powrót
|
Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Unia bez tajemnic - Wielkie oszustwo
Wystapienie Carla Beddermanna, bylego unijnego urzednika w Polsce, w audycji Rozmowy niedokonczone w Radiu Maryja, w czwartek, 14 listopada 2002 r.
Szczesc Boze!
Drodzy sluchacze, juz po raz drugi mam zaszczyt i przyjemnosc mowic z
Panstwem o tym, co lezy mi na sercu.
Ale najpierw musze przyznac, ze nie jestem juz tym samym czlowiekiem,
ktorym bylem trzy tygodnie temu, gdy siedzialem na tym samym miejscu.
Jestem wciaz pod wrazeniem tego, co sie wydarzylo. Mam za soba podroz
przez cala Polske. W Gdansku, w Poznaniu, we Wroclawiu, w Lublinie, w
Krakowie i w Warszawie, za kazdym razem przed setkami sluchaczy
powtarzalem moj apel do Polakow. Ten sam, ktory czytalem tu przed trzema
tygodniami i ktory wydrukowal "Nasz Dziennik".
Wielkoduszni i latwowierni
Reakcja moich sluchaczy gleboko mnie wzruszyla. Jej rezultatem byl
nastepujacy wniosek: Polacy dobrze wiedza, co sie wokol nich dzieje, jak
sa oszukiwani i ujarzmiani przez Zachod i jego sojusznikow w kraju.
Odnosze jednak wrazenie, ze nie zrozumieli jedynie jeszcze, za pomoca
jakich podstepow, z jaka podloscia i wyrachowaniem sie to odbywa.
Wasze dobrodusznosc i latwowiernosc, ktore, wedlug mnie, wywodza sie z
Waszego idealizmu, przeszkadzaja Wam spojrzec obiektywnie na obecna
sytuacje w Polsce.
Nie jestem pierwszym, ktoremu to przypomina tragedie Indian Ameryki
Polnocnej. Oni tez byli szlachetni, mieli wlasne mity, swoja wiare,
ktora znaczyla dla nich wiecej niz wartosci materialne.
Mieli tylko, jak to wyrazil wielki amerykanski pisarz Mark Twain, jedna
wade: wierzyli, ze bialy czlowiek mowiacy "tak" naprawde ma na mysli
"tak", a jak mowi "nie", to oznacza to "nie". Innej mozliwosci Indianie
nie brali pod uwage, poniewaz jej po prostu nie znali. I dlatego, wedlug
Marka Twaina, albo gineli, albo przezyli do dzis jedynie w rezerwatach.
Przepraszam, ze uzywam tego porownania, ale podobnie jak biali w Ameryce
odnosili wrazenie, ze Indianie nie sa z tego swiata, tak przecietny
czlowiek z Zachodu czesto ma wrazenie, ze Polacy tez nie sa z tego
swiata. I tu zaczyna sie czesto wielkie nieporozumienie.
Wspaniala polskosc
Zyjac w Polsce, potrzebowalem pewnego czasu, zeby zrozumiec, czym jest
polskosc. Tak jak juz mowilem w moim apelu do Polakow, polskosc to
duchowa postawa, wewnetrzny dystans do materii, ktora u nas na Zachodzie
odgrywa coraz wieksza role, a to jest powodem do zaniku wiary i kultury.
Za kazdym razem przekraczajac granice Waszego kraju, od razu czuje te
wspaniala duchowa atmosfere, w ktorej materia ma sluzyc, a nie byc
wartoscia sama w sobie.
Nigdy nie opuszcza mnie w Polsce uczucie, ze istnieje tu cos takiego,
jak panowanie ducha nad materia. To bylby wspanialy fundament do
regeneracji kultury dzisiejszej dekadenckiej Europy. Niestety, wielu
ludzi na Zachodzie widzi to inaczej.
Tyle razy w gronie unijnych ekspertow slyszalem glupie dowcipy o tak
zwanej polskiej gospodarce, ze tu chodniki nie sa tak rowne jak na
Zachodzie, ze drogi nie sa tak pielegnowane jak tam, ze fasady tak nie
blyszcza, ze stan urzadzen panstwowych pozostawia wiele do zyczenia
itp., itp.
Szkoda tylko, ze gdy obcokrajowcy o tym mowia, czesto znajduje sie jakis
Polak, ktory jeszcze do tego cos doda w tym stylu, ze w rzeczywistosci
jest jeszcze gorzej, ze Polska jest krajem Trzeciego Swiata, krajem
chaosu i zametu.
