ŁUKASZ

BEZ KOMENTARZA.
Droga Neokatechumenalna
w przemówieniach Jana Pawła II

Audiencja dla seminarzystów z Drogi w Kaplicy Sykstyńskiej, 31.03.1985 roku.
Wspólnota tworzy się zawsze od wewnątrz, w naszym wnętrzu dotyka nas Duch Święty, dotyka tego, czym każdy z nas jest, naszej intymności osobowej, naszej intymności duchowej; ale nie dotyka nikogo z nas oddzielnie, indywidualnie, bo On stworzył nas, byśmy byli wspólnotą, byśmy żyli w jedności.

Jan Paweł II
Parafia św. Łukasza Ewangelisty, Rzym, 4.11.1979
Piękna jest także nazwa: Wspólnoty Neokatechumenalne. Ta nazwa przypomina nam katechumenów, którzy kiedyś przygotowywali się do Chrztu. Teraz w pewnym sensie brak nam tego, ponieważ chrześcijanie otrzymują Chrzest jako małe dzieci. Brak jest tej instytucji Kościoła pierwotnego, tzn., tego przygotowania, które by nas angażowało w Chrzest. Chrzest staje się sprawą dokonaną, ale brak mu w nas dojrzałości. I dlatego neokatechumenat usiłuje uzupełnić to, czego nam brak.
Jan Paweł II
Parafia św. Jana Ewangelisty, Rzym, 18.11.1979


Parafia Świtętych Męczenników
Kanadyjskich,
2 listopada 1980 roku.
Wy ponadto czynicie to we wspólnotach, przeżywacie to we wspólnotach. To nie jest proces w pojedynkę, to jest proces wspólnotowy, to jest proces obejmujący całość. Z radością przeżywacie fakt, że Chrzest i jego prawdziwe znaczenie odkrywacie wspólnie, wspólnie!

Jan Paweł II
Parafia św. Jana Ewangelisty, Rzym, 18.11.1979
Dla parafii, bez wątpienia, wspólnota tego typu, tego typu grupa, jest rzeczywiście zaczynem, bo, jak pan słusznie powiedział, tylu tutaj przyszło z daleka, a tylu jeszcze znajduje się daleko, uznając rozmaite ideologie, mając rozmaite problemy. Jest konieczne, by ich właściwie nakierować, by pomóc im zrozumieć ich sytuację. Także i oni, w olbrzymiej większości, są ochrzczeni. Ale potem ich Chrzest stał się rzeczą mniej lub bardziej martwą. Potrzebni są inni, potrzebni są tacy współparafianie, którzy by przyszli i pomogli tym swoim przyjaciołom, tym swoim sąsiadom odkryć i przeżyć ów Chrzest. Jan Paweł II
Parafia św. Jana Ewangelisty, Rzym, 18.11.1979

Audiencja, 9.12.1985 roku.
Myślę, że jeśli dziś istnieją katechiści wędrowni - także i Papież zaczął wędrować - to jest to owoc tego właśnie odkrycia. Gdy się raz odkryło owo bogactwo, ową tajemnicę Chrystusa, ową tajemnicę, która stanowi o naszej tożsamości osobowej, duchowej, chrześcijańskiej, to nie można nie usiłować dzielić się tym z innymi. Jan Paweł II Parafia św. Łukasza Ewangelisty, Rzym, 4.11.1979 Katechumeni pierwszych wieków stanowili rzeczywistość bardzo ważną w Kościele; myślę, że to, co oni czynili dla wiary, dla Kościoła w tamtej epoce, to dziś czynią Wspólnoty Neokatechumenalne.

Jan Paweł II
Parafia św. Tymoteusza, Rzym, 10.02.1980
Pozdrawiam was serdecznie, drodzy bracia i siostry, którzy poświęcacie się zadaniu, do którego Kościół przywiązuje dużą wagę: budowaniu w wierze wspólnoty eklezjalnej poprzez katechezę systematyczną, solidną i stopniową.

Jan Paweł II
Audiencja, 16.10.1980
Żyjemy w okresie, w którym czuje się i doświadcza jakiejś radykalnej konfrontacji: wiara i antywiara, Ewangelia i antyewangelia, Kościół i antykościół, Bóg i antybóg, jeśli tak można powiedzieć. W tej naszej epoce potrzebujemy odkrycia wiary radykalnej; radykalnie rozumianej, radykalnie przeżywanej i radykalnie realizowanej. Potrzebujemy takiej wiary. Mam nadzieję, że wasze doświadczenie zrodziło się w takiej perspektywie i będzie prowadziło do autentycznego radykalizmu ewangelicznego.
Jan Paweł II
Parafia świętych Męczenników Kanadyjskich, Rzym, 02.11.1980

Parafia świętych
Męczenników Kanadyjskich
2.11.1980
Wy przeszliście drogę prowadząca do odkrycia waszej wiary, do odkrycia skarbu Boskiego, który nosicie w sobie, w waszych duszach. I wy dokonaliście tego odkrycia, odkrywając tajemnicę Chrztu. To prawda, że jest wielu ochrzczonych na świecie. Jest to jeszcze na pewno mniejszość wśród obywateli świata, ale jest ich dużo. Nie wiem jednak, ilu jest wśród tych ochrzczonych takich, którzy są świadomi swego Chrztu, świadomi oczywiście nie samego faktu, że są ochrzczeni, ale świadomi tego, co znaczy być ochrzczonym, co oznacza Chrzest. Oto trzeba powiedzieć, że droga prowadząca do odkrycia wiary poprzez Chrzest jest drogą, którą wszyscy znajdujemy w nauczaniu Chrystusa, w Ewangelii. Jeśli dobrze rozumiem, wasza droga polega zasadniczo na tym, by odkryć tajemnicę Chrztu, odkryć jej pełną treść i w ten sposób odkryć, co oznacza być chrześcijaninem, wierzącym. Sakramenty otwierają drogę Duchowi Świętemu, który działa w naszych duszach, w naszych sercach, w naszym człowieczeństwie, w naszej osobowości; On nas na nowo odbudowuje, stwarza nowego człowieka. Otóż ta droga, droga wiary, droga ponownie odkrytego Chrztu, powinna być drogą nowego człowieka .
Jan Paweł II
Parafia świętych Męczenników Kanadyjskich, Rzym, 02.11.1980

Jan Pawel II z Carmen
W porządku egzystencjalnym, rozumianym jako sposób bycia, czymś jeszcze wspanialszym i cudowniejszym jest odkrycie własnego Chrztu, nie tylko Chrztu w ogólności, jako sakramentu Kościoła, owszem i tego, ale jako mojego Chrztu, mojej rzeczywistości, jako daru Ojca niebieskiego, daru uczynionego w Jezusie Chrystusie mojej osobie, jako źródła nowego życia, Bożego życia we mnie.

Jan Paweł II
Parafia Niepokalanego Poczęcia, Rzym, 07.03.1982
Myślę, że proboszcz, jak zresztą każdy ksiądz, powinien być coraz bardziej jednym z nas. I on nim jest (...) Lecz powiadam: musi być zakochany i wydaje mi się, że on poprzez waszą wspólnotę jest zakochany w swojej parafii. Parafia jest czymś szerszym niż wasza wspólnota, ale Jezus tak właśnie tę sprawę ustawił. On mówił o zaczynie. Tak jest: istnieje zaczyn i istnieje ciasto, a zaczyn zawsze będzie tylko częścią czegoś większego, zawsze będzie czymś małym. Ciasto natomiast jest ciastem - potrzebuje zaczynu (...) Kontynuujcie w tej parafii, pozostańcie zaczynem, kontynuujcie jako zaczyn.

Jan Paweł II
Parafia Niepokalanego Poczęcia, 07.03.1982
Jest jeszcze drugie słowo, które powraca coraz częściej w moich kontaktach z grupami neokatechumenalnymi: "wędrowny" (po włosku: itinerante). "Iter", jak wiadomo, oznacza drogę. Ale tu chodzi o drogę apostołowania. Wędrowni, to znaczy ci którzy ruszają w drogę, zaczynają drogę, by zanieść innym swoje odkrycie (...) Chrześcijaństwo to coś egzystencjalnego; trzeba być chrześcijaninem przekonanym, który odkrył wartość swojego bycia chrześcijaninem, swojej wiary, swojego synostwa Bożego, swojego podobieństwa do Chrystusa. Wreszcie chrześcijanin to ktoś, kto ma rzeczywistość Chrystusa w sobie, kto odkrył swój Chrzest. Ktoś taki jest później zdolny przekazywać, nie tylko jest zdolny, ale coś go do tego pcha; nie jest w stanie milczeć - musi iść; musi iść, i ten ruch, możemy powiedzieć, jest naturalny.
Jan Paweł II
Parafia Niepokalanego Poczęcia, Rzym, 07.03.1982

Audiencja, 26.04.1987
Chrześcijanie powinni być świadkami Chrystusa, Jego krzyża, Jego zmartwychwstania, Jego wiary, nadziei i miłości. Oto czym jest zaczyn. I to jest rzeczą piękną, gdy ten zaczyn chce się rozprzestrzenić poza granice własnej parafii, aż do Turcji, jak mi mówicie, by nieść zaczyn Ewangelii także do niechrześcijan (...), by stać się zaczynem w cieście, aż cała ludzkość zostanie dosięgnięta przez zaczyn Ewangelii, by stać się królestwem Bożym. Życzę wam wszystkim, zwłaszcza wam, neokatechumenom, byście przemierzali tę drogę z wielką radością i wielką odpowiedzialnością, próbując zawsze powiększać, i poszerzać przestrzenie miłości Chrystusa, Naszego Pana i Odkupiciela.
Jan Paweł II
Parafia św. Hipolita, 12.02.1984

Parafia ´ sw. Alojzego Gonzagi,
6.11.1988 roku.
Kościół musi być wędrowny, musi być zawsze w drodze; musi być nie tylko Kościołem usystematyzowanym, zorganizowanym, posiadającym struktury, ale Kościołem w drodze ku poszczególnym osobom, ku wspólnotom, ludom, ku wierzącym i niewierzącym. Wasze wędrowanie cechuje prawdziwie ewangeliczna ufność: niczego z sobą nie nieść, niczego nie mieć, nie pokładać ufności w sobie, ale pokładać całkowitą ufność w Opatrzności i we wszystkim, co czyni Pan.

Jan Paweł II
Audiencja, 26.09.1984
Patrzę na was z wielkim zadowoleniem i myślę, że jesteście bardzo potrzebni w dzisiejszym Kościele i w dzisiejszym świecie. Utrzymujcie tylko i rozwijajcie wasze charyzmaty, pogłębiajcie waszą tożsamość, trzymając się zawsze blisko pasterzy Kościoła i zawsze idąc za tą specjalną łaską, która stanowi o tożsamości Wspólnot Neokatechumenalnych.
Jan Paweł II
Parafia św. Tarsycjusza, Rzym, 03.03.1985

Porto San Giorgio,
30.12.1988 roku.
Ponieważ nie wystarczy być już ochrzczonymi, trzeba stać się ponownie katechumenami. Następnie, już jako ochrzczeni, możemy rozpocząć drogę. I tę drogę rozpoczyna się od razu, stając się czy wchodząc do tego neokatechumenatu. Później, z tym przygotowaniem neokatechumenalnym stajecie się także katechistami wędrownymi .
Jan Paweł II
Parafia św. Łucji, Rzym, 18.01.1987

Porto San Giorgio
30.12.1988
Życzę wam wszystkich tych owoców w tej parafii, która wydaje mi się oparta na doświadczeniu neokatechumenalnym. Myślę, że istnieje pewien sposób odbudowania parafii na podstawie doświadczenie neokatechumenalnego. Naturalnie, nie można tej metody narzucać wszystkim; lecz jeśli jest tylu chętnych, to dlaczego nie? Jest ona bardzo autentyczna, dobrze współgra z samą istotą parafii, ponieważ tak, jak każdy z nas wyrasta z Chrztu, tak też wspólnota chrześcijańska naturalnie wyrasta z Chrztu; Kościół wyrasta z Chrztu; nie ma Eucharystii bez Chrztu. A zatem parafia jest podstawową wspólnotą w Kościele i może bardzo autentycznie wzrastać na podłożu doświadczenia neokatechumenalnego; byłoby to jakby odnowieniem się owej pierwotnej wspólnoty, która wyrastała z doświadczenia katechumenatu.

Jan Paweł II
Parafia św. Marii Goretti, Rzym, 31.01.1988
W ten sposób widzę początek neokatechumenatu, tej drogi; ktoś - nie wiem, czy Kiko lub inni - postawił sobie pytanie: skąd Kościół pierwotny czerpał siłę; a skąd bierze się słabość o wiele liczniejszego dzisiejszego Kościoła? I sądzę, że znalazł odpowiedź w katechumenacie, w tej Drodze.

Jan Paweł II
Parafia św. Marii Goretti, Rzym, 31.01.1988
Jest wiele rodzin w tym zaawansowanym, bogatym, opływającym świecie, które tracą swą jedność, tracą komunię, tracą korzenie. Wy jesteście wędrownymi, by zanieść świadectwo o tych korzeniach; to jest wasza katecheza, to jest wasze świadectwo neokatechumenalne: dla tego mówimy o owocach Chrztu świętego. Dobrze wiemy, że Sakrament Małżeństwa, rodzina, to wszystko wyrasta z Sakramentu Chrztu, z samego jego bogactwa. Wyrastanie ze Chrztu oznacza wyrastanie z Misterium Paschalnego Chrystusa.
Jan Paweł II
Porto San Giorgio, 30.12.1988

Jan Pawel II z Kiko i Carmen.
Nie mogę nie podkreślić, z głęboką radością, że wasz ewangelizacyjny niepokój popycha was przede wszystkim ku rodzinom. Czyż w naszych czasach, rodzina nie potrzebuje być ponownie ewangelizowana po to, aby odkryła swą rolę podstawowej komórki wspólnoty chrześcijańskiej, kościoła domowego, wewnątrz którego można przeżywać fundamentalne doświadczenie spotkania z Bogiem? Jan Paweł II
Watykan, 03.01.1991
ŁUKASZ

DO CZCIGODNEGO BRATA BISKUPA PAULA JOSEFA CORDESA
DO WICEPRZEWODNICZˇCEGO PAPIESKIEJ RADY D/S ŚWIECKICH,
KTÓREMU POWIERZONY JEST "AD PERSONAM"
APOSTOLAT WSPÓLNOT NEOKATECHUMENALNYCH
Ilekroć Duch Święty wzbudza w Kościele impulsy do większej wierności Ewangelii, kwitną nowe charyzmaty, które ukazują te rzeczywistości oraz nowe instytucje, które wprowadzają je w życie. Tak było po Soborze Trydenckim i po Soborze Watykańskim II.
Wśród rzeczywistości zrodzonych przez Ducha Świętego w naszych czasach znajdują się Wspólnoty Neokatechumenalne, zapoczątkowane przez Pana K. Arguello i przez Panią C. Hernandez (Madryt, Hiszpania), których skuteczność dla odnowy życia chrześcijańskiego bywała honorowana przez mojego poprzednika Pawła VI jako owoc Soboru: "Ileż radości i nadziei dajecie nam waszą obecnością i waszą działalnością. (...) Żyć tym przebudzeniem i rozwijać je, jest tym, co nazywacie pewną formą pochrzcielną, która będzie mogła odnowić w dzisiejszych wspólnotach chrześcijańskich te oznaki dojrzałości i pogłębienia, które w Kościele pierwotnym były realizowane w okresie przygotowania do Chrztu" (Paolo VI alle Communitá Neocatecumenali, Udienza Generale, 8 ma a 1974, w "Notitiae, 95-96 [1974], 230).
Także i ja, w wielu spotkaniach, które miałem jako Biskup Rzymu w parafiach rzymskich ze Wspólnotami Neokatechumenalnymi i ich Pasterzami oraz w moich podróżach apostolskich do wielu krajów, mogłem stwierdzić obfite owoce osobistego nawrócenia i płodny zapał misyjny. Wspólnoty te ukazują w parafiach znak Kościoła misyjnego i "starają się otworzyć drogę do ewangelizacji tych, co prawie porzucili życie chrześcijańskie, ofiarując im itinerarium typu katechumenalnego, które przebiega te wszystkie etapy, jakie w Kościele pierwotnym przechodzili katechumeni, zanim otrzymali sakrament Chrztu; przybliża ich ponownie do Kościoła i do Chrystusa" (por. Catecumenato postbattesimale, "Notitiae", 95-96 [1974], 229). To właśnie głoszenie Ewangelii, dawanie świadectwa w małych wspólnotach i sprawowanie Eucharystii w grupach (por. Notificazione sulle celebrazioni nei gruppi del "Cammino Neocatecumenale", "L'Osservatore Romano", 25 grudnia 1988) są środkami, które pozwalają członkom (wspólnot) oddać się posłudze odnowy Kościoła.
Wielu Braci w Biskupstwie uznało owoce tej Drogi. Pragnę jedynie wspomnieć ówczesnego Biskupa Madrytu, Casimiro Morcillo, w którego diecezji i pod którego zarządem zrodziły się w roku 1964 Wspólnoty Neokatechumenalne, przyjęte przez niego z wielką miłością.
Po więcej niż dwudziestu latach istnienia Wspólnot rozsianych na pięciu kontynentach
- biorąc pod uwagą nową żywotność parafii, zapał misyjny i owoce nawrócenia, które rodzą sig z gorliwości katechistów wędrownych, a ostatnio są dziełem rodzin ewangelizujących zdechrystianizowane obszary Europy i całego świata;
- biorąc pod uwagę powołania, wzbudzone przez tę Drogę, do życia zakonnego i do prezbiteratu oraz narodziny kolegiów diecezjalnych formacji do prezbiteratu dla nowej ewangelizacji, jak "Redemptoris Mater" w Rzymie;
- po zapoznaniu się z dokumentacją przedstawioną mi przez Waszą Ekscelencję; przyjmując prośbę do mnie skierowaną, uznają Drogą Neokatechumenalną jako itinerarium formacji katolickiej ważne dla współczesnego społeczeństwa i dla naszych czasów.
Życzę zatem, by Bracia w Biskupstwie docenili i wspomagali - razem ze swymi prezbiterami - to dzieło nowej ewangelizacji, aby ono realizowało się zgodnie z liniami zaproponowanymi przez inicjatorów, w duchu posługi Ordynariuszowi miejsca i jedności z nim oraz w kontekście jedności Kościoła lokalnego z Kościołem Powszechnym.
Na dowód tego życzenia udzielam Waszej Ekscelencji i wszystkim należącym do Wspólnot Neokatechumenalnych mojego Apostolskiego Błogosławieństwa.
Dan w Watykanie, 30 sierpnia 1990 roku,
w dwunastym roku Pontyfikatu
Jan Paweł II
Llist Papieża Jana Pawła II uznający Drogę Neokatechumenalną. (tłumaczenie z oryginału)

