Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Korespondencja z Czeczenii
Dziennik Polski, 14.10.2002
Likwidacja mlodych mezczyzn to glowny cel operacji antyterrorystycznej w Czeczenii. Masowo uprowadzani w czasie zaczystek, gina gdzies w kazamatach komendantur rosyjskiego MSW, FSB, GRU.
9 wrzesnia 2002 r. pod Garagorskiem na granicy Czeczenii i Inguszetii znaleziono zwloki 15 rozebranych do naga mezczyzn ze sladami tortur. Na glowach mieli zacisniete nylonowe worki. Szeroko otwarte usta dowodzily, ze sie dusili. W calej republice takie zbiorowe mogily odkrywane sa niemal codziennie.
Nieopodal willi generalow w Chankale, gdzie miesci sie sztab wojsk rosyjskich w Czeczenii, w styczniu znaleziono 53 ciala z wylupionymi oczami, oskalpowanymi czaszkami, bez uszu, z polamanymi rekami i nogami. Wszystko to dzieje sie przy wtorze zapewnien prezydenta Rosji Wladimira Putina o normalizacji sytuacji w Czeczenii i zakonczeniu operacji antyterrorystycznej.
Zarina mowi: - Jutro jedziemy do Groznego. Ucieszylam sie bardziej czy przestraszylam? Cztery lata temu dziennikarzom swiata i Rosji powiedziano: STOP - wjazd do Czeczenii mozliwy tylko za zezwoleniem Kremla, czyli niemozliwy, jesli chcesz mowic prawde. Andriej Babicki - korespondent amerykanskiego Radia Swoboda - chcial. Bito go wiec w Czernokozowie, w najciezszym wowczas, na poczatku 2000 r., obozie tortur. Przyklad poskutkowal: opuszczona przez kamery telewizyjne Czeczenia kona w osamotnieniu. Bo kto nie umiera na ekranie, ten - dla swiata - nie umiera wcale.
Chcialam jednak zobaczyc Grozny. Na wlasne oczy sprawdzic, czy miasto martwe juz w 1997 r., kiedy je fotografowalam - moglo umrzec jeszcze bardziej. I czy kobiety, ktore po pierwszej pacyfikacji Czeczenii w latach 1994-1996 zwanej wprowadzaniem porzadku konstytucyjnego mowily, ze wylaly juz wszystkie lzy, moga jeszcze plakac.
***
Granica ingusko-czeczenska. Znak STOP. Za nim na bialym tle czarne litery: Kierowco. Zatrzymaj samochod. Wylacz silnik. Otworz bagaznik. Przygotuj dokumenty do kontroli. I nastepny napis: Strzelamy bez ostrzezenia. Betonowe bloki i zwoje drutu kolczastego niemal zagradzaja droge. Dalej ufortyfikowana buda, worki z piaskiem, spomiedzy ktorych widac tylko lufy automatow. Nad buda rosyjski trojkolor bialo-czerwono-niebieski smetnie zwisa we wrzesniowym upale. Zolnierze uzbrojeni po zeby, chyba z dwunastu. Przejezdzamy przez posterunek wojskowy.
Samochod kluczy zygzakiem miedzy blokami. Staje. Zbliza sie zolnierz. Kierowca wychodzi. Oddaje dokumenty. Ida w kierunku bagaznika. Pod oslona podniesionej klapy moze zdarzyc sie wszystko. Jesli kierowca nie spodoba sie zolnierzowi albo w dokumenty wlozyl nie tyle pieniedzy, ile przewiduje ustalona na posterunkach stawka (minimum 50 rubli, czyli ok. 2 dolarow, co dla ludzi pozbawionych od lat pracy stanowi powazna sume), to zolnierz wrzuci do bagaznika granat albo naboje i powie kierowcy, ze jest czeczenskim bojownikiem. A to oznacza smierc po najstraszliwszych torturach. Wiec kierowca odda wszystko, co ma, zeby zolnierz zabral te dowody winy. Czasem zabiera.
