Teksty Magisterium powrót
Metoda O. Pigi już niestety w Polsce - ulotka
z diecezji krakowskiej
|
Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Thierry Baffoy
Metoda automatycznej ewangelizacji:
system ojca Pigi
W rozdziale tym będzie mowa o systemie ewangelizacji pochodzenia koreańskiego wprowadzonym przez pastora Paula Yonggi Cho który został przejęty przez wspólnotę Nowej Drogi. Pierwotnie system ten został wdrożony w parafii na Florydzie, w Stanach Zjednoczonych. Ojciec Perini, nazywany Pigi, proboszcz parafii San Eustorgio w Mediolanie, zachwycony systemem, którego zastosowanie widział na Florydzie, stał się jego żarliwym propagatorem we Włoszech. To właśnie idąc za ojcem Perini, wspólnota Nowej Drogi powzięła na początku 1989 roku decyzję o zaszczepieniu systemu na gruncie francuskim. Poniżej przeprowadzona analiza składa się z czterech części: • Relacja dotycząca historii, pochodzenia i funkcjonowania systemu Pigi w grupie modlitewnej, wprowadzonego w Paryżu przez centrum Nowej Drogi przy ulicy Madame, w określonym czasie. • Syntetyczne studium na temat ruchu zapoczątkowanego w Korei przez pastora Cho, który sam siebie ogłosił “szefem największego Kościoła świata”, poparte analizą jego pism. • Zaprezentowanie “Podręcznika liderów”, który został zainspirowany przez pisma i działalność pastora Cho, a zredagowany przez ojca Pigi, następnie przetłumaczony i przejęty przez Nową Drogę, która uznała siebie za powołaną do stworzenia prawdziwego praktycznego podręcznika i przewodnika dotyczącego organizacji ewangelizacji. • Nasze obserwacje dotyczące sposobów przyjęcia i rozpowszechniania metody Pigi-Cho przez wspólnotę Nowej Drogi oraz na temat sensu, jaki posiada zastosowanie tych metod w środowisku charyzmatycznym.
“Najlepszy z Akcji Katolickiej
z najlepszym z Ruchu Odnowy”
W 1989 grupa modlitewna z ulicy Madame osiągnęła taki etap rozwoju, że możliwość organizowania jej cotygodniowych spotkań modlitewnych stawała się coraz bardziej problematyczna. Grupa animująca obawiała się, że prośby jej członków przerastają jej możliwości, zwłaszcza że ciągle napływali nowi chętni. Na wtorkową modlitwę o godz. 20.30 przychodziło regularnie około 400 osób. Większość z nich to członkowie różnych grup lub “bractw” prowadzących swoje regularne spotkania, np. po wtorkowej modlitwie. Niektóre grupy były zaangażowane w działalność propedeutyczną modlitwy, inne w studia biblijne, jeszcze inne tworzyły bractwa zawodowe (“Lekarze i psycholodzy”). Wiele grup, nazywanych “siedem tygodni”, wybrało drogę typu katechetycznego, co mogło doprowadzić do indywidualnych próśb o “wlanie Ducha”. Wielu członków z grup modlitewnych uczęszczało na nauki w “cyklu B”, które zajmowały im jeden weekend w miesiącu i dodatkowo dwukrotnie brało udział w dwutygodniowych rekolekcjach w czasie wakacji. Wobec powyższego, stawało się coraz bardziej jasne to, że grupa modlitewna nie posiadała żadnego ujednoliconego zadowalającego systemu organizacji. To właśnie dlatego na Wielkanoc tegoż roku niektórym członkom o najdłuższym stażu w grupie modlitewnej zaproponowano szczególny rodzaj zaangażowania: po wakacjach mieli znaleźć się w nowo utworzonym bractwie, nazwanym “Bractwo grupy modlitewnej”. Miało ono za zadanie służyć całej grupie modlitewnej według bardzo nowatorskiego sposobu. Praktycznie, poza nadrzędną koniecznością oddania się służbie wspólnej, żadne konkretne dyrektywy nie zostały wydane; wręcz przeciwnie - poproszono przyszłych członków tych bractw, by nastawili się na słuchanie rzeczywistych potrzeb grupy modlitewnej, na refleksję, analizę, modlitwę i rozpoznanie w sposób kolegialny i eksperymentalny tego, co ostatecznie przyniosłoby pożytek. Przedstawiony w ten sposób projekt, odwołujący się do zdolności refleksji i wyobraźni przyszłych członków, mających stworzyć wszystko od nowa - bez ustalonej wcześniej “formy”, według której mogliby postępować - był całkowicie nowy, choć posiadający znaczącą strategię dla wspólnoty. Po wakacjach, we wrześniu 1989 roku, zebrało się pod dyrekcją Laurent, pasterza i założyciela wspólnoty Nowej Drogi pierwsze plenarne zgromadzenie członków “bractw grup modlitewnych”. Wielu liczyło na wymianę spostrzeżeń, intuicji i propozycji dotyczących projektu, nad którym dużo rozmyślali i modlili się. Przebieg tego spotkania był jednak inny od pokładanych oczekiwań: Laurent w sposób władczy zaanonsował ważne przesłanie. Mówił głównie o działaniu Ducha, który objawił się w trakcie minionego