Al Venerato Fratello
Monsignor PAUL JOSEF CORDES
Vice Presidente del Pontificio Consiglio per i Laici
Incaricato "ad personam"
per 1'Apostolato delle Comunitá Neocatecumenali
Ogniqualvolta lo Spirito Santo fa germinare nella Chiesa impulsi di una maggiore fedelta al Vangelo, fioriscono nuovi carismi che manifestano tali realtá e nuove istituzioni che le mettono in pratica. E' stato cosí dopo il Concilio di Trento e dopo il Concilio Vaticano II.
Tra le realtá generate dallo Spirito ai nostri giorni figurano le Comunitá Neocatecumenali, iniziate dal Signor K. Argiüello e dalla Signora C. Hernandez (Madrid, Spagna), la cui efficacia per il rinnovamento della vita cristiana veniva salutata dal mio predecessore Paolo VI come frutto del Concilio: "Quanta gioia e quanta speranza ci date con la vostra presenza e con la vostra attivitá... Vivere e promuovere questo risveglio é quanto voi chiamate una forma di "dopo il Battesimo" che potrá rinnovare nelle odierne comunitá cristiane quegli effetti di maturitá e di approfondimento che nella Chiesa primiti- va erano realizzati dal periodo di preparazione al Battesimo" (Paolo VI alle Comunitá Neocatecumenali, Udienza Generale, 8 maggio 1974, in Notitiae 96-96, 1974, 230).
Anch'io, nei tanti incontri avuti come Vescovo di Roma, nelle parrocchie romane, con le Comunitá Neocatecumenali e con i loro Pastori e nei miei viaggi apostolici in molte nazioni, ho potuto constatare copiosi frutti di conversione personale e fecondo impulso missionario.
Tali Comunitá renc:ono visibile, nelle parrocchie, il segno della Chiesa missionaria e "si sforzano di aprire la strada all'evangelizzazione di coloro che hanno quasi abbandonato la vita cristiana, offrendo loro un itinerario di tipo catecumenale, che percorre tutte quelle fasi che nella Chiesa primitiva i catecumeni percorrevano prima di ricevere il sacramento del Battesimo; li riavvicina alla Chiesa ed a Cristo" (cfr. Catecumenato postbattesimale in Notitiae 96-96, 1974, 229). Sono 1'annunciodel Vangelo, la testimonianza in piccole comunitá e lacelebrazione eucaristica in gruppi (cfr. Notificazione sulle celebrazioni nei gruppi del "Cammino Neocatecumenale" in L'Osservatore Romano, 24 dicembre 1988) che permettono ai membri di porsi al servizio del rinnovamento della Chiesa.
Vari Fratelli nell'Episcopato hanno riconosciuto i frutti di questo Cammino. Voglio limitarmi a ricordare 1'allora Vescovo di Madrid, Mons. Casimiro Morcillo, nella cui diocesi e sotto il cui governo sono nate, nell'anno 1964, le Comunita Neocatecumenali che egli accolse con tanto amore. Dopo oltre vent'anni di vita delle Comunita, diffuse nei cinque continenti,
- tenendo conto della nuova vitalitá che anima le parrocchie, dell'impulso missionario e dei frutti di conversione che sbocciano dall'impegno degli itineranti e, ultimamente, dall'opera delle famiglie che evangelizzano in zone scristianizzate d'Europa e del mondo intero;
- in considerazione delle vocazioni, sorte da codesto Cammino, alla vita religiosa e al presbiterato, e della nascita di Collegi diocesani di formazione al presbiterato per la nuova evangelizzazione, guale il Redemptoris Mater di Roma;
- avendo preso visione della documentazione da Lei presentata: accogliendo la richiesta rivoltami, riconosco il Cammino Neocatecumenale come un itinerario di formazione cattolica, valida per la societá e per i tempi odierni.
Auspico, pertanto, che i Fratelli nell'Episcopato valorizzino e aiutino - insieme con i loro presbiteriquest'opera per la nuova evangelizzazione, perché essa si realizzi secondo le linee proposte dagli iniziatori, nello spirito di servizio all'Ordinario del luogo e di comunione con lui e nel contesto dell' unitá della Chiesa particolare con la Chiesa universale.
In pegno di tale voto, imparto a Lei e a tutti gli appartenenti alle Comunitá Neocatecumenali la mia Benedizione Apostolica.
Dal Vaticano, il 30 Agosto dell' 1990, XII di Pontificato.
Oryginał listu Papieża Jana Pawła II uznający Drogę Neokatechumenalną..UŹ
Marcin Dybowski

serdecznie dziekuje za przeslane teksty, z ktorymi zapoznam sie kolejny raz (choc myslalem, ze zechce Pan przywolac te cytaty z dokumentow soborowych i Mszy Swietej, z ktorych wynikalaby radosc bycia protestantem...)
W zaden sposob nie neguje, ze Papiez Jan Pawel II ma wielkie oczekiwania wobec neokatechumenatu - uznanie dla tej rzeczywistosci nie jest jednak apologetyzowaniem przez Papieza, a w zyciu Kosciola zwiazane jest min. z procesem uzyskania Statutow (jak Panu zapewne wiadomo dwie poprzednie proby skonczyly sie fiaskiem i wciaz trwaja prace). Uzyskiwanie Statutow, z wyraznej i madrej woli Papieza, to w przypadku neokatechumenatu, nie wynoszenie na oltarze lecz poddanie neokatechumenatu oczyszczeniu, stad wlasnie praca Kongregacj d/s Wiary, poprzez ktora wyraza sie wlasnie wladza Papieza i konkretyzuje Jego uznanie.
Papiez poprzez Kongregacje d/s Wiary powoduje oczyszczenie katechez Kiko z bledow doktrynalnych, jak juz wiadomo i do czego przyznal sie sam uczestniczacy w tym prosesie rektor brazylijskiej Redemptoris Mater, z katechez Kiko wielokrotnie usuwane byly nawet cale fragmenty niezgodne z katolicyzmem a sformulowania niejasne opatrywane sa przypisami i komentarzami z KKK - za to i Pan i ja mozemy byc bardzo wdzieczni Kosciolowi Matce i Nauczycielce Naszej.
Ponizej pozwalam sobie przeslac Panu tekst, ktory precyzuje jakie sa oczekiwania poprzednich i obecnego Papieza i proba odpowiedzi (w jakze wielkim duchu milosci) na pytanie, czy neokatechumenat spelnia te oczekiwania. Tekst napisany jest przez polskiego ksiedza, ktory w swej diecezji jest odpowiedzialny za ruch neokatechumenalny.
Bardzo prosze spokojnie zapoznac sie z tym tekstem, nie trzeba natychmiast odpowiadac bo sugerowaloby to, ize sie pan z tym tekstem w ogole nie zapoznal. Poza tym wyjezdzam na jakis czas urlopowy i nie bede mial dostepu do komputera a wiec i odpowiedzi Panskiej nie przeczytam od razu.

