Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Odpowiadam oszczercom!
Ksiądz prałat Henryk Jankowski
Poniżej publikujemy tekst, którego druku odmówiła gdańskiemu prałatowi ks.
Henrykowi Jankowskiemu redakcja neokomunistycznej "Trybuny". Tytuł i śródtytuły
pochodzą od redakcji "NP".
Szanowny Pan
Wojciech Pielecki
Redaktor Naczelny
gazety socjaldemokratycznej "Trybuna"
W myśl Prawa Prasowego proszę o opublikowanie w całości mego listu, który jest
odpowiedzią na paszkwil zamieszczony w Pańskiej gazecie w wydaniu weekendowym
2-3 czerwca br.
Od dawna przywykłem już do rozlicznych ataków i pomówień ze strony różnych
kręgów "czerwonych i różowych" libertynów, niechętnych Kościołowi i prawdziwemu
patriotyzmowi, często realizujących wytyczne wrogich sił za przysłowiowe 30
srebrników. Nie zaskoczył mnie też atak ze strony niejakiego Przemysława
Ćwiklińskiego w SLD-owskiej "Trybunie" z 2-3 czerwca 2001 r. Nie chciałem w
ogóle reagować na jego rozliczne oszczerstwa i kalumnie na temat mojej osoby i
mojego życia. Na jedno wszak muszę stanowczo zareagować - na ohydne insynuacje
pod adresem mojej matki i mojej rodziny.
Nie tykać przodków!
Ją właśnie - wspaniałą polską patriotkę, zawsze wierzącą w odrodzenie Polski,
kobietę tak usilnie wpajającą mi bezgraniczną miłość do polskiej Ojczyzny -
oszczerca z "Trybuny" nazywa: bardziej Niemką niż Polką, insynuując, jakoby dom
rodzinny był antypolski. Czy rzeczywiście nie ma granic bezwstydu i chamstwa,
granic kalumnii i oszczerstw? Czy zwyrodnienie u niektórych osiągnęło już taki
rozmiar, że pozbawia ich człowieczeństwa i poszanowania dla najświętszych dla
każdego człowieka wartości?
Wiem jedno - nie umarł w dawnych towarzyszach duch komunistycznego zniewolenia.
Nadal ich bronią jest oszczerstwo, kłamstwo i ubeckie metody poniżania
człowieka, walki z Kościołem i prawdą.
Oszczercom hańba
Nie będę odpowiadał tu na wyssane z palca oszczerstwa na temat mego życia i
spraw osobistych, które są po prostu zmyślone przez domorosłego psychologa.
Stara ubecka zasada głosiła: gdy nie możesz walczyć z racjami, walcz z
człowiekiem, który je głosi, wszystkie chwyty dozwolone. Lecz nie ja jestem tu
najważniejszy i dlatego skupię się na polemice z atakami na odpowiednio
zafałszowane przez autora "Trybuny" moje poglądy. Nigdy nie zaniecham bowiem ich
prezentacji, nigdy nie zrezygnuję z walki o to, co jest mi drogie, i co uważam
za potrzebne dla Kościoła i Ojczyzny, za ważne dla poczucia polskiej godności
narodowej.
Kto jest przeciw Europie?
Autor "Trybuny" zarzuca mi rzekomą antyeuropejskość, piętnowanie tych, którzy
chcą oddać Polskę w pacht Unii Europejskiej. "Światowcowi" z "Trybuny"
życzyłbym, aby miał choćby jedną setną moich kontaktów i przyjaźni z rozlicznymi
postaciami budującymi nową Europę z różnych krajów od Bonn po Londyn, Paryż,
Rzym, Madryt. Oni także uważają jednak, odmiennie niż różni pseudoeuropejczycy,
internacjonaliści i kosmopolici, że aby być prawdziwym Europejczykiem, trzeba
być najpierw dobrym patriotą swego kraju. Że nie można być dobrym
Europejczykiem, nie będąc dobrym patriotą, dobrym Polakiem, Czechem, Niemcem czy
Francuzem. Prawdziwi Europejczycy walczą jak lwy o swoje narodowe interesy. A te
interesy zabraniają nam wchodzenia do Unii Europejskiej pod dyktatem biurokratów
z Brukseli, na kolanach. A to nam dzisiaj najwyraźniej grozi, jeśli nie
zaczniemy rzeczywiście walczyć o polskie, narodowe interesy gospodarcze.