lata. Otóż, Laurent, wraz z kilkoma innymi osobami, zaznajomił się z naukami włoskiego księdza, dotyczącymi rewolucyjnego systemu ewangelizacji. Chodziło o księdza Pigi, wówczas bardzo popularnego proboszcza znanej parafii w Mediolanie, która wdrażała już nową strategię ewangelizacji. Metoda ta pochodzi z amerykańskiej parafii na Florydzie, która może pochwalić się zaskakującymi sukcesami w dziedzinie nawróceń. Życie tej parafii zostało dogłębnie zmienione przez metodę pochodzącą nie z Ameryki, a z Korei. Jej twórcą był pastor ewangelicki z Południowej Korei - Paul Yonggi Cho, a Kościół, który założył kilka lat temu, wzrastał w sposób spektakularny, zauważalny w całej diecezji. Wypowiedź Laurent miała na celu zapoznanie grupy modlitewnej z ulicy Madame z istnieniem nowej metody oraz z dziełem napisanym przez jej założyciela Yonggi Cho i z odniesionymi sukcesami w dziedzinie ewangelizacji. Konieczność ewangelizacji była tematem, o którym dużo mówiono we wspólnocie Nowej Drogi, ale oto nagle miała stać się najwyższym priorytetem. Wszystkie wyjaśnienia, wówczas dość lakoniczne, dotyczyły dwóch podstawowych tematów, ściśle ze sobą powiązanych. Pierwszy temat dotyczył modlitwy błagalnej. Pastor Cho wyjaśniał w swoich książkach, że przyczyna, dla której modlitwy jakkolwiek by były gorliwe nie są wysłuchane, tkwi głównie w niedostatecznym ich sformułowaniu. Według niego prośby powinny być dokładnie sprecyzowane: do Boga należy zwracać się podając wszystkie szczegóły oraz wyjaśniając przyczyny, dla których wnosimy tę modlitwę. Na poparcie tej tezy Laurent przytoczył przykład z “cudem roweru”, który przydarzył się ojcu Cho. Tuż po nawróceniu został on pastorem w regionie szczególnie biednym i nie posiadał żadnych środków ułatwiających wykonywanie posługi. Bardzo pragnął mieć rower, który pomógłby mu pełnić obowiązki pastora, ale nie miał pieniędzy. Zwrócił się więc do Boga z gorliwą modlitwą, aby mu pomógł rozwiązać ten problem; ale czas mijał i nic się nie zmieniło. Miał już z próśb zrezygnować, kiedy pewnego dnia poczuł odzew Ducha, który podpowiedział mu rozwiązanie: Bóg nie może spełnić prośby pastora dopóki ten dokładnie nie sprecyzuje, o jaki typ roweru mu chodzi. Cho uzupełnił więc swoją modlitwę o wszystkie detale i wkrótce otrzymał rower swoich marzeń, a oprócz tego biurko, o które z pewnością też poprosił. Drugi temat był organicznie związany z pierwszym i dotyczył roli oraz sposobu wstawiennictwa połączonego z modlitwą błagalną. Pastor Cho ustanowił instytucjonalne wytyczne, bazujące na grupach ewangelizacyjnych nazwanych “komórkami”. Tzw. komórki miały regularnie zbierać się i wstawiać się za osobami-celami, znanymi im z imienia i starannie wybranymi spośród swoich członków, dla których przygotowano indywidualny plan nawrócenia. Ci “przyszli chrześcijanie” byli obiektem bardzo intensywnej troski: poza modlitwą wszystkich wspólnotowiczów, otoczeni byli szczególną troską przez jednego z członków komórki, z którym byli w kontakcie. Zadaniem tego ostatniego, poza codzienną modlitwą, było okazanie się jak najbardziej użytecznym i przyjaznym, służącym z oddaniem; to oddanie miało na celu według metody Cho doprowadzenie wspólnotowiczów do refleksji nad przyczyną takiego zachowania. I właśnie w tym momencie ci oddani ewangelizatorzy powinni powierzyć swoim podopiecznym własną tajemnicę: to w imię Jezusa rozdawali miłosierdzie swoim braciom, którzy nie mieli tego szczęścia, by go doświadczyć. Zadaniem opiekunów było zaproponowanie nawracanym odwiedzenie “komórki”, aby ich bardziej o tym przekonać. W konsekwencji powinno to zaowocować nowym nawróceniem i poszerzeniem się kręgu o nowego członka. Po przekroczeniu określonej liczby uczestników, grupa powinna podzielić się na dwie, i tak dalej. Na zakończenie swej wypowiedzi Laurent wyznaczył nowe zadanie bractwom grup modlitewnych, polegające na całkowitym oddaniu się ewangelizacji według metody pastora Cho, zmodyfikowanej przez ojca Pigi, stosując się do protokołu, którego treść miała być podana w późniejszym terminie. Po raz kolejny ukazano przykład radykalnej zmiany postawy w dziedzinie metod postępowania, podyktowanej w sposób arbitralny: zwołano ochotników do przeprowadzenia określonej misji, którzy spędzili trzy miesiące na przygotowaniach, po czym, bez żadnego uprzedzenia, pasterz wydał rozporządzenie dotyczące tych ochotników, narzucające im zupełnie nową misję, o której słyszeli po raz pierwszy, i której nie mogli nawet przedyskutować.
