Ataki na księgarnię "Antyk"

    "Nowi cenzorzy" atakują
    Tygodnk "Nasza Polska", NR 49 (420) 9 grudnia 2003

    Po dziesięcioleciach niszczenia polskości i patriotyzmu w dobie PRL-u przyszła kolejna fala kontynuacji tych niegodnych działań w czasie "grubokreskowych" transformacji po 1989 roku. W tym samym czasie, gdy w różnych krajach świata nasila się ofensywa systematycznego, zaplanowanego antypolonizmu, wciąż wspierają ją od wewnątrz różne krajowe lobbies antypolskie. Na łamach przeróżnych polskojęzycznych, a faktycznie opanowanych przez niechętnych polskości dzienników i czasopism szerzy się cichą kampanię osłabiania polskości od wewnątrz. Konsekwentnie dąży się do zakompleksienia Polaków, sącząc ideologię ukrytego narodowego masochizmu i nihilizmu, przekonywania, że Polak nic nie potrafi i powinien być uległym wobec obcych "adwokatów", mentorów i protektorów. Doprowadzono już do tego, że według najnowszych sondaży coraz większa część Polaków nie lubi swoich rodaków, że we własnych polskich sondażach plasujemy się na samym dole tabeli ocen wśród narodów Europy, wyprzedzając tylko Cyganów. Deformuje się i plugawi wizerunki największych postaci narodowej historii, od Bolesława Chrobrego poprzez ks. Augustyna Kordeckiego i hetmana Stefana Czarnieckiego do bohaterów Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego. Szyderstwo z narodowej przeszłości, tak chętnie powtarzane na łamach "Gazety Wyborczej", "Nie", "Rzeczpospolitej", "Wprost" czy "Polityki", mają doprowadzić do ukształtowania modelu bezbronnego i upokorzonego narodu, modelu, przed którym tak żarliwie ostrzegał Prymas Tysiąclecia w słynnej homilii z 25 maja 1972 r., mówiąc: Naród, który odcina się od historii, który się jej wstydzi, który wychowuje młode pokolenie bez powiązań historycznych - to naród renegatów! Taki naród skazuje się dobrowolnie na śmierć, podcina korzenie własnego istnienia.

    Ofensywa anty-Polaków

    Wraz ze zbliżaniem się terminu 1 maja 2004 r. - terminu planowanego wepchnięcia Polaków do Unii Europejskiej - wyraźnie nasilają się już nie ukryte, zawoalowane, lecz coraz jawniejsze, coraz bardziej hucpiarskie wystąpienia różnych środowisk zaprzańców, zwolenników jak najszybszego roztopienia Polski w UE i zatracenia narodowej tożsamości. Ton nadał tu ogłoszony w październiku sławetny neotargowicki list do opinii Europy, otwarcie przeciwstawiający się obronie polskich interesów narodowych i wzywający do całkowitej uległości wobec hegemonów z Europy Zachodniej. W ślad za tym poszły dwa wyjątkowo niegodziwe teksty antypolskie publikowane na łamach "Rzeczpospolitej" na krótko przed tak drogim Polakom Świętem Niepodległości - 11 listopada ("szczególny" sposób "uczczenia" tego święta przez anty-Polaków!). Jednym z nich był tekst Krzysztofa Kłopotowskiego nazywający Polskę ojczystym bagnem i wypisującego antynarodowe brechty o wiecznej wyższości Niemców nad Polakami, zachęcający do odrzucania patriotyzmu i polskości. Drugi tekst pióra anty-Polaka Marcina Króla, naczelnego redaktora "Res Publiki Nowej", nazywał Polskę tradycyjnie głównym warchołem Europy. Wpływowy, rodzimy anty-Polak tak nazywał kraj, który przez stulecia słynął jako jedyna w Europie oaza tolerancji, jedyne schronienie dla prześladowanych wszędzie indziej Żydów, kraj jedynej federacji opartej na porozumieniu i zbrataniu, a nie na sile oręża, kraj, który słynął z niechęci do wojen zaczepnych i który za to padł ofiarą warcholstwa i agresji złych sąsiadów.