Niedouczonemu autorowi z SLD-owskiej "Trybuny" polecam, by zapoznał się z opinią
swoich kolegów po fachu, znawców spraw gospodarczych Europy, jak choćby
warszawski korespondent gazety "Financial Times" Krzysztof Bobiński. Ostatnio
powiedział on bez ogródek, że Polsce nie opłaci się wchodzić do UE, w której
zostaną zlikwidowane fundusze strukturalne na pomoc dla nowych członków. Może
wystarczy, by atakujący mnie autor "Trybuny" czegoś nauczył się od swego kolegi
z SLD-owskich łamów - Antoniego Styrczuli, który pisał 15 maja o rozmowach z UE:
Nie można też rozmawiać na kolanach.
Wierni i niewierni
Oszczerca z "Trybuny" próbuje zakwestionować moją wierność wobec Kościoła i
hierarchii. Odpowiem krótko: zawsze byłem, jestem i będę wierny Kościołowi,
Papieżowi oraz zasadom głoszonym przez wielkiego Prymasa Tysiąclecia, Stefana
Wyszyńskiego - prawdziwego apostoła nowoczesnego polskiego patriotyzmu. Zawsze
będę dumny z wizyty wielkiego Prymasa w Bazylice św. Brygidy w 1975 r., gdy tak
mocno podkreślił znaczenie wysiłków, jakie włożyliśmy w podniesienie kościoła
św. Brygidy z ruin. Zawsze będę pamiętał jego jakże piękne patriotyczne słowa,
gdy wspominał, jak jadąc przez Gdańsk w 1929 r., nie chciał go zwiedzać, mówiąc:
Ja do Gdańska pójdę dopiero wtedy, gdy to miasto będzie całkowicie polskie.
Prymas Tysiąclecia jest dla mnie zawsze wzorem tego, jak walczyć o Polskę i
polskość. Zawsze myślę i będę myślał o jego wskazaniach, by przeciwstawić się
tym, co zniesławiają polską historię, fałszywie oskarżają Polaków o rzekomy
nacjonalizm i antysemityzm, chcąc, byśmy wyrzekli się polskiej ziemi. Będę
pamiętał słowa otuchy i błogosławieństwa, jakiego udzielił naszej pracy Ojciec
Święty Jan Paweł II podczas swej wizyty w Gdańsku dwa lata temu, gdy mimo
napiętego programu nawiedził Centrum Ekumeniczne św. Brygidy, które odbudowałem
i którego jestem dyrektorem.
Antysemityzm - nie, prawda - tak
Atakujący mnie publicysta z "Trybuny", tendencyjnie streszczając moje opinie,
głosi, iż twierdzę, jakoby Żydzi sami się krzywdzili w wojennych gettach, pogrom
kielecki był prowokacją NKWD, a antysemityzm, którego w Polsce oczywiście nie ma
i nigdy nie było, jest reakcją na propagowany przez Żydów antypolonizm.
Niedouczonemu panu z "Trybuny" wyjaśniam więc: Żydzi krzywdzili innych Żydów w
gettach, ze strachu przed nazistami i dla ratowania siebie, spełniając nawet
najbardziej zbrodnicze polecenia Niemców. Istnieją na ten temat dosłownie
dziesiątki opracowań i wspomnień. Przypomnę choćby to, co pisała o roli
zarządzających gettami Judenratów słynna uczona żydowska Hannah Arend: Dla Żydów
rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi
niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii (H. Arendt
Eichmann w Jerozolimie, Kraków 1987, s. 151). Słynny kronikarz warszawskiego
getta Emanuel Ringelblum pisał, iż: Okrucieństwo policji żydowskiej było bardzo
często większe niż Niemców, Ukraińców, Łotyszy (E. Ringelblum Kronika getta
warszawskiego wrzesień 1939 - styczeń 1943, Warszawa 1999, s. 426-427).
Nader wstrząsające świadectwo na temat poczynań żydowskiej policji wobec
współziomków w getcie odnotował Baruch Goldstein, przed wojną organizator
bojówek Bundu. Wspominając lata wojny, Goldstein pisał bez ogródek: Z poczuciem
bólu wspominam żydowską policję, tę hańbę pół miliona nieszczęśliwych Żydów w
warszawskim getcie (...). Żydowska policja, kierowana przez ludzi z SS i
żandarmów, spadała na getto jak banda dzikich zwierząt. Każdego dnia, by
uratować własną skórę, każdy policjant żydowski przyprowadzał siedem osób, by je
poświęcić na ołtarzu eksterminacji. Przyprowadzał ze sobą, kogokolwiek mógł
schwytać - przyjaciół, krewnych, nawet członków najbliższej rodziny. Byli
policjanci, którzy ofiarowywali swych własnych wiekowych rodziców, z
usprawiedliwieniem, że ci i tak szybko umrą (B. Goldstein The Stars hear Witness,
Nowy Jork 1949 r., s. 66, 106, 129). Mógłbym przytoczyć jeszcze bardzo wiele
świadectw tego typu i dziwię się, że autor SLD-owskiej "Trybuny" nie ma o nich
najwyraźniej żadnego pojęcia. Radzę mu, by się szybko dokształcił, choćby z
doskonale udokumentowanego rozdziału o żydowskiej hańbie domowej w książce J.R.