Pastor Cho i Kościół w pełnym rozkwicie Ewangelii
Według Cho, chrześcijaństwo w Korei pojawiło się dopiero w 1882 roku za sprawą dwóch amerykańskich misjonarzy ewangelickich (PCR, s. 11). Wspomina przy okazji przebudzenie amerykańskich zielonoświątkowców z początku wieku, które dotarło do Korei w roku 1906. Pastor Cho pochodzi z ubogiego środowiska, ukończył tylko jedną klasę szkoły średniej, w sposób cudowny wyszedł z nieuleczalnego zapalenia płuc i nawrócił się na chrześcijaństwo (PCR, s. 60) za przyczyną młodej licealistki (QD, s. 6-10). Swoją służbę pastora rozpoczął w roku 1958 (PCR, s. 12). Jego zgromadzenie charakteryzuje się niezwykłą intensywnością modlitwy i stałą obecnością Ducha Świętego, objawiającego całą swoją moc.
Wstawiennictwo i modlitwa błagalna
Ten sposób postępowania jest skuteczny nie tylko w prośbach o rzeczy, lecz także o ludzi. “Młoda chrześcijanka” modliła się, by spotkać mężczyznę swoich marzeń, uważała, że jej prośba nie została wysłuchana, ponieważ spotkała młodzieńca, który nie był chrześcijaninem - “Bóg wysłuchuje tylko tych modłów, które są zgodne z Biblią, ze Słowem Boga objawionego” (PCR, s. 182). W modlitewnej prośbie powinniśmy dać jak najwierniejszy opis obiektu naszego pożądania. I tak, prośba innej “młodej chrześcijanki” szybko się spełnia dzięki wstawiennictwu pastora Cho, który pomógł tę prośbę sprecyzować (wysoki, szczupły, zabawny, lubi muzykę, itd): “Proszę zamknąć oczy. Czy teraz może pani sobie wyobrazić swego męża? Tak, widzę go wyraźnie. Bardzo dobrze, teraz możemy złożyć zamówienie. Dopóki nie zobaczy pani swego męża oczami wyobraźni, nie może pani złożyć zamówienia. Bóg nie będzie mógł w takiej sytuacji pani pomóc, nigdy nie wysłuchuje niekonkretnych modlitw” (QD, s. 20).
Ewangelizacja, marketing i wydajność
Ewangelizacja jest głównym motorem działania pastora Cho. Wprowadzony przez niego “system komórek” - klucz do systemu ewangelizacji - zostanie ze szczegółami przedstawiony w dalszej części wywodu poświęconego ojcu Pigi, bo to on przejął ją na swój użytek. “Gdyby ktoś powiedział mi w dzieciństwie, że Bóg mnie uzyje do stworzenia największego w historii chrześcijaństwa zgromadzenia, śmiałbym się z tego. Byłem praktykującym buddystą i nie miałem najmniejszego zamiaru zmieniać religii” (ADC, s. 23). Aby stworzyć takie zgromadzenie, Cho łączy postawę misjonarza z ekspansywną polityką, którą nazywa racjonalną. W jego wypowiedziach można rozpoznać ten sam rodzaj ambicji i planowania, charakterystyczny dla wielu jego projektów czysto merkantylnych. “Kiedy Duch Święty objawił mi, jaka ma być liczebność zgromadzenia (dwieście tysięcy członków w 1982 roku), dużo rozmyślałem nad postawionym przede mną celem. Nie był to mój cel osobisty, był on wyznaczony przez Ducha Świętego, ale wypływał z mojej z Nim komunii. Zmierzając do tego celu, opracowałem plan pięcioletni i ustaliłem niezbędny do jego realizacji budżet, po czym wtajemniczyłem moje zgromadzenie w jego wizję, cel i program. Głosiłem Słowo Boże, prosząc o większą motywację dla wszystkich realizatorów naszego celu” (ADC, s. 40-41). Według pastora Cho jego metoda przynosi wspaniałe rezultaty w nawracaniu całych rzesz Koreańczyków, którzy wstępują również do innych Kościołów: “W 1982 roku doprowadziliśmy do Chrystusa sto dziesięć tysięcy Koreańczyków. Z tych wszystkich nowo nawróconych mogliśmy przyjąć do naszego zgromadzenia zaledwie sześćdziesiąt tysięcy, ale przekazaliśmy innym Kościołom ewangelickim kolejnych pięćdziesiąt tysięcy wiernych” (PCR, s. 21). Ten sposób postępowania był dla pastora Cho rodzajem sprawowania kontroli nad innymi Kościołami; w ten sposób uczynił siebie de facto “papieżem Kościoła koreańskiego”: “Aż do dzisiaj pastorzy koreańscy stojący na czele największych Kościołów wcielają moje zasady. Nauczyłem ich stosowania zasad komórek domowych, ustalania celów do osiągnięcia i marzeń. Po Kościele prezbiteriańskim, drugim pod względem liczby wyznawców (trzydzieści sześć tysięcy), najliczniejsze Kościoły są w większości kierowane według moich zasad. Jeden z nich liczy sobie dwanaście tysięcy wiernych, inny dziesięć. Przy każdej sposobności powtarzam im: “Kontynuujcie wasze marzenia. Wasz wzrost zależy od wielkości waszych marzeń” (CM, s. 168-169). Po raz kolejny w wypowiedzi pastora Cho zauważamy całkowite pomijanie Kościoła katolickiego. Ale misja Cho nie zatrzymała się w Korei: “Bóg obiecał mi do końca wieku dziesięć milionów dusz