    Swego rodzaju kulminacją ofensywy krajowego antypolonizmu była wydana kilka tygodni temu osławiona książka Sergiusza Kowalskiego i Małgorzaty Tulli Zamiast procesu. Raport o mowie nienawiści, która powstała dzięki pieniądzom Ambasady Holenderskiej i osławionej Fundacji Batorego. Autorzy, fanatyczni tropiciele polskiego "antysemityzmu" i "nacjonalizmu", pozwolili sobie na zaatakowanie za rzekomą "mowę nienawiści" czołowych polskich hierarchów na czele z Prymasem Polski kardynałem Józefem Glempem, wiceprzewodniczącym Episkopatu arcybiskupem Józefem Michalikiem, arcybiskupem Kazimierzem Majdańskim, biskupem Stanisławem Stefankiem i biskupem Adamem Lepą. W paszkwilu Kowalskiego i Tulli oszczerczo zaatakowano również rozlicznych innych wybitnych polskich duchownych katolickich i rozlicznych innych przedstawicieli polskiej elity chrześcijańsko-patriotycznej z kręgów nauki i kultury i ze świata mediów.

    Nawet w tak stronniczo filosemickiej "Rzeczpospolitej", wsławionej licznymi oszczerczymi wystąpieniami na temat Polaków, uznano za celowe choćby częściowe zdystansowanie się od paszkwilu Kowalskiego i Tulli. W publikowanym 3 grudnia 2003 r. w "Rzeczpospolitej" tekście Krzysztofa Gottesmana Powietrze potrzebne wszystkim autor ubolewał, że Kowalski i Tulli w swej metodzie posunęli się za daleko. Tak można zakłamać wszystko. Prawicę, lewicę, Kościół, Żydów, dyskusję o Jedwabnem, Polskę i Polaków, zagładę.

    Zdawałoby się, że nasilenie wystąpień antypolskich i antykościelnych, a zwłaszcza nader agresywne, brutalne szkalowanie czołowych postaci Kościoła katolickiego w paszkwilu Kowalskiego i Tulli doprowadzi do ocknięcia się wszystkich środowisk katolickich w sprawie zagrożeń dla Kościoła i polskości. Zdawało się, że tym razem po oszczerczym ataku na tak znaczące postaci Kościoła, jak Prymas Polski Józef Glemp, arcybiskup Michalik, arcybiskup Majdański, biskupi Stefanek i Lepa etc. dojdzie wreszcie do "przebudzenia" nawet wśród środowisk katolewicowych, które tak długo nie widziały czy raczej udawały, że nie widzą zagrożeń dla Kościoła. Wydawałoby się to logiczne, ale niestety tylko dla naiwnych, którzy nie widzą, do jakiego stopnia środowiska katolewicowe, na czele z "Tygodnikiem Powszechnym" i "Więzią", od dawna związały się nierozerwalnie akurat z tymi środowiskami liberalno-lewicowymi, które są najbardziej niechętne Kościołowi i polskości. Przecież taki "Tygodnik Powszechny" od wielu lat jest tylko mierną, nudną, katolewicową przybudówką "Gazety Wyborczej". Nie tylko nie było więc żadnego przebudzenia i ocknięcia w tego typu środowiskach, nie tylko nie było w nich żadnego protestu przeciwko szkalowaniu hierarchów i Kościoła, lecz doszło do kolejnego haniebnego wręcz, agresywnego wystąpienia przeciwko nurtowi patriotycznemu. Wystąpienia godnego najgorszych działań z doby PRL-owskiego, komunistycznego Ciemnogrodu, ówczesnego świata cenzury i przekłamań. 3 grudnia 2003 r. grupa osób ze środowisk katolewicowych wystąpiła ze skoordynowaną kampanią uderzającą w podstawy wolności słowa w Polsce, w specjalnym liście do Prymasa Polski kardynała Józefa Glempa gromko domagając się zamknięcia słynnej księgarni patriotycznej "Antyk", najważniejszej księgarni chrześcijańsko-patriotycznej w stolicy. Wystąpienie miało charakter skoordynowanej kampanii nienawiści przeciwko wspomnianej księgarni patriotycznej, mieszczącej się w podziemiach kościoła pw. Wszystkich Świętych w Warszawie. Równocześnie wydrukowano tekst oszczerczego ataku na wspomnianą księgarnię w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej" i "Tygodniku Powszechnym", tego samego dnia - 3 grudnia 2003 r. - maksymalnie tendencyjnie nagłaśniając całą sprawę w Wiadomościach I programu TVP. (Szczególną zajadłością wyróżnił się tu Władysław Bartoszewski). Sygnatariuszami oszczerczego listu, dążącego do zdeptania wolności słowa w Polsce byli: ks. A. Boniecki, W. Bartoszewski, s. Małgorzata Chmielewska, B. Cywiński, P. Cywiński, J. Gowin, L. Kieres, J. Kułakowski, T. Mazowiecki, Z. Nosowski, J. Nowak-Jeziorański, J. Kłoczowski, P. Nowina-Konopka, ks. W. Oszajca, ks. J. Twardowski, S. Wilkanowicz, J. Woźniakowski. Większość sygnatariuszy apelu-donosu jest już od dawna znana z licznych jakże poważnych szkód wyrządzonych polskim interesom narodowym i polskiemu patriotyzmowi. Tym bardziej więc należy ubolewać, że inicjatorom tego oszczerczego apelu udało się wciągnąć do jego podpisania takie osoby, jak: ks. J. Twardowski czy B. Cywiński, które najwidoczniej przez swą nieświadomość i naiwność znalazły się w tak niegodnym towarzystwie jak T. Mazowiecki czy L. Kieres. A swoją drogą wprost szokuje zachowanie niektórych sygnatariuszy wspomnianego oszczerczego listu-apelu, którzy pomimo tylu kompromitacji w przeszłości dalej ośmielają się publicznie występować w roli "autorytetów-mentorów". Przedziwne to zaiste autorytety. Przyjrzyjmy się choć skrótowo niektórym sylwetkom tych pouczaczy - "tropicieli antysemityzmu".