Serdecznie pozdrawiam

Neokatechumenat,
jakiego potrzebuje Kościół


I. Oczekiwania Ojca św. Pawła VI
Do Wspólnot neokatechumenalnych obecnych na Audiencji ogólnej 12-ego stycznia 1977 r. Ojciec św. Paweł VI powiedział: "Teraz powróćmy do grupy zasadniczej. Chcemy jej złożyć mały podarek (nazwijmy to tak), któryśmy zwykli dawać na naszych audiencjach ogólnych, tzn. nasze słowo, które chciałoby się stać później przedmiotem medytacji, refleksji, które jednocześnie jest dowodem naszej sympatii dla tego, kto słucha.
Obecność na tej audiencji grupy tak wielkiej liczebnie - jesteście nią wy wszyscy i tak godni szacunku, są wasi kierownicy, a przede wszystkim jest wielu biskupów, których przyprowadziliście ze sobą, a którzy też są związani ze Wspólnotami neokatechumenalnymi - stwarza nam okazję przypomnienia wszystkim zebranym tutaj i wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób łączą się z nami w słuchaniu tej naszej rodzinnej rozmowy, dwóch wydarzeń ważnych dla Kościoła katolickiego. Pierwszym jest Synod biskupów z 1974 r., sprzed trzech lat, którego tematem była wtedy ewangelizacja. Ewangelizacja w naszych czasach - w jaki sposób należy dziś szerzyć Ewangelię? To było tematem Synodu z 1974 r. i stało się przedmiotem naszej późniejszej adhortacji apostolskiej Evangelii nuntiandi, opublikowanej 8 grudnia 1975 r.
Gdyby przyszła nam kiedyś ochota robić reklamę naszym dokumentom, to poleciłbym właśnie ten, bo jest on tak bogaty w treści i tyle zawdzięcza temu wszystkiemu, co biskupi powiedzieli na owym Synodzie. Usiłowałem w nim zinterpretować, zebrać wszystkie ich idee, uporządkować je i ubrać w język przystępny, możliwie najprostszy, ale jednocześnie poważny i jasny. Z tych powodów poleciłbym - powtarzam - ten dokument, zwłaszcza wam neokatechumenom, którzy chcecie iść z nauczaniem, z ewangelizacją do licznych rzesz ludzi, do których udaje się wam zbliżyć. Myślę, że oddalibyście dobrą przysługę sobie samym i waszym uczniom.
Drugie natomiast wydarzenie dotyczy jeszcze przyszłości. Będzie ono miało miejsce jeszcze w tym roku, poczynając od 30 września, będzie to następny Synod biskupów. Zbierze się tu, w Rzymie, około 200 biskupów ze wszystkich stron świata, których wytypują poszczególne konferencje episkopatów. Jaki będzie jego temat? Synod podejmie sprawę ewangelizacji, ale w innym aspekcie, mianowicie w aspekcie katechizacji: jak nauczać religii dzieci młodsze i starsze, młodzież, a także ludzi dorosłych, w tym historycznym momencie naszej cywilizacji? Jak stać się nauczycielem katechizmu? Sami biskupi wysunęli ten właśnie temat, zatem podejmiemy go, rozwiniemy. Mówię o tym, by podkreślić aktualność was, neokatechumenów.
To wszystko pokazuje świadomość fundamentalnej misji Kościoła, którą jest szerzenie orędzia ewangelicznego zgodnie z ostatnią wolą Jezusa, wyrażoną pod koniec Jego widzialnej obecności na ziemi. Jakie to były słowa? Idźcie i przepowiadajcie! "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody!" - jakże żywa i dynamiczna jest świadomość tej misji w dzisiejszym Kościele. Ileż to razy, badając przeszłe dzieje czy zastanawiając się nad cechami charakterystycznymi poszczególnych okresów historii Kościoła, mówimy sobie - czymże się oni zajmowali? Bo albo toczyły się jakieś bitwy między państwami, albo zajmowano się jakimiś kwestiami dogmatycznymi, które interesowały opinię publiczną, albo nie interesowały i była działalność duszpasterska. Dziś Kościół powrócił do swoich istotnych funkcji i obowiązków duszpasterskich, a pierwszym i najważniejszym obowiązkiem duszpasterskim jest przepowiadanie Ewangelii, iść naprzeciw i mówić: popatrz, przynoszę ci dobrą nowinę, orędzie, które aniołowie przynieśli na ziemię: "Chwała Bogu na wysokości, a ziemi pokój", a potem orędzie Chrystusa, zwiastowanie Ewangelii, czyli dobre słowo, którego naucza Chrystus.
Ta świadomość - powtarzam - jest żywa i dynamiczna w dzisiejszym Kościele i angażuje cały Kościół - i to jest bardzo ładne - biskupów, kapłanów, zakonników, zakonnice itp., i wiernych! Wierni sami stają się głosem, który rozszerza Ewangelię. To orędzie ewangeliczne jest dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek godne rozgłaszania i to z dwóch tytułów, które na pierwszy rzut oka nawzajem się wykluczają. Pierwszy - mamy przepowiadać Ewangelię, bo świat jest głuchy. Zatem trzeba podnieść głos, trzeba znaleźć sposób, by ludzie zrozumieli, trzeba nalegać, trzeba wszystkich zwołać do nowej szkoły, itp. Trudności stają się czymś, co prowokuje, stają się podnietą, by zostać nauczycielem naszego katechizmu, tzn. prawdy ewangelicznej, którą należy głosić.
A drugi motyw, który jest odwrotnością pierwszego, zauważa ten, kto umie patrzeć, kto umie czytać w sercach ludzkich, w sercu świata. Taki człowiek widzi, że w głębi istnieje niezadowolenie, niepokój, istnieje potrzeba słowa prawdziwego, słowa dobrego, słowa, które ukazywałoby sens życia, bo świat nie wie , co nim jest, nie ma siły, by go określić, świat żyje dziś jak krótkowidz, jak ślepiec zanurzony w ciemnościach. My mamy latarnię, mamy lampę, my mamy słowo Ewangelii, która staje się światłem świata. Pan powiedział do swoich apostołów: Wy jesteście światłem świata. Jeżeli zatem jesteśmy światłem świata, powinniśmy wyjść naprzeciw ludziom zbłąkanym, tak zagniewanym, tak okrutnym, którzy są jakby bez kompasu, bez zasad, bez żadnej linii dobrego i ludzkiego zachowania. Wyjść im naprzeciw i powiedzieć: oto, popatrz, jest ścieżka, to jest droga, i powtarzam, dla tych dwóch racji; trudności i stosowności potrzeby przepowiadania Ewangelii - Kościół sięga znów po słowo.
Znajdujemy się zatem w okresie apostolskim, misyjnym, dydaktycznym, czego jeszcze nigdy z taką siłą nie akcentowano, tak jak dzisiaj, w życiu Kościoła. Wszyscy powinniśmy się w to zaangażować.
Budowanie na ziemi mistycznego Ciała Chrystusa, którym jest teraźniejszy Kościół, jest obowiązkiem, jak to mówi Sobór, nie tylko kapłanów i biskupów itp., ale i każdego wierzącego - każdy ma stać się świadkiem, każdy powinien umieć przybliżać światu bodaj swoim przykładem albo poparciem itd., orędzie, którego jest depozytariuszem. Nie istnieje chrześcijanin niemy, nie istnieje chrześcijanin niepłodny, nie istnieje chrześcijanin, który by żył tylko dla siebie; on ma żyć dla wspólnoty, dla Ciała mistycznego, które nazywa się Kościołem.
W tej wizji staje się jasne, że należy życzyć sobie, by zwielokrotniały się wysiłki zmierzające do urzeczywistnienia tego ogromnego i pilnego programu ewangelizowania, katechizowania. Istnieje w rzeczy samej wiele inicjatyw równoległych, i trochę może podobnych do tej waszej i w ten sposób jesteśmy świadkami rozkwitu rozmaitych dzieł i środków służących temu, by przepowiadaniu Ewangelii nadać większy rozmiar - że tak powiem - lepszą interpretację.
Zauważamy również, jak owo wielokształtne zjawisko pojawiające się w świętym Kościele nie dotyczy tylko aspektu szkolnego, dydaktycznego jego działalności, nie jest tylko przekazywaniem wiedzy przez nauczyciela uczniowi, ale raczej tego aspektu szerszego - pedagogicznego, życiowego, który dotyczy także stylu życia - w którym nauczanie prawd religijnych jest paralelne, owszem, połączone z postawą życiową, której nauczanie jest normą i zasadą.
Nie zapominajmy też i o tym, że ten obowiązek nie wydaje się ciężkim i trudnym dla tego, kto go spełnia i kto jest nim wyróżniony. Chociaż w rzeczywistości jest on ciężki. Na czym polega jedna z wielkich trudności, na jakie napotykają księża? Ludzie nie przychodzą! Co za nuda słuchać kazań, lekcji religii, uczyć się katechizmu - męczy mnie to, wolę iść na spacer, do kina, rozerwać się itp., ależ ten Kościół staje się nudny. Ale w rzeczywistości taki nie jest. Powiedzmy to sobie i powiedzmy to naszemu ludowi: Kto zrozumiał sekret prawdy, którą zawierają nasze słowa, zostaje jakby porażony światłem, tą prawdą i przekształca się zarówno w apostoła, bądź to ksiądz, bądź świecki głosiciel Ewangelii, jak i w ucznia, który teraz słucha i zdumiony mówi: "Ach, nie wierzyłem, że to takie piękne ...". A to przecież prawda, tylko popatrz! I tak otwiera się przed człowiekiem - powtarzam - nowy horyzont światła i piękna, którego istnienia przedtem nawet się nie domyślał. Wypełnienie tego trudnego zadania staje się zaszczytem, staje się szczęściem, staje się uszlachetniającym i wzniosłym powołaniem. Chciałbym zapytać, czy są tu wśród was misjonarze. Dlaczego nimi jesteście? To Ewangelia was zachwyciła, bo zdajecie sobie sprawę, co oznacza móc głosić Prawdę, odsłaniać sekret życia, mówić o planach Bożych, przepowiadać nadzieje, które nie umierają. To staje się czymś tak pięknym, że nie można się po prostu przed tym uchylić i człowiek staje się sam apostołem i zwiastunem tej prawdy!
Spełnienie tego obowiązku przepowiadania nie jest już nudne, tak jak i słuchanie słowa Bożego przestaje być trudne: trud, który niesie ze sobą przepowiadanie, znika, Ewangelia uszczęśliwia swoich świadków, daje im pewność, czyni uczestnikami dóbr tego królestwa, które głoszą. Tu, w tym miejscu, w centrum Kościoła, przyjmujemy tylu ludzi, którzy przyjeżdżają z daleka, z misji. Udzielamy im audiencji z wielką przyjemnością i pozwalamy im dużo mówić, by usłyszeć ich świadectwo. Przeżywają ogromne trudności, nie wiadomo, jak potrafią w tym wszystkim żyć, iść naprzód, pokonywać choroby, wrogość, niebezpieczeństwa itd., a jednak - mówię to wam, byście i wy byli zadowoleni - gdy zaczynają charakteryzować stan swojego ducha, to mówią, że są szczęśliwi szczęściem, które nie ma równego sobie na tym świecie. A gdy się ich na końcu pytamy: "czy chciałbyś pozostać tutaj, czy wrócić? wołają: wrócić, wrócić!" I powracają do swoich ogromnych trudności, bo są przepojeni radością Ewangelii.
Następnie chcemy i to jeszcze powiedzieć, że ci, którzy prostym i wielkodusznym sercem biorą na siebie posługę ewangelizowania, przechodzą dzięki tajemniczemu, ale niezawodnemu charyzmatowi Ducha Świętego charakterystyczną przemianę psychologiczną i moralną. Ta właśnie metamorfoza, ta przemiana zamienia trudności w zachęcające bodźce. Powrócę jeszcze raz to tego, co mówiłem przed chwilą. Dlaczego misjonarze wracają? Bo tyle jest tam pracy, tylu biednych ludzi, których trzeba pocieszyć, tam jest niebezpieczeństwo, "muszę tam iść, by pielęgnować trędowatych, muszę tam iść, by nie dozwolić, aby tych ludzi zwiodły inne ruchy społeczne i by nie stali się niewolnikami sytuacji nie do zniesienia". Trudność, przeszkoda staje się czymś atrakcyjnym, a przedtem wzbudzała strach albo powodowała uczucie nudy, nieprzyjemności; teraz zaś staje się siłą, która przyciąga, która wiąże i która czyni z apostoła - użyjmy tego wielkiego słowa, ale w jego znaczeniu najbardziej ogólnym, "męczennika", to znaczy świadka.
To zjawisko jest czymś wspaniałym i ten, kto umie dostrzegać rozmaite objawy życia Kościoła - a my mamy tę odpowiedzialność i to szczęście - nie może za nie nie dziękować Bogu: Dzięki, żeś mi pozwolił to oglądać, że mogę widzieć tylu ludzi, którzy są takimi entuzjastami Ewangelii, Ewangelii trudnej, Ewangelii mozolnej. Ewangelii, która kosztuje, która się nie opłaca, która zderza się z wszelkiego typu mentalnością, nałogami i przeszkodami świata. Ewangelia - powtarzam - uszczęśliwia tych, którzy ją przepowiadają, przekształca trudności w bodźce, niebezpieczeństwa w atrakcje, same nawet klęski - wydaje się to być paradoksem - nawet klęski, to znaczy to, co się nie udało, w tytuły zasługi; bo jednak zrobiłem to, co mogłem. A za tym pokój wstępuje w serca tych, którym nawet nie było dane doświadczyć zadowolenia z tego, że oglądają pozytywne wyniki swoich trudów.
Na tym tle możemy także zrozumieć świadectwo, które nam dają dzisiejsi goście. To ich świadectwo obraca się wokół tej zasadniczej bazy życia chrześcijańskiego, jaką jest chrzest.
Słowo "katechumenat" odnosi się do chrztu: katechumenat jest okresem przygotowania do chrztu. Dzisiaj chrzest nie posiada , przynajmniej nie w tak pełny sposób, tego dydaktycznego rozciągnięcia w czasie. I dlatego wy powiedzieliście sobie: "Ba, zrobimy to po chrzcie". Nie wystarczyła łaska uświęcająca, owszem łaska uświęcająca zapaliła ogień, który ma później się rozpalić i rozszerzyć, tak by rzucał swoje światło na życie człowieka. św. Augustyn czyni na ten temat pewną aluzję: "Nie możemy tego czasem zrobić ze chrztem? Zróbmy po nim", tzn. katechumenat, pouczenie, uzupełnienie, wychowanie w wierze; cała część wychowawcza zadań Kościoła wykonywana była po chrzcie.
Sakrament odrodzenia chrześcijańskiego w sercach ludzkich powinien znowu stać się tym, czym był w świadomości i postawie życiowej pierwszych pokoleń chrześcijan. Praktyka (praktyka, czyż nie tak?) i prawodawstwo Kościoła wprowadziły święty zwyczaj udzielania chrztu niemowlętom. Jakie mają one przygotowanie? I dlatego trzeba ojca chrzestnego, który zastępuje i mówi w imieniu chrzczonego dziecka, ale ono przyjmując ten sakrament, nie ma żadnego pożytku z tego przeświadczenia, które rodzice chrzestni składają kapłanowi pozwalając, by ryt chrzcielny koncentrował się teraz liturgicznie, bo liturgia zachowała jeszcze ślady tej inicjacji przygotowawczej, by, koncentrował liturgicznie owo przygotowanie, które w dawnych czasach, gdy społeczeństwo było jeszcze głęboko pogańskie, poprzedzało chrzest i nazywało się katechumenatem. Później Kościół skoncentrował cały ten okres - dlaczego? Bo wszystkie rodziny były katolickie, wszystkie były dobre, wszystkie chrześcijańskie; społeczeństwo miało w gruncie rzeczy orientację chrześcijańską, mówiono - nauczą się w ciągu życia.
Ale teraz, gdy społeczeństwo przestało być jednorodne, homogeniczne, gdy jest ono pluralistyczne, owszem, pełne sprzeczności i przeszkód dla Ewangelii jako takiej, to w tym dzisiejszym środowisku społecznym praktyka chrztu dzieci musi byś uzupełniona -mówiłem przez dokształcenie, przez inicjację wtórną w styl życia właściwy chrześcijaninowi. I to musi być zrobione po chrzcie. I to jest właśnie sekretem waszej formuły, mianowicie: udziela ona pomocy łaski, daje okazję praktycznego ćwiczenia się w wierności chrześcijańskiej i dokonuje faktycznego włączenia w społeczność wierzących jaką jest Kościół, po tym, gdy ktoś jako małe dziecko wszedł rzeczywiście na płaszczyźnie nadprzyrodzonej do Kościoła, ale był jakby ziarno, które nie miało jeszcze okazji rozwinąć się.
Oto na czym polega odrodzenie się słowa "katechumenat". On nie chce, rzecz jasna, unieważnić czy zmniejszyć wagi dotychczas obowiązującej praktyki chrzcielnej, ale chce ją ożywić i uzupełnić metodą stopniowej, intensywnej ewangelizacji, która przypomina i odnawia w pewnym sensie dawny katechumenat. Kto został ochrzczony, musi zrozumieć, przemyśleć, docenić i rozwinąć bezcenne bogactwo otrzymanego sakramentu.
Cieszymy się widząc, że ta potrzeba została zrozumiana przez instytucjonalne struktury Kościoła: parafie, diecezje, także rodziny zakonne. Fundamentalne na tym polu strukturalnym są zwłaszcza parafie.
W ten sposób pojawia się na horyzoncie nowy typ katechezy związanej ze chrztem, której mu dotychczas brakowało. Powstaje nowe duszpasterstwo dorosłych, jak to się dziś określa. Stwarza ono nowe metody i nowe programy, rodzi nowe posługi. Jakżeż potrzeba kogoś, kto by służył pomocą w tym nowym duszpasterstwie i oto pojawiają się katechiści, siostry zakonne, także rodziny chrześcijańskie, które stają się nauczycielami w tej pochrzcielnej ewangelizacji. Duszpasterstwo dorosłych - jak się je dziś nazywa -stwarza nowe metody, nowe programy i nowe posługiwania w nauczaniu, w udziale w liturgii, nowe formy miłości, kultury i solidarności społecznej, zwiększają żywotność wspólnoty chrześcijańskiej i stanowią w oczach świata jej obronę, apologię i atrakcyjność.
Tylu ludzi zwraca się ku Wspólnotom neokatechumenalnym, bo widzą, że tam jest szczerość, prawda, że tam jest coś żywego, autentycznego, że tam jest Chrystus, który żyje w świecie. Niech tak się stanie z naszym apostolskim błogosławieństwem"62.
Pięknie została tu ukazana rola, jaką w przekonaniu Pawła VI może odegrać Neokatechumenat.
Słowo to skierowane wprost do Wspólnot neokatechumenalnych ma być w zamyśle Ojca św. Pawła VI przedmiotem medytacji i refleksji63 - i może być, jak uczy Papież - swego rodzaju drogowskazem, w jaki sposób należy dziś szerzyć Ewangelię. Głosić Ewangelię także tym, którzy zostali ochrzczeni, lecz potrzebują wprowadzenia w praktykę życia chrześcijańskiego na zasadzie "pochrzcielnej ewangelizacji".
"Sekretem waszej formuły", jak wypowiedział się Papież Paweł VI do Wspólnot neokatechumenalnych, jest dokształcanie, wtórna inicjacja do życia właściwego chrześcijaninowi, praktyczne ćwiczenie się w wierności chrześcijańskiej, rzeczywiste włączenie się w społeczność wierzących, jaką jest Kościół, po tym, gdy ktoś jako małe dziecko wszedł rzeczywiście na płaszczyźnie nadprzyrodzonej do Kościoła, ale był jakby ziarno, które nie miało jeszcze okazji rozwinąć się" (jak wyżej). Neokatechumenat " nie chce (...) unieważnić czy zmniejszyć wagi dotychczas obowiązującej praktyki chrzcielnej, ale chce ją ożywić i uzupełnić metodą stopniowej, intensywnej ewangelizacji, która przypomina i odnawia w pewnym sensie dawny katechumenat. Kto został ochrzczony, musi zrozumieć, przemyśleć, docenić i rozwinąć bezcenne bogactwo otrzymanego sakramentu"64.
Papieżowi chodzi o nowe formy duszpasterstwa dorosłych, o bardziej autentyczne głoszenie Ewangelii i o większą żywotność wspólnoty chrześcijańskiej w dziele przekazywania światła Ewangelii.
Należy "zwielokrotnić wysiłki zmierzające do urzeczywistnienia tego ogromnego i pilnego programu - ewangelizowania, katechizowania"65. Czynnikiem decydującym w realizacji tego programu jest zachwyt Ewangelią. Trzeba być entuzjastą Ewangelii i zwiastowania prawdy"66. Za przykład Papież Paweł VI stawia misjonarzy, którzy mimo napotykanych trudności, wymagających od nich bohaterstwa, czują się szczęśliwi, że mogą głosić biednym ludziom Ewangelię. Nauczanie w procesie wychowawczym ma być "normą i zasadą"67. Przepowiadać Ewangelię oznacza "zostać nauczycielem naszego katechizmu"68. Katechizm jest wiec podstawą ewangelizacji. Chodzi o autentyzm w głoszeniu Ewangelii i o zgodność z nauką Kościoła. Ludzie szukają w Neokatechumenacie szczerości i prawdy. Nie można ich w tym zawieść. Neokatechumenat musi obiektywnie głosić Ewangelię tak, jak czyni to Kościół. Nie może tu być żadnych odchyleń.
Paweł VI zwracając się do Wspólnot neokatechumenalnych poleca im zainteresowanie adhortacją apostolską "Evangelii nuntiandi" ogłoszoną 8-go grudnia 1975 roku, w przekonaniu, że oddaliby dobrą przysługę sobie samym i swojemu nauczaniu, przyswajając sobie jej treść.69 Otóż w tej adhortacji Paweł VI pisze o potrzebie "zrewidowania metod i poszukiwania z całych sił takich dróg i sposobów, za pomocą których można by ludziom naszego wieku głosić orędzie chrześcijańskie"70, zwraca uwagę, że "aby należycie odpowiedzieć na ponaglające nas postulaty Soboru, jest rzeczą konieczną, abyśmy nie tylko mieli przed oczyma dziedzictwo wiary, które Kościół winien przekazywać całe i nienaruszone, lecz także, abyśmy podawali to dziedzictwo dzisiejszym ludziom sposobem możliwie jasnym i przekonującym"71, sposobem nowym i przekonywującym współczesnego człowieka, lecz wiernym objawionemu słowu Bożemu. Paweł VI stwierdza dobitnie: "Na tej wierności względem orędzia, któremu służymy, a także względem ludzi, którym winniśmy przekazywać je całe i żywe, zasadza się sedno ewangelizacji"72. Trzeba, aby ci, "którzy trudzą się głoszeniem słowa i nauczaniem", przykładali się do "należytego traktowania słowa Prawdy" (2 Tm 2,15) i wykonywali dzieło ewangelizacji poprzez doskonałe wypełnienie swojej własnej posługi"73.
"Adhortacja - jak pisze Papież - ma kluczowe znaczenie, ponieważ głoszenie ewangelicznego orędzia nie jest czymś takim, co Kościół mógłby dowolnie albo wykonywać albo nie wykonywać, ale jest zadaniem i obowiązkiem, nałożonym przez Pana Jezusa, ażeby ludzie mogli wierzyć i dostąpić zbawienia. Głoszenie Ewangelii jest zgoła konieczne, jest jedyne w swoim rodzaju i nic go nie może zastąpić. Nie znosi ono niedowiarstwa ani mieszania zasad Ewangelii z zasadami innych religii ani jakiegoś dostosowywania, ponieważ od niego zależy cała sprawa zbawienia ludzi i w nim zawierają się najpiękniejsze treści Boskiego Objawienia"74. Ten akcent na autentyczne głoszenie Ewangelii bez przykrawania jej do własnych poglądów powinien być najważniejszą wytyczną dla wszystkich Wspólnot w Kościele. Nie mogą one głosić swojej nauki innej, niż nauka Kościoła.
Niestety, nie przestrzega się tej zasady w Neokatechumenacie. Tak na przykład: jeżeli Ojciec św. Paweł VI pisze "To królestwo i to zbawienie - wyrazy te są kluczowe dla zrozumienia ewangelizacji Jezusa Chrystusa - może otrzymać każdy człowiek jako łaskę i miłosierdzie; wszakże każdy zdobyć je musi siłą - bo jak Pan mówi, to gwałtownicy je zdobywają (Mt 11,12; Łk 16,16) - pracą i cierpieniem, życiem prowadzonym według zasad Ewangelii, zaparciem się siebie i krzyżem, duchem ewangelicznych błogosławieństw. A przede wszystkim te dobra każdy może osiągnąć przez duchowe odnowienie samego siebie, które Ewangelia nazywa «metanoia», mianowicie przez nawrócenie całego człowieka, które w pełni przenika jego ducha i serce"75, to nie można bezkrytycznie powtarzać: "ty się nie sprężaj, ty się nie staraj...", jak to ma miejsce w Neokatechumenacie. Kiko nie zwraca uwagi na te słowa Papieża, nie uznaje bowiem wysiłku człowieka, który - jak uczy Założyciel Neokatechumenatu - nie może czynić dobrze i nie jest to jego wina. Papież uczy przeciwnie: "Ci, którzy szczerym sercem przyjmują Dobrą Nowinę, mocą tejże Nowiny oraz wspólnej wiary gromadzą się w imię Jezusa, ażeby razem szukać królestwa, budować je i wprowadzać je do swego życia, i tak tworzą wspólnotę, która z kolei staje się głosicielką Ewangelii"76. Wspólnota, która wprowadzając w życie ewangeliczne zasady, będzie najlepszą głosicielką Ewangelii, oczywiście autentycznej Ewangelii.
Paweł VI pisze: "W Kościele został złożony depozyt Dobrej Nowiny, celem głoszenia jej ludziom. Obietnice Nowego Przymierza, spełnione w Jezusie Chrystusie, nauka Pana i Apostołów, słowo życia, źródło łaski i dobroci Bożej, droga zbawienia; to wszystko zostało powierzone Kościołowi. Tych dóbr zawartych w Ewangelii, a zatem i w ewangelizacji, strzeże On jako żywy i drogocenny depozyt, nie po to, aby on pozostał w ukryciu, ale żeby zanieść go do ludzi. Kościół, będący posłanym i ewangelizowanym, sam z kolei posyła głosicieli Ewangelii. Wkłada niejako w ich usta słowo zbawienia i wyjaśnia im nowinę, którą posiada w swoim depozycie, daje im taki sam rozkaz, jaki otrzymał i posyła ich nie na przepowiadanie siebie samych, ani swoich własnych pomysłów (2 Kor 4,5), ale Ewangelii: ani oni ani sam Kościół nie są jej absolutnymi panami i nie mają władzy dowolnego jej używania, ale są tylko sługami, którzy mają ją szerzyć z zachowaniem najwyższej wierności"77.
Nie mają takiej władzy również Kiko i Carmen, którzy z tekstem Ewangelii do tego stopnia się nie liczą, że odnosi się wrażenie, jakby niektóre wyrażenia chcieli anulować np. wezwanie Chrystusowe: "Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski" (Mt 5,48) albo słowa o łudzeniu samego siebie: "Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!" (Mt 7,21-23), albo teksty o naśladowaniu Chrystusa.
Nauka Twórców Neokatechumenatu: "My nie mamy naśladować Jezusa Chrystusa", jest wyraźnie sprzeczna z Ewangelią. Papież Paweł VI nie mógłby - rzecz pewna - oczekiwać, że Twórcy Neokatechumenatu ośmielą się nauczać wbrew jasnej nauce Chrystusa: "Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem" (J 13,15). Jeżeli sam Jezus tak mówi, to czy wolno pouczać: my nie mamy naśladować Chrystusa, jak to czynią Kiko lub Carmen?
Jestem głęboko przeświadczony, że takich rzeczy nie wolno robić. Widzieć tekst Ewangelii i nauczać czego innego jest nadużyciem niewybaczalnym. Niestety, w Neokatechumenacie jest to praktyka, której nikt nie kwestionuje, gdyż to, co mówi Kiko lub Carmen jest ważniejsze niż to, czego uczy sam Pan Jezus. Nie mam zamiaru odmawiać autorytetu Kiko i Carmen, ale przecież Autorytet Chrystusa jest najważniejszy. Ktoś może stanąć w obronie i mówić: ależ Kiko tak nie uczy! Tych, którzy tak sądzą, odsyłam do Katechez, na podstawie których napisałem swoje "Uwagi do Katechez neokatechumenalnych". Okazuje się, że jednak Kiko tak uczy i to budzi mój sprzeciw.
Papież Paweł VI, którego darzę najwyższym szacunkiem, na pewno tego nie oczekiwał! "Od głosiciela Ewangelii, mówi Papież, żąda się, aby pielęgnował prawdę, tym bardziej, że prawda, jaką on zgłębia i przekazuje, jest prawdą objawioną, a zatem bardziej od innych prawdą, jest częścią prawdy pierwszej, jaką jest sam Bóg. Przeto głosicielem Ewangelii jest ten, kto z najwyższym nawet wyrzeczeniem i poświęceniem szuka zawsze prawdy dla przekazywania jej innym. Nigdy nie fałszuje on prawdy i nigdy jej nie ukrywa, dla podobania się ludziom, rozbudzania podziwu i podniecania umysłów, ani dla oryginalności czy chęci pokazania się. Nie gardzi prawdą i prawdy objawionej nie zaciemnia, kierowany niedbalstwem i lenistwem w jej poszukiwaniu lub wygodą albo strachem.
Nie zaprzestaje jej studiować; służy jej wielkodusznie, nie zniewalając jej. Ponieważ jesteśmy pasterzami wiernego ludu, dlatego nasza służba nagli nas, abyśmy prawdy strzegli, kierowali i przechowywali ją, nie bacząc na straty i ofiary. Wielu wybitnych i świętych pasterzy dało nam przykład takiej miłości, nierzadko wręcz heroicznej, dla prawdy. Bóg prawdy oczekuje od nas, abyśmy byli jej czujnymi obrońcami i w pełni oddanymi głosicielami. Nauczyciele, kimkolwiek jesteście, teologami, egzegetami, historykami: dzieło ewangelizacji wymaga waszej niestrudzonej pracy badawczej, waszej pilności i umiejętności w przekazywaniu prawdy, do której zbliżają was wasze studia, a która zawsze przewyższa serce człowieka, skoro jest samą prawdą Bożą"78.
Aby mieć pełny obraz, czego uczy Paweł VI, dodajmy jeszcze uwagę Papieża, że "oznaką miłości jest wystrzeganie się, aby kogoś, zwłaszcza słabszego w wierze (1 Kor 8,9; Rz 14,15) nie urazić takimi wypowiedziami, które mogą być jasne dla znawców (cóż dopiero błędne, przypis mój), ale dla wiernych mogą stać się raną duszy, źródłem niepokoju i zgorszenia. Wreszcie oznaką miłości będzie staranie się, by podawać chrześcijanom nie zdania wątpliwe i niepewne, ale przekonania pewne, oparte na słowie Bożym. Wierni potrzebują takich pewnych przekonań do życia po chrześcijańsku: mają do nich prawo jako dzieci Boże, które w Jego ramionach całkowicie zawierzają się wymogom miłości"79.
Takie oto są oczekiwania Pawła VI i takie przekonanie, że Wspólnoty neokatechumenalne je zrealizują, skoro Ojciec św. wypowiada się do tych Wspólnot:
"Wierzymy, że w waszych wspólnotach usiłujecie wspólnie zrozumieć i rozwinąć bogactwo waszego chrztu i konsekwencje waszej przynależności do Chrystusa. To zaangażowanie umożliwia wam zdanie sobie sprawy z tego, że życie chrześcijańskie nie jest niczym innym, jak zgodnością nauki i postępowania, niczym innym, jak nieustannym dynamizmem wypływającym stąd, że zaakceptowało się Jego obecność i Jego misję w świecie. To zaangażowanie, gdy dla was jest świadomym i autentycznym sposobem przeżywania powołania chrześcijańskiego, staje się także skutecznym świadectwem dla innych, zachęca do odkrywania i odzyskiwania prawdziwych, autentycznych, rzeczywistych wartości chrześcijańskich, które inaczej mogłyby pozostać prawie że ukryte, zapomniane i jakby rozmyte w zwyczajnym życiu. Nie! Wy je uwypuklacie, ukazujecie je i oddajecie im blask moralny naprawdę wzorowy nie przez co innego, jak przeżywanie w tym duchu chrześcijańskim tej waszej Wspólnoty neokatechumenalnej. Przeżycie i rozwijanie tego przebudzenia jest tym, co nazywacie formą Katechumenatu pochrzcielnego, który będzie mógł odnowić w dzisiejszych wspólnotach chrześcijańskich te oznaki dojrzałości i pogłębienia, które w Kościele pierwotnym osiągano w okresie przygotowania do chrztu. Wy czynicie to po chrzcie. «Przed» czy «po» jest - powiedziałbym - rzeczą drugorzędną. Faktem jest, że wy zmierzacie autentycznie do pełni, do konsekwencji, do szczerości życia chrześcijańskiego"80.
Główne więc oczekiwanie Papieża Pawła VI podyktowane są istotnymi potrzebami Kościoła, jak katechizacja pochrzcielna, duszpasterstwo dorosłych, autentyczne życie chrześcijańskie i dawanie świadectwa oraz wrażliwość eklezjalna. "Z radością dowiadujemy się (...), że we wszystkich waszych inicjatywach bardzo uważacie na zależność od waszych pasterzy i na jedność ze wszystkimi braćmi. Z powodu tej wrażliwości eklezjalnej, która jest zarazem gwarancją konstruktywnej obecności Ducha Świętego, pragniemy dodać zachęty i udzielić wam naszego błogosławieństwa"81.
Jest to wspaniała wizja Neokatechumenatu, jakiego potrzebuje Kościół. Zgodnie z nauką Ojca św. Neokatechumenat ma być światłem ukazującym drogę, sekret i sens życia, poprzez dawanie świadectwa. Papież Paweł VI uczy, że głoszenie Ewangelii musi być połączone z postawą życiową i że należy głosić słowo Boże poprzez świadectwo życia. Ojciec św. podkreśla również, że tym, co przyciąga do Neokatechumenatu, jest szczerość, prawda i autentyzm życia zgodnego z wyznawaną wiarą.
Bliski sercu Pawła VI jest radykalizm ewangeliczny, którym - jak sądzi - odznacza się Neokatechumenat. Jest On przekonany, że Neokatechumenat jest nową szkołą przygotowującą do pilnego zadania, aby "zostać nauczycielem naszego katechizmu, to znaczy prawdy ewangelicznej, którą należy głosić"82. Paweł VI zachęca do zwiększenia wysiłku, zmierzającego do urzeczywistnienia pełnego programu ewangelizacyjnego i katechetycznego. Zwraca uwagę na aspekt dydaktyczny i pedagogiczny - życiowy - tego programu. Cieszy się, że Neokatechumenat podejmuje program katechizacji pochrzcielnej, gdyż widzi w tym szansę autentycznego życia łaską chrztu. Neokatechumenat zdaje się spełniać nadzieje Papieża na odrodzenie życia z chwilą zrozumienia, czym jest chrzest. Według Papieża neokatechumenalne "świadectwo życia obraca się wokół tej zasadniczej bazy życia chrześcijańskiego, jaką jest chrzest83, któremu powinna towarzyszyć praca wychowawcza. Nie da się tego zrobić przed chrztem (np. w wypadku dzieci), to po chrzcie. Konieczna jest bowiem inicjacja do takiego stylu życia, jaki jest właściwy chrześcijaninowi. Jest to zatem forma duszpasterstwa dorosłych, podejmowanego z entuzjazmem, pełnym zaangażowaniem, szczerością i umiłowaniem Prawdy. Nie ma więc wątpliwości co do tego, jakiego Neokatechumenatu oczekiwał Paweł VI. Jest to - powtórzmy to jeszcze raz - Neokatechumenat wyrastający z potrzeb ewangelizacyjnych i katechetycznych Kościoła, prowadzący do autentycznego życia chrześcijańskiego w oparciu o Prawdę Ewangelii, o naukę Kościoła, wiernie przekazującą depozyt wiary.
"Potrzebne są nowe programy, nowe metody, nowe formy duszpasterstwa, lecz musi być zachowana ta sama Prawda. Być apostołem, to być zwiastunem Prawdy. Objawienie Boże jest Prawdą, dlatego trzeba poświęcić jej cały swój czas i wszystkie swoje siły, a jeśli zajdzie konieczność, aby złożyć jej w ofierze i samo życie"84. Zachęcając do wzmożonego wysiłku w poszukiwaniu nowych form duszpasterstwa, Paweł VI zakłada, że będzie głoszona pełna prawda Ewangelii, która jest podstawą budowania Kościoła jako Mistycznego Ciała Chrystusa. "Nasze czasy się tego domagają, by znowu podjąć się budowania Kościoła, psychologicznie i pastoralnie, tak jakby się miało rozpoczynać na nowo"85. "Dziedzictwo wiary" jednak powinien Kościół przekazywać "całe i nienaruszone"86. Wypowiedzi te świadczą, że Paweł VI ma na myśli organiczny rozwój, a nie tworzenie jakiegoś paralelnego Kościoła, który byłby budowany od nowa, niejako na gruzach czy obok dotychczasowego Kościoła. Przestrzega również przed zagrożeniami, jakie mogą stwarzać rozwijające się i popierane przez Papieża grupy wspólnotowe. W adhortacji "Evangelii nuntiandi" pisze on tak na ten temat:
"Według różnych relacji, jakie słyszeliśmy na Synodzie, rozwijają się one prawie wszędzie w całym Kościele, ale różnią się znacznie między sobą w tym samym kraju, a jeszcze bardziej w różnych krajach.
W niektórych regionach powstają i rozwijają się, poza wyjątkami, w Kościele, w którego życiu uczestniczą, karmią się jego nauką i stoją przy jego pasterzach. W tym wypadku rodzą się z potrzeby gorliwego życia życiem Kościoła, albo z pragnienia i poszukiwania bardziej ludzkiego sposobu życia, o co trudno w dużych wspólnotach kościelnych, szczególnie w wielkich dzisiejszych miastach, gdzie żyje się gromadnie i jakby anonimowo. Te wspólnoty, na swoisty sposób, mogą promieniować na małe grupy społeczne, wioskę czy inne, w sprawach duchowych i religijnych w zakresie kultu Bożego, dokładniejszego poznania wiary, miłości bratniej, modlitwy, słuchania i rozważania Słowa, przyjmowania Sakramentów, agap, zebrań jednostek podobnych sobie wiekiem, kulturą, położeniem społecznym; małżonków, młodzieży, członków określonych zawodów i innych. A także ludzi, których tryb życia zbliżył do siebie we wspólnej walce o sprawiedliwość, wreszcie (...) tam, gdzie brak kapłanów utrudnia zwyczajne życie parafialne. Uważają oni, że wszystko dokonuje się wpośród wspólnot założonych przez Kościół, a najbardziej w ramach Kościołów partykularnych i w parafii.
W innych regionach przeciwnie, te grupy zaczątkowe zbierają się popychane usilną chęcią krytykowania Kościoła, który chętnie piętnują cechą "instytucjonalności" i któremu się przeciwstawiają jako wspólnoty charyzmatyczne, wolne od struktur, a tylko natchnione Ewangelią. Charakteryzuje je otwarte oskarżenie i odrzucanie hierarchii oraz znaków, które wyrażają Kościół. Całkowicie zwalczają ten Kościół. Idąc po linii myślenia, wnet stają się "ideologiami", a nierzadko dają się wciągnąć jakiemuś kierunkowi politycznemu, sekcie, systemowi, albo stronnictwu, co łączy się z ryzykiem służenia im za narzędzie. Różnica jest niemała: wspólnoty, które przez swego ducha kontestacji umieszczają się poza Kościołem i naruszają jego jedność, mogą nazywać się wspólnotami "a basi", czyli zaczątkowymi, ale jest to nazwa ściśle socjologiczna. Nie mogą się zwać, bez nadużycia języka, wspólnotami kościelnymi "a basi". Ich twierdzenie, że przynależą do jedności z Kościołem, jest przewrotne, skoro zwalczają jego hierarchię. Taka nazwa przysługuje innym wspólnotom, które tworzą się w łonie Kościoła, aby stanowić z nim łączność i przyczyniać się do jego wzrostu.
Te właśnie wspólnoty będą seminarium ewangelizacji i będą służyć większym wspólnotom, szczególnie Kościołom partykularnym; ponadto, jak powiedzieliśmy na zakończenie wspomnianego Synodu, będą one nadzieją dla Kościoła powszechnego, o tyle, o ile:
- karmić się będą słowem Bożym i nie pozwolą się usidlić wpływom skrajnych frakcji politycznych, ani modnym ideologiom, które zawsze chętnie wyzyskiwałyby, zwłaszcza ich ludzki potencjał;
- opierają się ciągłej pokusie systematycznej kontestacji i duchowi superkrytycyzmu pod pokrywką szczerości, prawdy, woli przychodzenia z pomocą;
- mocno wkorzeniają się w Kościół miejscowy, a zarazem trzymają się silnie Kościoła powszechnego, dzięki czemu bronią się przed zasklepieniem się w sobie - co łatwo może się zdarzyć - oraz sądzeniem, że tworzą jedyny autentyczny Kościół Chrystusa, i przed gardzeniem wszystkimi innymi wspólnotami kościelnymi;
- zachowują szczerą łączność z Pasterzami, których Pan dał swemu Kościołowi, oraz z Urzędem Nauczycielskim, jaki powierzył im Duch Chrystusa;
- nie uważają nigdy, że one tylko są adresatem Ewangelii albo, że tylko im Ewangelia została powierzona; przeciwnie, przeświadczone, że Kościół jest o wiele pojemniejszy i o wiele bardziej zróżnicowany, uznają, że Kościół wciela się i wyraża także w różnych innych postaciach, a nie tylko w ich własnych;
- codziennie wzrastają w poczuciu obowiązków, w gorliwości religijnej, w troskliwości i aktywności misyjnej wobec innych;
- wykazują poczucie wspólnoty ze wszystkimi ludźmi, a nie sprzyjają nigdy . specjalnym partiom.