japońskich. [...] Tak mocno wierzę w to, że dziesięć milionów Japończyków uklęknie przed Jezusem Chrystusem, że widzę ich w mojej wyobraźni” (PCR, s. 168). Cho głosi i propaguje swój system na pięciu kontynentach, ze szczególnym uwzględnieniem Ameryki Północnej: “Stany Zjednoczone i Kanada są kluczowymi krajami, których przebudzenie poruszy cały świat. Bóg powierzył mi ciężar dokonania przebudzenia w tych krajach” (PCR, s. 168). “System komórek” jest źródłem niezliczonych cudów. Jedna para, stosując się dokładnie do metody Cho, może pomnażać się w nieskończoność idąc za przykładem jednej z par, której “w krótkim czasie udało się stworzyć u siebie prężną komórkę i w niedzielę rano zabierać wszystkich wynajętym autobusem do kościoła. Było to cztery lata temu. Obecnie z tej początkowej komórki powstało trzysta komórek w Inchon (dwa tysiące członków). W każdą niedzielę wynajmują autobus, by dojechać do kościoła” (CM, s. 67). Prawdą jest, że wyniki są imponujące: “Nawet jeśli każda z komórek doprowadzi rocznie do Boga tylko dwie rodziny, to daje nam to czterdzieści tysięcy rodzin. Przeciętna rodzina składa się z czterech osób, co rocznie tworzy liczbę stu sześćdziesięciu tysięcy nowo nawróconych. Ta liczba nie obejmuje członków, którzy nawrócili się za pomocą telewizji, radia czy naszych cotygodniowych nabożeństw. Stały wzrost naszego Kościoła opiera się odtąd głównie na systemie komórek” (PCR, s. 127). Wszystkie osiągnięcia nowej metody są spisane i przeanalizowane przez gigantyczny system księgowy: “Jest w naszym Kościele biuro, w którym przechowuje się, pod postacią wykresów, dane zgromadzenia. Jeden z takich wykresów przedstawia wzrost liczebny naszych członków. Inny ilustruje wielkość budżetu przeznaczonego na działalność. Wystarczy rzut oka, by ocenić, czy idziemy za naszymi prognozami, czy też je wyprzedzamy. Ostatnio, z powodu recesji w gospodarce, mieliśmy pewne opóźnienie w realizacji wyznaczonego celu, co skłoniło nas do gorliwszej modlitwy o niezbędne środki, i teraz Bóg nam je zapewnia.” (ADC, s. 148). Każdemu nowo nawróconemu zakłada się kartotekę; zastosowano jednak doskonały system pozwalający uniknąć niebezpieczeństw płynących z satanicznej groźby komunizmu: “Lista wszystkich członków przechowywana jest w miejscu bezpiecznym, a moim asystentom wydałem jasne instrukcje, polegające na tym, że w razie ataku komunistów mają ją niezwłocznie zniszczyć” (ADC, s. 46).
Ojciec Pigi i jego system ewangelizacji
“System komórek parafialnych. Podręcznik liderów” składa się z sześciu rozdziałów, stworzonych pospiesznie w celu przeprowadzenia sześciu dwugodzinnych sesji; podręcznik kończy się przykładami “raportów i formularzy”, które mają być wypełnione i przekazane instancjom wyższym przez osobę odpowiedzialną za komórkę; działanie to ma być objęte pełną dyskrecją. Warto tu zaznaczyć, że wersja amerykańska podręcznika, którą przetłumaczono na język francuski, posiada dwudziestopięciostronicowy wstęp pióra ojca Pigi (po angielsku). Czytamy w nim, że członkowie komórek mogą zaznajomić się tylko z trzema pierwszymi sesjami, zaś trzy kolejne zarezerwowane są do wyłącznego użytku liderów. 1. “Pierwsza sesja”, czyli pierwszy rozdział podręcznika rozpoczyna się uzasadnieniem, w formie “WIELKIEGO PRZESŁANIA”: “Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Marek 16, 15); “Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mateusz 28, 18). Na skutek gwarancji ewangelicznej wprowadzono fundamentalne pojęcie oďkos, co po grecku oznacza ognisko domowe lub dom; oďkos definiuje się jako zbiór osób, z którymi ciągle przebywamy. Jest to główny pomysł w metodzie ojca Pigi, usankcjonowany osobistą interpretacją tekstów biblijnych. Tak jak w przypowieści o uzdrowieniu człowieka opętanego przez złe duchy (Łukasz 8, 26-39). Jezus rzekł mu: “Wracaj do domu i opowiadaj wszystkim, co Bóg uczynił z tobą”. Komentarz podręcznika do tego epizodu jest następujący (s. 10): “Mówią, że człowiek ów poszedł do miasta i głosił o Jezusie ludziom ze swego oďkos”. Tak samo po spotkaniu Jezusa z celnikiem imieniem Lewi (Łukasz 5, 27-32), podręcznik daje następujący komentarz: “Lewi po spotkaniu Jezusa wyprawił dla Niego wielkie przyjęcie u siebie w domu i zaprosił wszystkich członków swego oďkos” (s. 10). Ojciec Pigi opiera się na idei, którą uważa za stanowiącą jedność z Ewangelią, przywłaszczając w ten sposób trudny do zakontestowania autorytet: “Nie wydaje mi się, żeby