Moze sie tez zdarzyc, ze bardziej nacpany i pijany niz zwykle, z pijana i nacpana reszta - zechce sie zabawic z kierowca i pasazerami. Jesienia 2001 r. 15-letniemu Sulejmanowi Magomedowi wsunieto do przelyku zywa zmije. Chlopiec konal, a ona zwijala sie w jego zoladku. 70-letnia kobiete przez kilka dni i nocy gwalcono, az przestala sie ruszac. Na wpol martwa zastapily dwie mlode Czeczenki wrzucone do - znajdujacej sie na kazdym posterunku - celi.
Rozparta na krzesle, wystawiajac twarz do slonca, siedzi kobieta. Automat nonszalancko przerzucony przez ramie. - O, znakomaja jediet - mowi i zbliza sie do stojacego przed nami samochodu z wielkim napisem znanej organizacji charytatywnej. Potem ta znakomaja (kierowniczka przedstawicielstwa tej organizacji na Czeczenie) opowie mi, jak za kazdym jej przejazdem przez posterunek pijana kobieta ja pyta: - A jakiez to majteczki masz dzisiaj i robi jej rewizje osobista dlugo i zlosliwie.
Gdy pierwszy raz znakomaja protestowala, dostala w twarz tak silnie, ze upadla. A pani zolnierz powiedziala: - Nie podoba ci sie?! Idz poskarz sie w ONZ, to zdechniesz jak oni - i popchnela ja w kierunku sasiedniej budy. Za drzwiami w miejscu podlogi byl dol pelen wody, a w nim, podpierajac sie wzajem ramionami, stali ludzie. Niektorzy wydawali sie martwi. Cuchnelo chlorem, ktory w ogromnych ilosciach dosypano do wody. Z potwornie czerwonych oczu laly sie lzy, usta z trudem lapaly powietrze...
W czasie gdy jeden zolnierz sprawdza kierowce, inny wsadza glowe do samochodu. - Dokumenty - rzuca w moja strone. Robi mi sie zimno, bo wiem, ze malo przypominam Czeczenke. Robi mi sie zimno, mimo swiadomosci, ze jestem pod specjalna opieka. Odziany w panterke milczacy mlodzieniec o smutnych brazowych oczach dysponuje glejtem ulatwiajacym poruszanie sie po Czeczenii. Rosjanin dlugo oglada dokument, oddaje go z ociaganiem. Ruszamy.
- Co to za legitymacja? - pytam. Smutne oczy zwracaja sie ku mnie: - Po co ci wiedziec? Paskudne uczucie: - nie wierza mi! Ale Zuhra mowi: - Im mniej wiesz, tym - w razie czego - mniej powiesz. Ja tez nie wiem, jak on sie nazywa. Musimy miec przeciez swoich ludzi u nich. Inaczej ryzyko byloby jeszcze wieksze.
W razie czego... To nie jest do wyobrazenia. Wyobrazic sobie mozna bol, ktory znasz. Ale jak sie zachowuje czlowiek, ktoremu wbijaja ostrza pod paznokcie albo podlaczaja do uszu przewody elektryczne pod napieciem? A nawet jesli tylko wepchna do jakiejs wilgotnej celi i beda ponizac, to co? Wykupic sie uda na jednym posterunku, ale co na drugim, trzecim? Po drodze do Groznego naliczylam ich 25... Na pierwszym, wjazdowym jest jeszcze komputer. Dane z dokumentow przepuszczane sa przez jego baze. I mozna uslyszec: Wychodzic! Jestescie poszukiwani!
***
A wtedy najprawdopodobniej bedzie tak, jak z 30 tysiacami ofiar zaczystek, czyli operacji specjalnych, prowadzonych w Czeczenii przez wojska rosyjskie. O kazdej porze dnia i nocy w republice nie wiekszej niz powiat krakowski dziesiatki czolgow, wozow pancernych, ciezarowek wojskowych, wsrod ktorych jest i specjalna przeznaczona do tortur, otaczaja jedna wies, druga, nastepna... Wdzieraja sie do domow po dwudziestu, trzydziestu, i...