Tylko pod tymi warunkami, które bez wątpienia wiele wymagają, ale też bardzo podnoszą na duchu, owe zaczątkowe wspólnoty kościelne zadośćuczynią swemu naczelnemu przeznaczeniu: mianowicie, jako słuchacze Ewangelii sobie głoszonej i jako odbierające w szczególny sposób ewangelizację, same staną się one bezzwłocznie głosicielami Ewangelii"87.
Nakreślony przez Papieża Pawła VI obraz tak różnych postaw - nie zawsze odpowiadających potrzebom Kościoła - powinien skłaniać we wspólnotach do rachunku sumienia również Neokatechumenat z jego superkrytycyzmem w stosunku do dotychczasowego życia Kościoła i tradycyjnego duszpasterstwa, tendencją do izolowania się od życia parafialnego, wyraźną niechęcią do kontaktów z innymi wspólnotami w Kościele, przeciwstawianiem się w wielu podstawowych sprawach tradycyjnej nauce Kościoła. Odnosi się wrażenie, jakby na pewnym etapie Neokatechumenat wymknął się spod kontroli Kościoła. Doprowadziło to do paradoksalnej sytuacji, że ruch tak bardzo popierany przez Kościół, głosi tak obce Kościołowi poglądy, jak to ukazałem w swoich "Uwagach". Nie oczekiwał tego Paweł VI. Na pewno tego sobie nie życzył. Dlatego ośmielam się modlić za przyczyną tego świętego Papieża, aby ziściły się na przyszłość jego wielkie nadzieje i oczekiwania związane z Neokatechumenatem.
Papieżu Soboru Watykańskiego II, kochający tak bezgranicznie prawdę, szczególnie Prawdę Ewangelii, proś Pana, który o sobie powiedział: "Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie" (J 18, 37), aby prowadził Neokatechumenat drogą prawdy i mógł o każdym z nas powiedzieć: "Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu" (J 18, 37). Uproś też łaskę, aby nikt nie przeczył słowom samego Chrystusa, jak to zdarza się w Neokatechumenacie, a więc gdy Pan Jezus powie na przykład: "kto chce iść za mną, niech zaprze się samego siebie, niech weźmie swój krzyż na każdy dzień i niech Mnie naśladuje", niech nikt nie podważa tych słów i nie uczy: my nie mamy naśladować Jezusa. Niech nie podważa także innych słów i wezwań Ewangelii, które wiodą do królestwa Bożego i nie zalicza ich do moralizatorstwa. Ktokolwiek by to nie był od najmniejszych do największych, nie wyłączając Twórców Neokatechumenatu, wszyscy niech troszczą się oto, aby w najmniejszym stopniu nie naruszyć Prawdy Ewangelii. Nikt bowiem nie ma prawa uczyć wbrew wyraźnej nauce samego Chrystusa! Kochający tak bardzo Prawdę Ewangelii, Ojcze św., proszę Cię o modlitwę do Pana, aby ten rozpaczliwy krzyk protestu w obronie nienaruszalności Ewangelii nie przebrzmiał bez echa i zreflektował wszystkich, którzy podejmując się wielkiego zadania głoszenia Ewangelii, są również odpowiedzialni za nieskażone głoszenie Prawdy Bożej.