ewangelizacja Kościoła w swych początkach opierała się na masowej kampanii. Nie wysyłano posłów od drzwi do drzwi, aby przyciągnąć w ten sposób dzieci do Kościoła. Autentyczne świadectwa biblijne i historyczne podkreślają, że Kościół w swych początkach opierał się na oďkos evangelism”. Ludzie zestresowani, borykający się z problemami, są bardziej podatni na ewangelizację i stanowią łatwiejszy cel. W podręczniku możemy znaleźć listę dwudziestu przyczyn powodujących zachwianie wiary w siebie: od “śmierci małżonka” (n° 1) po “przeprowadzkę” (n° 20). Pomiędzy nimi możemy znaleźć: “problemy seksualne” (n° 9), “trudności w interesach (n° 11), “podjęcie pracy zawodowej przez współmałżonka” (n° 17). Podręcznik zaznacza, że w przypadku wystąpienia dwóch takich czynników jednocześnie, osoba jest jeszcze bardziej podatna na stres; należy więc korzystać z nadarzających się sytuacji. Na zakończenie pierwszej sesji uczestnicy mają zrobić “listę oďkos”: W świetle modlitwy oceń ich życie duchowe. Uszereguj ich według następujących kryteriów. Jeśli nie masz pewności co do ich poziomu duchowego, spróbuj ustalić jak najbardziej prawdopodobną hipotezę:
2. W czasie “drugiej sesji” przechodzi się bezpośrednio do ćwiczeń praktycznych, komentując “strategię bomby”. Znajdujemy tam rady techniczne w dziedzinie manipulowania komunikacją: “Umiej słuchać! Każdy ma swój ulubiony temat. Nawet najbardziej powściągliwa osoba otworzy się, jeżeli temat naprawdę ją interesuje i jeżeli czuje, że naprawdę chcesz jej wysłuchać. Jeżeli jesteś rzeczywiście zainteresowany, będziesz w stanie stawiać konkretne pytania i możesz oczekiwać odpowiedzi. Spójrz tej osobie w oczy. Uśmiechnij się, okaż swoje zainteresowanie. Stawiaj pytania zaczynające się od “dlaczego” i “w jaki sposób” (s. 29). Znajdujemy tam też różne “chwyty” mające na celu wprowadzenie do rozmowy tematu Chrystusa. Mówienie o Chrystusie jest sztuką, której trzeba się uczyć i doskonalić poprzez częste ćwiczenia. Świetnie się do tego nadają odgrywane scenki sytuacyjne z podziałem na role, proponuje się trzy konkretne przykłady. Oto jeden z nich: “Pewna rodzina katolicka potrzebująca pomocy”: “Spacerujesz z żoną i spotykasz sąsiada, który nie może uruchomić samochodu. Rozmawiasz z żoną o Ewangelii. Co robicie w takiej sytuacji? Sąsiad wie, że należycie do Świętego Bonifacego [parafia na Florydzie, gdzie wprowadza się metodę Pigi]”. Przełożonym udzielano rad dotyczących sposobu przeprowadzania spotkań w komórkach. Rada n° 10 brzmi: “Zbierajcie informacje na temat waszych sąsiadów i ich rodzin”. “WASZA GŁÓWNA ZASADA BRZMI: ZWRACAJCIE UWAGĘ NA POTRZEBY WASZYCH SĄSIADÓW I SPEŁNIAJCIE JE! ODGADUJCIE ICH BOLĄCZKI I LECZCIE JE!” 3. “Trzecia sesja” jest poświęcona ugruntowaniu przekonań indywidualnych dotyczących autorytetu kościelnego i ćwiczeniu odpowiedzi na stawiane zarzuty. “Kościół misyjny XX wieku potrzebuje wiernych, którzy byliby w stanie w tym pogańskim świecie świadczyć o swej wierze słowami i czynami. To parafie powinny sobie uświadomić fakt, że trzymają w swoich rękach los wypowiedzianej walki o zbawienie dusz; powinny wykazać gotowość działania we wspólnocie i wystawić Ewangelię w boju przeciwko brakowi wiary, który paraliżuje mężczyzn i kobiety” (s. 43). Niemniej trzeba mieć się na baczności: “Nie popełnijcie tego błędu i nie występujcie w roli bezwarunkowego obrońcy Kościoła” (s. 46). Na stawiane zarzuty “Nie zgadzam się z Kościołem w wielu sprawach, dlatego przestałem chodzić do kościoła” powinno się odpowiadać coś w stylu: “Kościół katolicki posiada mądrość dwóch tysięcy lat. Traktuje poważnie posłannictwo Jezusa. [...] Następcy Piotra posiadają autorytet niezbędny do nauczania wiary i obyczajów. Kościół katolicki jest jedynym Kościołem, który przybiera rygorystyczną postawę wobec problemu aborcji, rozwodu, zapobieganiu ciąży, homoseksualizmu...” Taka odpowiedź ma na celu zachęcenie rozmówcy do wymiany myśli: “Na zebraniach naszych komórek dyskutujemy na tyle różnych interesujących tematów. Twoja spostrzegawczość byłaby tam mile widziana i mógłbyś się tam dużo nauczyć. Sam wiele się nauczyłem...” (s. 47-48). 