Na szczescie najwieksza tego czesc jest ironia, ta wspaniala polska
samoironia. Ale nie tylko. Istnieje u Was cos, co nazwalbym kompleksem
nizszosci.
Nie nasladujcie Unii
Czesto czuje u Was cos jak uraz, ze Zachod nie traktuje Was dostatecznie
powaznie i czuje, jak bardzo z tego powodu cierpicie, czuje, ze to
traktowanie z gory bardzo uraza Wasza dume.
I teraz wielu Polakow popelnia wielki blad, zdecydowany blad. Mysla, ze
najlepszym sposobem zaprezentowania Zachodowi ich rownowartosci jest
slepe nasladowanie standardow zachodnich.
Kto i co wlasciwie zmusza Was do stosowania zachodnich standardow?
Dlaczego nikt nie powstanie i nie zazada glosno: to nie my potrzebujemy
waszych standardow, odwrotnie, najwyzszy czas, zeby zdegenerowany Zachod
dostosowal sie do naszych standardow wschodnioeuropejskich. Nie dajcie
sobie wmowic, ze wszystko jest u Was gorsze niz na Zachodzie!
To tylko sprytna sztuczka drazniaca Wasza dume, poniewaz znany jest
fakt, ze nie chcecie uchodzic za zacofany narod.
Sa jednak i takie sily w Europie Zachodniej, tej duchowej Europie, ktore
oczekuja na iskre z Polski, ktora nie stanie sie w ramach Unii
Europejskiej krajem niewolnikow konsumpcji i jak dzisiejsze Niemcy,
Francja, Anglia, Beneluks nie da sie opanowac tylko jednemu tematowi:
walce o rozdzial pieniedzy i dobr materialnych. Wszelkie dysputy na
Zachodzie sprowadzaja sie praktycznie tylko do pertraktacji miedzy
producentami i konsumentami, do niczego wiecej, nic innego sie nie
liczy. Zadne idealy, zadna duchowosc, tylko moralnosc pieniadza. Co,
komu i za ile, byleby inny nie mial wiecej.
W sprawie przystapienia Polski do Unii chodzi rowniez tylko o to. To
gigantyczna walka. Jej pierwsza runde wygrala juz Unia i jej sojusznicy
w Polsce tylko dlatego, ze Narod Polski jeszcze spi. Ale pomalu sie
budzi. I to jest wspaniale w moich spotkaniach. Wspaniale w slowach
otuchy plynacych teraz ze wszystkich stron.
Wykorzystani przez Zachod
Polacy budza sie najwyrazniej i zaczynaja przegladac na oczy, co
naprawde kryje sie za planowanym przystapieniem do Unii Europejskiej.
Zaczynaja rozumiec, ze dla krajow Pietnastki ma byc to tylko wielkim
zniwem tego, co zasialy w przeciagu ostatnich dwunastu lat, czyli opieka
nad ich inwestycjami i ochrona ich swiezo opanowanych rynkow zbytu.
Coraz wiecej Polakow zaczyna pojmowac, o co tu wlasciwie chodzi, co sie
wlasciwie dzieje w Polsce.
Jeszcze raz powtorze: w oszolomieniu unijnym poczatku lat 90. Polska
dala sie namowic do rezygnacji z ochronnej polityki wzgledem przemyslu,
handlu, rzemiosla, finansow i rolnictwa, a juz na przedpolu
przystapienia do Unii zobowiazala sie do przejecia unijnych standardow
dotyczacych tych dziedzin.
Zachod wykorzystal bezwstydnie te przedakcesyjne ustepstwa i swoim
przewazajacym kapitalem zapewnil sobie kluczowe pozycje w polskiej
gospodarce narodowej. Tam, gdzie sie nie oplaca kupno albo budzi sie
opor, polska konkurencja jest po prostu likwidowana za pomoca dumpingu.
Polskie rolnictwo jest praktycznie juz teraz zrujnowane za sprawa
otwartych granic celnych i dumpingowych cen unijnych.
To samo grozi wkrotce hutnictwu i przemyslowi stoczniowemu.
Ze wzgledu na zobowiazanie sie Polski do wprowadzenia w duzej mierze
bezsensownych standardow unijnych, ktore bezwzglednie wymagane sa przez
Zachod, przeznaczane sa na to resztki srodkow inwestycyjnych, a wolnosc
oraz samodzielnosc w podejmowaniu decyzji gospodarczych staje sie farsa.