II. Intencje Ojca św. Jana Pawła II
Ojciec św. Jan Paweł II poświęca tyle uwagi i serca Wspólnotom Drogi neokatechumenalnej, że nie wystarczy mówić o oczekiwaniach Papieża, jak w wypadku Pawła VI, ale o Ojcowskim poparciu dla tej Nowej rzeczywistości. "Wśród rzeczywistości zrodzonych przez Ducha Świętego w naszych czasach znajdują się - pisze Ojciec św. - Wspólnoty neokatechumenalne, zapoczątkowane przez Pana K. Argüello i Panią C. Hernandez (Madryt, Hiszpania), których skuteczność dla odnowy życia chrześcijańskiego bywała honorowana przez naszego poprzednika Pawła VI jako owoc Soboru (...). Także i ja, w wielu spotkaniach, które miałem jako Biskup Rzymu w parafiach rzymskich ze Wspólnotami neokatechumenalnymi i ich Pasterzami oraz w moich podróżach apostolskich do wielu krajów, mogłem stwierdzić obfite owoce osobistego nawrócenia i płodny zapał misyjny. Wspólnoty te ukazują w parafiach znak Kościoła misyjnego i starają się otworzyć drogę do ewangelizacji tych, co prawie porzucili życie chrześcijańskie,, ofiarując im itinerarium typu katechumenalnego, które przebiega te wszystkie etapy, jakie w Kościele pierwotnym przechodzili katechumeni zanim otrzymali sakrament chrztu; przybliża ich ponownie do Kościoła i do Chrystusa (por. Catecumenato postbatesimale, Notitiae, 95-96[1974],229).
To właśnie głoszenie Ewangelii, dawanie świadectwa w małych wspólnotach i sprawowanie Eucharystii w grupach (...) są środkami, które pozwalają członkom wspólnot oddać się posłudze odnowy Kościoła (...). Po więcej niż dwudziestu latach istnienia Wspólnot (Papież pisał 30.08.1990) rozsyłanych na pięciu kontynentach - biorąc pod uwagę nową żywotność parafii, zapał misyjny i owoce nawrócenia, które rodzą się z gorliwości katechistów wędrownych, a ostatnio są dziełem rodzin ewangelizujących zdechrystianizowane obszary Europy i całego świata; biorąc pod uwagę powołania, wzbudzone przez Drogę, do życia zakonnego i do prezbiteratu oraz narodziny kolegiów diecezjalnych formacji do prezbiteratu dla nowej ewangelizacji, jak "Redemptoris Mater" w Rzymie; po zapoznaniu się z dokumentacją przestawioną mi przez waszą Ekscelencję (List Jana Pawła II do biskupa P. J. Cordesa); przyjmując prośbę do mnie skierowaną, uznaję Drogę neokatechumenalną jako itinerarium formacji katolickiej ważne dla współczesnego społeczeństwa i dla naszych czasów88.
List zawierający te słowa Jana Pawła II do arcybiskupa P. J. Cordesa wiceprzewodniczącego Papieskiej Rady d/s Świeckich, któremu powierzony został "ad personam" apostolat Wspólnot neokatechumenalnych zaczyna się od słów: "Ilekroć Duch Święty wzbudza w Kościele impulsy do większej wierności Ewangelii, kwitną charyzmaty". Do takich rzeczywistości charyzmatycznych Ojciec św. zalicza również Wspólnoty neokatechumenalne. Sam fakt, że Jan Paweł II uważa Neokatechumenat za "rzeczywistość zrodzoną pod tchnieniem Duch Świętego, który wzbudza i niesie do większej wierności Ewangelii", zobowiązuje. Pierwszym i najważniejszym dążeniem Wspólnot neokatechumenalnych powinna być zatem "wierność Ewangelii". Papież jest przekonany, że "duch, który niegdyś w Kościele pierwotnym ożywiał grupy katechumenów, jest tym samym duchem, który w Kościele współczesnym ożywia grupy neokatechumenów"89. "Myślę, że to, co oni czynili dla wiary, dla Kościoła w tamtej epoce, to dziś czynią Wspólnoty neokatechumenalne"90.
Oto spontaniczna wypowiedź, która doskonale odzwierciedla, co Ojciec św. myśli o Neokatechumenacie, czego oczekuje i w czym popiera:
"1. Przede wszystkim chcę wam powiedzieć, że was kocham, widzę was tylu na raz: dorosłych, młodzież, małe dzieci - wszystkich razem z waszymi księżmi. Kocham was. Z zainteresowaniem słuchałem informacji, których udzielił mi wasz prezbiter. Muszę wam wyznać, że nie po raz pierwszy go słucham i nie po raz pierwszy widzę jego entuzjazm dla ruchu neokatechumenalnego, który będąc "drogą" jest także "ruchem". Później słuchałem także z zainteresowaniem świadectwa waszego głównego katechisty.
Cóż mogę wam powiedzieć? Przede wszystkim to, że słowem, które tu najczęściej wracało, była wiara. Wiara! I wy wszyscy jesteście wierni, to znaczy - macie wiarę. Trzeba powiedzieć więcej: wielu posiada wiarę, ale wy stworzyliście drogę prowadzącą do odkrycia waszej wiary, do odkrycia skarbu Boskiego, który nosicie w sobie, w waszych duszach, l wy dokonaliście tego odkrycia, odkrywając tajemnicę chrztu. To prawda, że jest wielu ochrzczonych na świecie. Jest to jeszcze na pewno mniejszość wśród obywateli świata, ale jest ich dużo. Nie wiem jednak, ilu jest wśród tych ochrzczonych takich, którzy są świadomi swego chrztu, świadomi oczywiście nie samego faktu, że są ochrzczeni, ale świadomi tego, co znaczy być ochrzczonym, co oznacza chrzest.
Otóż trzeba powiedzieć, że droga prowadząca do odkrycia wiary poprzez chrzest jest drogą, którą wszyscy znajdujemy w nauczaniu Chrystusa, w Ewangelii. Znajdujemy ją także - i to w sposób, powiedziałbym, pogłębiony - w listach świętego Pawła. On pokazał nam nieogarnioną głębokość tajemnicy chrztu, co oznacza być zanurzonym w wodzie chrztu. Owo zanurzenie w wodzie chrztu porównał on do zanurzenia w śmierci Chrystusa, śmierci, która przyniosła nam odkupienie, śmierci, która przynosi nam zmartwychwstanie. W ten sposób całe misterium paschalne jest jakby streszczone i zawarte w sakramencie, to znaczy w tajemnicy chrztu.
Tak więc odkrycie głębokiej dynamiki naszej wiary jest równoznaczne z odkryciem pełnej treści naszego chrztu. Jeśli dobrze rozumiem, wasza droga polega zasadniczo na tym, by odkryć tajemnicę chrztu, odkryć jej pełną treść i w ten sposób odkryć, co oznacza być chrześcijaninem, wierzącym. To odkrycie leży - możemy powiedzieć - na linii Tradycji, ma ono korzenie apostolskie, Pawłowe, ewangeliczne. To odkrycie jest zarazem czymś oryginalnym. Było tak zawsze, jest tak i zawsze tak będzie. Za każdym razem, gdy jakiś chrześcijanin odkrywa głębię tajemnicy swego chrztu, dokonuje aktu całkowicie oryginalnego. I nie można tego uczynić inaczej, jak za pomocą łaski Chrystusa, za pomocą światła Ducha Świętego, bo jest to tajemnicą, rzeczywistością Bożą, rzeczywistością nadprzyrodzoną, a człowiek naturalny nie jest w stanie jej zrozumieć: wy wszyscy, którzy otrzymaliście łaskę odkrycia głębi, pełnej rzeczywistości waszego chrztu, powinniście być bardzo wdzięczni Dawcy łaski, Duchowi Świętemu, który dał wam takie światło, pomoc łaski, byście mogli ten dar otrzymać i kontynuować jego rozwój. To byłoby zakończenie pierwszej części mojej refleksji.
2. A oto pokrótce druga część: odkrycie chrztu jako początku naszego życia chrześcijańskiego, naszego zanurzenia w Bogu, w Bogu żywym i w tajemnicy odkupienia, w misterium paschalnym, odkrycie naszego chrztu jako początku naszego życia po prostu chrześcijańskiego powinno stanowić początek odkrywania całego naszego życia chrześcijańskiego, krok za krokiem, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, okres życia za okresem życia, bo życie chrześcijańskie jest procesem dynamicznym. Normalnie chrzci się małe dzieci wkrótce po ich urodzeniu i to jest początek, ale potem one rosną. Rośnie człowiek, powinien wzrastać także chrześcijanin. Dlatego należałoby odkrywanie chrztu rozszerzyć na całe życie, na wszystkie aspekty życia. Na fundamencie tego sakramentalnego początku naszego życia należy dostrzegać także wymiar sakramentalny naszego życia, bo całe nasze życie ma wieloraki wymiar sakramentalny.
Istnieją sakramenty inicjacji chrześcijańskiej: chrzest, bierzmowanie, by osiągnąć pełnię, punkt centralny tej inicjacji - w Eucharystii. Wiemy jednak, że Ojcowie Kościoła mówili o sakramencie pokuty jako o nowym chrzcie, chrzcie drugim, trzecim, dziesiątym itd.
Możemy mówić także o ostatnim chrzcie ludzkiego życia: o sakramencie chorych. Istnieją wreszcie sakramenty życia wspólnotowego: kapłaństwo i małżeństwo. Życie chrześcijańskie ma całą swoją strukturę sakramentalną i odkrycie własnego chrztu należy włączyć w ramy tej struktury, która ze swej istoty ma charakter uświęcający, ponieważ sakramenty torują drogę Duchowi Świętemu. Chrystus dał nam Ducha Świętego w Jego absolutnej pełni. Trzeba tylko otworzyć serca, trzeba otworzyć drogę. Sakramenty otwierają drogę Duchowi Świętemu, który działa w naszych duszach, w naszych sercach, w naszym człowieczeństwie, w naszej osobowości; ON nas na nowo odbudowuje, stwarza nowego człowieka.
Otóż ta droga, droga wiary, droga chrztu ponownie odkrytego, powinna być drogą człowieka nowego. Widzi on, jaka jest prawdziwa proporcja, lub raczej dysproporcja, między jego grzesznym jestestwem, między jego stworzonością a Bogiem Stworzycielem, Jego nieskończonym Majestatem, Bogiem Zbawicielem, Bogiem Świętym i uświęcającym, i usiłuje się on realizować w tej perspektywie. I oto tutaj mamy aspekt moralny życia. Powinien on być innym lub raczej tym samym owocem, jeśli odkryje się sakramentalną strukturę naszego życia: sakramentalny oznacza bowiem w gruncie rzeczy uświęcający. Należy więc odkryć jednocześnie strukturę etyczną, bo to, co jest święte, jest zawsze dobre, nie dopuszcza zła, grzechu. Owszem, święty, Najświętszy ze wszystkich, Chrystus, akceptuje grzeszników, przyjmuje ich, ale by ich uczynić świętymi. To wszystko powinno być programem. W ten sposób wyczerpałbym drugi punkt, drugą konkluzję: odkrywając chrzest jako początek naszego życia chrześcijańskiego w całej pełni, powinniśmy odkrywać także jego konsekwencje, krok za krokiem, w całym naszym życiu chrześcijańskim. Zatem powinniśmy iść jakąś drogą, przebywać jakąś drogę.
3. Punkt trzeci: to odkrycie powinno stać się w nas jakby zaczynem. Objawia się on, ucieleśnia, staje się życiem w realizacji naszego chrześcijaństwa osobistego, w konstruowaniu, jeśli tak można powiedzieć, nowego człowieka. Ale ten zaczyn realizuje się również w wymiarze apostolskim. Jesteśmy posłani; Kościół jest apostolski, nie tyko zbudowany na fundamencie apostołów, ale przeniknięty w całym swym ciele duchem apostolskim, charyzmatem apostolskim.
Jasne, ten duch apostolski winien być koordynowany w wymiarze społecznym, wspólnotowym, całego ciała. Dlatego Chrystus ustanowił także hierarchię. Kościół ma swoją strukturę hierarchiczną, jak nam o tym przypomniał Sobór Watykański II w swoim fundamentalnym dokumencie, którym jest Lumen gentium. Punktem trzecim były więc problemy zaczynu i apostolatu.
4. Punkt ostatni. Mogłoby ich być jeszcze więcej, ale chciałbym skończyć na nim. My, najdrożsi, żyjemy w okresie, w którym czuje się i doświadcza jakiejś radykalnej konfrontacji - a mówię o tym, ponieważ doświadczałem tego przez wiele lat - radykalnej konfrontacji, która jest obecna wszędzie. Nie istnieje tyko jeden jej rodzaj, jest ich w świecie wiele: wiara i antywiara. Ewangelia i antyewangelia. Kościół i antykościół. Bóg i antybóg, jeśli tak można powiedzieć. Nie istnieje żaden antybóg, nie może istnieć, ale może istnieć antybóg w człowieku, w człowieku może zrodzić się radykalna negacja Boga. Otóż przeżywamy to doświadczenie historyczne, i to o wiele mocniej niż epoki poprzednie. W naszej epoce potrzebujemy odkrycia wiary radykalnej; radykalnie rozumianej, radykalnie przeżywanej i radykalnie realizowanej. Potrzebujemy takiej właśnie wiary. Mam nadzieję, że wasze doświadczenie narodziło się w takiej perspektywie i że będzie prowadziło do zdrowej radykalizacji naszego chrześcijaństwa, naszej wiary, do autentycznego radykalizmu ewangelicznego. Dlatego jest wam potrzebny wielki duch, wieka samokontrola, a także - jak powiedział wasz główny katechista - wielkie posłuszeństwo Kościołowi. Tak działo się zawsze, takie świadectwo dawali święci. Tę próbę przeszedł św. Franciszek, tę próbę przeszli również rozmaici charyzmatycy w różnych epokach Kościoła. Trzeba tego radykalizmu, tej - powiedziałbym - radykalizacji wiary, tak, ale musi być ona zawsze włączona w całość Kościoła, życie Kościoła, kierownictwo Kościoła, gdyż to Kościół w swojej całości otrzymał Ducha Świętego od Chrystusa, w osobie apostołów, po Jego zmartwychwstaniu.
Widzę, że się spotykacie, ja sam was spotykałem w rozmaitych parafiach Rzymu, różne grupy, ale wydaje mi się, że najliczniejsza grupa istnieje tutaj. Właśnie dlatego przemawiałem do was dłużej. Wprawdzie się do tego specjalnie nie przygotowywałem, ale pewne przygotowanie istnieje zawsze w moim umyśle i moim sercu. Nie jest to przemówienie, powiedzmy, angażujące Magisterium, jest to przemówienie duszpasterskie, okazyjne.
Ta radość, którą widzi się w waszych środowiskach, w waszych śpiewach, w waszym zachowaniu, ta radość może być na pewno także oznaką południowego temperamentu, ale ufam, że jest to owoc Ducha i życzę wam, by tak było. Tak, Kościół potrzebuje radości, bo radość w swoich rozmaitych przejawach jest wyrazem szczęścia. To tu człowiek znajduje się w obliczu swego fundamentalnego powołania, powołania - powiedziałbym - naturalnego: człowiek zastał stworzony po to, by być szczęśliwym, dla szczęścia. To szczęście widać, spotyka się je w przejawach radości; od nich może zacząć się droga. Ale i tu muszę wam powiedzieć: śpiew, owszem, wyrazy waszej radości, zgoda, jednak na tej drodze tym, który daje początek, jest Duch.
To jest mniej więcej wszystko, co chciałem, co mogłem wam powiedzieć przy tej okazji, i myślę, że wam powiedziałem wystarczająco wiele, może aż za dużo"91.
Jakże piękne jest to, co powiedział Papież; widać w tym ten geniusz, który na każdą okoliczność ma najlepszą odpowiedĽ, to jest to Ojcowskie traktowanie tworzącego się ruchu, a zarazem dalekowzroczność i ukazywanie bezpiecznej drogi. W tej spontanicznej wypowiedzi -"bez specjalnego przygotowania" - Jan Paweł II wyraził prawie wszystko i to jakże precyzyjnie! Nie musiał tego przygotowywać, gdyż "nosi to w swoim umyśle i w sercu". W ślad za Pawłem VI Jan Paweł II popiera całym sercem radykalizm ewangeliczny i ma nadzieję, że doświadczenie neokatechumenalne będzie prowadziło do wzrostu tego radykalizmu, "do zdrowej radykalizacji naszego chrześcijaństwa, naszej wiary, do autentycznego radykalizmu ewangelicznego"92.
Od początku przynależności do Neokatechumenatu do mnie również przemawiał ten radykalizm ewangeliczny, którego się spodziewałem na Drodze neokatechumenalnej. Szybko jednak zdążyłem się przekonać, że ten radykalizm neokatechumenalny, to nie to samo, co ów "zdrowy radykalizm ewangeliczny", o którym mówi Papież. Od lat upominałem się o ten zdrowy radykalizm i trzymanie się "zdrowej nauki Kościoła", lecz - niestety, wydaje się - daremnie. Obawiam się też, że osiągnięcie tego zdrowego radykalizmu ewangelicznego w Neokatechumenacie jest nie bardzo możliwe ze względu na poglądy Twórców Neokatechumenatu, głównie z powodu fałszywego rozumienia problemu usprawiedliwienia przez wiarę i błędnego tłumaczenia nauki św. Pawła w tym zakresie. Od przekonania, przesadnie akcentowanego, że człowiek nie może czynić dobrze z uwagi na skażenie natury ludzkiej przez grzech, a wymagać od niego cokolwiek, to być faszystą, prowadzi prosta droga do twierdzenia, że Pan Bóg kocha mnie takim, jakim jestem z podtekstem "i nie muszę być lepszym". Tymczasem prawdą jest, że Pan Bóg kocha mnie takim, jakim jestem, lecz daje łaskę, abym stawał się lepszym, doprowadzając w ten sposób "do człowieka doskonałego, do miary wielkości według pełni Chrystusa" (Ef 4,13). Jan Paweł II wyraża to w słowach: "Chrystus akceptuje grzeszników ... ale by ich uczynić świętymi"93.
Dla Kiko jednak jest to już perfekcjonizm albo moralizatorstwo. Wystarczy bowiem wspomnieć o dążeniu do świętości czy doskonałości, albo o pełnieniu dobrych uczynków, aby wzbudzić gwałtowną negację u założycieli Neokatechumenatu oraz nadgorliwych katechistów, którzy głosząc, że zbawienie jest darmo, bez uczynków, są przekonani, że wysiłek ludzki jest zbędny. Właśnie taka wypowiedĽ jednego z liderów Neokatechumenatu podczas konwiwencji regionalnej wzburzyła jednego z księży, nieprzyzwyczajonego do słuchania takich nadużyć. Rwał się do dyskusji, lecz zrezygnował z niej, gdy dyskretnie zwróciłem uwagę, że to daremny trud.
Błędne więc poglądy na problem usprawiedliwienia przez wiarę u podstaw udaremniają osiągnięcie tego, czego obiecują sobie po Neokatechumenacie zarówno Paweł VI jak i Jan Paweł II.
Temu, co piszę zdają się zaprzeczać "obfite owoce nawrócenia i płodny zapał misyjny". Jestem jednak zdania, że dzieje się to nie na skutek błędnego nauczania, lecz działania - ponad wszystkim - Ducha Świętego. Dziełem Ducha Świętego jest tzw. "sensus fidelium", który utrzymuje wiernych w czystości wiary. Wspólną naszą troską jednak powinno być dążenie do tego, aby to działanie Boże nie było hamowane przez błędne poglądy i nauczanie niezgodne z nauką Kościoła. W tym dążeniu trzeba koniecznie pójść za wskazaniami Jana Pawła II: "Dlatego jest wam potrzebny wielki duch, wieka samokontrola, a także (...)wielkie posłuszeństwo Kościołowi. (...) Trzeba tego radykalizmu, tej - powiedziałbym - radykalizacji wiary, tak, ale musi być ona zawsze włączona w całość Kościoła, życie Kościoła, kierownictwo Kościoła, gdyż to Kościół w swojej całości otrzymał Ducha Świętego"94.
Niestety, w praktyce jest inaczej. W Neokatechumenacie wymaganie to jest bardzo trudne do zrealizowania. Najpierw ze względu na tendencje separatystyczne do odizolowania się od tych, którzy są poza Neokatechumenatem, a następnie z powodu ustawionej bariery, że z zasady prezbiter niewiele ma do powiedzenia we Wspólnocie, gdyż we wszystkim decydują odpowiedzialni świeccy, najczęściej bez żadnego przygotowania teologicznego. Kiko bowiem jest zdania, że prezbiterzy "mordują" Wspólnoty, dlatego odpowiedzialnym będzie świecki. Nie mam nic przeciwko świeckim, ale w sprawach doktrynalnych - poza wysłuchaniem wstępnych katechez, do których podchodzą bezkrytycznie - świeccy, o ile nie dokształcą się teologicznie, nie reprezentują dużego autorytetu. Toteż ogromnie ważną rzeczą jest to, co wypowiada Papież o samokontroli i kierownictwie Kościoła. Widzę w tym geniusz Ojca św., który wyczuwa jakby na odległość niebezpieczeństwo i pragnie przed nim uchronić wszystkie wspólnoty. Niebezpieczeństwa te są niekiedy bardzo poważne. Potęguje je Ľle ukierunkowany radykalizm. Radykalizm jest rzeczą piękną , lecz im większy ten radykalizm, tym większa musi mu towarzyszyć mądrość, rozwaga i liczenie się z konsekwencjami. Ten radykalizm może mieć różny wymiar. Jest radykalizm, który prowadzi do stawiania sobie coraz większych wymagań i przeciwny mu radykalizm stawiający innym wielkie wymagania, posuwający się aż do brutalności. Ci, którzy nie uczestniczą w Neokatechumenacie, nawet nie wyobrażają sobie jak poważne problemy rodzi ten specyficzny radykalizm, jak często "iskrzy" nie tylko we wspólnotach, ale ich rodzinach, małżeństwie, ile jest zacietrzewienia i skrajności, a tzw. szczerość graniczy czasem z bezczelnością. Mówić w tej sytuacji o roztropności i rozwadze, to daremny trud.