    Siła bezwstydu

    Można podziwiać szczególną hucpę, która każe występować w roli samozwańczego "autorytetu" Tadeuszowi Mazowieckiemu, który po tylekroć skompromitował się w swej przeszłości, począwszy od czasów bierutyzmu-bermanizmu po lata 90. Jak ocenić siłę bezwstydu tego człowieka, który ma czelność pisać jako "autorytet" do Prymasa Polski w sytuacji, gdy ma za sobą tak haniebne wystąpienia jak słynny artykuł Wnioski z września 1953 r., gdy publicznie oszczerczo atakował hierarchę sądzonego w sfabrykowanym komunistycznym procesie ks. biskupa Czesława Kaczmarka? Przypomnijmy tu, jak ostro piętnował za to haniebne zachowanie Mazowieckiego słynny katolicki duchowny-intelektualista ojciec Józef Maria Bocheński, ubolewając, że po "okrągłym stole" Polska była rządzona przez takiego człowieka bez kręgosłupa moralnego i bez charakteru. Jak i "autorytet" ma dziś Mazowiecki, główny odpowiedzialny za katastrofalną dla polskiego narodu politykę "grubej kreski" i zatracenie narodowych szans po 1989 r.? Przypomnijmy, że słynna włoska publicystka, doskonała obserwatorka życia w Polsce Barbara Spinelli już w styczniowo-lutowym (1991 r.) numerze paryskiej "Kultury" pisała, iż: Zrozpaczonemu, zdezorientowanemu i wynędzniałemu narodowi rząd Mazowieckiego i współpracujący z nim intelektualiści nie potrafili dać żadnej busoli, żadnego kierunku, żadnego punktu odniesienia moralnego.

    Szef "Obłudnika Powszechnego"

    Innym sygnatariuszem oszczerczego listu-donosu do Księdza Prymasa jest znany z tylu kłamstw i kalumniatorskich ataków ks. Adam Boniecki, redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego", którego szeroko opisałem już w tomiku "Obłudnik Powszechny". Jego sylwetkę najlepiej scharakteryzował kiedyś słynny uczony katolicki ks. prof. Czesław Bartnik, stwierdzając w odniesieniu do wypowiedzi ks. A. Bonieckiego: Jestem już starszym człowiekiem, ale tak przewrotnych, napastliwych i niewątpliwie ze złej woli wypływających wypowiedzi bardzo dawno już nie spotkałem, chyba za wczesnego stalinizmu (podkr. - J.R.N.) (...) można w pełni dialogować, byle nie oszukiwać i nie czynić napaści (por. "Nasz Dziennik" z 22-23 grudnia 2003 r.). Postawę ks. Bonieckiego jako redaktora naczelnego "Tygodnika Powszechnego" najlepiej ilustruje ogromne poparcie pisma dla polakożerczych kłamstw Jana Tomasza Grossa, nagłaśnianie w tymże tygodniku innych antypolskich autorów z osławioną niemiecką dziennikarką Gabrielą Lesser na czele. Do szczególnie skandalicznych tekstów o jawnie antypolskiej wymowie należał publikowany w "Tygodniku Powszechnym" za aprobatą ks. Bonieckiego jeden z najbardziej oszczerczych artykułów na temat dziejów Polski - Ciemne karty polskiej historii Janusza A. Majcherka ("Tygodnik Powszechny" z 25 marca 2001 r.). Tekst ten stanowił prawdziwy zsyp różnorodnych antypolskich i antykatolickich (!) potwarzy, insynuacji i oszczerstw.