Moze byc tak, jak 23 sierpnia o 5 rano w Enikaloj. - Wozow bojowych ze sto sztuk, wszystko nabite zolnierzami - wspomina znajoma Zariny, Zuhra. - Wyskoczylismy na podworko z dokumentami. Nie daj Boze, trafi sie niecierpliwy federal, to - w najlepszym razie - mozesz byc skatowana albo zastrzelona na miejscu, w gorszym - zabrana. Chyba dwudziestu uzbrojonych po zeby, w maskach i panterkach wdarlo sie na podworze i do domu. Jak zawsze - brudni, niegoleni, nacpani i smierdzacy wodka. Kleli potwornie. Strzelali nam pod nogi. Wyrwali mi dowod i zaczeli drzec. Wykupilam go za 500 rubli, wszystko, co mialam.
- Weszli do sasiadow, Magomedowow. Uslyszelismy strzaly. I rozdzierajacy glos pietnastoletniej Aminat, siostry Achmeda i Aslanbeka. - Pomozcie, prosze, czy naprawde nikt mnie nie slyszy?! - Zostawcie ja! - krzyknal ktorys z braci. - Lepiej nas zabijcie! Znowu strzaly. Przez okno zobaczylismy na wpol rozebranego komendanta OMON-u lezacego na Aminat, ociekajacej krwia od ran postrzalowych. Inny krzyczal: - Kolian, szybciej, ona jeszcze ciepla, potem ja i Sierioza...
Moze byc tak, jak w Siernowodsku latem, kiedy wygnano mieszkancow na pole i na ich oczach gwalcono kobiety. - Badzciez Czeczenami, obroncie je! - krzyczano do mezczyzn. 68 probowalo to zrobic. Przykuto ich kajdankami do wozow pancernych i tez zgwalcono. 45 poszlo potem w gory, do partyzantow, szukajac smierci.
Moze byc tak, jak 27 lipca w Cocin Jurcie, kiedy jeden zolnierz gwalcil 35-letnia Minat, a inni znecali sie nad jej roczna coreczka, trzymajac ja w powietrzu podwieszona za szyje i bijac recznikiem po twarzy. - Gdzie twoj maz? - pytali, grozac, ze zgwalca dziecko. W tym czasie pozostali pladrowali dom, wynosili lodowke, telewizor, posciel... Wszystko. - Ona ma rozmiar mojej zony - ucieszyl sie jeden i zabral cala garderobe Minat. A to, czego wyniesc nie mogli - ostrzelali. Szafy, kredensy, lustra... Maz Minat wraz z innymi mezczyznami usilowal uciec przed zaczystka, ale zmasowany ogien z automatow i dzial zawrocil tych, ktorzy jeszcze zyli. Wylapano ich, zagnano do pustego domu w okolicy, gdzie urzadzono punkt filtracyjny. Czyli oboz tortur.
W ciagu miesiaca pobytu w Czeczenii i sasiadujacej z nia Inguszetii rozmawialam z wieloma osobami, ktore takie obozy przezyly. Widzialam ludzi bez palcow i uszu, widzialam slady po szczypcach podlaczanych do pradu... Trudne to byly rozmowy. Nie tylko dlatego, ze wspominanie ponizen przychodzilo ciezko i nie tylko dlatego, ze ani Czeczenka, ani Czeczen nigdy nie przyznaja, ze ich zgwalcono, ale dlatego, ze ogromnie trudno naklonic ich do rozmowy.
Kazdy, oblewany woda, z podlaczonymi do pradu albo podpalanymi genitaliami - podpisywal oswiadczenie, ze nie ma zadnych pretensji do tych, ktorzy go zatrzymali. I jeszcze jedno: ze wszystko, co sie z nim zdarzylo, zachowa w scislej tajemnicy. Nad kazdym, kogo wypuszczono, i nad jego rodzina wisi grozba ponownego zaciagniecia do filtra. I smierci.