Zamiast pomocy jalmuzna
Miliardowa pomoc glosno zapowiadana przez Unie, ktora miala towarzyszyc
przygotowaniom do przystapienia do UE, okazala sie smieszna jalmuzna w
wysokosci zaledwie kilkudziesieciu milionow euro. I nawet te skromne
sumy plyna w znacznym stopniu z powrotem do zachodnich portfeli.
Polska naiwnie daje sie pocieszac przyszloscia i ma nadzieje, ze
przynajmniej po przystapieniu do Unii rozpocznie sie wreszcie miliardowe
blogoslawienstwo. Odpowiedzia na to jest niedawno sformulowana w
Brukseli propozycja koncowa Pietnastki.
To wrecz nieprzyzwoita bezczelnosc: zadnych ulg dla skladek
czlonkowskich, jedynie obrazliwe 25 proc. doplat bezposrednich dla
polskich rolnikow.
Do tego doszlo cos nowego, cos jakby kpina, ograniczenie polskiego
udzialu w funduszach unijnych o 1,4 mld euro.
Teraz jest jasne to, co dotad bylo tylko przypuszczeniem: Polska ma byc
zmuszona do wstapienia do Unii jako platnik netto. Biedna Polska ma wiec
juz nie tylko poprzez wciaz rosnacy dwucyfrowy miliardowy deficyt
handlowy finansowac bogaty Zachod. Teraz musi sama siegnac do swojej
kieszeni i wylozyc na stol brukselski wiecej, niz stamtad dostanie.
Bogata Anglia, ktora od czasow Margaret Thatcher z wielkim powodzeniem
wymiguje sie od wplat unijnych, peka ze smiechu, widzac, ze na Wschodzie
znalazl sie ktos niemadry, kto pomaga zapchac miliardowa dziure w
brukselskiej kasie powstala z ich powodu.
Ale to jeszcze nie wszystko. Teraz jakby gra miala byc doprowadzona do
samych granic mozliwosci, kraje Pietnastki groza w Brukseli Polsce
odebraniem prawa glosu w gremiach unijnych, gdy, ich zdaniem, nie spelni
ona ich wymogow. To jak dotad najzuchwalsza obraza, na jaka pozwolila
sobie Pietnastka w ciaglych ponizeniach i szantazach Polski!
Kopernik a integracja z UE
Najlepszym swiadectwem na to, ze Narod Polski wreszcie sie budzi, jest
rosnace zdenerwowanie w polskim rzadzie. Swietnym przykladem jest tu sam
prezydent Aleksander Kwasniewski - pomalu zaczyna switac mu w glowie, ze
Polacy moze nie sa wcale tacy glupi, jak sadzi on, Zachod i Pietnastka,
i zaglosuja jeszcze w referendum "nie", chociazby po to, aby rozliczyc
sie z tak goraco przez prezydenta kochanym postkomunistycznym rzadem i
jego prounijna propaganda. A ta propaganda staje sie coraz bardziej
chaotyczna i nerwowa. Tydzien temu, na posiedzeniu Rady Gabinetowej pan
prezydent rzucil najnowsze haslo: ratowania polskiej nauki przez Unie -
tak samo absurdalne i falszywe, jak wszystkie inne formuly unijnego
blogoslawienstwa, ktore dotad z pompa kierowal do Narodu Polskiego.
Wzywal np. partie polityczne, aby po wyborach samorzadowych na poziomie
16 wojewodztw organizowaly "proeuropejskie koalicje", ktore mialyby
pomoc lepiej wykorzystac swiadczenia unijne (to, na czym te swiadczenia
wlasciwie polegaja, wyjasnie pozniej). W poniedzialek, w dniu Swieta
Niepodleglosci, przy Grobie Nieznanego Zolnierza na placu Pilsudskiego,
gdzie normalnie prezydenci panstwa w szczegolny sposob przypominaja
tych, ktorzy polegli za Ojczyzne, panu prezydentowi Kwasniewskiemu nie
przyszlo nic lepszego do glowy, jak znow wlaczyc prounijna plyte i
zaklinac sie na swietlana przyszlosc Polski w Unii. To opetanie unijne
pana prezydenta zaczyna juz pomalu przybierac komiczne cechy. W
udzielonym w przedostatnim numerze "Newsweek Polska" wyraznie lansowanym
wywiadzie miesza juz nawet do tej sprawy Mikolaja Kopernika i probuje
wywolac wrazenie, ze przyjecie Polski do Unii Europejskiej ma byc
zlozeniem jemu holdu.