4. “Czwarta sesja” koncentruje się na pogłębianiu funkcjonowania “komórek”, które są przedstawione jako doskonały model do przeprowadzania nowej ewangelizacji, przypominając, jak bardzo ludzie są spragnieni przyjaźni i ciepła płynącego z obcowania w małych grupach. Czyni się tu w sposób zawoalowany krytykę instytucji strukturalnych Kościoła, które stanowią przeszkodę dla swobodnej ewangelizacji. Jedna taka komórka powinna być “mini-Kościołem”, w którym przełożony sprawuje “laickie kapłaństwo”. Może ono być sprawowane tylko wówczas, gdy w komórce panuje “duch współpracy”, co oznacza również “chęć posłuszeństwa i pójście drogą dyrektyw wyznaczonych przez autorytet duchowy. Tajemnicą poddania nie jest zaufanie autorytetowi, ale Bogu, od którego ten autorytet pochodzi” (s. 64). “System komórek” ma same zalety. Jedną z nich jest elastyczność: “Stanowiąc małą grupę, może łatwo zmieniać swoje reguły i sposób funkcjonowania oraz z łatwością przystosować się do zmiennych sytuacji i osiągać różne cele. Pozostając grupą nieformalną, nie potrzebuje ściśle ustalonych reguł działania. Posiada swobodę miejsca i czasu spotkań. Może być z łatwością rozwiązana po osiągnięciu wyznaczonego celu, nie uderzając w instytucję Kościoła. Nie można tego powiedzieć o żadnej organizacji religijnej” (s. 69). Nieco tajemniczy element funkcjonowania “komórek” wynika z udzielanych nauk. Podręcznik przedstawia także system nauczania na odległość: kasety audio i wideo (przez kogo i w jaki sposób nagrane?) - ich analiza obowiązuje na spotkaniach komórek: “Można przed spotkaniem wypożyczyć w parafii takie nagrane zajęcia. Do kaset są dołączone streszczenia i pytania do dyskusji. Zalecane jest przesłuchanie kasety przed spotkaniem” (s. 72). Ustalono, że owe nauki mają być komentowane w sposób syntetyczny przez przełożonego “komórki”; na pytania odpowiada się w sposób zwięzły, ze względu na ograniczenia czasowe. Nie ma tu miejsca na krytyczne spojrzenie, wszelka grupowa refleksja jest odgórnie skazana na niepowodzenie: “Ograniczcie dyskusję do tematyki wykładu i jej zastosowanie w życiu. Zapamiętajcie, że dyskusja intelektualna jest jałowa” (s. 72). 5. “Piąta sesja” jest poświęcona metodom animowania grup i ma swoje zastosowanie nie tylko w działalności uczestników wewnątrz grupy, ale również w ich życiu na zewnątrz. Umiejętność słuchania przez przełożonego ma wielkie znaczenie: “Nauczcie się słuchać. Słuchanie ludzi jest jednym z najlepszych prezentów, jaki możecie im zrobić. Słuchajcie z uwagą. Uważnie patrzcie na osobę, która mówi. Nie spuszczajcie wzroku tylko dlatego, że nie dostajecie natychmiastowej odpowiedzi. Traktujcie z uwagą każde słowo mówiącego i na ich podstawie stawiajcie pytania. O prezydencie Kennedym mówiono, że sprawiał wrażenie, jakby nic innego nie robił, tylko stawiał pytania i słuchał z niesamowitą uwagą odpowiedzi swoich interlokutorów. Sprawiał wrażenie człowieka, który w danym momencie istnieje poza przeszłością i przyszłością. Przygotujcie się w oczekiwaniu na odpowiedź. To oczekiwanie świadczy o tym, że rzeczywiście jesteście zainteresowani” (s. 89). Cytat z książki Yongi Cho w oczywisty sposób pokazuje, że czynność słuchania zastosowana w grupach ojca Pigi jest w dużym stopniu manipulowana: “Chciałbym uściślić, że pomimo silnej struktury naszego Kościoła, jego członkowie posiadają wolność bycia sobą. Przełożeni są zawsze na miejscu, by pomóc członkom komórek w ich duchowym wzroście i zachęcić ich do braterstwa i ewangelizacji” (s. 94). Przełożeni komórek są jednocześnie kompetentnymi doradcami w każdej dziedzinie w razie problemów czy kryzysu (kryzys małżeński, depresja, niepokój, problemy rodzinne, seksualne i inne) (s. 97). Szefowie komórek zostali wyniesieni do roli “duchowych uzdrowicieli” (s. 98) potrafiących rozwiązać wszystkie problemy: “Jest wiele sposobów niesienia pomocy ludziom. Wiele przykładów zostało zebranych w głównym biurze. W każdym przypadku przełożony waszego oddziału może wam pomóc. Informujcie zawsze waszego przełożonego o każdym poważnym kryzysie, który ma miejsce w waszej komórce. Uznajcie wasze ograniczenia i proście o radę. Niektóre poważne problemy powinny być przedyskutowane z przełożonym oddziału, można też próbować je rozwiązać uciekając się do pomocy ministerstwa uzdrawiania” (s. 98). 6. “Szósta sesja” zamyka podręcznik i jest zatytułowana: “Byt uczniów”. Stanie się uczniem Chrystusa polega głównie na zaufaniu wzorcowi i kroczeniu za nim. Bycie szefem “komórki”, to bycie takim wzorcem: “Potrzebuję wzorca, który objawiłby mi światło Chrystusa, miłość Chrystusa. Potrzebuję, by Jezus objawił się w czyimś życiu, abym mógł Go zobaczyć w sposobie jego życia, miłości...; to jest żywy przykład, wzorzec. Stańcie się takimi wzorcami” (s. 111). Według Pigi, “stworzenie uczniów polega na uformowaniu katolików, którzy będą gotowi być uczniami Chrystusa” (s. 110); realizuje się to drogą bezwzględnego posłuszeństwa wskazówkom systemu instytucjonalnego, a nie wypływa z intencji Béatitudes. Pigi przedstawia “dwanaście niezbędnych zasad, by stać się uczniem”:
Tych dwanaście zasad można traktować jako przejaw błazenady, ale nie tylko. Nie uszedł naszej uwadze fakt, że głównie odnoszą się one do przestrzegania posłuszeństwa i dyscypliny. Oto zasady przedstawione jako szczególnie żywotne, ponieważ określają, jak się wydaje ich twórcom, stosunek chrześcijanina do Chrystusa; nie ma tam żadnego wezwania do intencji Béatitudes, żadnej wskazówki dotyczącej modlitwy, ani na temat czytania Słowa czyli żadnego odniesienia do życia Ewangelią. Wszystkie te zasady poza piątą: “nieść swój krzyż” mogłyby być przejęte przez jakikolwiek podręcznik właściwego zachowania jakiejś grupy czy sekty, równie dobrze politycznej, co religijnej! Przekład francuski podręcznika kładzie nacisk na comiesięczny raport, jaki przełożony komórki powinien przedłożyć przełożonemu oddziału, który ocenia ten raport: “Zawiera statystyki, dzięki którym pozwala przełożonemu oddziału i pastorowi na skompletowanie danych o poszczególnych komórkach” (s. 121). Raporty są bardzo szczegółowe i zawierają nazwiska, adresy i telefony, zarówno stałych członków komórki, jak i osób odwiedzających. Raporty były źródłem szczegółowych informacji o przebiegu każdego spotkania, można też było na ich podstawie ocenić stopień zaangażowania członków oceny od 1 do 5. Podręcznik amerykański jest bardziej dokładny i zarazem bardziej niepokojący: system raportów jest w nim bardzo sformalizowany. Taki raport o działalności komórki dostarcza się liderowi oddziału (division leader) w celu przeprowadzenia analizy i oceny, ten następnie przekazuje go szczeblowi wyższemu (area leader), który również analizuje i ocenia. Wszystkie raporty zostają wysyłane do siedziby głównej przed piętnastym następnego miesiąca, gdzie są przechowywane i służą jako źródło danych statystycznych i materiałów, na bazie których “dyrekcja” wydaje rozporządzenia. Jest to doskonałe graniczące z karykaturą zilustrowanie wykorzystania do celów strategicznych spotkań w grupach poświęconych wymianie myśli, odbywających się jak można by oczekiwać w pełnej przejrzystości, objętych całkowitą tajemnicą i dyskrecją.
Nowa ewangelizacja i efektywne kuszenie
Metoda Pigi została zastosowana w siedzibie Nowej Drogi w Paryżu, przy ulicy Madame, i w kilku innych miastach. Na prowincji nie była tak ściśle przestrzegana, jak w Paryżu. W niektórych wspólnotach na prowincji powoli odchodzono od tej metody, traktując ją skrycie jako jeszcze jeden szalony pomysł, który ogarnął wspólnotę. Jeśli chodzi o grupę z Paryża, trzeba podkreślić, że nie wszyscy członkowie przejawiali taki sam entuzjazm. Jedni sumiennie oddawali się studiowaniu nowej metody, inni porzucili ją w połowie drogi, byli też tacy, którzy odczuwali wobec niej zakłopotanie, a nawet sprzeciw i usiłowali wyjaśnić to z pasterzem. Ale wszelka krytyka czy poddanie w wątpliwość słuszności metody były skazane na niepowodzenie. Medytacje poza własną grupą zostały zabronione, a szczególnie ostro sprzeciwiono się prośbom członków o korzystanie z możliwości konsultacji z teologami na zewnątrz wspólnoty. Niektórzy są zdania, że pewne fragmenty podręcznika ojca Pigi, tak samo jak książka pastora Cho, są rozbieżne z duchem Ewangelii. Ten fundamentylistyczny system dosłownej i automatycznej interpretacji Pisma okazał się niezgodny z założeniami szkoleniowymi w Nowej Drodze, która ze wszystkich wspólnot w Duchu Odnowy we Francji ma opinię najbardziej “intelektualnej” i najmniej “przesadnej”. Wielu członków wspólnoty przechodziło w tym samym czasie szkolenie w Centrum Sčvres, gdzie uczestniczyli w zajęciach z analizy strukturalnej Ewangelii, prowadzonych przez jezuitę - renomowanego teologa. W jaki sposób można pogodzić dwa tak przeciwstawne sposoby postępowania? Jezuita, o którym mowa, odegrał mimowolnie rolę rękojmi intelektualnej, która służyła zabezpieczeniu interesów wspólnoty w jej stosunkach ze światem zewnętrznym, ale też była zapewnieniem dla niektórych członków wspólnoty; jezuita nie był ani charyzmatykiem, ani szczególnym sympatykiem Ruchu Odnowy. Wykonywał swój zawód nauczyciela, przyjął propozycję wspólnoty chrześcijańskiej, która pod wieloma względami wydawała