Nowaka 100 kłamstw J.T. Grossa. O żydowskich sąsiadach i Jedwabnem (Warszawa
2001).
W cudze piersi
Niedouczonemu autorowi z "Trybuny", który próbuje zaprzeczać twierdzeniom o tym,
że zajścia kieleckie były prowokacją NKWD, radzę zajrzeć choćby do źródłowej
pracy żydowskiego autora, którego trudno mu będzie oskarżyć o antysemityzm.
Myślę tu o książce b. oficera WP żydowskiego pochodzenia, który wyemigrował z
Polski w 1968 r. - Michała Chęcińskiego. W źródłowej, solidnie udokumentowanej
pracy Poland: Communism - Nationalism - Antisemitism (New York 1982) Chęciński
jednoznacznie udowadnia, że zajścia antyżydowskie w Kielcach w 1946 r. były
wynikiem NKWD-owskiej prowokacji.
W Polsce nigdy nie było antysemityzmu i nienawiści na tle rasowym do Żydów, a
przejawy niechęci do Żydów wynikały głównie z konfliktów na tle gospodarczym lub
politycznym. Dziś ciągle za mało się mówi o tym, że przez stulecia byliśmy
jedynym schronieniem dla Żydów prześladowanych w całej Europie. Stąd tak
popularne niegdyś było określenie Polski jako raju dla Żydów (paradisus Judeorum)
- tak nazwano Polskę m.in. w Wielkiej Encyklopedii francuskiej XVIII w. Żydowski
historyk Barnett Litvinoff stwierdził w monumentalnym dziele: The Burning Bush.
Antisemitism and World History (Londyn 1988), że dzięki udzieleniu Żydom
schronienia w Średniowieczu i w Odrodzeniu Polska przypuszczalnie uratowała
Żydów od całkowitego wyniszczenia. Raz jeszcze powtarzam, że konflikty między
Polakami a Żydami wynikały nie z żadnych antysemickich uprzedzeń rasowych, lecz
głównie ze względów gospodarczych lub politycznych. Gospodarczych: z powodu
uprawianej przez Żydów lichwy, na tle konkurencji z polskim mieszczaństwem, ze
względu na rolę żydowskich karczmarzy pomagających w uciskaniu chłopów, a
później ze względu na zmonopolizowanie handlu przez Żydów. Ze względów
politycznych: na skutek poparcia dużej części Żydów dla germanizacji i hakaty
bądź dla rusyfikacji, rola przybyłych do Polski z Rosji setek tysięcy litwaków,
a później poparcia bolszewizmu przez dużą część polskich Żydów.
Kto robi skok na kasę?
Nie jest żadnym antysemityzmem to, że sprzeciwiam się próbom narzucenia biednej
Polsce, grabionej przez hitlerowców i komunistów, ogromnego haraczu na rzecz
Żydów (tytułem roszczeń za "mienie żydowskie"). Krytykujący roszczenia
szantażystów żydowskich wobec Polski żydowski naukowiec, prof. Norman G.
Finkelstein ocenia te roszczenia na ogromną sumę ok. 60 miliardów dolarów. Tym
bardziej nie mogę się pogodzić z nieodpowiedzialną zapowiedzią prezydenta RP A.
Kwaśniewskiego, że 10 lipca przeprosi Żydów w Jedwabnem w imieniu narodu
polskiego, tym bardziej że wyniki śledztwa prowadzonego przez Instytut Pamięci
Narodowej nie potwierdzają wersji przedstawionej przez pana Grossa. Nie ma
powodu do takich przeprosin, a oficjalne przeprosiny głowy państwa polskiego
ogromnie wzmocnią stanowisko Żydów w naciskach finansowych na Polskę.
Ustawianie "w narożniku"
Skrajnie tendencyjny autor z "Trybuny" pisze, że: Polski realny socjalizm był
zły, bo szykanował Henryka Jankowskiego - np. przez pozbawianie go paszportu na
podróż do Rzymu - dlatego źli są ludzie kojarzeni z realnym socjalizmem oraz złe
są partie, do których dziś ci ludzie należą. Stwierdzenie to jest typowym
przykładem kłamliwych uogólnień publicysty postkomunistycznej "Trybuny".