Jesli pan prezydent Kwasniewski bedzie dalej uprawial taka propagande
prounijna, wkrotce stanie przed problemem, i to tam, gdzie sie go
najmniej spodziewa. Mianowicie ze strony swoich przyjaciol z Zachodu,
unijnej Pietnastki. Tam od tygodni z rosnacym niepokojem obserwuje sie i
analizuje rzadowa propagande prounijna na przedpolu referendum akcesyjnego.
Ryba w sieci
Czy nie jest jednak zbyt prymitywnie utkane to prounijne tralala a'la
Woloszanski i Wiatr?
Czy nie jest zbyt natarczywe to ciagle powtarzane: "Dla Unii nie ma
alternatywy", "Unia to jedyna cywilizacyjna szansa", "jak nie Unia, to
Bialorus", grzmiace na cala Polske od rana do wieczora z panstwowych
nadajnikow radiowych i telewizyjnych, a tak chetnie, jesli nawet w nieco
odmiennej formie, powtarzane przez polska prase, bedaca, jak juz
wiekszosc Polakow wie, w znacznym stopniu pod wplywem obcego kapitalu.
Zachod nie ma wlasciwie nic przeciwko tej halasliwej postkomunistycznej
formie propagandy w stylu lat 50. - to stwierdzenie byloby calkowicie
falszywe. Nie, oni obawiaja sie jedynie, ze polska ryba, ktora juz
wpadla do unijnej sieci, moglaby sie w ostatniej chwili z niej wyrwac.
Skad te obawy?
Ich podlozem jest wyobrazenie o Polakach, jakie panuje na Zachodzie,
szczegolnie w Niemczech z ich bogatym polskim doswiadczeniem. Jestescie
uwazani za nieobliczalnych. W moich oczach to piekny komplement, gdyz z
tym laczy sie wyobrazenie, ze gdy chce sie Was do czegos zmusic lub sila
do czegos przekonac, trzeba zawsze sie liczyc z tym, ze zrobicie
dokladnie cos przeciwnego do tego, czego sie od Was oczekuje. Po prostu
z czystego pedu wolnosciowego, ze zwyklej negacji przymusu.
Kwasniewski zapesza
I to wlasnie jest problemem brukselskich strategow unijnych z polskim
referendum akcesyjnym. Po fiasku postkomunistow w drugiej rundzie
wyborow samorzadowych problem ten ma z punktu widzenia tych strategow
rowniez swoje imie: Aleksander Kwasniewski. Pelni obaw zarejestrowali
oni w miedzyczasie, ze wszedzie, gdzie pan prezydent - w tym samym
stylu, co jego przyjaciel Leszek Miller - angazowal sie dla jakiegos
postkomunistycznego kandydata (z punktu widzenia Zachodu zreszta
nieslychane uchybienie przeciw politycznej neutralnosci prezydenta
panstwa), wszedzie, gdzie pan Kwasniewski dal sie filmowac ze swym
SLD-owskim kandydatem, ten nie zostal wybrany.
Moze tak aktywne zaangazowanie prezydenta Kwasniewskiego na rzecz
przystapienia Polski do Unii w koncu osiagnie tez przeciwny rezultat do
oczekiwanego, podobnie jak jego zaangazowanie w ostatnich wyborach? Tego
obawia sie delegacja Unii i ambasady Pietnastki w Warszawie, ba, prawie
sie tego spodziewaja. Dlatego coraz to nowe miliony beda wydawane na
prounijna propagande i coraz to nowe twarze wysylane na propagandowa
bitwe. Podyktowane bedzie to jedynie strachem przed nieobliczalna
reakcja Polakow w zblizajacym sie referendum.
Nowe oblicze propagandy
Propagandowa ofensywa ma wiec otrzymac nowa twarz. Ma teraz wygladac jak
propaganda argumentowa. Znaleziono juz kogos, kto stalby sie osoba
sztandarowa dla tej nowej propagandy. To Jan Nowak-Jezioranski, byly
dyrektor Radia Wolna Europa. Ktos w rodzaju pana Woloszanskiego, ale
Woloszanskiego dla zaawansowanych.
