zrobiłem to w chwili, kiedy naśladowanie wzorów sowieckich stało
się w Polsce obowiązujące dla pisarzy"102.
Wcześniej, przed wrześniem 1947, wyjaśnił to w liście do Krońskiego: |
|
|
Brzydzę się romantyzmem, romantyzm to zaraza,
nieszczęśni emigranci są romantyczni w dwustu procentach, to jest znamię ich
zupełnego upadku i rozkładu. Ale poeci w Polsce też są romantyczni, że
mdłości biorą. |
Jako „ostoję romantyzmu" określa Miłosz także Rosję
tego okresu. I wnioskuje, że: |
|
|
w sztuce zaakceptować socjalistyczny realizm, który
jest po prostu socjalistycznym romantyzmem [...] może się [to] skończyć
wielkim biciem po pysku. Zwłoka jest czysto taktyczna [...] my musimy
przyczynić się do tworzenia bardzo ciekawych rzeczy [...] badając maksymalną
rozciągliwość. To jest wpływanie na bieg lawiny103.
|
Tak oto wracamy do Traktatu moralnego jako
szyfru „ketmana", akcentującego silniej walor estetyczny niż walor etyczny i
historyczny oporu poety przed komunizmem w Polsce. Tak, dobrze pamiętam
teorie, że socrealizm jest romantyczny – sofistyczne przezwyciężenie
sprzeczności w estetycznym diamacie. Ale powojenne akcenty krytyki, na
przykład „Kuźnicy", przeciw romantyzmowi polskiemu, zapewne odpowiadały
Miłoszowi. |
|
|
|
102 Cz. Miłosz: Nie.
„Kultura", Paryż 1951, nr 5.
103 Cz. Miłosz: Zaraz
po wojnie, op. cit., s. 279. |
|
|
O wszystkich tych sprawach myślałem od dawna,
dlatego z wielkim zainteresowaniem przyjąłem to, co powiedział Witold
Wirpsza, w rozmowie zanotowanej w mojej Hańbie domowej. Wirpsza
wychodzi tam od prac teoretycznych Adama Ważyka (powojennego krytyka
Norwida) i jego rozważań o wersyfikacji Mickiewicza: |
|
|
No i zatrzymał się na Mickiewiczu, powiedział, że
potem to się psuło. Słowacki zepsuł, Norwid zepsuł, Młoda Polska psuła [...]
Co dla mnie jest ciekawe: mianowicie w swojej teorii języka polskiego Miłosz
zatrzymuje się także na Mickiewiczu. Uważa, że to jest spełnienie, że potem
wszystko zaczęło się psuć. Nie z tych powodów, o których mówi Ważyk, z
innych powodów, ale też tutaj dla niego jest ten próg, którego nie należy
przekraczać. Tak, ale czy znów nie ma tam tego piekielnego ukąszenia
heglowskiego?104 |
Rozumienie Hegla z ostatnich słów Wirpszy jako tylko
kryptonimu dla marksizmu byłoby uproszczeniem. Także kult Mickiewicza ze
strony komunistów, już od Lwowa w roku 1940 poczynając, z odsuwaniem na
drugi plan Słowackiego, a zwłaszcza Norwida, nie za dużo nam rzecz
rozświetli. Wcześniej był spór Gombrowiczowskiego Bladaczki o Mickiewicza i
Słowackiego, zdający się ironicznie unieważniać romantyczne tradycje i
spory. Potem, w Transatlantyku, zamiana „Ojczyzny" na „Synczyznę".
Czy posłużyło to dobrej sprawie?105
Prześmiewczy manifest Gombrowicza został jednak poprzedzony o lat prawie
dziesięć sprowadzeniem zwłok Słowackiego z Cimetiere Montmartre na Wawel,
„by – jak powiedział Piłsudski – królom był równy" (królom i Mickiewiczowi!)
Ten cały spór czeka jeszcze na pełne rozszyfrowanie. Próbowałem uzmysłowić
problem w drugim wydaniu mego Polskiego Hamleta (1995) pisząc:
„pierwszy (Mickiewicz) skodyfikował język zastany, drugi (Słowacki) go
unowocześnił i prowadził ku przyszłości. Myślę jednak i o wyobraźni, także
tej związanej z gestami społecznymi. Trwa nadal jednostronność i Słowacki
wciąż czeka. A może i polska współczesna poezja".