się interesująca. Niektórzy członkowie grup ojca Pigi prosili pasterza o możliwość skonsultowania się z jezuitą, uzasadniając, że przecież nie był on obcy wspólnocie, ale stanowczo tego zakazano. Pasterz tłumaczył się uroczystym przyrzeczeniem złożonym ojcu Pigi przez wspólnotę, dotyczącym obowiązku dotrzymania tajemnicy i możliwości oceny wprowadzonej metody dopiero po ujrzeniu jej owoców. I tak, wspólnota Nowej Drogi, wierna celom nowych wyznawców (prozelitów) metody Pigi szukała możliwości utworzenia nowych komórek w zaprzyjaźnionych parafiach, w których miała swoich przedstawicieli. Niektóre diecezje wykazały dużą nieufność, a nawet zdecydowany sprzeciw, w innych zaś udawało się stworzyć nowe grupy charyzmatyczne. Niektórych biskupów zaniepokoiła sesja szkoleniowa zatytułowana “Wzrost Kościoła”, przeprowadzona przez Yongi Cho w Lens 18 i 19 maja 1993 roku. Brały w niej udział instancje kierujące Nową Drogą. 16 lutego 1993 został ogłoszony list biskupów Arras, Cambrai i Lille, w którym nie wyrażają zgody na planowane spotkanie, ponieważ nie jest ono “w duchu ekumenicznym oficjalnie uznanym we Francji”. Pod wieloma względami, z punktu widzenia psychologicznego i socjologicznego, projekt masowej ewangelizacji przy pomocy automatycznego systemu, którym ktoś został “natchnięty” przez Ducha Świętego, a następnie inni ludzie i całe grupy, wywodzi się z jakiegoś szalonego mechanizmu. Gdyby ta dewiacja we wspólnocie Nowej Drogi objawiła się tylko u niektórych, zwłaszcza u pasterza-założyciela, byłaby zwykłym symptomem; to nie samo wyobrażenie szaleństwa jest niebezpieczne, ale jego zastosowanie. To, że jakiegoś człowieka czy grupę ludzi opanowała ułuda masowego nawrócenia, może wpływać na wyobraźnię w sposób stymulujący pod warunkiem, że pozostanie ona na etapie ułudy. Czymś zupełnie innym jest przejście do czynu, czyli uruchomienie strategii wprowadzenia projektu w życie za wszelką cenę. Wspólnota Nowej Drogi sama nie potrafiła obronić się przed taką ułudą. Wręcz przeciwnie, wdrażanie projektu Pigi przyczyniło się do odsuwania, a potem do wykluczania tych członków, którzy usiłowali nakłonić kierownictwo wspólnoty do właściwej oceny. Większość grup modlitewnych we Francji uniknęła zastosowania metody Pigi, ale nie przeszły też one do jawnej opozycji, przyjęły stanowisko raczej ambiwalentne. Przypadek metody ojca Pigi w sposób jaskrawy pokazuje upadek “chrześcijańskiego działania”, o którym mówi ojciec Caffarel: “Cała szlachetność działania ludzkiego i chrześcijańskiego spoczywa w rozumie i woli. Tymczasem w Ruchu charyzmatycznym mówi się często, że wymiar działania ludzkiego jest przypisany nie tym dwóm czynnikom, lecz “natchnieniu” i “impulsom wewnętrznym”. Od chwili, kiedy Laurent przedstawił pastora Cho i system ojca Pigi jako dary płynące od Pana, a uruchomienie mechanizmu ewangelizacji jako działanie Ducha, nic już nie mogło zatrzymać machiny w jej nieubłaganym biegu. Nic, chyba że pęd czasu, napływ nowych przedsięwzięć, wdrażanie nowych projektów, czemu powinno towarzyszyć zanikanie tych starych. To właśnie przydarzyło się metodzie ojca Pigi. Można teraz powiedzieć, że system automatycznej ewangelizacji przysłonił ją i był stosowany we wspólnocie Nowej Drogi, z wyjątkiem kilku osób, których działalność ewangelizacyjna bazowała niezmiennie na ideach pastora Cho i ojca Pigi. Szalone pomysły, urzeczywistniane przez kilka lat, wciągnęły wielu członków, którzy widzieli w nich nie to szaleństwo, lecz cudowną metodę, kwiat “Nowej Ewangelizacji” głoszonej przez Jana Pawła II. Szaleństwo to pociągnęło za sobą ofiary w postaci tych członków wspólnot, którzy nie mogli brać świadomego udziału w projekcie o tak dziwnej naturze, i którzy byli ze wspólnoty wydalani lub od niej odsuwani. Wielu uważało ten projekt za prawosławny w swych założeniach. Czyż to nie modlitwa, orędownictwo i braterska pomoc były głównymi założeniami metody i częścią planu mającego na celu zdobycie tysięcy dusz dla Pana? Miało to posłużyć ukryciu całej reszty i uniknięciu wszelkich pytań na temat kształtu i treści, a teraz służy wyjaśnieniu próby wdrożenia metody zielonoświątkowców. Już od początku była ona przedstawiana przez założyciela jako główne objawienie Ducha Świętego, które miało jego zdaniem zmienić metodę ewangelizacji na świecie, a które w rzeczywistości zaburzyło świadomość wspólnotowiczów i wprowadziło w nich zamieszanie, o czym później już się nie mówi. |
strona główna |