"Bede glosowal za przystapieniem Polski do Unii Europejskiej i namawial
innych, by uczynili to samo" - nazywa sie jego numer. To, co nastepuje,
dzieli sie na osiem punktow. "Dlaczego jestem ZA" i na cztery punkty
"Dlaczego odrzucam zdanie eurosceptykow". Wystepuje z tym w radiu -
oczywiscie w najlepszej porze nadawania - i daje to jednoczesnie do
druku w prasie.
l tu zaczyna sie juz pierwsze oszustwo. Pomimo ze chodzi tu o osobiste
wezwanie o charakterze ogloszenia, "Newsweek Polska" drukuje je sprytnie
zakamuflowane jako artykul redakcji w rubryce "Polska".
I tak sie tez dalej dzieje.
Wciaz operuje sie przeinaczeniami i nieprawda, z tym, to musze przyznac
panu redaktorowi, ze nie sa one juz tak prymitywne, jak poprzednio, za
to nie mniej falszywe.
Nie chce tutaj omawiac wszystkich dwunastu punktow pana Jezioranskiego,
tylko dwa lub trzy, poniewaz sa one wyjatkowo smieszne lub wyjatkowo
falszywe i podstepne.
Ten najsmieszniejszy argument - zreszta jedyny, co do ktorego pan
redaktor ma moze nawet racje - jest nastepujacy. Dlaczego odrzucam
zdanie eurosceptykow, ze "przylaczenie do Unii otworzy droge wirusowi
rozkladu moralnego, ktory wystepuje w bogatych spoleczenstwach
zachodnich" - pyta pan redaktor i odpowiada na to uroczyscie: "znamiona
moralnego rozkladu wystepuja istotnie w krajach rosnacego dobrobytu.
W spoleczenstwach konsumpcyjnych, zezwalajacych na wszystko, co nie jest
sprzeczne z prawem, dochodzi do niebezpiecznego rozluznienia hamulcow
moralnych i obyczajowych. Lecz wirusy tego rozkladu przenikaja nie przez
wymiane handlowa, ale przez media, dla ktorych granice nie istnieja.
Walka z globalna standaryzacja ludzkich dusz, zachowan i obyczajow nie
polega na odgradzaniu sie od swiata szczelnym chinskim murem, lecz na
swiadomym przeciwdzialaniu wychowawczym domu rodzinnego, Kosciola,
szkoly, harcerstwa, a przede wszystkim samych mediow, jesli zdolaja
odzyskac poczucie misji" - pisze pan Jezioranski.
Gdyby pan redaktor zechcial przewertowac pare stron dalej, zaraz za jego
apelem znalazlby tytulowy artykul "Newsweeka": "Co Polacy robia za
zamknietymi drzwiami w sypialni?". Prawdziwie zachodnio-zabawne. Polacy
ze szczegolami tam podaja do protokolu, gdzie, kiedy i jak wspolzyja.
Drogi panie redaktorze, nie chcialbym panu wyrazac mojego moralnego
sadu, mam tylko slabosc do symboli. Gdybym byl Polakiem i musialbym
wiecznie wysluchiwac od takiej gazety jak "Newsweek", wydawanej przez
niemieckie firmy, cotygodniowej mieszanki libertynizmu nasyconego seksem
i kryminalem, i jednoczesnie w tej samej gazecie czytalbym panskie
faryzejskie slowa o moralnym wychowaniu jako misji mediow, wiedzialbym
natychmiast, gdzie mam Pana umiescic. Z pewnoscia nie po stronie tych
ludzi, ktorym uwierzylbym choc w jedno slowo o swietlanej przyszlosci
Polski w Unii Europejskiej.
Rosyjska karta
Drugi argument pana redaktora - i tu staje sie naprawde podstepny: "W
czyim interesie lezala kampania przeciwko przystapieniu Polski do NATO,
a obecnie do Unii Europejskiej?" - pyta. "Czy polskiej racji stanu sluzy
propaganda antyzachodnia, a rownoczesnie wyraznie przebijajace sie w tej
propagandzie akcenty prorosyjskie?"
"Czy dazenia do izolowania Polski od zachodnich sojusznikow nie budza
nadziei tych elit rosyjskich, ktore nie wyrzekly sie marzen o odzyskaniu
w przyszlosci dominujacych wplywow nad sasiadami, nie wylaczajac Polski?"
Tak wiec rosyjska karta znow mozna grac, a wszyscy Rosjanie maja byc
postrachem zaganiajacym Polakow do Unii. Nalezy sobie tu uswiadomic, ze
w tym samym czasie, gdy Unia i Rosja w Brukseli dyktuja biednej Litwie z
niezwykla zgodnoscia, jak ma uregulowac tranzyt do obwodu
kaliningradzkiego, pan redaktor czyni z tych samych Rosjan stracha na
wroble dla Polakow.