Natomiast radykalizm ewangeliczny, wyrażający się np. w słowach Chrystusa przestrzegających przed zgorszeniem (Mt 18,6-9) pozostaje na uboczu jakby nie zauważony. Nie można podchodzić do niego poważnie, skoro wyznaje się pesymistyczną naukę, że natura ludzka jest tak skażona przez grzech, że człowiek nie może czynić dobrze i nie jest to jego wina; lecz jeśli to nie jego wina, to dlaczego byłoby mu "lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza"? (Mt 18,6). Człowiek jest skłonny do złego, ale odpowiedzialny za to, co czyni. Pan Bóg "na początku stworzył człowieka i zostawił go własnej mocy rozstrzygania. Jeżeli zechcesz, zachowasz przykazania: a dochować wierności jest Jego upodobaniem. Położył przed tobą ogień i wodę, co zechcesz, po to wyciągniesz rękę. (...)
Nikomu On nie przykazał być bezbożnym i nikomu nie zezwolił grzeszyć" (Syr 15,14-20).
Radykalizm Założycieli Neokatechumenatu jest po prostu Ľle umiejscowiony. Wyraża się on w obrazoburczym podejściu do tradycyjnych pojęć i praktyk religijnych. Bardzo często mamy do czynienia z tego rodzaju radykalizmem, w krańcowych wypowiedziach Kiko, np. "ontologiczne nieistnienie" człowieka po grzechu95, w ocenie wydarzeń w historii Kościoła i życia religijnego współczesnych chrześcijan oraz w odniesieniu do niektórych praktyk życia religijnego jak np. częsta SpowiedĽ, tradycyjne przeżywanie Eucharystii, zapewne i kult Serca Jezusowego, skoro nie przypadają do gustu Kiko obrazy Serca Jezusowego.
Kiko wzywając do realizmu w ocenie konkretnych postaw jako warunku szczerego nawrócenia, uczy: "Wezwać człowieka do nawrócenia to wezwać go do jego głębokiej rzeczywistości. I dlatego bądĽcie ostrożni z tymi pojęciami Boga, który cały jest miłosierdziem ... Bo życie jest bardzo poważne. ChodĽcie ze mną wy, którzy macie pojęcie o Bogu w stylu pewnych obrazów Serca Jezusowego, z rączką ułożoną tak na sercu, twarz cała cukierkowata, wszystko z cukru i miodu, sama delikatność i czułość" (s. 111). Z taką wizją miłosiernego Boga Kiko prowadzi nas do baraków, spelunek i na "wojnę w Wietnamie" (tamże, s. 111), aby tę twardą rzeczywistość przeciwstawić pojęciu "Boga, który cały jest miłosierdziem", czy "Bogu słodziusieńkiemu ..." (tamże, s. 111). Można by wskazać wiele innych postaci takiego radykalizmu u Założycieli Neokatechumenatu, ale przecież nie o taki radykalizm chodzi. Nie takiego też radykalizmu oczekuje Jan Paweł II.
Radykalizm wiary, o który chodzi Papieżowi, jest owocem odkrycia "pełnej treści naszego chrztu", w którym zawarte jest "całe misterium paschalne".
"Jeśli dobrze rozumiem" - pisze Jan Paweł II - "wasza droga polega zasadniczo na tym, by odkryć tajemnicę chrztu, odkryć jej pełną treść i w ten sposób odkryć, co oznacza być chrześcijaninem, wierzącym"96.
Pragnieniem Papieża jest, aby "odkrywanie chrztu rozszerzyć na całe życie, na wszystkie aspekty życia. Na fundamencie tego sakramentalnego początku naszego życia należy dostrzegać także wymiar sakramentalny naszego życia, bo całe nasze życie ma wieloraki wymiar sakramentalny"97. Sakramenty otwierają drogę Duchowi Świętemu, który "działa w naszych duszach, w naszych sercach, w naszym człowieczeństwie, w naszej osobowości. On nas na nowo odbudowuje, stwarza nowego człowieka"98. "To odkrycie leży, możemy powiedzieć, na linii Tradycji, ma ono korzenie apostolskie, Pawłowe, ewangeliczne"99.
Wprawdzie Jan Paweł II nie chce jeszcze angażować Magisterium Kościoła, ale bardzo jasno określa swoje stanowisko i wytycza linię prawidłowego rozwoju Neokatechumenatu. Zgodnie z tą linią "należy (...) odkryć jednocześnie strukturę etyczną, bo to, co jest święte, jest zawsze dobre, nie dopuszcza zła, grzechu. Owszem, Święty, Najświętszy ze wszystkich, Chrystus, akceptuje grzeszników, przyjmuje ich, ale by ich uczynić świętymi. To wszystko powinno być programem"100. Także dla Neokatechumenatu!
Na tym można by zakończyć nasze dowodzenia, jakiego Neokatechumenatu pragnie Papież, który powiedział "wystarczająco wiele, może aż za dużo"101, ale trzeba upomnieć się o zasadnicze sprawy. Najpierw o aspekt etyczny, który Kiko zdaje się negować. Papież zachęca: "Należy więc odkryć jednocześnie strukturę etyczną", gdyż sakramentalny znaczy wymagający. "Bez żadnych niedomówień należy naświetlić", pisze Papież w Adhortacji Catechesi Tradendae, "wymagania przyjmowane z zaparciem się siebie, lecz i z radością, które wynikają z tego, co Apostoł Paweł nazywa "nowym życiem" (Rz 6,4), "nowym stworzeniem", istnieniem lub życiem w Chrystusie, "życiem wiecznym w Jezusie Chrystusie" (Rz 6,23), a co nie jest niczym innym, jak życiem w świecie, ale oczywiście życiem według błogosławieństw, życiem, które ma być przedłużone i przemienione w niebie. Stąd tak ważne są w katechezie wymagania moralne dotyczące każdego i zgodne z Ewangelią, jak również postawy chrześcijańskie wobec życia i wobec świata: zarówno te heroiczne, jak i zwyczajne, które nazywamy cnotami chrześcijańskimi albo ewangelicznymi"102. Problem jest w tym, że wszelkie wymagania moralne Kiko nazywa moralizowaniem lub perfekcjonizmem, a wymagać od kogoś poprawy życia to według niego być faszystą. Obce też w Katechezach Kiko i Carmen jest pojęcie cnoty.
Zapytajmy jeszcze raz, o co najbardziej chodzi Ojcu św.? Do Wspólnot neokatechumenalnych Papież mówi: "W tej naszej epoce potrzebujemy odkrycia wiary radykalnej, radykalnie przeżywanej i radykalnie realizowanej"103. Chodzi o wiarę mocną, osobową i apostolską. Jan Paweł II jest przekonany, że taka jest właśnie wiara we Wspólnotach neokatechumenalnych.104 Do takiej wiary Neokatechumenat prowadzi poprzez "katechezę systematyczną, solidną, stopniową,105 jest to katecheza o chrzcie rozciągnięta w czasie.106 Itinerarium duchowe odbywa się przez etapy, fazy107 tak dokonuje się budowanie w wierze wspólnoty eklezjalnej108. "Ta intensywna i rozwijająca się etapami droga odwołuje się w jakiś sposób do starożytnego katechumenatu"109. Jest to również wskazówka, w jakim kierunku mają rozwijać się Wspólnoty neokatechumenalne. Pierwotna gorliwość, duch ewangelicznej miłości, nauka Jezusa, kerygmat. Jednakże kerygmat w ujęciu Kiko nie odpowiada myśli Papieża, który w adhortacji apostolskiej Catechesi Tradendae pisze: "Tak więc kerygmat ewangeliczny, który pierwszą swą zapowiedzią, pełną zapału i żaru, tak kiedyś wstrząsnął człowiekiem i poruszył go, że oddał się on przez wiarę Jezusowi Chrystusowi, stopniowo dzięki katechezie, coraz głębiej jest pojmowany, poszerzany o wnioski, które z niego wypływają, wyjaśniany wkładem wymagającym także rozumowania i w ten sposób doprowadza do praktyki życia chrześcijańskiego w Kościele i w świecie. Nie jest to mniej ewangeliczne niż sam kerygmat, niezależnie od twierdzenia tych, którzy uważają, że w ten sposób katecheza z konieczności staje się przeracjonalizowana, wysusza, a w końcu gasi to, co w samym kerygmacie jest żywe, spontaniczne i płomienne. Bowiem to te prawdy, które w katechezie są pogłębiane, poruszyły kiedyś serce człowieka, gdy je po raz pierwszy usłyszał. Nie bledną one ani nie stają się bardziej płytkie przez lepsze ich poznawanie w katechezie, lecz przeciwnie, bardziej pobudzają i mają większe znaczenie dla życia"110.
W nauczaniu Kiko nie ma miejsca na rozumowanie lub racjonalne przedstawianie doktryny chrześcijańskiej. Jest tylko konkret, wydarzenie i spontaniczna wiara. "Chodzi o fakt, w którym ten ktoś miał poznanie Boga w sposób doświadczalny, a nie dlatego, że mu powiedzieli jego rodzice albo że tak się uczył w szkole katolickiej, ale ponieważ tam, niezależnie od tego wszystkiego poznał i doświadczył Boga ..., czuł obecność Boga" (s. 87).
Nie sądzę, żeby można w konkretnym człowieku tak wyizolować "wiarę biblijną" od wszelkiego innego rodzaju poznania. Nie na tym jednak polega cały problem. Prawdziwym problemem jest odrzucenie wszelkiej teologii i racjonalnego procesu dochodzenia do wiary, czyli czysty fideizm. Postawa wyraĽnie antyintelektualna! Podobnie wypowiada się Carmen! "WyobraĽcie sobie całą masę teologii, które nie znając Ľródeł, usiłują wyjaśnić Eucharystię w sposób racjonalistyczny". Z dalszego kontekstu wynika, że chodzi o "wyjaśnienia racjonalne" (s. 353), z których Carmen sobie po prostu drwi. Sama też staje się ofiarą własnego myślenia nie racjonalnego, gdyż dochodzi do wniosku, że sednem sakramentu Eucharystii jest Duch Zmartwychwstałego Pana naprawdę obecny". O ukazywaniu się zaś Jezusa Zmartwychwstałego Apostołom mówi: "A gdzie oni Go zobaczyli? Widzieli Zmartwychwstałego Pana jako jakiegoś upiora? - Nie. Oni Go zobaczyli w sobie samych" (s. 313). l tak przechodzimy w sferę czystej duchowości. Ukazywanie się Jezusa po zmartwychwstaniu było tylko psychicznym przeżyciem apostołów. Widać więc jak daleko można zapędzić się bez racjonalnej teologii. Kiko mówi: "Racjonalizacje Eucharystii doprowadziły do tych deformacji" (s. 364). Daleko bardziej do deformacji prowadzi brak teologii racjonalnej. Taka postawa jest obca Papieżowi (patrz: Fides et ratio!).
W adhortacji Catechesi Tradendae Jan Paweł II zwraca uwagę na 3 zasadnicze punkty odnośnie do nauczania. Pierwszy dotyczy samej integralności nauczania zgodnie ze słowami Chrystusa: "uczcie je zachowywać wszystko, co wam przekazałem" (Mt 28,20). Drugi dotyczy sposobu przekazywania treści objawionych. Wybór tych treści "dopuszczalny jest o tyle, o ile nie jest podyktowany mniej lub bardziej subiektywnymi uprzedzeniami i opiniami nacechowanymi jakąś ideologią, lecz kieruje się pokornym staraniem, by lepiej dotrzeć do nauki, która powinna zostać nienaruszona. Zastosowana metoda i język muszą być narzędziami, przy pomocy których będzie przekazywana całość, a nie tylko część "słów życia wiecznego"111.
Być może język Twórców Neokatechumenatu przemawia do przekonania wielu, ale sama nauka "powinna zostać nienaruszona". Trzeci punkt dotyczy wymiaru ekumenicznego. "Katecheza - uczy Papież - będzie miała wymiar ekumeniczny, jeśli nie przestając nigdy nauczać, że pełnia prawd objawionych i środków zbawienia ustanowionych przez Chrystusa, znajduje się w Kościele Katolickim, będzie to jednak czyniła ze szczerym szacunkiem w słowach i czynach w stosunku do wspólnot kościelnych, które jeszcze nie żyją w doskonałej jedności z tymże Kościołem. (...) Katecheza będzie ukierunkowana ekumenicznie, jeśli wzbudzi i będzie podtrzymywać pragnienie jedności, a jeszcze bardziej jeśli da początek poważnym wysiłkom, a wśród nich, dążeniu, by w pokorze i żarliwości ducha oczyścić się i przetrzeć drogi - nie dla łatwej ugodowości powstałej z przemilczeń i ustępstw doktrynalnych - lecz dla jedności doskonałej, która przyjdzie, kiedy i w jakikolwiek sposób Pan zechce, aby przyszła112. Wydaje się, że do takich ustępstw doktrynalnych na rzecz protestantów należy nauka Kiko i Carmen o usprawiedliwieniu przez wiarę, o kapłaństwie i Eucharystii, o sakramencie pokuty, o rozumieniu Pisma św. itp.
Być może, że do świadomości Kiko doszły zastrzeżenia z różnych stron, że jego nauka o usprawiedliwieniu jest odczytywana jako protestancka. Na spotkaniu bowiem z 253-ma biskupami Ameryki w Nowym Jorku w dniach od l do 5 kwietnia 1997 r, Kiko powiedział: "grzech (...) nie zniszczył całkowicie natury ludzkiego istnienia, lecz tylko ją zranił (jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego)113 i zastrzega się: "nie jesteśmy protestantami"114. Przyjmuję to z wielką ulgą, ale z tego właśnie powodu domagam się skorygowania Katechez, które kursują w Neokatechumenacie i zaszczepiają w umysłach błędną naukę. Mimo zastrzeżenia: nie jesteśmy protestantami, ciągle jeszcze pokutuje u Kiko skłonność do przesady i do używania określeń, które nie wyrażają z pewnością jego myśli, a wprowadzają w błąd.
Np. Kiko przemawia do biskupów: "Co im (Adamowi i Ewie) się stało po spożyciu owocu? Otóż zdali sobie sprawę, że są nadzy. Człowiek doświadczył śmierci ontologicznej i śmierci ontycznej (...). Kto daje mi ontologiczne istnienie, moje istnienie osobowe, kto mi je daje? Kto mnie stworzył? Bóg dał mi istnienie (...). Jeżeli ja (...) zgrzeszę, zgubię siebie ontologicznie. Podetnę korzenie mego bytu. A więc, jeżeli ja nie jestem, to jak mogę być?", to jest ta ekwilibrystyka językowa, która odzwierciedla gwałtowność Kiko w argumentacji, ale merytorycznie jest pozbawiona sensu. Myślę, że wypowiedĽ Kiko na temat skażenia natury ludzkiej "nie jesteśmy protestantami" - tak cenna i ważna - również nie załatwia sprawy, bo jeżeli przez ponad 30 lat głosiło się coś innego i z taką siłą wdrażało w umysły i serca błędną naukę, to czy wystarczy powiedzieć jedno zdanie, aby naprawić to wszystko? Miejmy przynajmniej nadzieję, że odtąd Kiko rzeczywiście będzie trzymał się Katechizmu Kościoła Katolickiego.
Papież wzywa do wierności Kościołowi: "Niech was podtrzymuje i kieruje wami stała wierność nauczaniu Kościoła i posłuszeństwo jego Pasterzom.115 Konieczność tej wierności Jan Paweł II akcentuje w adhortacji Catechesi Tradendae:
"Katecheza będzie zawsze czerpać swoją treść z żywego Ľródła słowa Bożego, przekazanego przez Tradycję i Pismo święte, gdyż "Święta Tradycja i Pismo święte stanowią jeden święty depozyt Słowa Bożego powierzony Kościołowi" - jak to przypomniał Sobór Watykański II, pragnąc, by "posługa słowa, czyli kaznodziejstwo, katecheza i wszelkie nauczanie chrześcijańskie ... słowem Pisma świętego żywiły się również korzystnie i święcie się przez nie rozwijały'" (Konstytucja Dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei Verbum 10 i 24).
Mówić o Tradycji i o Piśmie świętym, jako o Ľródle katechezy, to podkreślać, że powinna ona być przepełniona i przeniknięta myślą, duchem i podstawami biblijnymi i ewangelicznymi przez stały kontakt z samymi tekstami, ale także przypominać, że katecheza będzie o tyle bogatsza i skuteczniejsza, o ile odczytywać będzie słowa według myśli i ducha Kościoła; powinna się inspirować myślą i życiem dwóch tysięcy lat Kościoła.
Nauka, liturgia i życie Kościoła wypływają z tego Ľródła i do niego się odwołują pod przewodnictwem Pasterzy, a zwłaszcza Magisterium powierzonego im przez Pana.116
Moje Uwagi odnośnie do Katechez neokatechumenalnych są podyktowane tą właśnie troską o wierność nauczaniu Kościoła. Jeżeli Neokatechumenat ma się rozwijać i być zaczynem życia chrześcijańskiego, to musi być wolny od błędów doktrynalnych. Pojawiające się co jakiś czas pomówienia o herezje wręcz zobowiązują do przyjrzenia się nauczaniu Neokatechumenatu i ewentualnego odparcia ataków, lub poprawienia błędów. "Pragnę gorąco, pisze Papież, aby ta Adhortacja Apostolska, skierowana do całego Kościoła, wzmocniła trwałość wiary i życia chrześcijańskiego, dodała nowych sił obecnym inicjatywom, pobudzała ducha do nowych poszukiwań i zachowania koniecznej czujności i przyczyniła się w chrześcijańskich wspólnotach do wzrostu radości, że mogą przekazywać światu Tajemnicę Chrystusa"117.
Prawdziwa radość płynie ze znalezienia Prawdy Żywej. We Wspólnotach neokatechumenalnych konieczne jest poczucie, że pozostajemy w prawdzie, że nikt nie może zarzucić nam herezji. Trzymamy się mocno nauki Kościoła, żyjemy w Kościele i dla Kościoła. Przebadanie więc, czy Katechezy neokatechumenalne są zgodne z nauką Kościoła, jest moim zdaniem, konieczne. Przekonanie zaś, że to, co powiedział Kiko lub Carmen jest nietykalne, może prowadzić na bezdroża. Są zapisy mów i katechez wygłoszonych prze Założycieli Neokatechumenatu, ale dla większości członków Neokatechumenatu są one niedostępne. Próby ich oceny od strony poprawności teologicznej i zgodności z nauką Kościoła katolickiego przyjmowane są jako atak na Neokatechumenat. Nie jest to zdrowa atmosfera. "Kto spełnia wymogi prawdy, zbliża się do światła" (J 3, 21). W Kościele katolickim jest dość ludzi znających dobrze naukę Kościoła w różnych jej aspektach, dlaczego nie zlecić osobom kompetentnym zadania pilnego i dokładnego zbadania Drogi neokatechumenalnej od strony jej poprawności doktrynalnej i zgodności z nauką Kościoła. Najwyższy czas, żeby podjąć to zadanie, bo dopiero wtedy można mówić o "zachowaniu koniecznej czujności"118. Wzywał do niej Jan Paweł II również podczas pielgrzymki do Polski. W homilii podczas Mszy św. w Pelplinie 6 czerwca 1999 r. mówił: "W ciągu dwudziestu wieków Kościół pochylał się nad kartami Ewangelii, aby je dokładnie odczytać, aby jak najdokładniej odczytać to, co Bóg zechciał w niej objawić. Wydobywał najgłębsze treści słów i wydarzeń, formułował prawdy, ogłaszając je jako pewne i zbawienne. Święci wprowadzali te prawdy w życie i dzielili się własnym doświadczeniem spotkania ze słowem Chrystusa. W ten sposób na fundamencie świadectwa Apostołów rozwijała się Tradycja Kościoła. Jeżeli dziś sięgamy po Ewangelię, nie możemy odrywać jej od tego dziedzictwa stuleci, od tej tradycji wieków.
Mówię o tym dlatego, że istnieje pokusa, aby interpretować Pismo Święte w oderwaniu od wielowiekowej Tradycji wiary Kościoła, stosując klucze właściwe dla współczesnej literatury czy publicystyki. Rodzi to niebezpieczeństwo uproszczeń, zafałszowania objawionej prawdy, a nawet naginania jej do potrzeb z góry przyjętej, indywidualnej filozofii życia czy też ideologii. święty Piotr apostoł występował przeciw takim próbom, pisząc: "To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia" (2P 1,20). «Zadanie zaś autentycznej interpretacji słowa Bożego (...) powierzone zostało samemu tylko żywemu Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który autorytatywnie działa w imieniu Jezusa Chrystusa"» - jak przypomniał ostatni sobór w Konstytucji o Objawieni Bożym Dei verbum".119