    Kalumniator z "Tygodnika Powszechnego" umieścił tam oszczerstwa przeciwko Konstytucji 3 Maja, powtarzał najgorsze uogólnienia wrogów Polski o polnische Wirtschaft i polskiej tępocie. Szczególnie oburzające jednak było zamieszczenie przez J.A. Majcherka kalumnii na temat stosunku kardynała A. Sapiehy do Żydów w czasie wojny, atakowanie słynnego metropolity krakowskiego za rzekomy brak pomocy Żydom. Pomocy, którą tylekroć wcześniej wysławiali różni uczciwi żydowscy autorzy (m.in. A. Biberstein w książce Zagłada Żydów w Krakowie, Kraków 1985). Haniebny był fakt, że ks. Boniecki zgodził się na publikowanie tych oszczerstw o kardynale Sapiesze i nie zdobył się na odcięcie od nich, i to pomimo faktu, że "Tygodnik Powszechny" tak wiele zawdzięczał właśnie Sapiesze, metropolicie krakowskiemu, w pierwszym okresie działalności (por. szerzej moje uwagi w książce Obłudnik Powszechny, Warszawa 2002, s. 64-65).

    "Kurier z Waszyngtonu"

    Innym z sygnatariuszy sławetnego listu-donosu do ks. Prymasa Polski był odgrywający od lat wielce niechlubną rolę wśród Polonii i w Kraju "kurier z Waszyngtonu" Jan Nowak-Jeziorański. Jego rozliczne manipulacje, a także mętne karty z przeszłości okupacyjnej, były już niejednokrotnie opisywane na łamach "Naszej Polski". Warto wspomnieć tu jednak o jego mniej znanej roli jako tyranizującego swych pracowników szefa RWE w Monachium, który potrafił przez swą apodyktyczność i megalomanię skłócić się z przeważającą częścią zespołu RWE. Pisałem o tym szerzej w tomiku Życiorysy bez retuszu (Warszawa 2003). Nowak-Jeziorański skłócił się m.in. ze swym pierwszym zastępcą M. Święcickim, z kolejnym zastępcą M. Piotrowskim, ze znakomitym komentatorem politycznym J. Krok-Paszkowskim, później szefem polskiej sekcji BBC, z Z. Błażyńskim, autorem książki z "wyznaniami" Józefa Światły, ze słynnymi twórcami J. Mackiewiczem, M. Hemarem i T. Nowakowskim, z W. Trościanką, J. Giedroyciem i L. Tyrmandem etc., etc. Jedną z najszkodliwszych cech działania Nowaka-Jeziorańskiego w RWE było stawianie na "puławian" (żydowską frakcję w PZPR), a później popieranie gen. Jaruzelskiego i polityki "grubej kreski" od 1989 r. Dodajmy do tego niechlubne szantaże na rzecz Balcerowicza w różnych wypowiedziach Nowaka-Jeziorańskiego, jego rolę jako intryganta próbującego skłócić Polonię amerykańską i obalić prezesa KPA E. Moskala i wreszcie szczególnie haniebne ciągłe apele o przeproszenie Żydów (w kontekście książki J.T. Grossa).