Wielokrotne odmawianie mi paszportu na podróż zagraniczną nie było przecież
nigdy najgorszą szykaną wobec mnie ze strony reżimu komunistycznego. Autor
"Trybuny" udaje w tym wypadku głupiego, udając, że nie wie choćby o takich
faktach, jak trwająca przez wiele lat inwigilacja mojej osoby, przesłuchania
przez funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej MO, AB lub prokuratury. Udaje, że nie
wie o tym, że 27 września 1983 r. z powodów politycznych wszczęto przeciw mnie
śledztwo, że 18 października 1983 r. prokuratura wojewódzka podjęła decyzję o
przedstawieniu mi zarzutów o działalności antypaństwowej, że 28 marca 1984 r. to
śledztwo przedłużono. W uzasadnieniu prowadzonego przeciwko mnie śledztwa pisano
m.in.: Długotrwałość przestępczego działania (...) pozwala przyjąć, iż
podejrzany Henryk Jankowski (...) uczynił z kościoła miejsce szkodliwej dla
interesów PRL propagandy antypaństwowej. Śledztwo przeciwko mnie umorzono 10
sierpnia 1984 r. na podstawie ustawy o amnestii.
Długie ręce władzy
Szykany uderzające we mnie spowodowane były tym, że wcześniej niejednokrotnie
dawałem do zrozumienia, jak bardzo nie podoba mi się tzw. socjalizm realny -
według "Trybuny", a według mnie zbrodniczy system komunistyczny. Nie znosiłem
tego systemu zaś nie z powodów osobistych, lecz z powodu zniewolenia, jakie
narzucił dzięki przemocy sowieckiego Wielkiego Brata mojej ojczyźnie, aresztując
i mordując tysiące najlepszych polskich patriotów, łamiąc życie wielu moich
przyjaciół i kolegów. Nie znosiłem tego systemu z powodu zdradzieckiej rozprawy
z AK i WiN-em, z powodu okrutnej pacyfikacji protestu robotników kopalni
"Wujek", krwawego stłumienia powstania węgierskiego czy systemu łagrów. Także
dziś nie mam sympatii do ludzi kojarzonych z realnym socjalizmem (czytaj:
komunizmem), bo nie odpowiada mi usprawiedliwianie przez nich zbrodniczego
systemu komunistycznej przemocy. Nie mam zrozumienia dla posła SLD Longina
Pastusiaka, który próbował usprawiedliwić na trybunie sejmowej komunistyczne
represje wobec tak wspaniałej organizacji niepodległościowej jak WiN. Nie mam
sympatii także do takich ludzi z SLD, jak radni w Pieniężnie na Warmii, którzy
"w czynie społecznym" odremontowali na 1 maja pomnik kata Armii Krajowej -
generała Iwana Czerniachowskiego. Zawsze miałem natomiast sympatię dla tych
ludzi, którzy próbowali, idąc z Narodem, zmieniać system od wewnątrz, widząc,
jak wiele zła dzieje się wokół nich. Ci ludzie nie mają jednak nic wspólnego z
dzisiejszym SLD.
Ciągle mam nadzieję!
Krytykując ludzi związanych z dawnym zbrodniczym komunistycznym systemem, nie
jestem bezkrytyczny wobec obozu solidarnościowego i tzw. prawicy. Nawet to
jednak najwyraźniej też denerwuje autora SLD-owskiej "Trybuny", który pisze, że:
Prałatowi nie chce się zmieścić w głowie,że ludzie, których znał z sierpniowej
"Solidarności" jako rewolucyjnych idealistów, obecnie zmienili się w cynicznych
graczy, dbających o interes własny, a nie ogólny. Rzeczywiście, nie mogę się
pogodzić, ba, nigdy nie pogodzę się z tym, że tak wielu ludzi i z
"Solidarności", niegdyś głoszących piękne ideały, zniżyło się do poziomu jakże
wielu postkomunistów w swym cynizmie i pogoni za karierą. Wielu z nich swym
zachowaniem przekreśla to wszystko, o czym marzyli stoczniowcy z 1980 r. Ciągle
wierzę jednak w to, że dojdzie do odrodzenia dawnych ideałów solidarnościowych i
do obudzenia całego Narodu. Wierzę głęboko w to, że znowu zatriumfują polskie
tradycje narodowe i prawdziwie głęboki polski patriotyzm. I o to zawsze będę
walczył! Będę głośno o tym mówił i uczynię wszystko, aby wprowadzać te ideały w
życie. Taka jest moja rola jako kapłana. Wbrew idiotycznym insynuacjom "Trybuny"
nie jestem politykiem, nie dążę do uzyskania czy sprawowania władzy i nawet nie
mam na to żadnej ochoty. Ale mogę mówić, wskazywać, wytykać błędy, upominać,
poruszać sumienia i pobudzać do myślenia. To będę robił zawsze, czy się to komuś
podoba, czy nie. Z tej drogi nigdy nie zejdę! r
Ksiądz prałat Henryk Jankowski
Ksiądz prałat Henryk Jankowski, Nasza Polska, 2001-07-16