III. Znaki nadziei120
We wstępie do książki "Znaki nadziei" abp P. J. Cordes pisze: "Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd pochodzi i dokąd podąża" (J 3,8). Na nasze zapytanie dotyczące pochodzenia i przyczyny darów Ducha Świętego nie otrzymamy żadnej odpowiedzi. Ale to, co przed naszymi zmysłami jest zatajone, nie musi być wcale bez pokrycia lub bez żadnej mocy121. To, co ukryte, może wejść do historii i objawić się w całej swej potędze. Duch Boga ukazuje się w ogniu i burzy; porusza ludzi i zachęca ich do działania. Nawet jeżeli nie znamy Jego Ľródła, to nie można przecież zaprzeczyć Jego ożywiającej i oczyszczającej mocy". Podstawą nadziei co do przyszłości Neokatechumenatu jest właśnie to ożywiające i oczyszczające działanie Ducha Świętego, który dynamizuje Kościół i utrzymuje go w prawdzie.
To oczyszczające działanie zmierza również do oczyszczenia doktrynalnego w nauczaniu Neokatechumenatu. Podnoszona z różnych stron krytyka niektórych katechez neokatechumenalnych skłania - jak sądzę - do rewizji poglądów także samego Kiko Argüello. Jak wspominałem, na konwiwencji w Nowym Jorku w r. 1997 wypowiada on słowa, które są zapewne spowodowane krytycznymi uwagami odnośnie do jego nauki o usprawiedliwieniu przez wiarę. Na pytanie "dlaczego nie jesteś szczęśliwy?", Kiko odpowiada: "Bo grzech (nie jesteśmy protestantami) nie zniszczył całkowicie natury ludzkiego istnienia, lecz tylko ją zranił (jak mówi Katechizm Kościoła Katolickiego)". Jest to sprzeczne z tym, czego Kiko nauczał wcześniej w swoich katechezach ("Człowiek, gdy zgrzeszył, pozostał głęboko i radykalnie niezdolnym do życia. Jest umarły. Nosi w sobie posiew śmierci" (s. 138 Katechez Zwiastowania), "Człowiek nie może czynić dobra, bo on odłączył się od Boga, bo zgrzeszył i stał się radykalnie bezsilnym i niezdolnym, stał się łupem demonów, stał się niewolnikiem złego ducha. Zły duch jest jego panem. I dlatego nic nie pomagają tutaj kazania, rady, ani wymagania, człowiek po prostu nie może" (s. 127). "On nie może inaczej i nie ma w tym jego winy (...)" (s. 135).
W przemówieniu Kiko do biskupów w Nowym Jorku pobrzmiewa jeszcze skłonność do przesady w określeniach: śmierć ontologiczna, ontyczna ( "Człowiek doświadczył śmierci ontologicznej, śmierci ontycznej")122, lecz najwyraĽniej Kiko zdąża do utwierdzenia wszystkich w przekonaniu, że Jego nauka jest katolicka, zgodna z Katechizmem Kościoła Katolickiego. W tym kierunku idzie również "propozycja Liturgii Słowa z Katechizmem Kościoła Katolickiego", jaką Kiko złożył Papieżowi w ramach "Przygotowania parafii do «Drogi ku Jubileuszowi»"123. Oto co mówi Kiko: "Dzisiaj, na przykład, nie ma możliwości słuchania katolickiej nauki moralnej. Dlatego zaproponowaliśmy przeprowadzenie Liturgii Słowa i możliwość przedstawienia Katechizmu Kościoła Katolickiego. Mamy już braci, którzy zaczęli to robić w Indiach, w Rzymie, w Madrycie. Jest to wspaniałe"124. Jest to rzeczywiście wspaniałe, o ile brać poważnie dalsze słowa Kiko: "Bóg przemawia w historii, ale to samo czyni demon, który przybiera postać anioła światła. Do tego trzeba mieć dar rozróżniania. Droga neokatechumenalna dąży do tego, by dorosły chrześcijanin był chrześcijaninem, który ma dar rozróżniana"125.
Kruszymy właśnie kopię o to, aby kierować się tym darem rozróżniania, co jest objawione, a co nie, co jest katolickie, a co nie, co jest zgodne z Pismem św., a co nie jest zgodne. Kiko mógłby nam wcześniej oszczędzić wielu problemów z krytycznymi uwagami do jego katechez, gdyby wyrażał się zgodnie z nauką Kościoła, ale widzieliśmy, ile się nazbierało tych uwag, ile u Kiko i Carmen jest tego balansowania nad przepaścią błędu, a przynajmniej możliwości błędnego rozumienia ich katechez. Tym razem Kiko zaskakuje nas pięknymi wypowiedziami: "To jest fundamentalne, by katechizować, by wychowywać w wierze i przygotowywać chrześcijan dojrzałych, którzy będą umieli odpowiadać na wyzwania Trzeciego Milenium (...)". Także to, co mówi on o Piśmie św. godne jest uwagi: "Bardzo ważne jest zbliżyć się do Pisma św. z pełną pokorą (...). "Tylko Baranek zabity może otworzyć tę Księgę, zamkniętą na siedem pieczęci (...)". Gdy dojdziecie do jakiegoś tekstu, który was specjalnie zainteresuje, to zatrzymajcie się i zapiszcie to. Od czasu do czasu należy przerwać, aby się pomodlić, pozostając w ciszy i rozmawiając w duchu z Panem o tym, co On wam mówi za pośrednictwem Słowa. Jest to wspaniała forma modlitwy z Pismem. Całe Pismo zamyka się w jednym imieniu: Jezus Chrystus. Jest to spotkanie z Nim"126. Piękne jest również to, co Kiko mówi o prawdziwej miłości:
"Miłość jest prawdą, ja to wiem. Ja realizuję się jako osoba w innych. Ale okazuje się, że aby moje "ja" stało się "ty" w tobie, to moje "ja" musi umrzeć. (...)
Treścią zwiastowania jest właśnie to, że ty możesz wyjść z niewoli twego Ja, że możesz oddać się całkowicie. Zobaczcie, że jeżeli będziemy to prorokować młodym, to pójdą za nami tysiące. Obiecuję ci, że będziesz mógł się stać Eucharystią w świecie.
Możesz oddać się całkowicie, do samej głębi. Możesz być Chrystusem! Wolny! Możesz wejść na krzyż!
... Chrystus, umierając za ciebie, uczynił testament. On oddał swoje życie i krew, aby Ojciec, który jest samym Życiem, dał to Życie tobie. Uczynił testament dla ciebie z czegoś, co jest o wiele bardziej cenne niż miliony dolarów: dał ci Życie Boże, Życie Wieczne, Ducha Świętego. Daje ci to za darmo. (...)
Móc miłować, móc dać się, móc kochać, to jest szczęście. Nie, żeby ciebie kochano. Dawać siebie innym. Kochać jest prawdą. Dlaczego jest prawdą? Bo to (Kiko wskazuje na krzyż) jest Bogiem, to jest objawieniem Boga: Chrystus Ukrzyżowany...
Czy my kochamy w ten sposób? Dlaczego nie? Bo nie mamy tego Ducha. Tego Ducha można za darmo dostać w Kościele. Poprzez sakramenty. Sprawujemy jeden z sakramentów: Sakrament Pokuty. W tym sakramencie można otrzymać tego Ducha. Aby móc otrzymać Ducha Chrystusa Ukrzyżowanego, należy najpierw uwierzyć w prawdę, że Chrystus nie opierał się złu. Przyszło światło na świat, a myśmy je odrzucili. Przyszło światło na świat, a myśmy go nie chcieli, bardziej kochaliśmy nasze ciemności.
... Zabiliśmy Go. Okazuje się jednak, że Bóg przewidział, by zbawić nas przez odrzucenie Jego Syna. Jakże to? Tak, właśnie w ten sposób nas zbawił. Można by powiedzieć, że im bardziej odrzucalibyśmy Chrystusa, tym bardziej zbawialibyśmy się (znowu przesada! - przypis mój). Bo Chrystus jest Barankiem Bożym, który ofiarowuje się w świątyni. Gdy Go bili, ofiarowywał ten ból Ojcu... Uderzyli Go i On ofiarowywał ten ból za tych, którzy Go bili! Czy ten ból, który Chrystus ofiarował za tego nieszczęśnika, ma wartość? Jeśli Go zabija, i Chrystus ofiarowuje swoją śmierć za tego, który Go zabija, za tego zabójcę, to krew, którą Chrystus wylał, oczywiście, że ma wartość! Chrystus oddał swą krew za ciebie i za mnie. Oczywiście, że ta krew ma wartość! Chrystus oddał życie za nas. Chrystus mówi Ojcu: "Zobacz, oddałem życie za tego, oddałem życie za tamtego. Życie oddałem za nich".
(...) Chcesz tak kochać? Chrystus daje ci swego Ducha. Kiedy? Otóż wtedy, gdy ci się to zwiastuje. Teraz, właśnie teraz. Boska natura znajdzie się w tobie. "Ojcze - usłyszeliśmy wczoraj - niech ta miłość, którą ukochałeś Mnie, będzie w nich, i Ja w nich". Miłość, którą ma Ojciec do Syna, miłość, która nie może być oddzielona od Ojca ani od Syna... Tam, gdzie jest miłość Ojca, tam jest Syn, "Ojcze, niech miłość, którą masz do Mnie, będzie w nich". Ty istniejesz, aby Bóg był jednością z tobą. Abyś miał udział w miłości Trójcy Świętej. Bóg w tobie, jednością. I nie tylko ty, lecz wszyscy ludzie! Jezus Chrystus oddał za to życie: aby ludzie mogli otrzymać Ducha Świętego. Tym jest miłość Ojca do Syna: ona czyni nas dziećmi, czyni nas świętymi...
...Kończąc mówię: bracia, wszyscy nawróćmy się i uwierzmy w tę Dobrą Nowinę. Popatrzmy na Chrystusa. Uznajmy, że nie kochamy w ten sposób. Czy możemy wzrastać w wierze? Tak, wszyscy możemy wzrastać w wierze. Jestem dzisiaj zwiastunem od Pana, który wam mówi: Bóg chce na tej konwiwencji dać nam swego Ducha. Pragnie być jednością w nas. Nawróćmy się i uwierzmy w Dobrą Nowinę. Odrzućmy grzech, biegnijmy do Chrystusa, który daje nam swoją Chwałę, który daje nam swego Ducha Świętego".127
Drogi Kiko128, to jest na prawdę piękne! Zastanawiam się, czy to nie ks. E. Zoffoli wymodlił Ci tę łaskę, że mówisz innym językiem. Szkoda, że tyle za życia wycierpiał, zmagając się z Twoją niepoprawnością teologiczną, nieortodoksją - w jego przekonaniu - Twojej nauki. Zastanawiam się, co zrobić z tym rozchwianiem językowym, które znajduje się w twoich katechezach, które nadal są podstawą kształtowania Wspólnot neokatechumenalnych. Czy nie mógłbyś napisać od nowa tych katechez. W przeciwnym razie przyjdzie nadstawiać głowę może jeszcze wielu takim, którzy ośmielą się cokolwiek skrytykować w nich, gdyż w Twoich wspólnotach wszyscy są tak zapatrzeni w Ciebie (wierzę, że Ty tego nie chcesz, że Twoim pragnieniem jest, aby byli zapatrzeni w Chrystusa!), że wyrazić jakąkolwiek krytyczną uwagę, to zaraz poczytają to za oszczerstwa, gotowi wyrzucić człowieka nie tylko ze wspólnoty, ale nawet z Kościoła. A mówisz o "fundamentalnej potrzebie ... przygotowania chrześcijan dojrzałych". Czyżby "dojrzały" znaczyło bezkrytyczny? Pozwól, że ośmielę się jeszcze raz wypowiedzieć krytycznie. Tym razem chcę się odnieść do słów Carmen: "wielekroć słyszałam, jak Kiko mówił o estetyce jako artysta. Chciał udać się do seminariów i przemawiać o estetyce. Słyszałam, jak mówił, że estetyka zbawi Kościół (Zwracam dużą uwagę na to, co mówi Kiko)"129. Skoro Carmen zwraca dużą uwagę na to, co mówi Kiko, to widocznie Kiko rzeczywiście powiedział, że "estetyka zbawi Kościół".
Mam zrozumienie dla piękna, dla estetyki. Można zachwycać się Ewangelią zgodnie ze słowami Pawła VI: "Ach, nie wiedziałem, że to takie piękne ... A to przecież prawda, tylko popatrz! I tak otwiera się przed człowiekiem - powtarzam - nowy horyzont światła i piękna, którego istnienia przedtem nawet się nie domyślał"130. Ale mówić, że "estetyka zbawi Kościół", to przerzucać się w drugą skrajność. Nie da się przecież zastąpić wartości etycznych estetycznymi. Jesteśmy świadomi, jak w mediach np. wartości estetyczne wręcz wypierają etyczne. Chyba, że sięga się do zasady filozoficznej, że byt, prawda, dobro i piękno są zamienne (ens, verum, bonum, et pulchrum convertuntur), ale to ma inne znaczenie. Jest więc to nowe pole do nieporozumień. Podobnie, gdy chodzi o podkreślenie ważności znaków w liturgii Kościoła. One są ważne. Ale i tu przesada nie jest dobra. Chcieć np. uzyskać ciemnię optyczną dla celebrowania Liturgii Światła, to nie jest zbyt mądre. Postulowałbym w tych sprawach większy umiar.
Kiko w Nowym Jorku mówił o języku Drogi: "ważnym jest, aby proboszcz poznał treść Drogi, poznał język, którym operuje się na Drodze. Droga ma swój język. Nie gorszcie się tym językiem, przeciwnie. Pewien ekspert od mass mediów powiedział nam, że gdyby Droga nie miała swojego języka, to nie miałaby nic. Ten, kto coś odkrył, natychmiast wzbogaca język, ma swój sposób wyrażania się, ma swój własny język. To jest kultura. Niektórzy księża są tak słabo wykształceni, że mówią, iż mamy własny język: "Ci neokatechumeni mają swoje śpiewy, mają swój sposób wyrażania się, mają swój język". Oczywiście, że musimy mieć swój język! I musimy mieć jakąś syntezę, to jest fundamentalne. Trzeba tylko wiedzieć, czy jest on profetyczny, rzeczywisty, prawdziwie pomaga ludziom"131.
Uwaga, że "niektórzy księża są tak mało wykształceni" tylko z tego powodu, że "mówią, iż mamy własny język", jest co najmniej niepoważna. Ważniejsze jednak jest meritum sprawy. Jeżeli księża, bądĽ co bądĽ profesjonaliści, mieliby nie rozumieć języka katechez pana Kiko, to tym większe trudności musieliby mieć nieprofesjonaliści. A to stanowi poważny problem. Język powinien być czytelny i zrozumiały. Język danej dziedziny ma prawo być nieco "specyficzny". Jednak nie powinien być niekomunikatywny. Przeciwnie, powinien być otwarty i dostępny dla ludzi na każdym poziomie wykształcenia. Przede wszystkim jednak język powinien adekwatnie oddawać prawdę. Nie powinien zniekształcać, a tym bardziej nie może prowadzić do sprzeczności. Musi być poddany określonym regułom, inaczej nie będzie zrozumiały. Nie rozumiem np., jak można w Katechezach Zwiastowania kategorycznie twierdzić: "Jezus Chrystus nie przyszedł po to, żeby dać przykład i żeby nas nauczyć zachować prawo" (s. 122), a potem głosić coś przeciwnego. Najpierw Kiko uczy: "Ludzie myślą, że Jezus Chrystus przyszedł dać nam prawo jeszcze bardziej doskonałe od poprzedniego i że póĽniej On swoim życiem, swoją śmiercią (a zwłaszcza swoim cierpieniem) dał nam przykład, byśmy i my tak samo postępowali. I tak Jezus Chrystus redukuje się do ideału, do modelu, do przykładu życia. A tak nie jest" (s. 123). Natomiast do Biskupów na konwiwencji w Nowym Jorku Kiko mówi: "Należy naśladować Chrystusa, który jest jedynym wzorem"132. Można zgodzić się na specjalny, własny język, ale nie na język, w którym nie obowiązuje zasada niesprzeczności. Można uznać, że dany język "prawdziwie pomaga ludziom", ale nie może być hermetycznie zamknięty i niekomunikatywny. Sprawa języka obejmuje w rozumieniu Kiko również sposób wyrażania się, wypowiadania swojej syntezy - śpiew itp. Kiko na pewno nigdy nie postawił sobie pytania, w jakim stopniu ten sposób wypowiadania się przydatny jest Kościołowi.
Śpiewy komponowane przez Kiko mogą ubogacić repertuar pieśni śpiewanych w Kościele, lecz odnosi się wrażenie, że przynajmniej we Wspólnotach neokatechumenalnych mają prawo wyłączności. Czyżby cały skarbiec pieśni kościelnych należało odstawić do lamusa? Najważniejszą jednak sprawą jest, aby język Kiko i Carmen był poprawny teologicznie, a z tym jest największy kłopot. Trudno więc nie gorszyć się tym językiem, jak o to prosi Kiko na konwiwencji Biskupów. Poprawność języka, zwłaszcza w sprawach teologicznych, jest rzeczą podstawową. W przeciwnym razie grozi nam los "Wieży Babel", przy budowie której Pan Bóg pomieszał ludziom języki, "aby jeden nie zrozumiał drugiego" (Rdz 11,7), Brak precyzji języka w sprawach doktrynalnych łatwo może sprowadzić na manowce błędu. Toteż Kościół katolicki był w tych sprawach przez XX wieków bardzo wymagający. Tytuł książki "Znaki nadziei" abpa Cordesa odnosi się do przyszłości Kościoła. Tytuł tego rozdziału - do przyszłości Neokatechumenatu. Są znaki nadziei, że Neokatechumenat utrzyma się w ramach nauki Kościoła, o ile zdążać będzie w tym kierunku. Zwrot do Katechizmu Kościoła Katolickiego, pod warunkiem, że propozycja Liturgii Słowa z Katechizmem Kościoła Katolickiego nie będzie tylko szyldem prawowierności, tak jak szyldem tej prawowierności może być fakt, że Wspólnoty mają prezbitera katolickiego, może odegrać w tej sprawie pierwszorzędną rolę. Pisałem już wcześniej, że ile razy, mając wątpliwości co do katechez neokatechumenalnych, czytałem na ten temat Katechizm Kościoła Katolickiego, doznawałem uczucia ulgi, stwierdzając, że moje wątpliwości są uzasadnione, gdyż Katechizm uczy inaczej niż katechezy Kiko i Carmen. Dotyczy to najważniejszych spraw dla Kościoła, bo Sakramentu Pokuty, Eucharystii, usprawiedliwienia przez wiarę, rozumienia Pisma św., misji Kościoła itp. Skoro więc w wypowiedziach Kiko następuje zwrot we właściwym kierunku, to budzi to nadzieję, że Neokatechumenat nie zejdzie na bezdroża.
Taką nadzieję budzi również przeprowadzony wywiad z Kiko w książce "Znaki nadziei". Kiko opowiada w nim swoją historię, historię powstania drogi neokatechumenalnej oraz o jej znaczeniu dla ewangelizacji''133. Współczucie dla ludzkiej biedy i cierpienia spowodowały, że Kiko jak nasz św. Brat Albert Chmielowski porzuca sztukę, żeby zamieszkać najpierw z rodziną patologiczną, potem z biedakami w Palomeras Altas, gdyż ujrzał w nich Chrystusa ukrzyżowanego. "Widziałem Chrystusa w Bercie, w tej kobiecie, dotkniętej chorobą Parkinsona, innych. Zobaczyłem tajemnicę. Tajemnicę krzyża wyraĽnie (...). Charles de Foucould podsunął mi formułę: żyć w ciszy, jak Jezus z Nazaretu; u stóp Jezusa Chrystusa, pomiędzy tymi ludĽmi (...). Właśnie tam wszystko się zaczęło. W tym baraku chciałem żyć, jak Charles de Foucould, w kontemplacji, jak przed Najświętszym Sakramentem, u stóp jedynego, rzeczywiście obecnego Chrystusa. Chciałem klęczeć przed Ukrzyżowanym Chrystusem obecnym w tych biednych ludziach, w tych nędzarzach. Pan zaprowadził mnie tam z tą myślą: ja jestem ostatni. Oni są Chrystusem"134. Kiko tłumaczy dalej, dlaczego nie mógł zająć się działalnością charytatywną:
"Ja nic nie miałem, nie przyniosłem ze sobą niczego oprócz Biblii i gitary"135. Dołącza się Carmen, która "Dzięki liturgiście, ojcu Farnes Schroder, miała stały kontakt z samym sercem posoborowej odnowy liturgicznej, ukazującej centrum liturgii w misterium paschalnym"136. "W tym ubogim środowisku Pan pozwolił nam znaleĽć pewną formę przepowiadania, stanowiącą kerygmatyczną syntezę, która dzięki temu, że została przyjęta przez tych biedaków, dała początek koinonii, czyli chrześcijańskiej wspólnocie. Zmusiło nas do tego środowisko biedaków. W ten sposób powstała pierwsza wspólnota złożona z najbiedniejszych (cyganów, analfabetów, włóczęgów, byłych więĽniów, prostytutek itp.). Ta wspólnota, w której była widoczna miłość Chrystusa Ukrzyżowanego, stała się znakiem. Dzięki arcybiskupowi Madrytu, Casimiro Morcillo, został ten znak przeniesiony najpierw do parafii w Madrycie, a póĽniej do Rzymu i innych państw"137. Droga neokatechumenalna jest obecna w wielu krajach i rozwija się dynamicznie. Sądzę, że mogłaby mieć o wiele większe osiągnięcia, gdyby nie budziła zastrzeżeń doktrynalnych i duszpasterskich.
Jeżeli pytamy o to, jaki Neokatechumenat potrzebny jest Kościołowi, to odpowiedĽ jest prosta. Przede wszystkim taki, który nie będzie budził tych zastrzeżeń doktrynalnych i duszpasterskich. Najpierw doktrynalnych! Niepokoiły one Pawła VI, który na swoim ostatnim spotkaniu z Jeanem Guittonem mówił: Jest w tym momencie wielki niepokój na świecie i w Kościele, i to, o co chodzi, to wiara ... Najbardziej mnie niepokoi, gdy myślę o świecie katolickim, że wewnątrz katolicyzmu wydaje się często dominować myśl typu niekatolickiego, i może się zdarzyć, ze w przyszłości ta myśl w obrębie katolicyzmu stanie się jeszcze silniejsza"138. Papież Jan XXIII w swym przemówieniu na rozpoczęcie Soboru mówił:
"Przede wszystkim jest rzeczą konieczną, aby Kościół nigdy nie odwrócił wzroku od świętego dziedzictwa prawdy, jaki otrzymał od swoich przodków (...), bezcenny skarb wiary (...) winniśmy nie tylko przechowywać, jakbyśmy całkowicie pochłonięci byli przeszłością, ale z radością i bez lęku powinniśmy podjąć się pracy, której wymaga nasza epoka, idąc dalej tą drogą, którą Kościół podąża już od blisko dwadzieścia wieków"139. "Chodzi więc o to, jak pisze Gustawe Martelet140, by "wiernie szanować" doktrynę w tym, co jest w niej "pewnego" i "niezmiennego", oraz by przedstawiać ją w sposób odpowiadający wymaganiom naszej epoki"141. To ostatnie zadanie wymaga nowego języka, trafiającego do mentalności współczesnego człowieka, ale nie może to być język rozchwiany, nieprecyzyjny, niezdolny do przekazania bezbłędnie niezmiennej prawdy, objawionej przez Boga. Tej precyzji języka mamy prawo domagać się również od Neokatechumenatu. Mamy prawo przede wszystkim domagać się większego uszanowania wrażliwości eklezjalnej zarówno Ludu Bożego jak i jego Pasterzy, dla których to, co wypowiada np. Carmen na temat Eucharystii i Sakramentu Pojednania stanowi bolesną ranę. Jej zastrzeżenie: "ludziom tego nie mówcie", nie wiele tu znaczy, gdyż te Katechezy są przekazywane ekipom katechistów, którym udziela się również duch, z jakim wypowiadane są jej słowa. Niekiedy w praktyce prowadzi to do jeszcze większych nadużyć.
Od strony duszpasterskiej Neokatechumenat stwarza również wiele problemów i niedogodności. Zasadniczą trudność stanowi tendencja to tworzenia Kościoła jakby równoległego, a nawet konkurencyjnego w stosunku do tradycyjnego. Sprzyja temu sprawowanie Liturgii poza zwykłym porządkiem parafialnym i życiem Kościelnym (Liturgia Eucharystyczna w sobotę wieczorem. Wigilia Paschalna całą noc, inna forma spowiedzi, wyłącznie własne śpiewy, szukanie miejsc na konwiwencje i sprawowanie Liturgii poza kościołem). Jest to praktycznie wyłączenie się z życia parafii na długie lata.
Ponowne włączenie się w życie parafii jest problematyczne. Tym bardziej, że przeciwstawienie się duszpasterstwu tradycyjnemu jest tak mocno akcentowane, że można odnieść wrażenie, iż Neokatechumenat idzie własną drogą i nie ma zamiaru łączyć się z żadną inną wspólnotą w Kościele. Swoją odrębność Neokatechumenat zaznacza nie tylko przez fakt izolowania się Wspólnot od życia parafialnego, ale i zaczynaniem wszystkiego od zera, jakby przed wstąpieniem na "Drogę" życie chrześcijańskie w ogóle nie istniało. Zaczynanie od zera obowiązuje nie tylko tych, którzy byli zdechrystianizowani, a teraz wracają do Kościoła, lecz także tych, którzy w życiu Kościoła są zaawansowani. Dotyczy to również Kapłanów. Bywa, że najmilszym wyznaniem dla prowadzących "Drogę" jest "przyznanie się" prezbitera, że on dopiero z chwilą wejścia na "Drogę" uwierzył i nawrócił się. Nikt wtedy nie pyta, na jakiej zasadzie dotarł do kapłaństwa, jeśli nie miał wiary i nie został nawrócony. W myśl przekonania, że wszystko przed wstąpieniem na "Drogę" było złe, podczas katechez wstępnych bardzo ostrej krytyce poddane jest duszpasterstwo tradycyjne oraz religijność wiernych, sprowadzana niejednokrotnie do religijności naturalnej rozumianej najczęściej w sensie religijności pogańskiej. Odnoszenie się więc do tradycyjnego Kościoła i dotychczasowego duszpasterstwa ze strony Neokatechumenatu jest co najmniej wadliwe. Zamiast wspierać to, co umacnia więĽ parafialną i rozwija życie wspólnoty kościelnej, jest postawa demaskatorska, superkrytyczna, a nawet antagonizująca ludzi między sobą.
Oczekiwany przez Papieży radykalizm ewangeliczny zamienia się w radykalizm nieewangeliczny (brutalne mówienie prawdy, szczerość granicząca z bezczelnością, wyrażanie negatywnych sądów w oparciu o własne "widzimisię" itp.).
Bardzo niepokojąca w Neokatechumenacie jest rola i pozycja prezbitera ograniczona do przewodniczenia Eucharystii i udzielania sakramentu pokuty bez realnego wpływu na nauczanie i styl życia danej wspólnoty. Jego ewentualne próby korygowania stereotypowych twierdzeń, przyjmowanych bezkrytycznie we wspólnotach są kwalifikowane jako brak rozumienia "Drogi", nie respektowanie jej charyzmatu albo nie realizowanie założeń "Drogi", co kwituje się orzeczeniem: "Nie robi Drogi". Krytyka w Neokatechumenacie idzie tylko w jednym kierunku. Można krytykować wszystko i wszystkich w Kościele. Niedopuszczalna natomiast jest droga odwrotna krytykowania choćby najbardziej uzasadnionego czegokolwiek w Neokatechumenacie. W tej sytuacji obecność prezbitera we wspólnocie nie gwarantuje poprawnego nauczania zgodnie z nauką Kościoła.
Nierealistyczne jest także dążenie, aby każda wspólnota miała swojego prezbitera. Gdyby jeden prezbiter mógł obsłużyć kilka wspólnot, byłoby to jeszcze do zrealizowania, ale jeżeli chce się mieć dla każdej wspólnoty oddzielnego prezbitera, to jest to po prostu nieosiągalne. Problem ten wymaga poważnego przemyślenia. Trzeba liczyć się także z z możliwościami księży. W warunkach polskich np. gdy osobno jest Wigilia Paschalna i Rezurekcja dołączyć jeszcze osobno Paschę, praktykowaną całą noc w Neokatechumenacie, to żądać od prezbitera - jeżeli nim jest proboszcz - aby był czynny 24 godziny. Wypada bowiem, aby był obecny podczas Wigilii Paschalnej i na Rezurekcji z całą Parafią, a byłoby niewyobrażalne aby nie brał udziału w celebrowaniu Paschy w Neokatechumenacie. Niech jeszcze w Wielkanoc przypadnie mu głosić homilie i spełniać inne czynności, to musi być czynny niemal cała dobę. Na roztropność nie ma tu miejsca. Jest to przykład konkretnych trudności, których nie brak również w innym czasie z uwagi na przepracowanie księży wielu zadaniami duszpasterskimi.
O wiele ważniejszym od tych trudności jednak jest wymiar eklezjalny. Neokatechumenat nie powinien rozbijać wspólnoty parafialnej, lecz ją ożywiać i umacniać. Bardzo trafnie tę problematykę ujmuje Konferencja Biskupów w Apuli, która wydala "Notę pastoralna dla prezbiterów" w r. 1997 na temat Drogi neokatechumenalnej. Ze względu na wyjątkową wagę problemu i trafność wskazań tej "Noty" załączamy ją w całości jako Aneks II. W pierwszym aneksie zamieszczamy Deklarację Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, która zgadza się, by wśród dostosowań przewidzianych przez Instrukcję "Actio pastoralis", nr 6-11, "grupy wspomnianej «Drogi» mogły przyjmować Komunię św. pod dwiema postaciami, używając chleba przaśnego i umieścić ad experimentum znak pokoju po modlitwie powszechnej". W Neokatechumenacie tymczasem poszerza się to pozwolenie na rozdawanie Komunii św. na siedząco i na rękę. Czyni się to regułą; podobnie jak regułą jest odprawianie Eucharystii poza kościołem. Nie ma także ołtarza, lecz stół - dla podkreślenia, że Eucharystia jest ucztą, nie ofiarą.
Kongregacja ta "usilnie zachęca duszpasterzy do rozważania i pogłębiania duchowej i formacyjnej wartości tych liturgii", kładąc akcent na konieczność "wszczepienia we wspólnotę kościelną". Ojciec św. Jan Paweł II w encyklice Redemptoris missio (nr 51) pisze na ten temat:
"Każda wspólnota bowiem, by mogła być chrześcijańska, musi posiadać swoje fundamenty i żyć w Chrystusie, poprzez słuchanie słowa Bożego, modlitwę skupioną wokół Eucharystii, komunię wyrażającą się w jedności serca i ducha oraz dzielenie się dobrami według potrzeb swoich członków (por. Dz 2,42-47). Każda wspólnota - przypomniał Paweł VI - winna żyć w jedności z Kościołem partykularnym i powszechnym, w szczerej łączności z Pasterzami i Urzędem Nauczycielskim, troszcząc się o misyjne oddziaływanie oraz unikając wszelkiego zamykania się i manipulacji ideologicznej. Synod zaś biskupów stwierdził: "ponieważ Kościół jest «komunią», nowe, tak zwane «wspólnoty podstawowe», jeśli naprawdę żyją w jedności z Kościołem, są prawdziwym wyrazem «komunii» i narzędziem do budowania jej w postaci bardziej pogłębionej. Z tego powodu stanową one wielką nadzieję dla życia Kościoła".
Z tym właśnie "wszczepieniem we wspólnotę kościelną" w Neokatechumenacie jest najtrudniej. Sytuacja ta jest niezgodna z deklaracją Kongregacji i nie da się potwierdzić, żeby Neokatechumenat "unikając wszelkiego zamykania się i manipulacji ideologicznej" troszczył się o "misyjne oddziaływanie" na wspólnotę parafialną. Jest, niestety, przeciwnie. Żadna wspólnota nie jest tak szczelnie zamknięta na inne wspólnoty, jak Neokatechumenat. Dążyć do tego, żeby Neokatechumenat można było włączyć w życie parafii i w ten sposób przetworzyć życie parafialne jest złudnym marzeniem.
W trzecim aneksie zamieszczamy "Uwagi dotyczące Neokatechumenatu" Ks. dra hab. Andrzeja Zuberbiera. Ks. Profesor opracował je w roku 1993. Podjął się krytycznej oceny Neokatechumenatu na podstawie własnych obserwacji życia Wspólnot neokatechumenalnych. Był bowiem 7 lat prezbiterem takiej Wspólnoty. Ks. Profesor nie miał wtedy dostępu do katechez przekazywanych w maszynopisie i był przekonany, że przekazywane katechezy odgórnie są deformowane dopiero na niższych szczeblach ekip katechizujących: "... im «niżej», tym katechezy te - powtarzane na ogół przez ludzi nie znających szerzej nauki Kościoła - są doktrynalnie coraz bardziej zdeformowane" (por. Uwagi, p. 3). Tymczasem okazuje się, że dostrzeżone błędy są zawarte w katechezach wygłoszonych przez Twórców Neokatechumenatu, czyli u Ľródła.
"Uwagi dotyczące Neokatechumenatu" Ks. Andrzeja Zuberbiera mogą być doskonałym podsumowaniem całości tej pracy. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że "Uwagi..." te zredagowane przez tak znakomitego Profesora Teologii Dogmatycznej, któremu przecież nieobca jest nauka Kościoła Katolickiego, są zbieżne z krytycznymi uwagami zawartymi w tej publikacji. Ta zbieżność nie jest przypadkowa. Świadczy ona o słuszności podjętej krytyki przekazywanych w Neokatechumenacie bezkrytycznie katechez i kształtowanych przez nie postaw.
Spośród dwunastu bardzo istotnych, trzeĽwych i niewątpliwe słusznych uwag Ks. Profesora najbardziej trafna jest wyrażona w słowach: "kształtuje się w ten sposób ludzi - chrześcijan - nie o wysokim stopniu osobowej dojrzałości, samodzielnych, zaangażowanych w życie społeczne, zdolnych do dialogu z inaczej myślącymi, lecz ludzi oddanych jedynie Neokatechumenatowi, często fanatycznych jego zwolenników, nie akceptujących żadnej jego krytyki" (tamże, nr 11). Autora tych słów tego rodzaju nastawienie w Neokatechumenacie doprowadziło do wniosku, że jest on niereformowalny i do ostatecznego zerwania z Drogą neokatechumenalną.
W moim przekonaniu jest jeszcze szansa skorygowania tego, co błędne i nie do zaakceptowania w Neokatechumenacie i nadania temu Ruchowi nowego przyspieszenia na drodze Nowej Ewangelizacji. W przeciwnym wypadku będą to wielkie kroki, ale poza drogą. Im dalej się dojdzie tą drogą, tym trudniej będzie powrócić na właściwą drogę. Dokonane w porę oczyszczenie z błędów i wyjście na drogę wierności słowu Bożemu oraz kierowanie się zdrową nauką Kościoła katolickiego udzieli Neokatechumenatowi nowego dynamizmu i wielkiej siły oddziaływania zarówno na wierzących jak i na poszukujących Prawdy.
Jest bowiem w Neokatechumenacie duża siła oddziaływania i wiele pozytywnych wartości. Do najcenniejszych z nich należy głoszona przez Kiko miłość w wymiarze Krzyża, duch wspólnoty (jako antidotum przeciw anonimowości duszpasterstwa masowego), mocne oparcie na Piśmie Świętym, które towarzyszy na licznych spotkaniach i ostatecznie kształtuje postawę uczestników Drogi (praktykowane są liczne skrutacje Pisma Świętego, Echo Słowa, wspólnotowe przygotowanie komentarzy do czytań). Można podziwiać również piękno liturgii, pełną determinację w wypełnianiu wymagań Drogi, a nawet bezkompromisowość, o ile łączy się ona z roztropnością i poszanowaniem osoby ludzkiej.
Do najważniejszych spraw, które wymagają korekty, moim zdaniem, należą:
1. Precyzja języka. Takie określenia jak np. religia, religijność naturalna nie mogą być utożsamiane z religijnością pogańską, moralność z moralizatorstwem, perfekcjonizm z dążeniem do doskonałości, słowo Boże, które się spełnia ze Słowem Wcielonym, ofiara z ofiarami pogańskimi, określenie "ontologiczne nieistnienie" nie może oznaczać stanu człowieka po grzechu, usprawiedliwienie "nie na podstawie uczynków", nie znaczy "bez uczynków".
2. Wierność Ewangelii. Przede wszystkim nie wolno przeczyć słowom samego Chrystusa, twierdząc np.: "my nie mamy naśladować Chrystusa", "my nie mamy pełnić Prawa", albo nazywając wszelkie wezwania do wysiłku "moralizowaniem", podczas gdy Chrystus wzywa do czynu. Wierność dotyczy również treści ewangelicznego przesłania. Ewangelię należy jak najwierniej odczytać, a nie po swojemu interpretować.
3. Wierność nauce Kościoła Katolickiego. Trzeba zweryfikować zbyt krytyczne stanowisko Neokatechumenatu do duszpasterstwa tradycyjnego, przede wszystkim zaś do historii Kościoła, która przedstawiana jest zbyt tendencyjnie. Neokatechumenat powinien odznaczać się większym szacunkiem dla depozytu wiary i koniecznie musi respektować naukę Kościoła, w tak ważnych sprawach, jak nauka o usprawiedliwieniu przez wiarę i nauka o sakramentach świętych. Nauka Kiko o skażeniu natury ludzkiej przez grzech jest zbyt pesymistyczna i nieortodoksyjna. Nauczanie Carmen o Sakramencie Pokuty, a zwłaszcza o Eucharystii jest niezgodna z nauką Kościoła Katolickiego .
4. Nauka o Kościele, o kapłaństwie i sakramentach świętych jest w Neokatechumenacie problematyczna. Podkreślana rola proboszcza, biskupa, a nawet papieża wydaje się być jedynie parawanem prawowierności, a w rzeczywistości głosi się swoją naukę, wprowadza się swoją liturgię wraz z własnymi śpiewami, swoje rozumienie Pisma Śwoętego, swoje zasady życiowe, np. nauka "o nienawiści", o kulcie bożków (podciąganie pod kult bożków wartości ludzkich takich jak: przyjaĽń, osobiste zainteresowania, miłość rodziców do dzieci, miłość małżonków itp), Ľle ukierunkowany radykalizm i tym podobne.
5. Skłonność do krańcowości i przesady. Wyraża się ona np. w nadmiernym oskarżaniu siebie, a z drugiej strony w zbyt rygorystycznym egzekwowaniu wymogów drogi. Jest to między innymi powodem, że odchodzą z Drogi niejednokrotnie ludzie najlepsi, co może sprawić, że w efekcie końcowym mogą pozostać w Neokatechumenacie jedynie ludzie nastawieni fanatycznie, niezdolni do samodzielnego myślenia i pozbawieni wyczucia co jest zgodne z wyznawaną wiarą, a co niezgodne. Tymczasem czystość wiary i wierność słowu Bożemu jest wartością nadrzędną.
6. Tendencja - bardzo silna i niebezpieczna - do izolowania się i wyobcowania z życia parafialnego, oraz kontaktu z innymi wspólnotami. Towarzyszy temu zasklepianie się w sobie i tworzenie wrażenia, że Wspólnoty neokatechumenalne stanowią jedyny autentyczny Kościół Jezusa Chrystusa, a życie autentycznie nadprzyrodzone zaczyna się dopiero od wejścia na Drogę neokatechumenalną.
7. W ostatecznym wyniku Neokatechumenat, który ma ambicję wprowadzać w życie Sobór Watykański II, propagujący otwarcie się na współczesność i dowartościowanie także rzeczywistości ziemskich, wydaje się zamykać drogę dla tej współczesności, nie licząc się z dorobkiem kulturu i nauki, a wszelkie wartości ludzkie zaliczając do "bożków". Roztropne zaś dążenie ludzi do poprawy bytu uważa za próbę zabezpieczenia swojego losu w dobrach tego świata.
***
Wiele jest spraw zasygnalizowanych w tej pracy, które wymagają przemyślenia, korekty i udoskonalenia, aby Neokatechumenat mógł się prawidłowo rozwijać. Moim pragnieniem i dążeniem nie jest szkodzić Drodze neokatechumenalnej, ale uwolnić ją od obciążeń, które hamują jej rozwój, a jednocześnie ostudzają entuzjazm wielu gorliwych księży i świeckich. Neokatechumenat nie może rozwijać się obok, ani ponad właściwym życiem Kościoła, ale musi być włączony w głęboki nurt życia Kościoła katolickiego, który wbrew wszelkim krytykom skutecznie realizuje dzieło zbawcze Chrystusa.
/.../