Na tym jeszcze nie koniec. Aby postrach rosyjski wypadl wystarczajaco
groznie, znaczenie Stanow Zjednoczonych jako polskiego partnera jest
redukowane, poniewaz wedlug pana redaktora, "obroty handlowe z krajami
Ameryki Polnocnej i Srodkowej stanowia niewiele wiecej niz 3 do 4 proc.
polskich obrotow handlowych, podczas gdy wymiana z krajami Unii
Europejskiej jedna trzecia".
l tu przedstawia klamliwy argument, wedlug ktorego Unia Europejska to
unia celna i nieprzystapienie do niej byloby samobojstwem dla Polski,
gdyz Unia odpowiedzialaby represjami.
Nic z tego nie jest tu prawda. To kardynalne klamstwo wszystkich
unijnych propagandystow musi wreszcie zostac zdemaskowane.
Unia nie jest unia celna i nie jest w stanie zabronic Polsce wstepu na
jej rynki. Swoboda handlu jest juz zagwarantowana postanowieniami
Swiatowej Organizacji Handlu (WTO).
Szwajcarzy, Norwegowie, Japonczycy, Koreanczycy, wszyscy oni nie sa
czlonkami Unii, a jednak prowadza ozywiony handel z krajami Pietnastki.
Polska przeciez tez juz to robi.
Nieprzystapienie do Unii tu niczego nie pogorszy, przystapienie niczego
nie poprawi.
Ten, kto mowi cos innego, po prostu klamie.
Londyn odmawia
Te i wszystkie pozostale bzdury, szczegolnie o altruistycznej pomocy
Zachodu Polsce, ktore euroentuzjasci ostatnio rozpowszechniaja, sa dla
mnie tak nie do zniesienia, ze musze tu poruszyc pare zasadniczych kwestii.
Najpierw cos na temat NATO. Pan redaktor widocznie nie pamieta o tym, ze
90 proc. NATO to Stany Zjednoczone. I milosc Stanow do Unii Europejskiej
jest bardzo, bardzo ograniczona. USA przyjelyby nieprzystapienie Polski
do Unii Europejskiej z wielka radoscia.
Z taka sama radoscia, z jaka obserwuja, ze Wielka Brytania, pomimo to ze
jest czlonkiem Unii, nie bierze jej na serio. Byly premier Wielkiej
Brytanii, "zelazna lady" - pani Margaret Thatcher, pisze teraz w swoich
pamietnikach to, co zawsze myslala o Unii: szwindel albo dowcip, nic
innego niz dowcip, i stosownie do tego potraktowala Unie - po prostu nie
placila swojej skladki czlonkowskiej do kasy unijnej, oszczedzajac w ten
sposob 9 mld euro rocznie. I Tony Blair, obecny premier Wielkiej
Brytanii, robi tak samo - gwizdze na Bruksele, tez skladki nie placi i
prowadzi wlasna polityke zagraniczna razem ze Stanami, np. wobec Iraku.
I co robi Unia? Nic. Jak zawsze, gdy czuje opor i stanowczosc.
Tchorzliwie probuje ukryc, ze jest traktowana przez Wielka Brytanie jak
idiota i szuka gorliwie na Wschodzie glupcow, ktorzy pomogliby zapchac
miliardowa angielska dziure w jej kasie.
Polska ma byc zmuszona do przystapienia do Unii jako platnik netto (to
znaczy musi wiecej wylozyc na stol brukselski, niz stamtad dostanie). Po
koncowej propozycji Pietnastki z 25 pazdziernika w Brukseli nie ma juz
zadnej watpliwosci, ze tak bedzie.
Chocby postkomunisci, ich sojusznicy w mediach i Komisja Europejska
probowali to sto razy zatuszowac, rachunek i tak wyglada nastepujaco:
skladka czlonkowska Polski - 2,5 mld euro
straty celne (ostroznie szacowane) - 1 mld euro
naklady na budowe nowych inwestycji sluzacych realizacji wymogow Unii
(np. kolczyki i paszporty dla krow) oraz personel (ostroznie szacowane)
" 1,5 mld euro razem - 5 mld euro
Tyle rocznie musi Polska placic Brukseli albo inwestowac we wlasnym kraju.