    Blokujący prawdę

    Trudno ocenić, jakie moralne prawo do sygnowania jakichkolwiek publicznych listów ma Leon Kieres, który jako prezes IPN-u tak wiele zaszkodził wysiłkom na rzecz poszukiwania prawdy o wydarzeniach II wojny, choćby przez haniebną decyzję o przerwaniu ekshumacji w Jedwabnem, gdyż okazała się bardzo niewygodna dla Grossa i jego popleczników. Mało kto mniej się nadawał na stanowisko szefa IPN-u niż Leon Kieres, splamiony swą wydaną w 1978 r. książczyną wysławiającą służącą zniewoleniu narodów Radę Wzajemnej Pomocy Gospodarczej (pełny tytuł książki Kieresa: Zalecenia RWPG w sprawie koordynacji narodowych planów gospodarczych i ich realizacja w PRL). Już w lutym 2001 r. podczas pobytu w USA L. Kieres w rozlicznych wywiadach ochoczo nagłaśnianych przez wrogów Polski publicznie przesądzał o odpowiedzialności Polaków za mord w Jedwabnem, na długo przed zakończeniem śledztwa w tej sprawie. Jego skwapliwość w przypisywaniu winy Polakom szła w parze ze skrajną opieszałością w wyjaśnianiu zbrodni popełnianych na Polakach przez zbolszewizowanych Żydów i szowinistycznych ukraińskich ludobójców. Trudno oprzeć się również zdumieniu na temat rozmiarów opieszałości L. Kieresa w udostępnianiu teczek ludziom prześladowanym niegdyś w PRL-u, w porównaniu np. z działalnością pastora Gaucka w Niemczech.

    Żałosny upadek

    Niezwykła gorliwość W. Bartoszewskiego w postulowaniu zamknięcia księgarni "Antyk", jego nadzwyczajne ciągotki do stosowania nowej "polityczno-poprawnej" cenzury są szczególnie widomym przejawem żałosnego upadku tego człowieka, który sam kiedyś niejednokrotnie bywał ofiarą PRL-owskiej cenzury. Wybrana na starość droga poszukiwania zaszczytów i synekur stała się jednak dla Bartoszewskiego, profesora-maturzysty, ideą przewodnią. W imię tej idei przez ostatnie dziesięciolecia milczał w przypadku najbardziej nawet jaskrawych przejawów antypolonizmu ze strony środowisk niemieckich czy żydowskich. Szczególnie skandaliczne pod tym względem było jego zachowanie w izraelskim Knesecie, kiedy on - minister spraw zagranicznych III RP - siedział jak niema mumia, nie reagując podczas zajadłych, pełnych nienawiści oszczerczych ataków na Polskę. Szczególnie haniebne było przyjęcie przez Bartoszewskiego z rąk niemieckiego ministra spraw zagranicznych medalu im. G. Stressemanna, sławetnego niemieckiego ministra spraw zagranicznych - wyjątkowego polakożercy. Czy zrobił to tylko z ignorancji, czy z nieprzepartej pogoni za zaszczytami?

    Śpiący negocjator

    Wśród sygnatariuszy sławetnego listu-donosu na "Antyk" znalazł się również Jan Kułakowski, były negocjator rządu J. Buzka z UE. Jakąż czelność ma Kułakowski, próbując występować publicznie jako "autorytet" po takim splamieniu się kompromitującą nieudolnością w negocjacjach z UE, nieudolnością, za którą tak ciężko płacą dziś Polacy. Przypomnijmy tu fakt ujawniony w "Rzeczpospolitej" z 1-2 lutego 2003 r. (w tekście A. Stankiewicza i J. Bieleckiego Negocjatorzy) na temat zachowania Kułakowskiego w czasie negocjacji z UE. Jak pisali autorzy "Rzeczpospolitej" o Kułakowskim: Unijni urzędnicy przyznają, że niejednokrotnie zdarzało mu się zdrzemnąć podczas negocjacji. Przecież ktoś taki powinien być wyrzucony z sali. A dziś płacimy ciężkie koszty "tolerancji" zachowań tego śpiochowatego negocjatora, nie umiejącego bronić racji kraju, który reprezentował. Jakim prawem taki człowiek śmie występować z żądaniem zamknięcia księgarni prezentującej książki ludzi, którzy w odróżnieniu od niego ciężko pracują, by piórem bronić zagrożoną Rzeczpospolitą?

    Warto tu przy okazji podkreślić jeden bardzo istotny fakt: duża część atakujących księgarnię "Antyk" w liście do Prymasa Polski ma ważne, osobiste powody dla swych cenzorskich żądań likwidacji patriotycznej księgarni. Zostali bowiem nader negatywnie sportretowani w sprzedawanych w "Antyku" książkach m.in. w moich Zagrożeniach dla Polski i polskości, Życiorysach bez retuszu, Alleluja i do przodu, Obłudniku Powszechnym, książce prof. Zbigniewa Żmigrodzkiego Meandry nowej wiary. Cóż powiedzieć o takich ich motywach wpływających na neocenzorską mściwość?!

    Jerzy Robert Nowak

Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone
strona główna


Powiadomienia o nowościach na stronie fundacji


nowości wydawnicze