Rzecz także w tym, że odczuwać Mickiewicza
klasycystycznie stanowi procedurę, rzekłbym, całkowicie legalną. Trudniej
byłoby tak odczuwać Słowackiego. Tutaj trzeba w pełni wprowadzić romantyzm.
Lub w pełni docenić Słowackiego. Nadal nie widzę zapału do badania tej całej
sprawy i 150 rocznica śmierci Słowackiego nic tu chyba – nie widzę oznak –
nie zmieni. Szkoda.
Byłoby ciekawe, czy badanie poetyk uprawianych przez
Czesława Miłosza, potwierdziłoby jego wpływ na wprowadzanie dykcji
Mickiewiczowskiej, i w jakim to wydaniu, do poezji polskiej. Nie da się
odpowiedzieć na pytanie, czym byłaby powojenna poezja polska w gestii poetyk
wywodzących się z Juliusza Słowackiego, gdyby losy pozwoliły uchronić
Baczyńskiego i poetów „Sztuki i Narodu". To znaczy tych, których określa się
jako „czwarte pokolenie" dwudziestolecia,106
a którego debiut przypadł już na pierwsze lata wojny. Ale to pokolenie
zostało przez wojnę całkowicie zniszczone. Czy jego poetyki i idee mogłyby
się w ogóle nadawać – według opinii cenzorów i tych, co z reżimem
komunistycznym współpracowali – dla „zachowywania zdrowia polskiej poezji"?
A jeśli nie, to czy byłoby jakieś miejsce w Polsce lub na emigracji, gdzie
taka poezja rozwinęłaby się i ukazała? Jakie „zdrowie poezji" zostałoby
wtedy zaproponowane i jakie to miałoby konsekwencje? Jakiej sile odśrodkowej
musiałaby wtedy podlegać, tym poetom i ich poezji równoczesna, poezja i
twórczość Miłosza? Jak on na nich, a oni na niego by wpłynęli? Czy wszyscy
poeci, co zostali „uznani" po wojnie liczyliby się w takiej sytuacji? Gdyby
istniało wiele modeli młodej poezji powojennej, w tym także tej nieugiętej
moralnie poezji pokolenia wojennego. |
|
|
|
104 Wygonienie diabła
Belzebubem, czyli artysta w stalinowskim getcie. Rozmowa z Witoldem Wirpszą
(8 maja 1983) [w:] J. Trznadel: Hańba domowa.
105 W tym kierunku idą
niedawne uwagi Andrzeja Horubały w jego książce Marzenie o chuliganie.
106 Termin Macieja
Urbanowskiego z jego książki: Nacjonalistyczna krytyka literacka.
Kraków 1997. Arcana. |
|
|
Można oczywiście powiedzieć, że tworzę tu byty
rzekome, po części to prawda. Jak mogłoby być, nie będziemy niestety już
nigdy wiedzieć, ale samo pytanie, choć tragiczne, dobrze jest postawić.
Dobrze byłoby wiedzieć, czy stawiali sobie takie pytanie inni wybitni polscy
poeci. Niewiele wiem o gustach Zbigniewa Herberta, co sądził o w dykcji
mickiewiczowskiej w wersji Miłosza, czy też może doceniał, mimo wszystko,
podjęcie przekazu ideowego i testamentu poetyckiego tych, co zginęli w
Warszawie w walce o wolność? Bo przecież w swoim „testamencie poetyckim",
urywkowym szkicu o poezji polskiej, napisanym tuż przed śmiercią, i
dołączonej do niego „antologii" – od Kochanowskiego po wiek dwudziesty,
wśród siedmiu zaledwie uwzględnionych poetów (Kochanowski, Karpiński,
Mickiewicz, Słowacki, Norwid, Gajcy, Baczyński) – Herbert nie pomieścił
Miłosza, ale aż dwu poetów z tego wojennego pokolenia.
1998-1999
|
|
strona główna |