Obiecanki cacanki
A teraz suma, ktora Polsce obiecuje Pietnastka, albo lepiej suma, na
ktora Polska moze miec nadzieje.
W tej dziedzinie istnieja najwieksze niewiadome. Dlatego euroentuzjasci,
wlacznie z rzadem i polskimi negocjatorami w Brukseli, oraz prounijne
media probuja sypac szczegolnie Polakom piaskiem w oczy. Dlaczego?
Tylko mala czesc tego, co obiecuje Bruksela, jest sztywna suma.
Wieksza czesc, okolo 70 procent, to pieniadze, ktore tylko wtedy
wplywaja, kiedy sa dofinansowane ze strony polskiej. Wysokosc tego
dofinansowania waha sie. Moze wynosic tylko 20 proc., ale moze tez
wyniesc nawet 70 proc. Zalezy to od tego, jakie sa fundusze, jakie sa
projekty albo w jakim regionie Polski te pieniadze maja byc wylozone.
Regula empiryczna jest, ze do kazdego euro panstwo czlonkowskie musi
doplacic jedno euro z wlasnej kieszeni. Skutkiem tej zasady
dofinansowywania przy pomocy rozbudowanej biurokracji jest to, ze u nas,
na bogatym Zachodzie fundusze te sa wykorzystywane przecietnie w 70
proc. Reszta pieniedzy zostaje w Brukseli, istnieje tylko na papierze i
dziala na rzecz propagandy unijnej. Dzieje sie tak, mimo ze u nas
potencjalni uzytkownicy funduszy z reguly maja wlasny kapital dla
dofinansowania, maja dostep do systemu kredytowego, w ktorym np. rolnicy
moga zaciagac pozyczki na preferencyjnych warunkach na 2 lub 3 proc.
Samoobsluga UE
Jakie wiec bedzie wykorzystanie unijnych funduszy w Polsce? Na to mamy
swietny przyklad: unijny przedakcesyjny fundusz SAPARD. Kopiuje on
dokladnie postakcesyjne fundusze i wedlug Unii ma na celu wyprobowanie
tego, jak w przyszlosci, po przystapieniu Polski do Unii, beda one tu
dzialac.
Fundusz SAPARD jest wlasciwie funduszem strukturalnym dotyczacym rozwoju
obszarow wiejskich. Uzytkownikami maja byc rolnicy indywidualni,
niektore firmy przemyslu spozywczego i gminy. Doswiadczenia z tym
funduszem nie pozostawiaja watpliwosci. Juz teraz jest jasne, ze
zakoncza sie porazka. Liczbe uzytkownikow SAPARD-u wsrod rolnikow
indywidualnych w kazdym wojewodztwie mozna policzyc na palcach jednej
reki. Powodem jest brak kapitalu dla dofinansowania i brak nadziei na
zwrot inwestycji. W przypadku gmin sytuacja wyglada niewiele lepiej.
Tam, gdzie budzet pozwoli na dofinansowanie - a takich przypadkow jest
niewiele - istnieja skromne inwestycje. Tam, gdzie gminy zyja z dnia na
dzien - takie przypadki to wiekszosc - fundusz SAPARD nie funkcjonuje,
bo nie moze funkcjonowac.
A teraz - co jest najbardziej skandaliczne - w przemysle przetworczym z
udzialem kapitalu zagranicznego, ktorym mozna wspolfinansowac srodki z
funduszu, tam program SAPARD funkcjonuje.
Innymi slowy, unijnym programem pomocy SAPARD Zachod finansuje w
pierwszym rzedzie swoje wlasne inwestycje w Polsce.
Tak wyglada ta altruistyczna pomoc Unii dla Polski. Zachod dokonuje po
prostu samoobslugi. Wykorzystuje on unijne fundusze w Polsce, dbajac o
wlasne interesy, a polscy euroentuzjasci z wdziecznoscia podaja mu reke.
Stracone pieniadze
Zakonczmy teraz ten bilans. Zobaczmy, jak wygladaja wplywy w rachunku
przystapienia Polski do Unii, ktore maja skompensowac wydatki wynoszace
5 miliardow euro rocznie.
Za podstawe tych obliczen sluzyc maja roczne liczby przecietne w latach
2004-2006. Najpierw tzw. sztywne sumy, ktore nie potrzebuja lub prawie
nie potrzebuja dofinansowania ze strony polskiej, bo nie opieraja sie na
funduszach.
