Fragment szerszej akcji
Rozmowa z Marcinem Dybowskim, właścicielem Księgarni "Antyk"
- Autorzy listu otwartego do Prymasa Polski zarzucają Panu, że w księgarni "Antyk" sprzedawane są książki antysemickie. Czy sprzedaje Pan takie książki?
- Całkowicie odrzucam ten zarzut, książki nie mają takiego charakteru. Nie można za antysemickie uważać pozycji np. ukazujących prawdę o wydarzeniach w Jedwabnem, potwierdzających na podstawie dokumentów i świadectw, że za mord odpowiedzialny jest okupant niemiecki, a nie miejscowi Polacy. Nie są książkami antysemickimi poważne pozycje naukowe, które w imię dobrze rozumianego ekumenizmu próbują wskazać na kwestię niesprawiedliwego traktowania chrześcijan w Talmudzie. Paradoksalnie, idąc tokiem rozumowania autorów listu, za antysemicką należałoby raczej uznać książkę Grossa, której lektura najspokojniejszego czytelnika może doprowadzić do niechęci wobec Żydów na skutek nagromadzenia w niej tylu kłamstw przeciwko Polakom i Polsce! Ale w naszej księgarni nie sprzedajemy takiej i tym podobnych książek siejących nienawiść.
- Czy któryś z sygnatariuszy był w Pana księgarni?
- Ależ skąd! Dlatego pytam: jak - po dwóch latach od pierwszego ataku - można pisać o tym, co się dzieje w księgarni "Antyk" i co jest w niej sprzedawane, skoro się w tej księgarni ani razu nie było? Gdyby ci ludzie zajrzeli do księgarni, zobaczyliby, że sprzedajemy np. książki Władysława Bartoszewskiego, a więc osoby, której podpis widnieje pod tekstem listu, czy Marka Edelmana. Czy więc są one antysemickie? Czy antysemickie są książki, także dostępne w "Antyku", wspomnieniowe, dokumentujące Zagładę narodu żydowskiego, czy działalność Polskiego Państwa Podziemnego niosącego mu pomoc? Takich tytułów jest kilkadziesiąt.
- List wystosowały osoby, często powołujące się na konieczność "tolerancji"…
- O tym, czym powinna być tolerancja i szacunek dla wolności słowa, świadczy np. zachowanie króla Zygmunta Augusta, który odparł wysłannikom cara skarżącym się do niego, że w Polsce wydawane są książki krytyczne wobec rosyjskiego władcy: - My w Polsce ksiąg drukować ani nie nakazujem, ani nie zakazujem.
Petycja skierowana do Prymasa Polski jest zaprzeczeniem tak tolerancji, jak i wolności słowa. Ma charakter nagonki na wolne słowo, przy ignorowaniu ustaleń organów sprawiedliwości Rzeczypospolitej, które badając doniesienie złożone na "Antyk" przez Warszawską Gminę Żydowską jednoznacznie stwierdziły, że nieuzasadnione są wysuwane przez nią zarzuty sprzedaży w naszej księgarni wydawnictw antysemickich. Tym bardziej więc należy uszanować postawę ks. Prymasa, który stwierdził, że sprawą zajmowała się prokuratura, a on sam nie chce niczego narzucać w ograniczaniu słowa.
Jest więc pytanie: z inspiracji jakiego cara dzisiejsi cenzorzy starają się narzucić swoją opcję?
- Właśnie, Pana zdaniem, jakie są to siły?
- Toczy się bój o Kościół. Chodzi o - tak jak jest to w UE - zarażenie go liberalizmem i uczynienie podatnym na zmiany, by zerwać ze spuścizną Prymasa Wyszyńskiego. Po wtóre - chodzi o uzyskanie wpływów politycznych, by zawładnąć poparciem Kościoła w sytuacji zbliżającego się przełomu politycznego. Już od kilkunastu lat Kościół paraliżowany jest metodą tworzenia konfliktów zastępczych, obecne przypadki to ciąg dalszy tych działań: zastraszania, zahukania, wpędzania w kompleksy, poczucie winy, przepraszania. Nie ma jak konflikty wewnątrz katolicyzmu - w tym celu kreowane są i finansowane środowiska np. katolewicy - a na postawę hierarchii i zwykłych wiernych wpływa się np. poprzez różnego typu manipulacje. Te karty rozgrywane są w ten sposób od lat. Liderom "kościoła otwartego" w Polsce zawsze chodziło o rozbicie Kościoła od wewnątrz, o osłabienie go w momentach przełomowych, skierowanie na sprawy wewnętrzne - a to jakieś nowinki liturgiczne, dziś są to np. Komunia Święta do ręki, kadencyjność proboszczów, odgórny podatek, dyskusje teologiczne, przepraszanie za "grzechy" Polaków. Wewnętrznie skłócony i podzielony, zajęty własnymi problemami katolicyzm, tak jak to ma miejsce w Europie Zachodniej czy Stanach Zjednoczonych, przestanie odgrywać jakąkolwiek znaczącą rolę. Jeszcze jednym ważnym elementem szumu informacyjnego wokół polowania na "Polaków-antysemitów" jest zapotrzebowanie tzw. przemysłu holokaust, który świadomie prowadzi politykę wpędzania nas w kompleksy, w ciągłe usprawiedliwianie się za nie popełnione winy. Chodzi w tym wszystkim o oskarżenie naszego narodu o współudział w holokauście i o niemałe pieniądze. Smutne jest, że wespół z Niemcami robią to przedstawiciele narodu żydowskiego, który przeżył Zagładę przygotowaną przez Niemców, w dużej mierze dzięki Polakom: polskiemu podziemiu, księżom i zwykłym ludziom.
- Czy działania przeciwko "Antykowi" mogą być elementem większej akcji, która może objąć wydawnictwa i prasę niezależną?
- Na pewno. Dlatego chciałbym zaapelować do innych wydawców, mediów, środowisk niezależnych, byśmy w końcu przestali patrzeć osobno - każdy ze swojego bastionu - na to, co się dzieje, żebyśmy zwarli szeregi, razem protestowali i działali. Proszę bowiem zwrócić uwagę, że w sprawie księgarni nie idzie o wycofanie z obiegu tej czy innej książki. Od samego początku chodzi o zamknięcie księgarni. Ale działanie jest spójne, na przykład tego samego dnia po opublikowaniu listu przez "Gazetę Wyborczą" Radio Plus zaprzestało emisji reklamy wydanej przez nas książki Zatrute źródła Unii Europejskiej. Jest to więc bezwzględny, łamiący zasady konstytucyjne atak metodami gospodarczymi, zupełnie nowy, niebezpieczny element niszczenia przeciwnika politycznego. Przygotowujemy pozew sądowy w tej sprawie.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Piotr Jakucki
"Nasza Polska" nr 49/2003