Przypisy
  1. Por. P. J. Cordes: Znaki nadziei. Ruchy i nowe rzeczywistości w życiu Kościoła w wigilię Jubileuszu, Częstochowa 1998, s. 18.
  2. Por. dz. cyt., s. 26.
  3. Tamże, s. 28
  4. Tamże, s. 32
  5. Tamże, s. 33.
  6. Ks. Michał Poradowski: Neokatechumenat. Wrocław: Wydaw. Ag. Armel 1995; Ks. Enrico Zoffoli: Czy "Droga Neokatechumenatu jest prawowierna? Magisterium Papieża a katecheza Kiko Arguello. Porównanie. Wydawnictwo Antyk, Komarów 1999.
  7. Katechezy Zwiastowania. Centrum Neokatechumenalne. Lublin 1991.
  8. Jan Paweł II, Redemptoris missio, 55.
  9. E. Zoffoli, Czy "Droga" Neokatechumenatu jest prawowierna? Magisterium Papieża a katecheza Kiko Arguello. Porównanie. Wstęp do polskiego wydania ks. bp Zbigniew Józef Kraszewski, Komarów 1999, s. 121 (w Katechezach Kiko, s. 111).
  10. Patrz Aneks I.
  11. Ks. Enrico Zoffoli, Czy "Droga" Neokatechumenatu jest prawowierna? Magisterium Papieża a katecheza Kiko Arguello. Porównanie. Wstęp do polskiego wydania ks. bp. Zbigniew Józef Kraszewski, Komarów 1999. Ks. E. Zoffoli, Czy "Droga" Neokatechumenatu jest prawowierna?, s. i 38.
  12. Tamże, s. 201
  13. Tamże, s. 201
  14. Tamże, s. 10n
  15. Tamże, s. 183.
  16. Tamże, s. 52.
  17. Tamże, s. 25.
  18. Tamże, s. 152.
  19. Tamże, s. 182.
  20. Tamże, s. 74.
  21. Tamże, s. 73.
  22. Tamże, s. 140.
  23. Tamże, s. 12.
  24. Ks. Enrico Zoffoli urodził się w r. 1915 w Marino koło Rzymu. Studiował w Rzymie i w Louvain. Jest doktorem filozofii. Nauczał na Papieskim Uniwersytecie Lateraneńskim. Jest członkiem Papieskiej Akademii św. Tomasza ("Pontificia Accademia San Tommaso" - wiadomość ta pochodzi z r. 1991) oraz autorem wielu dziel z zakresu hagiografii oraz esejów o charakterze filozoficznym i teologicznym (ponad 30 samych tylko pozycji książkowych).
  25. Ks. E. Zoffoli, Czy "Droga" Neokatechumenatu jest prawowierna?, s. 13.
  26. Tamże, s. 20.
  27. Tamże, s. 13.
  28. Tamże, s. 86.
  29. Tamże, s. 86.
  30. Tamże, s. 87.
  31. Tamże, s. 87.
  32. Tamże, s. 99.
  33. Tamże, s. 86n.
  34. Tamże, s. 100.
  35. Tamże, s. 40.
  36. Tamże, s. 45.
  37. Tamże, s. 75.
  38. Tamże, s. 57 (homilia na Kongresie Eucharystycznym na Haiti, 9.01.1983).
  39. Tamże, s. 58 (Audiencja Generalna, 1.06.1983). Tamże, s. 60.
  40. Tamże, s. 60.
  41. Tamże, s. 60 i 70.
  42. Tamże, s. 71.
  43. Tamże, s. 37.
  44. Tamże, s. 57.
  45. Tamże, s. 32.
  46. Tamże, s. 25.
  47. Tamże, s. 21.
  48. Tamże, s. 27.
  49. Tamże, s. 10.
  50. Tamże, s. 189.
  51. Tamże, s. 187.
  52. Tamże, s. 187.
  53. Tamże, s. 186.
  54. Tamże, s. 186n.
  55. Tamże, s. 147.
  56. Tamże, s. 189.
  57. Tamże, s. 181.
  58. Tamże, s. 75.
  59. Tamże, s. 8.
  60. Cytowane za: Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, Lublin J 993, s. 33-40 (w cytacie tekst tłustym drukiem został tak umieszczony w wyżej wymienionej książce).
  61. Tamże, s. 33,
  62. Tamże, s. 33 n.
  63. Tamże, s. 36.
  64. Tamże, s. 37
  65. Tamże, s. 37
  66. Tamże, s. 36.
  67. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 35.
  68. Evangelii nuntiandi 3.
  69. Evangelii nuntiandi 3.
  70. Evangelii nuntiandi 4.
  71. Evangelii nuntiandi 5.
  72. Evangelii nuntiandi 5.
  73. Evangelii nuntiandi 10.
  74. Evangelii nuntiandi 13.
  75. Evangelii nuntiandi 15.
  76. Evangelii nuntiandi 78.
  77. Evangelii nuntiandi 79.
  78. Droga Neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s.30-31. Droga Neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s.30-31.
  79. Droga Neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 36.
  80. Droga Neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s.4.
  81. Evangelii nuntiandi 5.
  82. Droga Neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s.9.
  83. Evangelii nuntiandi 3.
  84. Evangelii nuntiandi 58
  85. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 27-28.
  86. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 46.
  87. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 56.
  88. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 63-67 (w cytacie tekst tłustym drukiem został tak umieszczony w wyżej wymienionej książce).
  89. Tamże, s. 66.
  90. Tamże, s. 65.
  91. Tamże, s. 66.
  92. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 18.
  93. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 64.
  94. Tamże, s. 64.
  95. Tamże, s. 65.
  96. Tamże, s. 64.
  97. Tamże, s. 65.
  98. Tamże, s. 67.
  99. Catechesi tradendae 29.
  100. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 14.
  101. Tamże, s. 53.
  102. Tamże, s. 20.
  103. «Tamże, s. 15
  104. Tamże, s. 18
  105. Tamże, s. 20
  106. Tamże, s. 58
  107. Catechesi tradendae 25.
  108. Tamże 31.
  109. Tamże 32.
  110. Nawa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 18.
  111. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 18.
  112. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawła VI i Jana Pawła II, s. 58
  113. Catechesi tradendae 27.
  114. Catechesi tradendae 4.
  115. Catechesi tradendae 4.
  116. Gość Niedzielny nr 25 z 20 czerwca 1999 r.
  117. Por. P. J. Cordes, Znaki nadziei. Edycjasw. Pawia, 1998.
  118. P. J. Cordes, Znaki nadziei, s. 7.
  119. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 17.
  120. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 24.
  121. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 24.
  122. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 25.
  123. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 25.
  124. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 18-20.
  125. W Neokatechumenacie przyjęte jest zwracać się do siebie w formie bezpośredniej, tłumaczy to, dlaczego zwracam się w ten sposób.
  126. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 35.
  127. Droga neokatechumenalna w wypowiedziach Pawia VI i Jana Pawła II, s. 37.
  128. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 57,
  129. Nowa Ewangelizacja i Trzecie Milenium, s. 59.
  130. P. J. Cordes, Znaki nadziei, s. 13-33.
  131. P. J .Cordes, Znaki nadziei, s. 16.
  132. P. J. Cordes, Znaki nadziei, s. 16.
  133. P. J. Cordes, Znaki nadziei, s. 17.
  134. P. J. Cordes, Znaki nadziei, s. 18.
  135. J. Gitton, P aulo VI segreto, Cinisello Balsamo 1985, s. 152-3, za: P. J. Cordes, Znaki nadziei, s. 112.
  136. Documentation catholigue, listopad 1963.
  137. Zapomniany Sobór, Wyd. Znak, 1997.
  138. G. Martelet, Zapomniany Sobór, s. 7-8

   
Copyright (c) 2000 Fundacja Antyk. Wszelkie prawa zastrzeżone
strona główna


Powiadomienia o nowościach na stronie fundacji


nowości wydawnicze