Sa to:
doplaty bezposrednie dla rolnictwa - 0,60 mld euro
rynkowa polityka rolna - 0,33 mld euro
resorty polityki wewnetrznej - 0,35 mld euro
zarzadzanie - 0,28 mld euro
razem - 1,56 mld euro.
Ta suma 1,5 miliarda euro rocznie dla Polski jest mniej wiecej pewna.
Reszta, jak mowilem, stoi pod znakiem zapytania, bo opiera sie na
funduszach. Sa to: fundusze na te dwa lub trzy przedsiewziecia
strukturalno-polityczne - 3,80 mld euro fundusz rolniczy na rozwoj
terenow wiejskich - 0,83 mld euro, razem - 4,63 mld euro.
Te 4,5 mld euro ma byc wielkim prezentem Zachodu dla Polski, nowym
planem Marshalla. Wszyscy euroentuzjasci wiwatuja: patrzcie, prawie 5
mld euro rocznie dla Polski!
Ale podobnie jak w przedakcesyjnym funduszu SAPARD cyfry te znajduja sie
tylko na papierze.
Unia sama uwaza, ze w pierwszych latach tylko 10 proc., w najlepszym
przypadku 20 proc., z tych 4,6 mld euro dotrze do Polski. Bedzie to
skutkiem, zdaniem Unii, braku mozliwosci dofinansowywania i braku
mozliwosci wypelnienia skomplikowanych procedur administracyjnych. To
znaczy zamiast 4,6 mld euro rocznie Polska ma dostac tylko pol miliarda,
w najlepszym przypadku 0,9 mld euro. Przy tym ogromna czesc tych
pieniedzy poplynie do kieszeni obcego kapitalu w Polsce, bo tylko on
jest w stanie dofinansowac fundusze.
Ale nawet jesli nie wezmiemy pod uwage tego szokujacego i skandalicznego
faktu, bilans koncowy po przystapieniu Polski do Unii wyglada nastepujaco:
roczne wydatki - 5 mld euro
wplywy - 2-2,5 mld euro.
To oznacza, ze do kazdego euro, ktore poplynie z Brukseli do Polski,
Polska musi przedtem wylozyc prawie 2 euro na stol brukselski w formie
skladek czlonkowskich i odprowadzonych cel zewnetrznych oraz dodatkowo
jeszcze 75 centow na budowe instytucji sluzacych realizacji wymogow
unijnych.
Te pieniadze sa stracone dla Polski.
Polska ma byc nie tylko platnikiem netto, ale superplatnikiem netto.
Celem koncowej rundy goraczkowych negocjacji w Brukseli jest zatem
ukrycie i zatuszowanie tego faktu.
Unia dobrze wie, ze pozytywny wynik w referendum akcesyjnym bedzie
zagrozony, jesli to wszystko, o czym mowilem, wyjdzie na jaw.
Z tego powodu Komisja Europejska oferuje teraz Polsce tzw. wyrownanie
budzetowe.
Ma ono wyniesc okolo 400 milionow euro rocznie i ma jedynie na celu
przejsciowo zapchac dziure w polskim budzecie. To znaczy ukryc i
zatuszowac przed referendum role Polski jako platnika netto.
Sprawa ta jest tak wazna dla polskiego rzadu, ze minister finansow
profesor Grzegorz Kolodko osobiscie krzata sie caly czas w Brukseli, aby
razem z Unia przygotowac nastepna runde prounijnej propagandy, gdzie
rola Polski jako platnika netto zostanie starannie zatuszowana.
Znow probuje sie ujarzmic Polske - jak pod koniec XVIII wieku w czasie
rozbiorow, jak w roku 1920 nad Wisla, jak w 1939 roku.
Tyle tylko, ze teraz wyglada to zupelnie inaczej. Sprytniejszy jest
kamuflaz, szczegolnie polskich "sojusznikow".
Tym razem nie chodzi o dawnego, znanego wroga z szabla, armatami. Nowy
przeciwnik usmiecha sie przyjacielsko, poklepuje jowialnie po ramieniu,
wymachuje ksiazeczka czekowa i wysyla na pierwsza linie frontu najpierw
polskiego sojusznika. Zawsze wedlug starej zasady, ze aby wyzysk odniosl
najlepsze skutki, nalezy mu nadac pozor dobrowolnosci i najpierw
wyszukac sojusznikow sposrod samych wyzyskiwanych.
radiomaryja.pl
|
strona główna
Powiadomienia o nowościach na stronie fundacji
nowości wydawnicze |