***
Likwidacja mezczyzn, szczegolnie mlodych - to glowny cel operacji antyterrorystycznej w Czeczenii. Masowo uprowadzani w czasie zaczystek, wyrywani z rak matkom, siostrom, zonom gina gdzies w kazamatach komendantur rosyjskiego MSW, FSB, GRU lub innych formacji specjalnych. Przezywaja ci, ktorych rodzinom uda sie ustalic, jaka jednostka wojskowa ich uprowadzila, bo wtedy wiadomo, od kogo mozna go wykupic. Za tysiace rubli, za dolary, za bron, ktora najczesciej trzeba nabywac u samych Rosjan...
W ostatnim polroczu Czeczency sa - to nowosc - wysadzani w powietrze. W Meskier Jurcie 3 lipca 21 owinietych lontem ludzi rozerwal dynamitowy fajerwerk. Matki, siostry, zony zbieraly szczatki ubran, by przynajmniej im urzadzic pogrzeb.
Szpital w Nazraniu, najwiekszej miejscowosci w Inguszetii. Przemykam sie z krewnymi 30-letniego Mowsara. Chuda, blada twarz, ogromne, zgaszone czarne oczy. W koncu czerwca zabrano go z ojcem z Czeczen Aulu. Wlozyli im - jak wszystkim - czarne plastikowe worki na glowe. Rece zwiazali z tylu. Gdy przyjechali do celu - zrzucono ich z ciezarowki. Mowsar zlamal przy upadku kregoslup. Stracil przytomnosc. Zolnierze, myslac, ze udaje martwego, powiedzieli kierowcy: Przejedz go. Widzac, ze nie reaguje, przypalali mu piety papierosami. Wreszcie odjechali, a on lezal dwa dni. Teraz uratowac go moze operacja za 10 tysiecy dolarow, wiec Mowsar umiera.
Szpital nie moze przyjac ofiar tortur. Wiec mowi sie o wypadkach, katastrofach i innych straszliwych zdarzeniach. Wsuwa w kieszenie pieniadze za reszte sprzedanego dobytku, za ostatnia krowe...
Prawniczka Anne le Tallec, ktora w sierpniu w Czeczenii i Inguszetii sporzadzala raport dla walczacej z torturami organizacji ACAT (Action Chretiens pour l?Abbatre les Tortures), a takze dla ONZ, powiedziala: - Przeprowadzilam ponad 60 rozmow z ofiarami filtracji. Pozwala to stwierdzic, ze przeciwko ludnosci cywilnej Czeczenii prowadzi sie dobrze zaplanowana i zorganizowana akcje, ktorej celem jest doprowadzenie do inwalidztwa i bezplodnosci jak najwiekszej liczby osob.
Wspolpracujace z Human
Rights Watch Stowarzyszenie Przyjazni Rosyjsko-Czeczenskiej w Inguszetii donosi: w ciagu miesiaca, od 15 lipca do 15 sierpnia br. zabito i rozstrzelano sposrod ludnosci cywilnej 59 osob; porwano - 64; ciezko raniono - 168; poddano torturom - 298; rozboju dokonano w stosunku do 398 rodzin; zburzono 97 domow, zgwalcono - 1 kobiete, 1 mezczyzne (tylko ci sie przyznali). Aaron Rhodes - dyrektor wykonawczy Komisji Praw Czlowieka Miedzynarodowej Fundacji Helsinskiej twierdzi, ze nad kilkusettysieczna obecnie Czeczenia zawisla grozba ludobojstwa.
***
Czeczenki poszukuja swych mezczyzn. Pisza do prokuratur, administracji, sztabow i prezydenta Putina. Rozklejaja na slupach zawiadomienia z fotografiami. Brodza po swiezo odgrzebanych bezimiennych dolach ze szczatkami i szukaja skrawka znajomej kurtki, dzinsow, reki lub nogi. Maja wygasle, suche oczy. Czeczenki juz nie placza.
KRYSTYNA KURCZAB-REDLICH